W minioną sobotę przypadkiem spotkałem kumpla, z którym umówiłem się na wspólną wycieczkę. Plan miałem ambitny, tj. przejechać 50 km. Co prawda w niedzielę większość ludzi nie potrafi zmotywować się do wyskoczenia z rozchełstanych pidżam, a co dopiero wyjścia z domu, ale ja z kumplem jesteśmy twardzielami. Takich trzech, jak nas dwóch, to nie ma ani jednego;). Niczym w westernie, wyruszyliśmy o godz. 12.00.
Pogoda dopisywała - na godziny popołudniowe pogodynka zapowiadała deszcz, więc było u
Dzisiejszy wpis to wersja short, bowiem nie zdarzyło się nic nadzwyczajnego, za to było śmiesznie. Jako że w rowerowanie wciągam swojego pierworodnego, w miarę regularnie jeżdżę z nim (zazwyczaj 12, 13 km – tak zwykle wychodzi). Zgodnie z maksymą "Nie ma lipy!", nie oszczędzam synka, lecz cioram go jak najwięcej w lesie. Dzisiaj na Śląsku były przelotne opady, więc w lesie nie brakowało błota. Miejscami było tak ślisko, że i ja spadłem z siodełka, ratując się przed glebą, a młodzian zaliczał wyw
Dzisiaj na Śląsku panowała piękna pogoda, więc postanowiłem - a jakże! - wsiąść na rower i trochę pokręcić. Niesiony na fali wczorajszego szaleństwa, postanowiłem rzucić się na głębszą wodę, a w zasadzie tuż obok wody - w Dąbrowie Górniczej jest bowiem gdzie jeździć, mianowicie wybrałem się nad zalew Pogoria. Dodatkową motywację stanowił fakt, że dzisiaj dotarł do mnie licznik rowerowy, który czym prędzej zainstalowałem i skonfigurowałem.
Z chaty na Pogorię wybiło 4,8 km, to była rozgrzewka
Po wczorajszej przygodzie, dzisiaj czym prędzej udałem się do serwisu, aby naprawić łańcuch. Spece uporali się z nim w 3 minuty, więc miałem chwilkę, aby obejrzeć ofertę sklepu, w którym ów serwis funkcjonuje. Mając na uwadze rzeczoną wtopę i wszelkie inne potencjalne zagrożenia, powoli myślę o zakupie zestawu survivalowego w sakwie zintegrowanej z chwytakiem na bidon, czy w dowolnej innej konfiguracji. O ile 1,5 km z buta to pikuś, o tyle wizja awarii z dala od domu, np. w środku lasu, nie jawi
W minioną sobotę machnąłem 30 km, wczoraj odpocząłem, a dzisiaj wpadło kolejne 30 kilosów. Mogę stwierdzić z pełną odpowiedzialnością, że już się "rozjeździłem". Stawy, poślady, kręgosłup, mięśnie - nic nie boli, aczkolwiek uda dają o sobie znać, co nie powinno dziwić w świetle pokonywanych odległości. Nie wiem czy to dobre tempo, czy nie, ale na płaskiej drodze utrzymuję prędkość w przedziale 23 - 26 km/h. Jak przycisnę, licznik wskazuje 30 km/h, ale to raczej hardkor i długo tak nie wytrzymuję
Minionej nocy targały mną różne myśli, postanowiłem ponadto nadrobić nieco zaległości z dziedziny popkultury, w efekcie czego oddałem się w ramiona Morfeusza ok. godz. 3.30. Snu wiele nie zaznałem, więc mijający dzień miałem niezbyt udany. Jak się człowiek nie wyśpi, to jest niemrawy, niezbyt pozytywnie nastawiony do świata, wręcz zmulony. Tak, "zmulony" to najlepsze określenie. Mimo tak fatalnego nastroju i chwilowo kiepskiej kondycji fizycznej (wydajność oceniam na 50%, w porywach), ok. godz.
Minionej nocy spałem zaledwie 4 godziny, podczas dnia miałem niezły mętlik z uwagi na załatwianie pewnych formalności, do tego doszedł cholerny zaduch - tak oto wygląda recepta na trudny dzień. Obiad pochłonąłem o godz. 18.00 i w zasadzie, z czystym sumieniem, mógłbym wywalić się przed telewizorem, aby z czasem wpaść w objęcia Morfeusza. Zapragnąłem jednak wyskoczyć na rower, bowiem w bieżącym tygodniu zaliczałem tylko krótkie trasy z synem. Nastawiałem się na 20 km w dobrym towarzystwie, ale ku
Lato wszędzie, piękna pogoda, chce się żyć. A zapowiadane są upały, więc dla rowerzystów gratka. Wczoraj machnąłem 27 km, dzisiaj wpadło okrągłe 30. Kręcąc w okolicach dąbrowskiej Pogorii III zauważyłem, że przygotowuje się tam nie byle jaką fetę, mianowicie w dniach 30 czerwca - 1 lipca br. (sobota - niedziela) odbędzie się XVIII edycja Międzynarodowego Pikniku Country. Przyjeżdżajcie, jeśli tylko możecie, bo - jak zwykle - będzie się sporo działo!
Na zdewastowanym do tej pory parkingu prze