bikemap Napisano 15 Czerwca Napisano 15 Czerwca Cześć Odra-Nysa to klasyk, pewnie większość z Was zna przynajmniej fragmenty, zwłaszcza tej, przeważającej, niemieckiej części. Mnie "od zawsze" ciekawiło jak wygląda początek w Czechach, czy jest to mocno górska trasa, jak wygląda infrastruktura w porównaniu do Niemiec, jak tam dojechać, itd itp. No właśnie - jak dojechać - bo dojazd do szlaku rowerem to jedno, a dojazd do ... dojazdu - czyli pociąg - to drugie. Szczęśliwie, jadąc ze Szczecina dało radę wyszukać opcję w pełni zakładającą skorzystanie z Regio. Czyli brak haków w IC, które mnie szczerze mówiąc zawsze napawają lękiem oraz wygodne wsiadanie i wysiadanie - a to wszystko za niewygórowaną "cenę" pół godziny - godziny jazdy dłużej. Do Zielonej Góry to był zachodniopomorski skład - więc część rowerowa bardzo spoko i następnie już KD w bardzo podobnych warunkach - do Legnicy. Z Legnicy zaplanowałem sobie trasę (mając na względzie wznios) taką, wydawało mi się, nie za długą, około 90 km i 1300 m up. Z czego pierwsze 40 km to płaski teren, nawet bardziej płaski niż pojezierza/okolice Szczecina/wybrzeże. No i te pierwsze 3h z hakiem (z odpoczynkami) rzeczywiście bardzo ok - trochę niepewnej pogody, trochę mżawki - ale ogólnie bardzo dobrze. Z Legnicy udało się dość szybko wydostać - akurat w takim kierunku gdzie infrastruktury poza strefami pieszymi na starówce w ogóle nie było, więc nie mogę narzekać. Po drodze miałem wypatrzone kolejne Dino w Gniewomirowicach i Pielgrzymce - na wypadek przeczekania jakiś problemów pogodowych - ale nie skorzystałem. Pod górę zaczyna się za Proboszczowem, troszkę już ten pierwszy podjazd odczułem, a pogoda zaczynała być coraz mniej motywująca, na zjeździe jeszcze chłodniej i dalej do samej zapory w Pilchowicach tak dość średnio-deszczowo, zresztą, jeżeli macie ochotę sami zerknijcie: Za zaporą wiedziałem, że będę musiał zjechać ze swoimi "walizami" na taki bardziej terenowy odcinek. No ale co innego wiedzieć, co innego robić. Fragment jest leśny, nierówny, do ogarnięcia na gravelu, ale momentami trzeba ostrożnie, a momentami trzeba trochę poprowadzić - ogólnie bez tragedii ale za to mocno mnie to spowolniło (a z Legnicy wyjechałem o 12:00) - tak więc troszkę zaczęło się zerkanie na zegarek. Pierwotnie mój ambitny plan to był odpoczynek od siodełka czyli wypych na Bobrowe Skały i zejście/zjazd do Górzyńca. Trochę jednak wszystko namokło, na Bobrowych Skałach nigdy nie byłem - więc biorąc pod uwagę odrobinę niedoczasu, postanowiłem "pójść na łatwiznę" i zjechać asfaltem do Piechowic, żeby lekko naokoło dostać się do Górzyńca i tam przyatakować "finalny" wypych do Szklarskiej Poręby Dolnej. Plan w dużej części był zaiste znakomity tylko na części z wypychem już trochę się nogi pode mną ugięły: i metaforycznie na widok owego odcinka i dosłownie w trakcie tego... spaceru. Do Szklarskiej do noclegu dotarłem około 20:50, znalazłem pizzerię Habanero jako jedyną chyba czynną do 23:00, zdążyłem jeszcze zrobić zaopatrzenie na następny dzień w Żabce i... padłem na twarz. Albowiem na dzień następny wymyśliłem sobie dojazd do źródła Nysy - no i potem, skoro to już w dół - następny nocleg w Zgorzelcu Szczerze mówiąc rano nie było źle a nawet pogoda zrobiła się wręcz nieskazitelnie idealna; słonecznie, bezwietrznie, nie za zimno, nie za ciepło. Odcinek do Jakuszyc a potem do Orla - super świetne klimaty. Trochę łażenia z rowerem w okolicach mostku na Izerze a potem Jizerka (super miejsce) i dalej asfalty przez dużą część Gór Izerskich: I to była ta bardziej radosna część dnia. Ta mniej radosna część zaczęła się od robót drogowych - miałem je nawet "zaplanowane" gdyż na mapach CZ było zaznaczone zamknięcie - ale jedną sekcję objechałem skutecznie, ale po tym... no... zakręciłem się i wyjechałem gdzieś poniżej największych wykopów i skończyło się tylko na konfuzji, ale taki mały "niesmaczek" pozostał. Początek Odra-Nysa czyli "20" po czesku to w ogóle jest jakaś dziwna sprawa. Kiedyś chyba inaczej poprowadzony, teraz trochę inaczej, nie do końca oznaczony, więc... znów małe splątanie: Od tego momentu zaczyna się troszkę efekt domina: przez Lučany miałem problem z zamkniętą kładką (objazd przez "centrum", średnio przyjemny), W Jabloncu - kawałek przez miasto w ruchu ogólnym, godziny szczytu, no już mało przyjemnie, potem patchwork po drodze, w Libercu ruch duży, ogólne zniechęcenie. Za Libercem poprawa - trasa wskakuje na ddrki/lokalne drogi. Przez Chrastavę i Hradek asfalt już regularny, teren robi się coraz bardziej płaski - więc to co wszyscy (?) wyobrażają sobie jako typową "Odrę-Nysę". Koło 18:00 jestem przy trójstyku granic i tu już znowu z zegarkiem w ręku, wyliczony odpoczynek przy klasztorze Marienthal - ale miejsce warte postoju, bardzo dobry punkt na przerwę. Ostatnie 20 km do Zgorzelca to już szybki przelot, w większości równe asfalty, dzięki czemu w Zgorzelcu dobijam do swojej noclegowni, dokładnie o 21:03 - na szczęście w pobliżu jest stacja paliw (zakupy) oraz "król burgerów" (bo do wielkiego żóltego "M" na rowerze, jakoś nie mogę się przekonać). Tego dnia wyszło 144 km i 1330 m w górę. gps'y: dzień 1: https://www.komoot.com/tour/2276673551/zoom dzień 2: https://www.komoot.com/tour/2276674442/zoom c.d.n. 1 Cytuj
bikemap Napisano 28 Czerwca Autor Napisano 28 Czerwca (edytowane) Hej trzeci dzień jazdy szlakiem Odra-Nysa: start w Zgorzelcu chwilę po 8:00, meta we Frankfurcie nad Odrą w założeniu około godz. 20:00. Dystans: 194 km, suma podjazdów: 660 m - czyli całkiem niezły kawałek "mięska", żeby je osobno opisać W teorii miało być "równo", ale w praktyce teren nieco bardziej urozmaicony niż mogłoby się wydawać - zwłaszcza przez systematyczne zjazdy i podjazdy z nadrzecznych skarp, które się kumulują. Dzień wcześniej 144 km z górkami, więc w nogach już coś było. Pierwsze kilometry to spokojne przetoczenie się przez Stare Miasto w Görlitz. Jeśli ktoś ma czas - zdecydowanie warto zatrzymać się tu na dłużej. Miasto ma klimat, historię i ciekawą zabudowę. Nie spieszę się na Moście Staromiejskim - odbudowanym w 2004 roku - i nie spieszę się na starówce, jeszcze się dzisiaj zdążę "naspieszyć" W Rothenburgu warto zahaczyć o rynek – spokojne, zadbane miejsce, ale jeśli ktoś jedzie "na czas" (a ja chyba muszę właśnie zacząć), to jest to raczej punkt orientacyjny niż przystanek. Kolejne odcinki wiodą przez słabo zaludnione tereny. Nysa towarzyszy tylko z nazwy – w praktyce przez większość czasu jedzie się dość daleko od rzeki, choć szlak generalnie trzyma kierunek nadrzeczny. Nawierzchnie bardzo dobre, asfalt na wałach – miejscami wręcz idealny, jedyne zakłócenie to cykliczne "pach-pach" na (chyba) dylatacjach asfaltu na wale. Ok. 70. kilometra wjazd do Bad Muskau. To najciekawszy punkt dnia - zespół pałacowo-ogrodowy Mużaków. Park w stylu angielskim, Nowy Zamek, zrewitalizowane alejki - wszystko na bardzo dużym obszarze (800+ ha). W sezonie sporo ludzi, ale teren rozległy, więc nie odczuwa się tłoku. Sam Nowy Zamek to już bardziej zatłoczona część - z dużym ruchem spacerowiczów. Przy planowaniu trasy warto rozważyć tu nocleg - dałoby się spokojnie spędzić kilka godzin. Dla mnie to był tylko przystanek, więc dalej ruszyłem na Forst - 30 km przez dość odludne tereny, więc zapasy trzeba mieć wcześniej. Forst - mijam tylko "z zewnątrz", klimat raczej senny. Pozostałości mostów z czasów przed II WŚ i wrażenie "opustoszałego brzegu" - szczególnie w kontraście do Mużakowa a może nawet Rothenburga. Dalej trasa prowadzi przez Guben - miasto sprawia pozytywne wrażenie. Dość żywe i bardziej harmonijne po obu stronach rzeki niż np. Mużakow/Łęknica. Po Guben widać już lekkie zmęczenie. Odległość do Frankfutu – no sumarycznie wychodzi trochę więcej niż z planowania... Zaczyna się kalkulacja czasu i energii – zależało mi, żeby dotrzeć do hotelu jeszcze przed zamknięciem dostępnych opcji gastro (idealnie by było jeszcze się wykąpać). Szlak Odra–Nysa w tym fragmencie robi dość szeroki łuk na wschód, dlatego zdecydowałem się zjechać z niego i polecieć cięciwą tego łuku. Z map wynikało, że jest ddr-ka – i faktycznie, asfalt bardzo dobry, prawie płasko, w zasadzie idealna alternatywa na ostatni odcinek. Na końcu jeszcze jeden podjazd (trochę z zaskoczenia), potem zjazd do Frankfurtu nad Odrą. Dotarłem o 20:36 - tak więc sprytny plan, mogę powiedzieć, w zupełności się powiódł - ale przez chwilkę było, no tak lekko na krawędzi - zresztą nie pierwszy raz na tym wyjeździe No solidny dzień nieco wymagający fizycznie, ale bardzo dobry do jazdy z fajnym kontrapunktem między bardziej "miejsko-zwiedzającymi" Görlitz i Mużakowem a kilometrami odosobnienia na wale Nysy - czy też później Odry. No właśnie - samej rzeki mało - zwłaszcza będąc przyzwyczajonym do rozlewisk od Kostrzyna w dół Odry - ale zawsze to nowe doświadczenie ślad gps: https://www.komoot.com/tour/2276675504/zoom c.d.n. Edytowane 28 Czerwca przez bikemap Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.