Od pewnego juz czasu rosnie ilosc uzytkownikow rowerow jezdzacych stale w kaskach, podobnie jak na nartach. Ja zaczynalem i sporo jezdzilem jeszcze w troche innych czasach i okolicznosciach. Zastanawia mnie jak to faktycznie jest z ta skutecznoscia ochrony itp. Czy to nie jest glownie piekny twor marketingu, jak to czesto ma obecnie miejsce? Statystyki wypadkow bardzo jasno pokazuja, ze ponad 90% urazow nie dotyczy glowy. Jesli sprawy dalej beda szly w tym kierunku to za pare lat kaski beda obowiazkowe a wiekszosc ludzi bedzie jezdzila z "zolwikiem" po miescie. Gdzie jest granica pomiedzy rozsadkiem a nieskrepowanym funem?
Iza, co robila MP3 na Twoim biodrze? Osobiscie uwazam, ze sluchanie muzy podczas jazdy na rowerze to dopiero objaw glupoty. To jak wylaczenie jednego z naszych zmyslow. Czlowiek staje sie po prostu gluchy na wiel sygnalow z ulicy. Dziwi mnie, ze nie jest to zakazane prawnie. Wiele razy widzialem "rozsluchanych" w swoich rytmach rowerzystow doprowadzajacych do bardzo niebezpiecznych sytuacji na drodze. Sam nie potrafie zyc bez muzy, jednak nie na rowerze.