Skocz do zawartości

evilenko

Nowy użytkownik
  • Liczba zawartości

    5
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez evilenko

  1. Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź. Gdy wiem, że to zadziała nie pozostaje mi nic innego jak zamówić dynamo i poszukać odpowiedniego włącznika, konektorów i kabli w zaprzyjaźnionym sklepie.
  2. Teraz niestety nie podam dokładnie modelu lampek, dopiszę te informacje wieczorem. Połączone są podwójnymi kablami bezpośrednio do dynama - nie ma możliwości podpięcia tylnej lampki do przedniej. Myślałem żeby poprowadzić podwójny kabel w okolice przedniej lampki, tam umieścić włącznik i do niego podpiąć lampki (równolegle). Pytanie tylko czy to zadziała i jaki włącznik będzie potrzebny. Przydałoby się coś odpornego na deszcz i brud.
  3. Z rowerami miejskimi to racja, jakoś musi to działać. Ale chciałbym mieć możliwość wyłączania oświetlenia. Tylko nie wiem jakiego typu włącznik zastosować i gdzie go najlepiej umieścić. Może ktoś był w podobnej sytuacji?
  4. Posiadam dynamo butelkowe i lampki z podtrzymaniem. Chciałbym zmienić dynamo na takie w piaście. Niestety przednia lampka nie ma włącznika. Z tego co wiem to dynamo bez niego nie zadziała. Jak sobie z tym poradzić?
  5. Chciałbym opisać kilka swoich spotkań ze zwierzętami i przy okazji przywitać się - jest to mój pierwszy post. 1) Mewa na chodniku pod blokiem. Z jednej strony rząd zaparkowanych samochodów, z drugiej ściana. Jechałem powoli i myślałem, że ucieknie albo ją ominę. Ale ona tuż przede mną zaczęła niezdarnie biec i rozłożyła skrzydła, zajęły prawie całą szerokość chodnika. No i stało się, przejechałem po niej i to konkretnie, bo przez skrzydło i tułów. Ale nic się jej nie stało, gdy znów wychodziłem znów tam była. Tylko miałem wrażenie, że dziwnie na mnie patrzyła, a po chwili odleciała. Dalej już bez bezpośredniego kontaktu ze zwierzątkami. 2) Szutrowa droga na obrzeżach miasta, upał, cisza i spokój. Nagle coś ruszyło się w zaroślach przy drodze, wydając jakieś przeraźliwe dźwięki wystrzeliło na chyba ponad metr w górę i trzepocząc skrzydłami powoli odleciało. 3) Okolice Pisza, było już po zmierzchu, jechałem wtedy z dziewczyną szutrową drogą przez las. Nagle zauważyliśmy, że coś niedużego się do nas zbliża. Postanowiliśy się zatrzymać po obu stronach drogi, okazało się, że był to zając. Byliśmy cicho, nie ruszaliśmy się, małymi kroczkami zbliżał się coraz bardziej aż w końcu przeszedł między nami. 4) Tym razem niedaleko domu, Park Reagana w Gdańsku. Jadę sobie powoli ścieżką aż nagle zatrzęsły się krzaki i w odległości kilkunastu metrów przebiegł przede mną sporej wielkości dzik. Przestraszony zatrzymałem się, gdy ruszyłem znów usłyszałem jak ruszają się liście. Drugi dzik, który najwyraźniej również się wystraszył, przebiegł mi na oślep tuż przed przednim kołem. Był większy od tego poprzedniego. 5) Kolejna sprawa to psy. Pierwszy raz uciekałem na starym pseudo góralu bez amorów po piasku i korzeniach, to było szaleństwo i cud, że się nie zabiłem. Pies był naprawdę blisko (jego zęby jeszcze bliżej mojej łydki) ale po pewnym czasie odpuścił. Drugie spotkanie - jechałem akurat z dziewczyną. Tym razem szuter i trekkingi bez amortyzatorów oraz opony szerokości 1,4 napompowane prawie na max (mały komfort jazdy przy dużych prędkościach). Z posesji wybiegły trzy kundle. Nie chciałem ryzykować, że dziewczyna nie zdoła uciec albo się przewróci podczas ucieczki. Zatrzymałem się i krzycząc rzucałem w nie kamieniami. Poskutkowało i wróciły do siebie. Trzeci raz miał miejsce w ostatni wtorek. Obrzeża wsi, droga ułożona z betonowych płyt, które były już mocno popękane i pokrzywione. Kątem oka zauważyłem psy zbliżające się do otwartej bramy. Bez zastanowienia przyspieszyłem, przy 30 km/h były już blisko. Pocisnąłem jeszcze bardziej, trzęsło jak cholera ale w końcu sobie odpuściły. Zatrzymałem się i już wiedziałem, że wożenie pojemnika z gazem (żelowym) w torbie pod ramą to błąd i przełożyłem go do kieszeni na plecach. Ogólnie nie jestem zwolennikiem krzywdzenia zwierząt ale gdybym był w sytuacji "ja albo on" to na pewno bym się bronił. Myślę, że rozpylenie odrobiny gazu za siebie powstrzymałoby psa. W końcu mają czuły węch. Co do kopania to chyba nie wystawiałbym kończyn w stronę psa w obawie, że mnie ugryzie. Kilka razy gdy widziałem przed sobą psa/psy zdarzyło mi się też po prostu zatrzymać i zejść z roweru. Psy przechodziły obok patrząc na mnie jak na zmarnowaną okazję do gonitwy, a ja po chwili odjeżdżałem w swoją stronę. Ale ta metoda nie działa gdy już jesteśmy gonieni.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...