Merida Kalahari 570'
Rower w takim stanie jak jest na zdjeciu posiadam dopiero od dwoch dni. Mianowicie z taka korba i suportem, ktora to szczesliwie jest Truvativ Firex '06. Ale od poczatku.
Rower dostalem w roku 2003 na urodziny. Praktycznie nie mialem wyboru co to bedzie ale po przesiadce z jakiegos King Foxa a wczesniej pancernego rometa byl dla mnie znakomity. Jedno od poczatku mnie kulo w oczy, kolor ramy. Wyposarzony byl w przedni amortyzator RST bez zadnych regulacji, ktory ciagle gdzies lezy w piwnicy, zwykle sreprne kola z oponami na niby bloto. Osprzet SRAM 3.0 z gripshiftami, korba Suntoura i plastikowe pedaly. Jak na pierwszy normalny rower wcale nie byl zly, na wycieczkach ze znajomymi spisywal sie znakomicie. Najwieksza jego wada, ktorej do tej pory sie nie pozbylem jest rama. Nie chodzi tu o jej sztywnosc czy wykonanie bo w obu kwestiach jest naprawde dobra tylko o rozmiar. 22'' to dla osoby wysokosci 180 cm jest na tyle duzo, ze krok mam tuz nad rama [auu ]. Zaczelo mi to doskwierac gdy rozpoczalem przygode z wyjazdami w teren. :034: Ale te nieprzyjemne sytuacje niech pozostana tylko w moich wspomnieniach .
Pierwszym problemem jaki mi sprawila byl rozsypany wolnobieg na wyjezdzie rowerowym w szwecji w roku 2004. Po prostu po wcisnieciu pedala rozlecialy sie zebatki. Po powrocie do polski zostal zalozony zamiennik szymano i nowy suport, ktory tez sie posypal. A to byl dopiero rok i jakies 1000km. W 2005 roku w zwiazku z planowanym wyjazdem rowerowym na Korsyke [dookola wyspy ] oponki zostaly zamienione na semislicki Michelin o szerokosci 1,95, a standardowe kola zostaly zastapione przez obrecze Alexrims ACE-18 z piastami SRAM 7.0 z przodu i Scotta z tylu. Wolnobieg na nic sie nie zdal i od tamtad mam kasete 7 biegowa na bebenku 8. Wszystko spisuje sie naprawde niezle, jednak obrecze sa piewotnie przeznaczone do opon o szerokosci 1,7 przez co moje dosc mocno sie zdzieraja na samym szczycie a do tego wygladaja jak balony. Ale na rozgrzanych asfaltach i niemilosiernie dlugich podjazdach korsyki spisywaly sie swietnie. Nadszedl jednak przelomowy rok 2006. Od dawna planowana zmiana amortyzatora wreszcie stala sie mozliwa. Stare widly, ustapily miejsce Rock Shock'sowi Judy J4 z pop-lock'iem. Spisuje sie on calkiem niezle w jezdzie po asfalcie jednak przy pokonywaniu czestych nierownosci odczuwalna jest srednia sztywnosc tego widelca. Blokada skoku jest wytrzymala co stwierdzilem po pokonaniu dosc mocno wystajacego bala drewna . Przy mojej masie okolo 75kg jest on twardy z czego jestem bardzo zadowolony, a przy zwiekszeniu skoku staje sie troszke miekszy, w sam raz w teren. Jednak nie jest odporny na zamoczenie. Po dosc obfitym prysznicu pracuje strasznie opornie, jakby ktos nazypal do srodka piachu. Przy montazu manetka pop-locka ledwo daje sie zamocowac na kierownicy. Mocowanie ma zbyt maly przekroj a przy grip shiftach prawie go nie starcza by je odpowiednio skrecic. Dlatego nawet nie moglem przyciac kierownicy. . Ostatnio problemy zaczela stwarzac korba, po przejechaniu okolo 4k spadal z niej lancuch na 3, ustawienie przezutki nic nie dalo. Dlatego zdecydowalem sie na zmiane jej na cos o wiele lepszego. Moj wybor padl na Truvativa Firexa ze wzgledu na dosc atrakcyjna cene na aukcji. Jedynie co moge teraz o nim powiedziec to, ze ma dosc odpustowe szlify na zewnetrznej tarczy i po 10 km mam juz obtarte ramie. Jest za to bardzo sztywny, a to zasluga GXP. Ahh, jeszcze klameczki Deore. Niebo a ziemia w porownaniu z plastikowo stalowym czyms co bylo w standardzie. Na razie brak luzów. Za rok powiem papa przerzutka i manetkom a ich miejsce zajmie Shimano LX. Tak sobie wybralem .
W tym roku czeka mnie wyjazd na Lazurowe Wybrzeze, zobaczymy jak tam sie bedzie sprawowal. Zdam raport po powrocie. :030: