Squirtlube – lub co ja o nim myślę.
Na początek stan napędu: korba – jakieś 2500-3000km (Truvativ Firex), kaseta+ łańcuch 1500km Deore XT. Stan napędu oceniam na dobry.
Po wyszorowaniu i zastosowaniu squirtlube wrażenia były dwojakie, na plus na pewno jest to że łańcuch nie brudzi i po przejażdżce wystarczy przetrzeć szczotką i nasmarować.
Natomiast zupełnie nie zdaje u mnie egzaminu kultura pracy…szczególnie na środkowej zębatce korby, przez pierwsze 10km po nasmarowaniu jest cisza i spokój a dalej coraz gorzej w efekcie jak wracam do domu po 50km smaruje jeszcze raz i tak dookoła a to jest za dużo i wosk zostaje na zębatce dalej robi się syf i generalnie do dupy.
Natomiast co ciekawego zauważyłem, po przejechaniu kilka razy przez strumyczek w lesie, napęd się namoczył i zaczął działać ciszej… przy zwykłym smarze jest zwykle odwrotnie.
O ile ja jeżdżę w 99% w suchych warunkach smarowanie łańcucha co 50km jest dla mnie upierdliwe, więc postanowiłem że wracam do Shimano PTFE Lube, na tym oleju spokojnie robiłem 250km bez dosmarowywania, a nie dawno kolega mi polecił patent przecierania delikatnie szmatką bocznych ścianek łańcucha po każdej przejażdżce i wtedy czystość zostaje jeszcze dłużej i zwykłe czyszczenie co 250km a rozkręcanie i szejk co 1000km lub wcześniej jak jest potrzeba.
.... wracając do squirtlube – polecił bym go potestować tym kto jeździ w mokrym terenie – może to mieć sens. Chociaż w sumie każdy może spróbować (oprócz tych wrażliwych na hałas )) bo przykładowo u żony środkowa tarcza korby tak mocno nie hałasuje, raczej równomiernie słychać terkot napędu.
PS: Żona jednak mówi że zostaje przy squirt hałas jej nie przeszkadza a grunt że łańcuch nie brudzi))))