W weekend zrobiłem całodniową trase - nie stwierdziłem problemów, pod koniec jedynie coś haratało. Wczoraj jadąc do pracy zauważyłem, że o ile tylni hamulec łapie, to zaczął niemiłosiernie wyć podczas hamowania. Zacząłem od prostej regulacji (odkręcenie, pomopowanie, dokręcenie), ale nic to nie zmieniło. Dziś wieczorem miałem chwile czasu, wiec ściągnąłem cały mechanizm zerknąć ki diabeł. Jak ściągałem to zauważyłem, że tylna tarcza wygląda na mocno przeoraną. Po zbadaniu opuszkiem palca tylna tarcza faktycznie ma fakture, jakbym tam grubym papierem ściernym jeździł - chropowata, ostra, odstające opiłki metalu, zarysowania wchodzące na łopatki tarczy. Foto poniżej (robione komórką wieczorem, więc szału nie ma, ale pogląd da) Foto Tarcza tył Dla porównania przednia tarcza jest miła i gładka w dotyku. Dodatkowo na szczycie prawie na całym obwodzie pojawiły się zagłębienia, jakby co kawałek ktoś dłutem przywalił Foto tarcza tył 2. Zerknąłem najpierw na przedni hamulec, który też odkręciłem dla porównania. Nie znam się, ale wygląda, że jest ok; gruba okładzina z obu stron Foto hamulec przód.
Natomiast tylni wygląda tak Foto hamulec tył. Z jednej strony w ogóle nie ma tego zgrubienia, a z drugiej strony jest minimalne. Generalnie sam metal. Foto hamulec tył 2. Czy mam rozumieć, że jakimś cudem udało mi się w ciągu roku (roczny rower) zajechać tylko tylne klocki doszczętnie, a przy okazji zniszczyłem sobie tarczę? Jeśli tak to jaki będzie orientacyjny koszt naprawy/wymiany tego w serwisie.
[shimano m395 na 29er]