Byłem kiedyś z braćmi na przejażdzce rowerowej. Zatrzymaliśmy się u kolegi, żeby obejrzeć samochód spalinowy. Kolega zamykał garaż (klapy "spadające") i przypierniczył bratu, samym rogiem w głowę. Na szczęście miał kask. Bez niego, nie wiadomo, czy by dziś żył
A tak do tematu: to chyba muszę sobie kupić jakiś kask