A mi kiedyś podczas wyprawy, Lis rozerwał namiot:)
Jechałem do Krakowa z Jeleniej Góry, namiot rozbiłem pod wieczór na jakimś polu w lesie.
Rano koło 6, coś mnie budzi, uderzenie w namiot, budzę się, potem kolejne uderzenie, ciśnienie rośnie, nagle widzę zęby które rozrywają mój namiot!!!!, a ja sam ciśnienie 200:), uderzyłem go pięścią i na szczęście uciekł , ale po tym chyba z godzinę nie mogłem się uspokoić.
Albo ostatnio jadę z pracy, słyszę coś w lesie, jakieś zwierzę leci w moim kierunku, dodałem gazu w nogach i przywaliłem w znak "roboty drogowe":)
A ile much, robaków wpadło do gardła i tak głęboką że jedyną formą wydostania było nabranie śliny i połknięcie go:)