W kwestii tycia i chudnięcia. Generalnie każdy, kto wypowiadał się przez ostatnie kilka stron ma rację, ale czynników wpływających na zmiany wagi jest duużo więcej. Są to choćby waga rowerzysty, rodzaj roweru, czy napompowanie kół.
1) Jakoś nie mogę przypomnieć sobie kolarza (szosowego, czy górskiego) który waży ponad 100kg. Sam widzę po sobie, że ważąc prawie 110kg dużo szybciej się męczę od szczypiora o wadze 70kg. Niestety, żeby wprawić w ruch większą masę, trzeba więcej pracy w to włożyć.Generalnie przy wysokich wagach ciężko o dobrą wytrzymałość aerobową, a każdy wysiłek tlenowy wymaga więcej energii - więc i fat spala się szybciej.
2) Moja dziewczyna ma trekkinga, typową damkę z wygiętą kierownicą - i jedzie mi się na nim dużo ciężej niż na moim crossie. Nie wspominając już o stareńkim fullu Krossa, na szerokiej oponie i obręczach 26'',
3) Napompowanie opon, Pamiętam jak odbieraliśmy z moją wybranką nowe rowerki prosto ze sklepu i potem pierwsze kilometry na nich. Wiedziałem, że mam kiepską wytrzymałość tlenową (niestety lata siłowni i wysiłku beztlenowego na matach judo i bjj zrobiły swoje), ale nie wiedziałem, że aż tak. Po 15 km spacerowego tempa siadały nogi. Aż pewnego pięknego dnia postanowiłem dopompować sobie kółka w rowerze... okazało się, że od początku jeździłem na ciśnieniu 2,2 bara, po czym dopompowałem koła do 4,6 bara i...rewolucja. Zrobiłem całe 15 km bez zadyszki
A tym co nie mogą zjechać poniżej pewnego poziomu BF, mimo dobrze dobranej diety polecam zrobić sobie tabatę półprzysiady-półwyskoki zaraz po jeździe na rowerku i nie ma bata, żeby fat nie leciał dalej. Ew zamiast tabaty - skakankę 5 serii po minucie, najlepiej w słabo wentylowanym pomieszczeniu