Jedynym przejawem rozsądku i panowania nad sytuacją na drodze jest założenie kasku przed wyjazdem z domu. W tym roku byłem potrącony dwa razy przez samochody wyskakujące z bocznej drogi, z zerową możliwością jakiegokolwiek "opanowana" sytuacji z mojej strony. Raz byłem przytomny, bo uderzyłem dupskiem po 3 metrowym salcie w górę (przeleciałem nad vanem), a drugi raz odwieziono mnie nieprzytomnego, po pieprznąłem głową w asfalt. Na szczęście głowa była w kasku, bo inaczej mózg by się rozlał.
Kiedyś też myślałem, że szkoda mi kasy na kask, że wyglądam jak debil, że wiatr nie rozwiewa mi malowniczo włosów. Teraz myślę, co by się stało z moją rodziną gdybym przez oszczędność i niefrasobliwość dał się zabić na drodze.
I jeszcze jedna sytuacja. Koleżanka jechała rowerem po mieście. Zatrzymała się, stanęła na własnych nóżkach, a potem coś się stało i się przewróciła. Uderzyła głową (na szczęście w kasku) w krawężnik jezdni. Kask ślicznie się rozpołowił...
Tak więc życzę powodzenia i wiele szczęścia wszystkim, co je lubią testować jeżdżąc bez kasku. Selekcja naturalna