Skocz do zawartości

forresty

Nowy użytkownik
  • Liczba zawartości

    13
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez forresty

  1. W końcu poszło. Pomogło dopiero przymocowanie grubym drutem do słupa betonowego. Linka hamulcowa i cieńszy drut nie wytrzymały próby. Pozostaje tylko teraz jeszcze rozebranie bębna i przesmarowanie go w środku.
  2. Może ktoś ma jakiś pomysł bo mi już zostaje opcja jakiegoś rozcięcia korpusu żeby to jakoś wyjąc. Muszę odkręcić bębenek w Acerze. Imbus 10-tka i kręcę counterclockwise. Nie idzie. Niestety piasta jest goła - rozpleciona więc ciężko ją unieruchomić. Nie idzie odkręcić nawet uderzając w imbusa młotkiem . Próbowałem jakoś ja umocować różnymi sposobami - jakby ktoś tego bolca przyspawał. Korpus mi niepotrzebny. Potrzebuję jedynie bębenek do przełożenia do innego koła. Tylko mam taką zagwozdkę. Gwint na tym trzpieniu trzyma jedynie w korpusie piasty czy też jest gwint w bębenku? Bo jak jest w bębenku to nawet jak jakoś wytnę ten bębenek to bolca raczej nie wykręcę. Ta piasta nigdy chyba nie była serwisowana bo zapieczona była na max. Nawet konusy ciężko było odkręcić.
  3. Przecież na pinie i powierzchni na której się opiera podczas obciążenia dochodzi do tarcia, które w rezultacie powoduje wyciągnięcie łańcucha. Zupełnie się tego nie wyeliminuje, ale można znacznie ograniczyć jeśli na pinie jest dobre smarowanie. Heszki z szejkowaniem to sobie odpuśćmy chłopcy, ok?
  4. Własnie zrobiłem mały eksperyment. Wziąłem kawałek nowego łańcucha (connex) co został po skróceniu. Ogniwo z usuniętym pinem zalałem solidnie Rohloffem. Najpierw dokładnie pod samą rolke. Ciekaw bylem czy olej spłynie spod niej do otworu w ktory wchodzi pin (pod rolką jest malutka szczelina). Dałem solidna kroplę - dziurka sucha. Potem już centralnie zalałem zewnętrzną blaszkę - też aby stwierdzić czy tą drogą olej spłynie choc trochę do otworu na pin. Wszystko rozlało się po blaszce wokół otworu. Tam nie wlało się nic. A to tam ma byc lancuch nasmarowany. BYć może że gdyby był tam jednak zamontowany pin to ciut by na niego poleciało, ale zapewne tylkona sam skraj a do środka otworu nic). Jeśli więc smaruje się zamontowany łancuch na rowerze to nie ma różnicy czy wlejemy ten olej pod rolkę czy między blaszki ogniw - olej nie dotrze do pina. Jedynym sensownym moim zdaniem sposobem oliwienia łańcucha jest zdjęcie go z roweru i wykąpanie w dość rzadkim oleju tak aby dokładnie spenetrował wnętrze. To lanie po wierzchu to tylko kosmetyka w zasadzie ktora sprawia ze łańcuch ma mniejsze tarcie sćianek bocznych i rolki. Nie hałasuje. Natomaist nie zapobiega wyciąganiu się lańcucha moim zdaniem - a to jest główny problem .
  5. Szczerze mówiąc to kupowanie oleju do smarowania łańcucha dla mnie jest wywalaniem pieniędzy w błoto. Tym bardziej że większość ludzi nie wie jak smarować łańcuch i wszystkie te metody 'kropelka na ogniwo' sa do kitu bo olej musi dostać się nie pod okrągłą rolkę tylko bezpośrednio do pina łancucha. A dostać się tam jest olejowi dość cieżko ze wzgl na konstrukcję ogniwa. Dlatego po wielu próbach doszedłem do jedynej słusznej metody, jaką motocykliści starej daty używali wieki temu. W skrócie. Raz na miesiąc zdejmujesz wieczorkiem łańcuch, wsadzasz do beznzyny albo i nie jak ci się nie chce ( mi nie więc tylko precieram szmatą z piachu) a potem do pojemnika z olejem. Dobrze wstrząsnąć, zostawic na 15min, wyjąć , powiesic do odcieku , przetrzeć szmatą i masz nasmarowany łańcuch na miesiac jak nie dłuzej a nie tam dziabać dozowniczkiem co tydzień a i tak niewiele to da bo do pina to tam niewiele spłynie przez tą szczelinkę. natomiast czy to olej z teflonem czy nanocząsteczkami to mnie kompletnie nie interesuje bo dla obciązen łańcucha rowerowego to bez znaczenia dla trwałości. jedynie brudzenie z zewnątrz moze być problemem ale to problem raczej natury estetycznej. Wszystkie zlewki z olejów do słoja i tak sobie płuczę co miesiąc a że mam warsztat samochodowy po drugiej stronie to jak już jest usyfiony mocno to zdaję do utylizacji i po problemie. Kiedyś byłem purystą, kupowałem Rohloffy, markowe łańcuchy cuda wianki na wodzie... z biegiem lat poszedłem w stronę maksymalnej prostoty, minimalizmu i ciecia kosztów. jedyną wadą jaką dostrzegam takim podejsciu jest waga sprzętu - co boli. nie powiem. Ale mam za to w d.. koszty, zamartwianie się stanem korb czy łańcuchów czy uszkodzeń. Na wyścigi już nie jeżdżę, czasu nie liczę
×
×
  • Dodaj nową pozycję...