Wszyscy, którzy doświadczyli warszawskich ścieżek rowerowych wiedzą, że ktoś po pijaku musiał je robić lub projektować. Kończą się na ruchliwej ulicy pod prąd, na drzewie, w rowie, na polu, na parkingu, na schodach. Ja miałam szczęście przekonać się jak to jest wylądować z rowerem na drzewie
Nie miałam kasku bo to były początku poważnego rowerowania. Na Mokotowie w Warszawie zjeżdża się z ulicy żeby dostać się na ścieżkę. Tylko nie bardzo wzięłam pod uwagę, że żeby zjechać trzeba zwolnić do minimum, aby zmieścić się pomiędzy znakiem drogowym a drzewem. Skręt miał ok.100 stopni.
Rozpędzona tuż przed drzewem zahamowałam przednim hamulcem i w wersji prawie pionowej otarłam się o drzewo.
To było ciekawe doświadczenie