Skocz do zawartości

swinkanie

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    72
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Wpisy na blogu dodane przez swinkanie

  1. swinkanie
    Witam wszystkich!
    Bloga jeszcze nie prowadziłem i to jest mój pierwszy wpis! Hurra! Czuję się nieco podekscytowany choć pewnie ta notka zaginie wśród miliardów innych w internecie. Na wypadek gdybyś czytał moje słowa drogi czytelniku uprzedzam, że mądrości próżno tu szukasz! O czym to miałem... Łuśtok! na Przystanku Woodstock byłem już 3 razy w zamierzchłych czasach (z.cz - czasy przed smartfonami), ale nigdy rowerem. 2 dni temu wstukałem w google Kraków - Kostrzyn nad Odrą, spojrzałem na trasę mrugnąłem i wyjąłem telefon. Stuk stuk, piiii piiiii "No?", Marcin jedziemy do Kostrzyna na rowerach. "y, kiedy?", w następnym tygodniu "No, dobra. Ile to jest?" w internecie stoi, że około 600. "muszę sprawdzić czy buty są całe". Od roku nie jeździłem na rowerze bo i okazji nie było. Chyba częściej zacznę sprawdzać co w mapie piszczy. Wzmaga to spontaniczność.
  2. swinkanie
    Wycieczka zakończona, cel osiągnięty! Po drodze plany się nieco pozmieniały, ale do końca sam nie wiem czy jakiś plan był. Po kolei. Wyjechaliśmy z Głogowa nieco rozleniwienia wizytami w barze, leżeniem do góry brzuchem na plaży jeziora, prysznicami, dobrym jedzeniem et cetera et cetera. Pojechaliśmy nieco dłuższą trasą ażeby ujrzeć na własne oczy Świebodzińskiego Jezusa/Aragorna. Jest gigantyczny a jak się postuka to pusty w środku. W sumie niezłe przedsięwzięcie w celu wypromowania miasta, w końcu przyjechaliśmy tam. Nie ma jednak te magii, którą posiada Jezus z Rio, którego na żywo widziałem. Avanti! Na mapie wyglądało jak ładny skrót, na miejscu droga okazała prowadzić przez poligon. Zostaliśmy nieco zniechęceni przez miejscową panią do jazdy przez poligon, jednak kilka osób powiedziało, że oni czasami używają skrótu. Kamienie, piasek, przejazdy czołgowe, strzelnice, trochę walących się budynków i nieco stresu i kilka zdziwionych min osób, które wykonywały jakieś prace na poligonie - tak mniej więcej wyglądał przejazd skrótem. Dalej już tylko piękne rozlewiska Warty i gigantyczny korek ludzi chcących dostać się do Kostrzyna na przystanek. Niestety nie mieliśmy gdzie zostawić rowerów w pierwszą noc, robiło się późno więc po kilku miłych rozmowach pojechaliśmy do Niemiec gdzie było pusto i spokojnie. Rano śniadanie, powrót na pola przystanku, przebita opona... Zrobiliśmy sobie 3 godzinną drzemkę w parku w centrum miasta. Nasi znajomi z Głogowa zjawili się po południu, zapakowaliśmy rowery do mikry i rozpoczęła się zabawa! Piwko, koncerty. The Prodigy zagrali dobrze, ale koncert na zakończenie był jednym z lepszych na jakich byłem! Łąki Łan! Karma dla uszu i oczu. Zdecydowaliśmy też, że pojedziemy do Kołobrzegu odwiedzić znajomą. Rano bardzo leniwie wsiedliśmy na rowery i pojechaliśmy w trasę. Dla mnie dzień był ciężki bo nabawiłem się niestrawności jedząc "food for peace" od Kryszny. Chyba za karę użądliła mnie osa... w kark. Następnego dnia mieliśmy niewielką odległość do pokonania oraz perspektywę umycia. Zostaliśmy na noc u znajomych na noc gdzie spędziliśmy przyjemnie czas. Rano ostatni raz nas zlało w drodze do Kołobrzegu skąd wzięliśmy pociąg do Krk (niestety nie mieliśmy czasu na kontynuowanie naszych wakacji na rowerach). W trakcie naszej podróży spotkaliśmy kilku rowerzystów, o których opowiem w następnym wpisie. Każdy z nich zaimponował mi w jakiś sposób.
     
    Głogów - Sława - Sulechów - Świebodzin - Gronów - Łagów - Wędrzyn - Sulęcin - Ośno Lubuskie - Gronów - Kostrzyn - Küstrin-Kietz - 187 km
     
    Kostrzyn - Myślibórz - Pyrzyce - Stargard Szczeciński - Nowogard - Płoty - Barkowo 166 km
     
    Barkowo - Trzebiatów - Mrzeżyno - Kołobrzeg - Ustronie Morskie - 71 km
     
    Łącznie około 795 km.
     
    Ps. Wszystkie odległości wg google map bo nie mieliśmy licznika. Poprzedni odszedł do krainy wiecznych pomiarów a na nowy nie ma pieniędzy.
  3. swinkanie
    Pojechaliśmy z drobnym opóźnieniem. Złożyło się na to kilka czynników, deszcz, lenistwo i niespodziewani goście którym poświęcę osobny wpis. Poniedziałek po 9 wyjechaliśmy z Krakowa. Trzy razy nas zlało, na szczęście sakwy spisują się doskonale wszystko co w środku pozostało suche. Dodatkową atrakcją był łańcuch, który się zerwał. Na szczęście w naszych szpargałach znalazła się spinka. Zestaw naprawczy w postaci śrubokręta i kawałka marmuru zadział doskonale i można było jechać... do Wrocławia gdzie znowu łańcuch się zerwał. Spinkę kupiliśmy w już "zamkniętym" sklepie. Kamień + śrubokręt. Łańcuch znowu gotowy do użytku... Od wczoraj, mniej więcej od 14 jesteśmy w Głogowie gdzie zostaliśmy ciepło przyjęci przez przyjaciół i chyba dopiero jutro wyjedziemy do Kostrzyna. Za to mamy nowy cel po drodze, Świebodzin i betonowy Chrystus, który jest obecnie liderem wyścigu na największego Chrystusa. Trasa krótka i jak dotąd jechaliśmy już po różnych drogach/ścieżkach wojewódzkich/powiatowych/gminnych/ polnych itp. Nie przeprawialiśmy się przez rzekę, za to przenosiliśmy rowery przez tory na stacji kolejowej... Wątpliwa przyjemność zafundowana dwie mieszkanki pewnej miejscowości, które źle wskazały nam drogę. Droga wyglądała mniej więcej tak:
     
    1 dzień: Kraków - Trzebinia - Chrzanów - Katowice - Bytom - Strzelce Opolskie (~138 km)
    2 dzień: Strzelce Opolskie - Opole - Dobrzeń Wlk - Brzeg - Oława - Wrocław - Uraz (~145 km)
    3 dzień: Uraz - Wołów - Ścinawa - Rudna - Głogów (~88 km) ta trasa jest krótsza, ale użyliśmy skrótu.
     
    Dzisiaj się byczymy, napijemy piwka nad jeziorem Sławskim. Jutro jedziemy do Kostrzyna a potem to się zobaczy. Czasu nie mamy za wiele ;-(
×
×
  • Dodaj nową pozycję...