Przeczytałem mniej lub bardziej dokładnie wszystkie posty tego wątku i postanowiłem dołożyć swój. Jest dość długi, ale zawiera sporo wrażeń.
Mój Unibike Evolution model 2006.
1. Zakup.
Na początku lipca 2006 pojechałem z córką obejrzeć, co mają w sklepach rowerowych. Tak wyszło, że potrzebowałem "na gwałt" roweru.
Zaczęliśmy od tego sklepu, w którym jeszcze w 1998 czy 1999 kupiliśmy dla niej Meridę (fakt, sporo droższą), która sprawdziła się wytrzymując do dnia dzisiejszego serwowane jej przez córeczkę testy.
Ze względu na chęci/uwarunkowania, szukałem roweru MTB w granicach 1300-1500 zł.
Pierwszym rowerem, jaki został mi w związku z tym zaprezentowany i zachwalany ze względu na stosunek cena/jakość, był Unibike Evolution model 2006 (http://www.unibike.pl/rowery/evolution.html) za 1300 zł. Ponieważ mam jakie takie pojęcie o osprzęcie i potrzebnych cechach roweru, a córka gdzieniegdzie jeszcze większe, kiwnęliśmy zgodnie głowami, że chcemy ten rower obejrzeć.
Obejrzenie zmieniło się w przejechanie, przy tym zdecydowany byłem kupić JAKIŚ rower, ale...
Najważniejsza w rowerze jest pozycja i sposób prowadzenia. A wynika to głównie z kształtu i wielkości ramy. A tu NIE siedziało i kierowało mi się tak dobrze, jak wspomnianą Meridą, czy Wheelerem drugiej córki.
Rama tego egzemplarza miała 17", i mimo to wydawała mi się za duża dla mnie (wzrost średni), niestety, mniejszej nawet wytwórca nie robił.
Za namową córki zapytałem jednak, czy nie dałoby się zmienić oryginalnej wygiętej szerokiej kierownicy (ponoć znakomitej do ewolucji - ja nie zamierzałem "ewoluować", ale jeździć) - na prostą. Ponieważ usłyszałem "nie ma problemu", a klasa osprzętu na tę cenę była frapująca, postanowiłem poczekać na tę zamianę, jednocześnie towarzysząc mechanikowi, który jej dokonywał. Rozmowa z osobnikiem niewątpliwie znającym się na rzeczy kazała mi jeszcze uważniej przymierzyć się do zakupu, bo też chwalił ten model. Ja, co prawda, wolałbym jakąś Meridę dla przykładu, niż nie znaną mi polską firmę, ale zdawałem sobie też sprawę, że analogiczny model Meridy jest ileś tam droższy...
Kierownicę założono mi identyczną, jaka siedziała w stojącym obok rowerze z ceną w granicach 4 tys. (ktoś, kupując podobny, wymienił kierownicę na wygiętą ).
Po tej wymianie wsiadłem na rower i nagle jazda stała się o niebo przyjemniejsza, rower sterowny, pozycja na nim dorzeczna.
Wrażenia córki były identyczne, więc mając w pamięci jeszcze tę kierownicę, za którą przecież nie dopłacałem, lekko zdeprymowany tylko faktem, że nie widziałem i nie wypróbowałem rowerów innych producentów, zdecydowałem się na zakup. Zażyczyłem sobie jeszcze jednej zamiany - przerzutki tylnej Shimano Alivio na Shimano Deore XT. Tu oczywiście dopłacałem, ale kto jeździ, wie dlaczego to zrobiłem. Alivio to dobra przerzutka, ale Deore XT znacznie lepsza .
Końcowe przejechanie się pozwoliło docenić poczynione zmiany (bardzo płynna i bezbłędna praca przerzutek), a na koniec do całości dostałem jeszcze oświetlenie przód/tył gratis.
Nie dopilnowałem jednak podczas zakupu jednej rzeczy - jadąc próbnie nie jechałem "bez trzymanki". Niestety, dopiero później zorientowałem się, że podczas takiej jazdy rower delikatnie muszę równoważyć balansem ciała na prawo, gdyż on sam lekko przechyla się w lewo. Trudno to reklamować, bo ściąganie jest niewielkie, a w dodatku tak jeździć nie wolno, ale jest to trochę denerwujące, że nie można się podczas jazdy na chwilę zrelaksować, zwyczajnie się przeciągając, bo pamiętać trzeba o tym balansie. Wspomniana Merida, mimo wielokrotnych spotkań 3-go stopnia, nie stwarza tu żadnych problemów. A w sklepie mieli jeszcze drugi egzemplarz Evolution, może tamten miał lepszą geometrię ramy (bo chyba tu pies leży pogrzebany). I przyznaję, że na zakup roweru z takim felerem świadomie bym się nie zdecydował.
Aha, i nie miałem od początku podpórki, jaka wynika ze specyfikacji fabryki - i bardzo dobrze, bo i tak bym ją natychmiast zdemontował, a lakier na ramie mam mniej zniszczony.
2. Eksploatacja.
Zupełnie inną historią jest jakość złożenia tych niewątpliwie niezłych komponentów w całość.
Ponieważ pierwsze jazdy odbywałem z daleka od swojego przydomowego warsztatu, a wydawało mi się, że można wspomnianemu sklepowi zaufać, pierwsze kilkadziesiąt kilometrów przejechałem nic w rowerze nie regulując.
Nagle jednak zacząłem mieć kłopot z tylnym hamulcem. Ni stąd, ni zowąd, obręcz zaczęła ocierać się o jeden z klocków. Hamulce wyregulowane były dobrze, ja nic specjalnego z rowerem nie wyczyniałem, więc się zdziwiłem, ale cóż, wziąłem się do regulacji. Po wyregulowaniu chwilę było dobrze, ale zaraz zaczęło ocierać drugą stronę! Koło wycentrowane było bardzo ładnie, więc pomyślałem coś złego o jakości elementów regulacji hamulców, i pojechałem z reklamacją. W sklepie stwierdzili, że nie wiedzą, czego się czepiam, bo przy nich wszystko grało, ja nie umiałem spowodować, żeby grać przestało, i pojechałem z powrotem. Dopiero, gdy następnego dnia zacząłem sprowadzać rower z dużej górki, zauważyłem, że to ocieranie się o klocki włącza się/wyłącza od mocniejszego podskoku tylnego koła na dołkach! Po prostu zacisk tylnego koła było za słabo zaciśnięty i potrafiło się ono przesunąć!
Przyznam, że złość mnie trochę zatrzęsła, głównie na siebie, że zamiast wszystko po swojemu złożyć, zaufałem komuś innemu.
Więc, już w warunkach pełnej dostępności narzędzi, przystąpiłem do prawie totalnego demontażu i montażu całego roweru (po przejechanych około 100 km).
a) Przednie koło.
Rozebrałem piastę przedniego koła. Była za ciasno ściągnięta, po takim dystansie koło powinno obracać się gładko, a tu były wyczuwalne opory na kulkach.
Po rozebraniu, wyczyszczeniu, nasmarowaniu, wyregulowaniu luzu i skręceniu koło obraca się modelowo, a praktycznie bez luzów.
Tylne koło.
To samo z kołem tylnym - też za ciasno ściągnięta piasta. I podobnie jakość elementów piasty pozwoliła na bardzo dobrą regulację. Okazało się jednak, że wolnobieg (element piasty, na który wsuwamy zębatkę) ma spory luz, a jego rozebranie nie wchodzi w moich warunkach w rachubę. Po konsultacjach w kilku sklepach z częściami/warsztatach rowerowych postanowiłem dać mu spokój, ponoć taki luz nie jest wyjątkowy, a w sumie nie przeszkadza w jeździe (na postoju można naciskając palcami spowodować ruch poprzeczny krawędzi największej zębatki w granicach, na oko, do 1 mm, w czasie jazdy naciąg łańcucha powoduje, że taki ruch jest niemożliwy).
c) Suport.
Montaż fabryczny - tragedia. Jeszcze przy założonych korbach dokładne obejrzenie pozwoliło mi wykryć luz wkładu suportu. Po zdjęciu korb wykręciłem go ze środka ramy palcami! Oczywiście po dokręceniu go kluczem wszystko jest ok. Korby na szczęście dokręcone były prawidłowo.
d) Pedały.
Odkręcenie pedałów od korb to był pewien wyczyn. Jakiś troskliwy osobnik dokręcił je tak, by nikt ich przypadkiem czy celowo już nie odkręcił. I rzeczywiście, odkręcenie ich od roweru, np. do transportu, było zwyczajnie niemożliwe. Pomogło dopiero zdjęcie korb, umocowanie ich w imadle (lakier!), założenie na bardzo dobry klucz bardzo długiej rurki i jeszcze pomoc młotka. Co za ulga, gdy wreszcie ośka drgnęła...
Same pedały skręcone były jak koła - za ciasno (co zresztą widziałem od razu, bo co to za pedały, które nie mają chęci same się zrobić nawet cienia obrotu). Rozkręcenie, przesmarowanie i regulacja oczywiście pomogły.
Do rozkręcenia pedałów konieczne jest zdjęcie z nich odblasków, które mają tandetne plastikowe mocowania jednorazowego (praktycznie) użytku, więc nie bardzo dało się powtórnie tych odblasków użyć. Ale innym i tak spadają, nawet bez samodzielnego demontażu .
e) Mocowanie kierownicy.
Tu już może ulegam wrażeniu po poprzednich bojach, ale jakby było trochę za mocno ściśnięte - kierownica obracała się się bez wrażenia lekkości. Więc "na wszelki wypadek" poluzowałem, a następnie skręciłem do smaku.
f) Przerzutki.
Nie dotykałem. Wszystko chodzi idealnie.
g) Siodełko.
Nie dotykałem śrub, ale ma ono jakieś plastikowe części, które pod naciskiem podnoszącej rower ręki potrafią sie odłączyć, poza tym mam wrażenie, że to ono "trzaska" podczas jazdy po dołkach. Na pewno potrafi wydać podobny trzask przy np. podnoszeniu roweru, gdy trzymam właśnie za nie. Ale może ma to jakiś związek ze sztycą, jak piszą inni, nie badałem.
h) Amortyzator.
Chyba w porządku, choć pierwotnie to on był podejrzewany o wydawanie tych w/w trzasków. Ustawiłem go na "miękko" - daje się odczuć wpływ regulacji, wbrew niektórym opiniom.
i) Linki.
W porządku, tylko linka tylnego hamulca za bardzo odstaje przy siodełku i w niektórych momentach dotykam ją udem.
j) Manetki przerzutek/hamulca.
W porządku.
k) Obręcze/szprychy.
W porządku, choć może szprychy naciągnąłbym trochę mocniej.
l) Opony.
Dobre do jazdy terenowej, niedobre do jazdy po szosie. Montaż niedobry, bo tylna założona odwrotnie do wskazań producenta.
m) Hamulce.
Wyregulowałem trochę do smaku, są w porządku.
n) Rama.
Niby w porządku, ale koła po zamocowaniu nie są dokładnie w jednej płaszczyźnie, choć nie jest to odchyłka rażąca, może ktoś nawet powie, że bardzo niewielka. A podczas jazdy "bez trzymanki" mam lekkie odchylenie ramy na lewo - i konieczny balans ciałem. (Być może jedno wypływa z drugiego).
o) Mocowanie (zaciski) kół.
Chyba kiepski mimośród. Po opisanych doświadczeniach z tylnym kołem zdarzyło mi się już potem, że poluzowało się koło przednie. Konsultowałem to ze sklepem, niestety moja opinia o tych zaciskach została potwierdzona - należy uważać w trakcie eksploatacji na koła! Jest na to rada - wymiana zacisków...
A wrażenia z jazdy?
Obecnie, po własnym montażu, dobre. Z tym, że opony nie nadają się za bardzo do jazdy po szosie, należy uważać, czy koła są zamocowane, a jazda bez trzymanki nie jest zupełnie swobodna.
Ale: opony i zaciski można wymienić, a bez trzymanki jeździ się rzadko i krótko (pomijając to, że w ogóle nie należy...).
A czy są rowery idealne? Oczywiście, podobnie jak żony. Cudze .
Czy kupiłbym ponownie? Tak, z jednym, wspomnianym wyjątkiem ramy - i chodzi tu o egzemplarz, nie o model. Ale już nie przejechałbym ani kilometra bez własnego montażu...
P.S.
Wybór był w sumie mocno przypadkowy, tego nie polecam, ale jako modelu (nie egzemplarza), uważam, że się udał. Oczywiście żałuję, że wcześniej nie poszukałem opinii w necie, kupowałbym bardziej świadomie...
Co do możliwych modyfikacji, rozważam też zmianę mostka kierownicy na krótszy, ze względu na dość długą ramę.
Po kilkudziesięciu kilometrach ciągłej jazdy zaczynają boleć mnie ręce w nadgarstkach i odczuwam ucisk między łopatkami, ale to może z racji wieku, nie roweru .
W dodatku udało mi się też dopasować do niego bagażnik i błotniki (przedni mocowany do ramy amortyzatora, a nie do rury) .