Skocz do zawartości

dzieja

Nowy użytkownik
  • Liczba zawartości

    15
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez dzieja

  1. witam, bardzo rzadko cos pisze ale wczorajsze zajscie sprowokowalo mnie do rozwiniecia tego watku Wczoraj mialem najdziwniejsza glebe w moim zyciu, Mieszkam w Australii, okolo 30 minut od miejsca gdzie mieszkam sa gorki a w nich porobione trasy do XC ( niekiedy dosc hardcorowe). trasy sa z zakazem wstepu dla pieszych i czasem jednokierunkowe ( czyli nie powinno sie spotkac bikera jadacego w przeciwnym kierunku) Moja wczorajsza trasa miala 37 km. Na ostatnich 100 metrach ( a wiec juz troche czulem w nogach) przezd zjechaniem na plaskie,niedaleko parkingu, dosc stromo w dol, kreta techniczna sciezka, wyjezdzam zza krzaka a tu........... kangur mojego wzrostu siedzi I wcina trawe. Hamulce na niewiele sie zdaly bo bylo troche pozno juz wiec ja LUP w dupe kangura I lot na supermana przez kierownice. ( chwala SPDom ze zadzialaly bez zarzutu) Wyladowalem w krzakach, z grubsza nic sie nie stalo, wstaje a ten kangur stoi dalej w tym samym miejscu jakby nigdy nic. Jak podszeledem podniesc rower to przeskoczyl ze 2 metry I dalej stanal I wcinal trawe . Takie to sa zwierzaki w tym dziwnym kraju, ktore maja nas calkowicie w dupie to zdarzenie w sumie po pierwszym strachu wydaje sie smieszne ale moglo sie gorzej skonczyc( kangur to wbrew pozorom niebezpieczne zwierze, ktore jest spokojne do czasu.. a jak postanowi nie byc spokojny to to jest gorzej. znacznie gorzej. ten w ktorego walnalem mial prawdopodobnie okolo 150kg wagi). inne zajscia ze zwierzakami sa mniej widowiskowo ale znacznie bardziej mrozace krew w zylach, mianowicie mowa o wezach. moje pierwsze rowerowe spotkanie z wezem w australii. (pierwszy albo drugi wypad w gory, w zasadzie widuje je co tydzien. dwa rodzaje "brown snake" oraz "tiger snake") do tej pory przyprawia mnie o dreszcze. Na stromym podjezdzie jade na najnizszym biegu i mozolnie pne sie w gore. patrze w zasadzie pod przednie kolo skoncentrowany tylko na kreceniu. z tego "zamyslenia" wyrywa mnie nagle malutki ruch przy mojej prawej nodze. Patrze i z przerazeniem widze ze wlasnie minalem o okolo 10 cm przednim kolem od 1,5 metrowego "brown snake'a". cale szczescie udalo mi sie zachowac zimna krew i nie probowalem odskakiwac tylko po prostu pokrecilem dalej i waz sie nie ruszyl. Wole nie myslec co by bylo gdybym na niego najechal. Po tamtym zdarzeniu spedzilem tydzien na czytaniu o zachowniu w takich przypadkach, co zrobic jesli juz waz ukasi ( nie zdaza sie to czesto). woze ze soba zawsze opaski uciskowe, naladowany telefon, detke i zapalniczke ( w wypadku ukaszenia nalezy sie nie denerwowac ( latwo powiedziec) wezwac pomoc telefonem i dawac znaki gdzie sie jest , czyli najlepiej palic detke). reszta spotkan z wezami byla nieco mniej drastyczna bo mijalem je okolo metra- dwoch ode mnie i przy wiekszych predkosciach. kilka razy omal nie rozjechalem kolczatki ( taki duuuuzy jez mozna powiedziec) ale udalo im sie zwiac przede mna. to na tyle.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...