Po zdobyciu pewnego doświadczenia, zaopatrzyłam się w nowe sakwy i miesiąc później postanowiłam pojechać do Zakopanego, zwiedzając po drodze jak najwięcej parków narodowych. Pierwszego dnia, tak jak zaplanowałam udało mi się dojechać do Nowej Słupi (205 km.), na z góry upatrzony camping. Kolejny dzień to oczywiście zwiedzanie już z buta ŚPN. Po drodze do Zakopanego udało mi się też zobaczyć Ojców, oraz przejechać przez najdłuższą wioskę w Polsce, czyli Zawoje i B.P.N. Oczywiście chciałam zobaczyć jak najwięcej, więc robiłam sobie jedno-, dwudniowe przerwy między poszczególnymi etapami podróży, dzięki czemu wjeżdżając do Zakopca miałam przejechanych 930 km., co przyczyniło się niestety do pęknięcia ścianki bocznej tylnej opony, która była dodatkowo obciążona przez bagaże. Ponieważ miałam trochę ograniczony budżet, więc nie było mowy o wymianie opony, ale miałam za to igły i nici i udało mi się zszyć na tyle dziurę, że następnego dnia dojechałam jakoś bez bagażu do szlaku na Morskie Oko i wróciłam bez problemu na camping w Jaszczurówce, a ostatniego dnia doprowadziłam załadowany rower z sakwami do dworca PKP. Niestety z racji kończącego się urlopu, finansów i drobnych usterek, nie mogłam nawet marzyć o powrocie do Warszawy na rowerze. Ale jednego się nauczyłam, od tamtej pory zawsze przed większą wyprawą sprawdzam stan opon!!!
- Czytaj więcej..
- 1 komentarz
- 657 wyświetleń