Skocz do zawartości

nickname

Nowy użytkownik
  • Liczba zawartości

    12
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez nickname

  1. ocena : neutralna Raz udało mi się zakupić elixiry r za 499 złotych i wszystko było ok. Jednak za drugim zamówieniem obsługa zrobiła sobie żarty z klienta. Po 4 obietnicy wysłania następnego dnia towaru, 3 razy w ciągu dnia dzwoniłem z pytaniem o moje zamówienie, a miły pan miał oddzwonić za 10 min, mówił to za każdym razem. Nie zrobił tego oczywiście, olał sprawę. Zmarnowałem tylko paręnaście dni i parę złotych na telefon. Napisałem maila z rezygnacją. Nie polecam.
  2. Witam, parę dni przed świętami zakupiłem Rock Shox Reba 2011. Amortyzator zakupiłem nowy, 100mm, nieprzycięta rura sterowa, wersja RL, kolor czarny. Podczas oględzin zewnętrznych byłem bardzo zadowolony z jakości wykonania, kolorystyki itp. Jako że już przed zakupem nosiłem się z zamiarem zmiany skoku na 120mm, dzisiaj w chwili wolnej postanowiłem to uczynić. Dużo czytałem na temat fabrycznego złożenia więc i tak bym przeprowadził pierwszy serwis przed jazdą tak na wszelki wypadek:) Zakupiłem Fox Fluid (teoretycznie to to samo co olej SAE 80W do przekładni, nawet ten sam kolor - może się komuś przyda), Olej Bel Ray HP Fork Oil 5W i 15W (co ciekawe polecane bardzo za oceanem i mają kolor niebieski), nową nasadkę 24mm i klucz 10mm (co by nie poniszczyć gwintów) i szczypce do pierścieni potrzebne przy rozbieraniu Reby. Pierwszy etap, czyli ściągnięcie lag dolnych przebiegł bez zakłóceń. Młoteczek gumowy, imbus 5 i klucz 10mm, generalnie bez niespodzianek. Jednak.. F....-UP nr.1 Miska którą przygotowałem na olej nie przydała się na nic. Z lag nie wypłynęło NIC, zamiast oleju był tam tylko jakiś bliżej niezidentyfikowany smar niezwykle trudny do usunięcia. Dlaczego Rock Shox nie stosuje się do własnych zaleceń? Jako że Reba była już w rozsypce, a brak oleju mnie przeraził postanowiłem się przyjrzeć uszczelkom kurzowym i gąbeczką na których teoretycznie powinien być olej. F....-UP nr.2 Około 20% powierzchni gąbek było "przytrzaśnięte" przez uszczelki kurzowe, na domiar złego były "powyginane" jakby ktoś wogóle się nie przykładał w żaden sposób do ich montażu. Po parunastu minutach rzeczone gąbki udało mi się wyjąć. Kolejnym zaskoczeniem było to że udało mi się z nich wycisnąć zaledwie parę kropli niezwykle rzadkiego oleju. Już się nie dziwię że amortyzator zostawiał takie koła z oleju na goleniach podczas paru ugięć na sucho (rower jeszcze nie jest do końca złożony więc wolę nie myśleć co by było podczas jazdy po wertepach. Jako że moja Reba to model 2011 to w komorze pozytywnej nie ma oleju, jest za to smar. F....-UP nr.3 To już chyba konstrukcyjny. Górny tłok wyglądał jakby ktoś go zanurzył w smarze i wsadził w goleń. Na środku tłoka był smar, za to po bokach już nie za bardzo. Nawet gdyby był to nie przypuszczam żeby służył do czegokolwiek poza upośledzaniem pracy amortyzatora, jest bardzo gęsty i lepki. Niewątpliwie rozwiązał problem szczelności, tylko po co skoro można wymieniać oringi? W komorze negatywnej Reby 2011 występuje kolejna gąbeczka która ma służyć do smarowania. Co ciekawe ta nawet była nasączona olejem, może nie w pełni, ale była. Zdjąłem ją, razem z dwoma pozostałymi umyłem w wodzie z mydłem, a następnie do końca usunąłem smar i wysuszyłem za pomocą alkoholu izopropylowego i ręczników papierowych. Wszystkie trzy gąbki nasączyłem Fox Fluidem, wyszło go około 12ml. Ma świetną konsystencję, nie jest bardzo lepki, za to mocno gęsty i nie wypływa samoistnie z gąbeczek. Zresztą Fox pewnie wie co zrobi używając go. O tłumiku się wypowiadać nie będę, po prostu był tam olej, był skręcony i wszystko, wymieniłem olej, gdyż mając doświadczenia z jakością montażu, wolałem mieć pewność, że jest go tyle ile potrzeba, odmierzyłem odpowiednią ilość za pomocą strzykawki. Wszystkie połączenia gwintowane zakręciłem używając klucza dynamometrycznego wg. specyfikacji producenta, a do komory pozytywnej nalałem oleju tak jak to było w poprzedniej wersji, jakoś to do mnie bardziej przemawia niż gęsty smar i oring pracujący na czymś strasznie lepkim. Do komory negatywnej przy składaniu dałem 2ml Fox Fluidu, tak na wszelki wypadek, oringi zabezpieczyłem odpowiednim smarem. Piszę ten wpis ku przestrodze, niewątpliwie materiałowo jest to fantastyczny widelec, konstrukcja jest prosta, a serwis tani i banalny. Jakość złożenia niestety odstaje bardzo bardzo daleko od jakości produktu i dziwię się firmie Rock Shox że na to pozwala. Powoduje to zawód u dużej ilości fanów jak i przemyślenia u przyszłych kupujących. Mam nadzieję że teraz amortyzator będzie mnie cieszył świetną pracą do kolejnego serwisu. Już nie mogę się doczekać pierwszych wrażeń. Podczas uginania na sucho (niestety maszyna jeszcze nie jeździ) amortyzator działa płynniej, łagodniej i bez skoków, na goleniach nie zostają kręgi z oleju, ale czuć pod palcem że są dobrze nawilżone i pracują bez oporów. Dzięki tym czynnością już wiem że wszystko jest z widelcem ok i nie mam strachu o sławną fabryczną jakość złożenia. Pozdrawiam.
  3. Po powrocie ramy z anodowania została złożona na nowych łożyskach, tulejach. Są one dostępne na zamówienie w postaci rebuild kit-a u przedstawicieli Giant. W skład takiego zestawu wchodzą śruby, podkładki, teflonowe uszczelniacze, tuleje, 6 z 8 łożysk. No właśnie tylko 6. W zestawie brakuje dwóch łożysk 1910rs które są nieomal nie do dostania. Udało mi się je dokupić w specjalistycznym sklepie z łożyskami po dłuższych poszukiwaniach, gdyż stare się do niczego już nie nadawały. W nowej specyfikacji marzyły mi się również łożyska igiełkowe w oczkach dampera. Postanowiłem zestaw stworzyć od zera. W powyższym sklepie zakupiłem 2 łożyska igiełkowe NTN NK8/12T2 (może się komuś na przyszłość przydać). Zamontowane zostały na niebieski locklite, gdyż wymiar mają idealny jak oczko dampera, jednak mają możliwość przesuwania się. Niebieski locklite rozwiązuje problem w 100%, siedzą mocniej niż tuleje oryginalne, luz jakikolwiek nie ma prawa występować. Problem jest jedynie z średnią wewnętrzna mianowicie 8mm. Należy dorobić stalową, wzmacnianą tuleję, poinformować tokarza iż będzie pracować w łożysku igiełkowym. Zewnętrzne tulejki dorobiłem z aluminium, gdyż nie muszą być już tak wytrzymałe. Mają dodatkowo wyżłobienie na o-ring uszczelniający. Wszystkie łożyska przed założeniem zabezpieczyłem jeszcze porządną warstwą Finish Line Ceramic Bearing. Założeniem było zbudowanie w miarę lekkiego roweru o sportowo-turystycznej charakterystyce z dużą dozą komfortu. Zależało mi na dużej wytrzymałości, braku awarii i bezproblemowej eksploatacji . Amortyzator to REBA RL. Bardzo długo się zastanawiałem nad wyborem. Od r7 odstraszała mnie duża wysokość dolnych lag, od foxa serwis, Magura za to hmm.. egzotyczna. Reba więc była wyborek oklepanym, ale dla mnie optymalnym. Wysokość od mocowania koła do korony jest nieomal identyczna (REBA na 100mm) z oryginalnym Manitou Six (fatalna pomyłka konstruktorów, plany zamachu na imię firmy przez szalonego PR-owca) Zmienię skok na 120 mm, gdyż planuje sag ok. 36mm, a geometria powinna pozostać na rozsądnym poziomie. Mostek jest zamontowany 5 mm niżej niż oryginał, jest nieomal 2 razy krótszy, a kierownicę zastosowałem giętą w celu osiągnięcia pozycji bardziej rekreacyjnej. Stery to Cane Creek ZS2 które zakupiłem w okazyjnej cenie. Chwyty Crank Brothers Cobalt XC, top cap Dartmoor Ride Your Way. Damper. No cóż. W związku z dominacją Foxa RP23, jego pomylonych cen i kiepskiej dostępności np na allegro postanowiłem zakupić Manitou Radium. Znalazłem go w dobrej cenie, aż grzech wyło nie wziąć. Zobaczę jak się spisuje, może na przyszły sezon znajdę Foxa w interesującej mnie specyfikacji i zakupie w miarę okazyjnej cenie. Bardziej interesuje mnie Cane Creek Cloud Nine, ale jago dostępność.. Zobaczymy w przyszłości. Dodatkowo dostałem pod choinkę od mojej ukochanej przerzutkę Shimano XT, model tegoroczny, wózek SGS. Cały napęd czyli korby, manetki, przerzutki, kaseta będą XT, jedynie łańcuch KMC 10SL GOLD. Hamulce również planuje zakupić XT, nad kołami się zastanawiam. Koniec gadania, stan na chwilę obecną: Waga uwzględnia miski sterów, damper, mocowania i w pełni złożoną ramę. Ciąg dalszy nastąpi po uzbieraniu środków na kolejny etap i skompletowanie reszty komponentów, niektóre już jadą
  4. Nadszedł dzień gdy rower rozebrałem na części pierwsze. Po rozebraniu okazało się że łożyska, tuleje ślizgowe i stan lakieru są poniżej krytyki. Łożyska bez grama smaru w środku posiadające luzy i zardzewiałe (skutek bezmyślnego mycia wodą pod ciśnieniem i używania agresywnych środków czyszczących). Lakier no cóż po paru latach, parunastu tysiącach kilometrów i niespecjalnym dbaniu piękny być nie mógł. Z racji na wcześniej już ustalone możliwości postanowiłem z ramy ściągnąć chemicznie lakier, a następnie oddać ją do polerowania i anodowania na czarno. Jeden tylny wahacz wymagał pewnych przeróbek polegających na usunięciu piwotów, gdyż w planach były hamulce tarczowe. Tutaj już rama rozebrana, pozbawiona łożysk i wszelkich części przygotowana do polerowania. A tu już po polerowaniu i usunięciu piwotów. Niestety nie mam zdjęć samej ramy po anodowaniu, jedynie już poskładanej, ale to w dalszej części bloga:) Po drodze napotkałem pewne trudności jak chociażby niezbyt dokładnie wykonane polerowanie i niezwykle trudne usuwanie lakieru. Po tych paru latach był tak utwardzony, bądź powłoka byłą dobrej jakości że ściąganie lakieru w 90% wymagało nałożenia około 10 warstw środka do usuwania lakieru. Jednak efekt końcowy był zadowalający.
  5. nickname

    Przeszłość

    Witam, to mój pierwszy wpis w tym blogu. Treścią całego blogu będzie pełna odbudowa Gianta NRS z końca produkcji (już z nowymi tylnymi wahaczami. Rowerek zakupiłem w najuboższej wersji w roku 2004. Będąc całkowicie nieświadomym użytkownikiem chciałem atrakcyjnego full-a do poruszania się po lasach, niewielkich wertepach, drogach polnych i wyjątkowych w moim mieście chodnikach. Nie myślałem wtedy nad takimi rzeczami jak waga, jakość napędu czy amortyzacji. Rower przetrwał do tego roku w 100% w oryginalnej specyfikacji. Wiadomo, przerzutka, łańcuch, pare szprych i innych elementów było wymienione, jednak na części w żaden sposób nie odbiegające od specyfikacji oryginału. Generalny stan roweru był nie do zaakceptowania, gdyż po prostu cały osprzęt się zużył i wymagał wymiany. Pracy amortyzatora przedniego nawet nie będę komentował, gdyż jej nie było. W 2008, 2007 i 2009 roku rower stał. Wogóle zapomniałem o jeżdżeniu, sporcie itd. W 2010 sobie przypomniałem. Stara pasja wróciła, do tego zacząłem przeglądać fora i allegro w poszukiwaniu wymarzonej konfiguracji na miarę możliwości. Rok 2011 też przyniósł wiele przemyśleń dotyczących tego co chcę zbudować i czego oczekuje od roweru, tak więc kupno gotowca przestało być atrakcyjne. Postanowiłem zbudować coś dla siebie wykorzystując tylko ramę. Dochodząc do wniosku że rama NRS jak najbardziej mi pasuje (niektórzy mówią że to taki hardtail z opcją amortyzacji) ponieważ dużo poruszam się po asfaltach i nie mam zamiaru tolerować bujania (naprawdę w tej konstrukcji jest to możliwie ograniczone i praktycznie nieodczuwalne bez żadnych platform, blokad itd.). Komfort.. hmm, mam nadzieję że się nieco poprawi dzięki nowym łożyskom i paru rozwiązaniom, jednak podstawowe swoje zadanie amortyzacja w tej ramie spełnia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...