W którymś tutaj filmiku jest powiedziane żeby "nie siadać na nim, nie rzucać tylko odkładać na półkę" itd. To mi się wcale nie kojarzy z jakimiś dużymi przeciążeniami, a już na pewno zapala się lampka, że jeżeli takie "szturchnięcia" mogą mieć wpływ, to chcąc nie chcąc w ramach zwykłego użytkowania on się w końcu zniszczy. Pojawią się małe pęknięcia itd., a jak to jest inwestycja na nawet bezwypadkowe 1,5-2 lata, to faktycznie 600 zł to przegięcie.
Po co taka kwota? Lubię kupić raz a dobrze, dlatego tutaj się zastanawiam czy na pewno raz (oczywiście zakładając, że nie będę miał wypadku, wtedy zrozumiałe, że będzie trzeba go wymienić i na pewno nie będę żałował tej kasy, wręcz przeciwnie).
Myślałem o czymś takim - http://www.dobrerowery.pl/kask-szosa-lazer-sphere-black-mat-52-57-cm
Ciągle mam pewne opory, bo jeżdżę krótkie wypady, po 15-30km/dzień roboczy, pierwszy sezon, więc w sumie niewiele. Te kaski to nie podobnie jak z rękawiczkami, jak czytałem też tutaj, przerost formy nad treścią (dla takich "turystów" czyli też dla mnie)? Rowerzyści z kaskami raczej się wyróżniają, a nie chcę wyjść na jakiegoś lansera/losera ;/
Jak widzę ludzi z kaskami, to zwykle też mają cały strój, ja jeżdżę w szortach/dżinsach i jak już pisałem, niewiele. Może lepiej poczekać, aż stanę się poważniejszym graczem? Zwykle nie przekraczam 30 km/h (średnia 24km/h), nie chcę się wygłupić...