A propos dzików to miałem raz sytuację, że mi ciśnienie i tętno ostro w górę skoczyło. Jadę sobie przez puszczę, podjazd, dojeżdżam na szczyt i patrzę, że po drugiej stronie wzniesienia przy drodze łażą dwa podrośnięte warchlaki. Myślę sobie, że jak są warchlaki to gdzieś obok jest i locha. Coś mnie podkusiło i dałem ognia z górki, na liczniku około 40km/h. Małe dziki zorientowały się o mojej obecności gdy byłem od nich około 10m, zakwikały i rozbiegły się każdy w inną stronę. Nagle z krzaków z lewej wybiegła wielka locha, przebiegła może z 5m przed moim rozpędzonym rowerem i biegła około 30 metrów równolegle z moim rowerem tratując wszystkie krzaki po drodze. Na szczęście po chwili odbiegła gdzieś w las. Trzy dni temu w tej samej okolicy 30 metrów przed rowerem przebiegł mi drogę wielki jeleń.
Największą zmorą są niestety wiejskie kundle. Gdy są to małe obszczekiwacze nic sobie nie robię i jadę dalej. Przy większych psach zsiadam z roweru i przechodzę dalej. Przedwczoraj jadąc przez taką wiochę zaliczyłem glebę na bruku gdy nagle (szybko jechałem i zobaczyłem je w ostatniej chwili) zza płotu wybiegły na mnie z zębami dwa spore kundle, odruchowo podniosłem się z siodełka i dałem po heblach (które chwilę wcześniej regulowałem i klamka wyżej łapała). Efekt -lot przez kierę, ogólne otarcia naskórka, stłuczone nadgarstki, koła do centrowania. Psy oczywiście uciekły, byłem cholernie wkurzony, oczywiście wszyscy się pochowali po chatach, do psów nikt się nie przyznał. Trzeba uważac.