Ridley Helium X 2019 z pewnymi modyfikacjami
W końcu przyszedł. Mój pierwszy karbon. Długo czekałem, w międzyczasie zmieniłem i sprzedawcę i markę roweru. Ostatecznie, po wielu nieprzespanych nocach, zdecydowałem się na Ridleya.
Nie była to łatwa decyzja - rower dość, na pierwszy rzut oka, niepozorny. Klasyczna wręcz konstrukcja z b. niewielkim slopingiem, bez żadnych "udziwnień", kilometry od amerykańskiego marketingu. Dopiero bliższe przyjrzenie się pozwoliło mi na odkrycie tego, co w nim, moim zdaniem, najważniejsze - mianowicie jest to kawał solidnej inżynierskiej roboty. Nie ma w nim, z jednej strony, żadnych
ekstrawagancji, z drugiej - żadnych niedorób. Rower w sam raz dla mnie - amatora "próbującego" się z pierwszym swoim karbonowym rowerem i chcącego uniknąć wszelkiego rodzaju wtop.
W stosunku do katalogowej konfiguracji zmiany objęły:
1. sztycę - trochę dziwny (aczkolwiek dość częsty) wydaje mi się pomysł dodawania aluminiowej sztycy do karbonowej ramy. Zmieniłem więc ridleyowską 4zę na Dedę Superzero.
2. kierownicę - tutaj, przyznam, trochę sam "udziwniłem" (bo aero), ale poszedłem "za ciosem" i zainwestowałem w karbonową Dedę Superzero, aby było "do kompletu" ze sztycą.
3. mostek - szczerze, kierowałem się głównie wyglądem - chciałem mieć wszystko "z serii"
4. koła - w tzw. międzyczasie zostałem fanem DT Swissów PR1400 OXiców, testując je w mojej Emondzie. Test przeszedł pomyślnie, stwierdziłem więc, że jest to bezpieczny upgrejd.
5. udało mi się również dostać inną, niż w standardowej wersji, nowszą wersję korby Rotora - Vegast
O jednym, najważniejszym dla mnie, plusie Ridleya już wspomniałem. Drugi to malowanie. Nie widać tego zbytnio na zdjęciach, ale w "realu" widoczna jest staranność, z jaką ramę pokryto lakierem. Naprawdę duuży plus. No i świetna korba - istotnie lepsza od Ultegry, zarówno pod względem sztywności (aczkolwiek tutaj mocarny suport ma swoje niemałe znaczenie) jak i szybkości zmiany biegów. Wrzucenie z małego na duży blat to po prostu "pstryk". No i świetnie wygląda.
Wagowo wychodzi "trochę" lżej, niż Emonda ALR6 po moich upgrejdach. O ile, nie wiem, bo gdzieś w międzyczasie zapodziałem wagę. Ale jest zauważalnie lżej, aczkolwiek różnica nie rzuca na kolana.
Pewno wyjdzie z 7,6 kg ...
Pierwsze wrażenia z jazdy (w porównaniu z aluminiową Emondą): jest inaczej. Dla osób mających doświadczenie z ramami karbobowymi nie będzie niespodzianki: z jednej strony zauważalnie sztywniej tam, gdzie trzeba. Nadepnięcie na pedały skutkuje lepszym przyspieszeniem - przyspieszenie odczuwa się bez żadnych opóźnień. Emonda wypada tutaj zauważalnie "ślamazarniej". Z drugiej - bardziej komfortowo - też tam, gdzie trzeba. Kostka bauma już mi nie straszna Emonda z kolei w takich przypadkach była bardzo "drewniana".
Geometrycznie rama wychodzi na bardziej wyścigową, niż w Emondzie, ale mniej, niż np. w Tarmacu. Gdyby zastosować notację Treka, to byłoby to coś w rodzaju H1.5
Planowane upgrejdy:
1. Siodełko. Jak najszybciej. Fabrycznie zamontowane Selle Italia XR jest dla mnie najzwyczajniej niewygodne.
2. W nowym sezonie, jak się odkuję po tych wydatkach - koła karbonowe. Nie wybrałem jeszcze ani modelu ani producenta. Będę chciał zainwestować w coś dobrego, ze średnim stożkiem (ok. 40mm) i dobrymi piastami. Raczej nie chińskie. Zobaczymy, co wyjdzie.
Fotki: