Skocz do zawartości

verul

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    1 628
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez verul

  1. 20 godzin temu, KrissDeValnor napisał:

    No nie mów, że u Was taki ordnung, bo nie uwierzę :no:

    Jak jeszcze jezdzilem po Poznaniu, to wkurzali mnie rolkarze, a nie rowerzysci.  Ogolnie ze strony rowerzystow mnie poki co nic zlego nie spotkalo. Czesto jak mijam innego bikera co tez trenuje a nie tylko jezdzi to jest wzajemne pozdrowienie sie reka. ale to raczej na trasie, bo po miescie juz nie jezdze.

  2. Teraz, wkg napisał:

    idzie sobie para starszych ludzi, są zajęci sobą

    Czasami po prostu mijam zachowujac wiekszy odstep bez informowania ze jade. W niektorych przypadkach to bezpieczniejsze bo jak ktos bedzie dalej szedl jak idzie to go mine. Jak zacznie sie rozgladac to zacznie robic nieprzewidziane ruchy. Przy czym sprawdza sie to glownie na chodnikach czy DDRach ktore sa proste i gdzie nie ma po co nagle skrecic w bok na lawke, w ulice, do sklepu itd.

  3. Doszukujesz sie dziury w calym. Jak krzycze do pieszego ktory jest do mnie plecami "rower z lewej" to on nie bedzie se zastanawiac o ktora lewa chodzi, bo pomysli ze o jego lewa. I to bedzie sluszne. Poruszamy sie w tym samym kierunku i jego lewa jest moja lewa. Gdybysmy poruszali sie w przeciwnych kierunkach to ani dzwonek ani krzyki nie bylyby potrzebne bo oboje bysmy siebie widzieli.

  4. 15 godzin temu, KrissDeValnor napisał:

    Hof dotarł na 7200, czyli nie znalazł się nawet w tzw. strefie śmierci - już go widzę w tych krótkich gaciach jak przychodzi nagle załamanie pogody powyżej przeł. Południowej... ;)

    Tego sie nie dowiemy. Ale 2 godziny w lodzie spedzil od szyi po palce stop i nawet hipotermii nie dostal, bo temperatura jego ciala w srodku spadla z 37,7 do 37,4 stopnia... Strefa smierci nie jest problemem przy jego sposobie oddychania dzieki ktoremu nie tylko on ale i spora grupa osob wchodzila na Kilimandzaro bez aklimatyzacji. Fakt, wysokosc nizsza niz 8000m ale choroba wysokosciowa wystapic powinna u praktycznie wszystkich a wystapila u kilku osob. Malo tego, podczas wchodzenia "jego" ludzie mieli wyzszy stopien natlenienia krwii niz wynajeci przewodnicy ktorzy wchodza tam zawodowo i powinni byc przyzwyczajeni.

    Co do strefy smierci to generalnie zgoda ze to trudny odcinek. Ale znow - trudny dla takiego Hofa co szedl bez niczego. A nie dla kogos kto wynajal druzyne tragarzy co wdygali mu do bazy butle z tlenem.

    14 godzin temu, Odys napisał:

    Podziwiam zarówno tych gości jak i babki, które decydują się tam startować. Ja, nawet kiedyś gdy nie miałem dzieciaków, bym się na takie coś nie zdecydował bo jest zbyt wiele zewnętrznych czynników ryzyka. Ci ludzie mają jaja.

    Albo maja jaja albo nie maja wyobrazni. Ogolnie to zjazd samobojcow dla mnie. Nad niczym nie maja kontroli na sniegu przy tej predkosci. JAk ktos sie przed nimi wywali to w niego wjezdzaja. Jak sami sie wywala, to wjada w nich. A wszystko przy 80 - 100 km/h. Szalenstwo.

  5. Jak sie po tym przewalilo stado rowerzystow z zablokowanymi kolami to chocbys to wczesniej idealnie wyratrakowal to i tak zaoraja ;)

    Poza tym widac ze tam to chyba niekoniecznie snieg jest. Moze jest oblodzony albo cos, bo za dobrze po nim sie slizgaja. A jak nawet ktos jedzie to wezykuje i sie wywala mimo ze to prosta droga.

    A tak na serio, to nikt tam nie zginal? SOR wyrobil sie z gipsowaniem konczyn?

  6. W dniu 5.02.2019 o 13:25, Pietern napisał:

    Szybko sądzisz. Nawet komercyjną wyprawę na Czomolungmę trzeba okrasić niezłą kondycją i zgodą od własnego organizmu.

    "A tymczasem w drodze na szczyt pojawiają się już naprawdę kuriozalne wyprawy. Teksański multimilioner Chris Balsiger za 400 tysięcy dolarów kupił sobie ekspedycję, składającą się z 10 szerpów i renomowanego kucharza, który nakazał przytransportowanie do obozu bazowego steków i sałatek w 38 lodówkach turystycznych."

    Idz tam z plecakiem i taszcz wszystko na wlasnych plecach zamiast na plecach wynajetych ludzi to wtedy mozemy pogadac o sporcie. Bo poki co najwieksze wyzwanie jakie dotyczy wspinaczki na Everest to wyzwanie finansowe. Koszt pozwolenia na wejscie do parku, tragarzy i calej reszty. Samo wejscie dawno przestalo byc wyzwaniem.

    W dniu 5.02.2019 o 19:53, KrissDeValnor napisał:

    Co oczywiście nie przeszkadzało prowadzić wielodniową akcję w trudnych warunkach powyżej bazy ( do pomocy w poręczowaniu i zaopatrywaniu obozów "wykorzystywani" byli z kolei sherpowie ) i emerytów ( z całym dla nich szacunkiem ) tam raczej nie było...

    https://wiadomosci.wp.pl/80-letni-japonczyk-najstarszym-zdobywca-mount-everest-6031295004660865a

    80 latek z problemami z sercem wszedl. Trzeci raz. Swoja droga Wim Hof bez tej calej durnej zabawy w aklimatyzacje trwajacej po kilka tygodni wszedl na 7400m i pewnie zdobylby szczyt gdyby tylko zaopatrzyl sie w chemiczne ogrzewacze do butow bo mu sie stopa odmrozila. No ale szedl w samych szortach wiec i tak niezle mu poszlo.

    W dniu 5.02.2019 o 19:53, KrissDeValnor napisał:

    Ciekawe co byś powiedział, jakby Ci Wróż przekazał 50 kg wór, który taszczył w drodze pod Kanczendzongę Południową, będąc chorym...

    Nie znam Wróża. A pewnie nic bym nie powiedzial, bo bym dostal zadyszki.

     

    W dniu 5.02.2019 o 19:53, KrissDeValnor napisał:

    A wracając do tematu, to narciarstwo rowerowe, czy też rowerowanie narciarskie wygląda tak :

    To jakies zawody? Bo tlum tam jak na maratonie ^^ Az strach sie przewrocic zeby ktos w Ciebie nie wjechal ;)

     

    W dniu 5.02.2019 o 21:17, Waza napisał:

    Oglądałem ten filmik chyba już 100 razy na przemian z przejazdem Damiena Otona :), ale żeby zobaczyć jak tam naprawdę było polecam:

    https://www.youtube.com/watch?v=hheW__KPcHM

    Grubo! :D Mozna sie posmiac. Pasowaloby tam "ale urwal". Co ciekawe na prostym sie wywala, a w zakretach daje rade. Ciekawe czy ma opony z kolcami. Inna sprawa ze tam bez zbroi to strach jechac, bo co chwile ktos komus z cala predkoscia w plecach parkuje. No i chyba szybciej by to na zwyklych sankach przejechali ;)

  7. Sa sytuacje i sytuacje. I wyjatki od jednych i drugich ;) Jakby byla kolejka to nie widze nic zlego w jechaniu nia. Zaoszczedza czas, zjada wiecej razy. Jak na nartach. Ale tu i tak ida powoli, czasu nie zyskuja ani troche. Nic by sie im nie stalo gdyby szli z rowerami. Himalaizm juz dawno skreslilem jako parodie sportu i uznalem ze to zwyczajna turystyka dla bogatych, a nie sport. Sport to jest gdy wchodzisz na 6000m bez aklimatyzacji w dwa dni. To jest sport. Jak zaczynasz ze soba targac oddzial tragarzy z batalionem oslow i idziesz przez tydzien to robi sie z tego turystyka dla geriatrii. W sporcie nie ma byc latwo.

    Co do pociagu to mozna zrozumiec. Jak sie jedzie w teren to nie po to by pozniej wracac asfaltem.

  8. I dlatego w drodze do M.Oka wszyscy gadaja tylko jacy to ci ludzi glupi ze ida pieszo zamiast jechac wozem. Jaaasne. Zawsze ten kto nie meczy zwierzecia jest na wygranej pozycji. A jak ktos uchodzi za sportowca, bardziej ambitnego rowerzyste, to korzystanie z mulow zeby wtargac swoj czolg na gore jest przynajmniej u mnie zle widziane i zaklinanie rzeczywistosci "zawsze beda gadac" niczego nie zmienia. Mi tu nawet nie chodzi o same zwierzeta, bo muly czy tam osly sa do tego przyzwyczajone, a sam rower az tak ciezki nie jest. To dla nich pikus. Ja na to patrze z punktu widzenia rowerzysty, ze mi by to uwłaczało gdybym sam swojego roweru na gore nie wtargal. To tak jak pojechac gdzies na wycieczke, zmeczyc sie i wracac autobusem bo noga slaba. Po prostu wstyd.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...