Witam wszystkich forumowiczów!
Nie pisuję z reguły a czytam, ale dziś skrobnę kilka słów o naszej 8-dniowej wyprawie do Ligurii.
Przez lata dzieliśmy wyjazdy na te sakwowe (dużo bagażu i głównie asfalt) albo typowe jednodniowe wycieczki MTB zupełnie na lekko.
Zainspirowany wieloma wyprawami typu bikepacking - stwierdziliśmy, że warto coś w tym stylu przedsięwziąć Od dawna marzyła nam się wyprawa po singlach i górskich szutrach ale bez zawijania do bazy. Do końca, w planach był 8-dniowy przejazd przez góry i płaskowyże Czarnogóry. Niestety - na kilka dni przed wyjazdem pogoda na bałkanach mocno się popsuła i perspektywa pedałowania przez tydzień w strugach deszczu a czasem w towarzystwie grzmotów burzy, ani mi, ani mojej małżonce, nie przypadła do gustu, więc na dwa dni przed wyjazdem panicznie zaczęliśmy szukać pogody
Ostatecznie padło na Ligurię! góry blisko morza - można w razie czego uciec nad wodę i słońce + nie mając do końca planu - wiedzieliśmy, że w każdym momencie możemy skorzystać z kolei, która ciągnie się wzdłuż wybrzeża i wrócić na kemping (gdzie zostawiliśmy na 8 dni nasze auto).
Cóż - pogoda na szczęście dopisała - humory też (choć było czasem ciężko, ale takie smaczki wspomina się później latami )
Ruszyliśmy z włoskiej La Spezia na północ - z zamiarem zmierzenia się z trasą Alta via dei Monti Liguri (oczywiście bardziej był to punt wyjścia i generalny kierunek, ale wiedzieliśmy, że nawet liźnięcie tego szlaku zapadnie nam z pewnością w pamięci).
tu trochę fotek z wyprawy:
https://photos.app.goo.gl/T8nZQauPwBVuVxoa9
Wrażenia? Rewelacja! Ten sposób podróżowania z pewnością będziemy powtarzać!
Byliśmy praktycznie samowystarczalni - wieźliśmy śniadania i obiady na 8 dni + przegryzki. Oczywiście podczas takiego wysiłku dużo trzeba dorzucać do pieca więc jak tylko napotykaliśmy lokalny sklepik, bądź kawiarnię - korzystaliśmy bez namysłu
Ze względu na to, że jechaliśmy na fullach - nie wszystko dało się upchnąć na rowerach - mieśmy rowerowe plecaki - ale praktycznie tylko z wodą w camelach i najlżejszymi i zarazem największymi rzeczami (typu klapki, polar itp tak by nie wozić więcej niż 3,5-4kg na plecach).
Chyba największą frajdą była ta totalna niezależność - to że mogliśmy jechać przed siebie i spać tam gdzie nam się zamarzy (oczywiście nie zawsze znalezienie romantycznego noclegu jest łatwe bądź realne - ale daje wielką radochę
Przez kilka ładnych dni góry były praktycznie nasze ! - spotykaliśmy bardzo mało ludzi - oczywiście gdy zjechaliśmy nad morze - sytuacja zmieniała się diametralne, ale wystarczyło oddalić się o klika km i już byliśmy sami
I te widoki i przestrzeń i słońce! Tego się nie zapomina!
Życzę wszystkim również wielu ciekawych wypraw!
Marek