Wszystko zaczeło się od jednej wyprawy kiedy to podcas jazdy po asfalcie pękła mi szprycha, jakoś dojechałem do domu i odrazu podrzuciłem maszynę do serwisu, gość mnie poinformował, że te 29er tak już mają że są miękie obręcze i często się krzywią przez co pękają szprychy, pomyślałem "co ten gość piepszy", jak w rowerze MTB tej klasy mogą być słabsze obręcze, no ale gość zrobił i przez pewien czas było ok. Po przejechaniu około 200 km zauważyłem że zaczęło mi bić w tylnym kole, wiec znowu rower to tego samego gościa i stwierdził że te 29er już tak zawsze będą mieć, wyprostował bezpłatnie i dalej jezdziłem, aż do momentu gdy wziąłem rower przejchałem nim 50 km i znowu pękła szprycha (niewiem czy to ta sama), pomyślałem że fachowiec z niego jak koziej dupy trąpa ale dużo mnie nie skubnął wieć postanowiłem poszukać innego, tym razem polecanego przez znajomego (serwisuje mu roweruy od ponad 10 lat i jest zadowolony) gość wymienił szprychę, wycentrował koło i znowu ten sam tekst co poprzednika "29er juz tak mają że obręcze są słabsze" (o co kaman:| ), zapłaciłem gościowi symboliczne 20 PLN i odebrałem maszynę, do dzisiaj byłem szczęśliwym posiadaczem Scotta, kiedy to po przejechaniu niespełna 80 km usłyszałem tylko trask i ostre tarcie, szlak mnie trafił bo koło nie nadawało się już do jazdy, Pękła szprycha i centra była taka że opona zaklinowała się przy suporcie.
Pytanie moje jest takie, o co chodzi z tymi szłabszymi obręczami, i co jest grane że tak szęsto pękają szprychy ( może bym zrozumiał bym gdybym często jezdził po ogromnych kamieniach, konarach ale ja w 70% jezdze po asfalcie a tu w ciągu 4 dni po niespełna 500 km 3 szprycy poszły a koło jajko.
Jakieś sugestnie co w takich przypadkach powinieniem zrobić nie licząc w ostatecznosci wymiany koła. Albo zmoże znacie jakiegoś dobrego fachowca w okolicach Dąbrowy Górniczej i Katowic?