Skocz do zawartości

[mandaty, kary] Nowe stawki mandatów dla rowerzystów w 2022 r


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

23 godziny temu, zekker napisał:
W dniu 8.01.2022 o 23:57, marvelo napisał:

Która sytuacja jest potencjalnie groźniejsza? 

Gdzie tu sens i logika?

Druga.
Po pierwsze pijany rowerzysta jest mniej przewidywalny, może nagle skręcić.
Po drugie, większa prędkość, to groźniejsze konsekwencje zderzenia, trudniej opanować pojazd, mniej czasu na reakcję.

A film bardzo dobrze pokazuje polską mentalność na drogach. Rowerzysta jadący skrajem drogi nie ma oświetlenia - na szafot z nim. Kierowca jadący ~90km/h w zabudowanym, przed skrzyżowaniem - wszystko w porządku, nie ma problemu.

Tak, nieoświetlone osoby na drodze są bardzo stresujące ale patrząc na całokształt bezpieczeństwa drogowego u nas, jest to problem marginalny.
To niecałe 2% wypadków spowodowanych przez rowerzystów, gdzie na tle wszystkich wypadków, rowerzyści spowodowali niecałe 6%. Stanowi to około 1,2 promila wszystkich wypadków.
Uważasz, że taki promil zdarzeń jest na tyle istotny, że mandaty powinny być wyższe? To jakie powinny być za wymuszenie pierwszeństwa, jak to od praktycznie zawsze, najczęstsza przyczyna (za 2020 27,2%), za niedostosowanie/przekroczenie prędkości (drugie miejsce 26,3%, 42,4% zabitych!)? Jeżeli proporcjonalnie, to przy obecnej 100 za brak oświetlenia, wyżej wymienione przyczyny powinny być wycenione na niecałe 23000. Jak za brak lampek ma być 500zł, to za wymuszenie pęknie 100k.

Ja nie mówiłem o pijanym rowerzyście, tylko o takim w stanie "po użyciu alkoholu" (np. 0,21 promila). Nawet prawo to odróżnia. Potocznie pijany, czyli nietrzeźwy, formalnie "w stanie nietrzeźwości". Gdy ktoś jest pijany, zwykle widać to na pierwszy rzut oka. Natomiast ktoś w stanie po użyciu może zachowywać się całkiem normalnie i jego stan psychofizyczny nie musi być pogorszony w stopniu wpływającym w znaczący sposób na prowadzenie roweru. Równie dobrze można zabronić jazdy osobom niewyspanym lub przemęczonym, bo też mogą mieć nieznacznie pogorszony czas reakcji czy upośledzone widzenie peryferyjne. Albo tym rozmawiającym przez (w pełni legalne) zestawy głośnomówiące (badania naukowe jednoznacznie dowodzą, że to zajęty mózg a nie tylko zajęte ręce stanowią problem). 

Natomiast jazda bez świateł powoduje natychmiastowe zwiększenie zagrożenia na drodze. Tysiące kilometrów przejechałem po drogach z prędkością przekraczającą dopuszczalną (czasem trochę, czasem nawet znacznie) i żyję, ale gdyby mi ktoś w nocy wyłączył nagle światła w samochodzie to nawet jadąc z przepisową byłoby to skrajnie niebezpieczne. Co tu w ogóle porównywać?

A jeśli chodzi o wysokość mandatów to ja wcale nie uważam, że powinny być wyższe. Chciałem tylko wykazać pewne dysproporcje w ocenie zagrożeń.

Ja w ogóle nie uważam, że państwo powinno coś robić w kwestiach kar, by poprawić bezpieczeństwo na drogach. Uważam, że stare przepisy, np. dotyczące przejść dla pieszych były z w zupełności wystarczające. Nowe stawki mandatów i tak dotkną finansowo najbardziej tych najbiedniejszych, a zasady kumulacji punktów spowodują, że dużo jeżdżący kierowcy (np. kierowcy zawodowi, dojeżdżający daleko do pracy) będą mieć naprawdę mały margines na ewentualne błędy, które każdy popełnia, nawet nieświadomie. 

Znam ludzi, którzy dojeżdżają do pracy (takiej za 2500 zł na rękę) po kilkadziesiąt kilometrów w jedną stronę, samochodami za kilka tysięcy złotych. I teraz niech się komuś przytrafi stłuczka z jego winy. Najedzie policja albo druga strona ją wezwie i już ponad połowa wypłaty w plecy. Taki sprawca już jest i tak wystarczająco ukarany koniecznością naprawy na swój koszt (bo przecież stare auta nie mają zwykle AC) i utratą zniżek lub zwyżką w OC, po co karać go dodatkowo aż tak wysokim mandatem? I to jeszcze w czasach, gdy kryzys dotyka nas coraz bardziej i ludzie już i tak ledwo wiążą koniec z końcem. I teraz ten kierowca będzie miał dylemat, czy naprawić samochód, czy zapłacić mandat. Albo akurat chciał kupić komplet nowych zimówek (w starych autach na niewielkich felgach 13-15 cali, akurat te 1500 zł by starczyło).

A jeśli chodzi o te przyczyny wypadków to mówiąc szczerze te policyjne statystyki mało mnie obchodzą. Oni zawsze coś tam muszą sobie wpisać, a prawdziwa przyczyna może być zupełnie gdzie indziej. Bo czy np. formalnie gdzieś podaje się jako przyczynę nieuwagę kierowcy? Albo niedbałe trzymanie kierownicy? Albo niewłaściwy tor jazdy w zakręcie? Można jechać z przepisową prędkością i wypaść z zakrętu na skutek kombinacji niewłaściwych ruchów kierownicą i zmian obciążenia (hamowanie, nagłe ujęcie gazu), a można zakręt przejechać prawidłowo z prędkością nieco większą od dopuszczalnej (albo i znacznie większą). 

Wypadki nie zdarzają się dlatego, że ktoś formalnie naruszył zasady kodeksu drogowego, tylko dlatego, że nie dostosował swojego zachowania do warunków i sytuacji na drodze, swoich umiejętności i możliwości samochodu. Albo nie wykazał niezbędnego w danej sytuacji poziomu uwagi.

Prawo ma służyć człowiekowi, a nie człowiek prawu. Jest litera prawa i duch prawa. W wielu sytuacjach złamanie litery prawa nie rodzi żadnych konsekwencji w realnej rzeczywistości, oprócz tych mandatowych i punktowych.  

Jeśli np. gdzieś na odludziu w środku nocy ktoś dojeżdża do znaku stop, zwalnia prawie do zera, rozgląda się uważnie i widząc, że nic nie jedzie rusza z dwójki z prędkością kilku kilometrów na godzinę to złamał literę prawa. Nie zatrzymał się przed znakiem stop. Ale czy wymusił pierwszeństwo? A niby na kim?

Chyba nikt nie powie, że nie ma takich sytuacji, gdzie nie ma żadnej różnicy, oprócz formalnej, w bezpiecznym przejechaniu takiego skrzyżowania z całkowitym zatrzymaniem i z niewielką prędkością początkową.  

A inny kierowca, w tym samym miejscu, odruchowo zatrzymał się przed znakiem, po czym ruszył wprost pod jadący z lewej samochód, bo był zajęty rozmową z pasażerem.  Co z tego, że zatrzymał się na stopie, jeśli nie udzielił pierwszeństwa?

A gdyby w tym samym miejscu wcześniej nie było znaku stop, tylko znak "ustąp pierwszeństwa", a dopiero od tego dnia stop, to dokładnie taka sama sytuacja realna i prawidłowe  zachowanie wczoraj, już dziś byłoby wykroczeniem. 

Zresztą, niech ci wszyscy legaliści (jak ja się brzydzę legalizmem) przypomną sobie wszystkie ograniczenia pandemiczne. Wczorajszy niewinny spacer po bulwarach lub przejażdżka rowerem po lesie dziś nagle stała się wykroczeniem (albo i gorzej) zasługującym na 30 000 zł kary od sanepidu. Też tek chętnie mówiliście, że prawo jest po to, aby je przestrzegać?

Obecny zwiększony rygor na drogach może spowodować, że kierowcy będą bardziej skupiać się na obserwacji prędkościomierza i pieszych na chodnikach przy przejściach niż na sytuacji na drodze. A istnieje coś takiego, jak ślepota pozauwagowa i nie da się przez 100% czasu być skupionym na wszystkim jednocześnie. Nawet ci praworządni będą wpadać, albo powodować sytuacje niebezpieczne, bo chcąc zachować literę, będą naruszać ducha. Albo obserwując bacznie drogę, przeoczą gdzieś intencję pieszego, który jednak zdecydował się rozpocząć manewr przejścia, a wydawało nam się, że tylko gada ze znajomym na chodniku. I akurat zauważy to policja. Nawet gdy do realnego zagrożenia w postaci potrąceni pieszego było bardzo daleko, bo jego kurs nie miał szans przeciąć się z ruchem samochodu, i tak dostaną wysoki mandat.

I jeszcze tak do przemyśleń:

https://www.abc.net.au/news/2016-10-26/speed-enforcement-detrimental-to-road-safety-study-finds/7965082?fbclid=IwAR2lrpdUxWfKhVxwZxgZNF0NagSIXXt5AxQCz_MsT6Rapbn8rePUWTIlMJk

 

 

 

   

     

 

  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do picia choćby piwa są pola i lasy, przynajmniej ja mam do nich łatwy dostęp, musiałbym przyjąć 0,7l wódki na głowę żeby być rozchwianym na rowerze ale moja mentalność i świadomość nie pozwoliłaby mi jeździć po mieście w takim stanie, alkohol w umiarze powinien być traktowany legalnie i normalnie, w polsce wiadomo ciężko z świadomością u większości po kilku redsach, puszczają hamulce.

DSC05610.thumb.jpg.306f1e364ce3e489177f696819e8fd45.jpg

Piwo złotym izotonikiem forever \m/ 

Pozdrow'er

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Kaloryfer napisał:

He he, pojechałeś. Każdy głąb znajdzie miejsce w budowlance. Budowlanka to miejsce dla nieuków, pijaków i nierobów. Nie mam na myśli inżynierów i wysoko wykwalifikowanych specjalistów (po szkołach i kursach). 

Zawód kierowcy skomplikowany? Prawie każdy z nas ma prawo jazdy więc raczej takie to skomplikowane nie jest. Oczywiście, że nie jażdy potrafi kierować samochodem ciężarowym ale to w większości dlatego, że nie można być zawodowym kierowcą, nauczycielem, prawnikiem, lekarzem czy stolarzem jednocześnie. 

Tak masz rację wszyscy z wymienionych to debile i na tym wystarczy zakończyć. Wszak tutejsze mądrale zawsze w swojej robocie robią wszystko poprawnie od A do Z. BHP też zawsze działa... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

@marvelo  Za dużo zmiennych - do tego stopnia, że zaczynam się zastanawiać, czy aby 2 + 2  nie równa się 5...

Wracając do tytułowego tematu : w praktyce może się zdarzyć, że policja uzna rowerzystę za winnego nieustąpienia pierwszeństwa na pasach, w sytuacji gdy nagle wejdzie/wbiegnie na nie w pośpiechu pieszy - być może nawet nie przejedzie mu mu po butach, ale będzie winny i rowerowy budżet mu się zmniejszy...

@Sobek82  Jako amator złocistego trunku jednak muszę się nie zgodzić - jazda na rowerze i picie piwa ( o mocniejszych trunkach nie wspominając ) nie idą ze sobą w parze niestety...
To podchodzi co najwyżej pod jakąś dziwną modę ( niech będzie "piwny romantyzm" :icon_lol: ) - według mnie, to albo jedziemy, albo pijemy, a na to są potrzebne co najmniej dwa dni, ewentualnie ten sam, ale dopiero po jeździe ( co też nie jest wskazane ), nigdy przed ani w trakcie.
Wiem jak się jeździ po kilku piwach - ponad 20 lat temu miałem okazję się przekonać, i jest to po prostu pomyłka...
Nie idźmy zatem tą drogą, i nie propagujmy tego typu zachowań :no:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  13 godzin temu, Kaloryfer napisał:

He he, pojechałeś. Każdy głąb znajdzie miejsce w budowlance. Budowlanka to miejsce dla nieuków, pijaków i nierobów                                                                                                                                  Oraz złodziei,zapomniałeś dodać,bo każdy pijak to złodziej.Ależ bystrzak.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A na moją budowę przyjeżdża szosą operator ciężkiego sprzętu, koleżka od montażu zabezpieczeń i jeden z elektryków. Więc na bank znajdziesz kierowcę ciężarówki który jeździ rowerem.

Tak na marginesie... dzisiaj na budowie to polowa ludzi nie łapie się na ulgę dla klasy średniej. Wśród zbrojarzy znajdziesz nawet gościa po asp bo woli zarabiać 9tys na rękę niż być grafikiem z 6. Nie pije i cholera nie da się na szosę namówić uparł się na enduro.

Mi to się spowiada kierownik budowy a grzecznie witam się nawet z godzinowcami i ochroniarzem. Mili normalni i fajni ludzie.

Żeby nie było nie na temat, ja jestem zadowolony ze zmian. Ludzi którzy nie zatrzymają się tylko zwolnią przed stopem albo jadą 62 zamiast 50 to nie zabije a kaskaderów, rajdowcow, podwójnych gazowcow, olewających pasy należy karać surowo... rowerzystów też!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, Punkxtr napisał:

Jeżdżę rowerem oraz samochodem i w ruchu jako takim jest tyle złośliwości, że ręce opadają.

Więcej braku myślenia o innych, wieczny egoizm.

A podsumowując to co pisałeś, to po prostu większość nie rozumie po co są przepisy ruchu drogowego.
To nie jest system ciemiężenia, to są zasady mające uporządkować ruch, sprawić że jest przewidywalny. Polecam wszystkim spojrzeć pod tym kątem.

12 godzin temu, marvelo napisał:

Ja nie mówiłem o pijanym rowerzyście, tylko o takim w stanie "po użyciu alkoholu" (np. 0,21 promila). Nawet prawo to odróżnia. Potocznie pijany, czyli nietrzeźwy, formalnie "w stanie nietrzeźwości". Gdy ktoś jest pijany, zwykle widać to na pierwszy rzut oka. Natomiast ktoś w stanie po użyciu może zachowywać się całkiem normalnie i jego stan psychofizyczny nie musi być pogorszony w stopniu wpływającym w znaczący sposób na prowadzenie roweru. Równie dobrze można zabronić jazdy osobom niewyspanym lub przemęczonym, bo też mogą mieć nieznacznie pogorszony czas reakcji czy upośledzone widzenie peryferyjne. Albo tym rozmawiającym przez (w pełni legalne) zestawy głośnomówiące (badania naukowe jednoznacznie dowodzą, że to zajęty mózg a nie tylko zajęte ręce stanowią problem).

Na trzymanie poziomu może nie ale reakcje na pewno są opóźnione, ocena sytuacji na drodze może być zaburzona. Jest to zwiększenie nieprzewidywalności zachowania.

I powinno się zdecydowanie zabronić się w przypadku przemęczenia, niewyspania itp. Np. z tego powodu są normy godzin pracy kierowców, tachografy itp.
Niestety nie mamy jak mierzyć poziomu zmęczenia i koncentracji, gdyby się dało tak prosto jak alkomatem, to pewnie już dawno by takie przepisy wprowadzono.

12 godzin temu, marvelo napisał:

Natomiast jazda bez świateł powoduje natychmiastowe zwiększenie zagrożenia na drodze. Tysiące kilometrów przejechałem po drogach z prędkością przekraczającą dopuszczalną (czasem trochę, czasem nawet znacznie) i żyję, ale gdyby mi ktoś w nocy wyłączył nagle światła w samochodzie to nawet jadąc z przepisową byłoby to skrajnie niebezpieczne. Co tu w ogóle porównywać?

Mimo że nie ufasz statystykom, to jednak są jakąś podstawą do oceny zagrożenia. Brak oświetlenia to promil wypadków, 5 promili zgonów i promil rannych.
Prędkość to tak jak pisałem wcześniej 42% zgonów, 27% rannych.

Pogrubione - typowe "myślenie" u nas na drogach. Zawsze tak jeżdżę i nic się nie stało...

Każda normalna osoba jak nie ma oświetlenia, to jazdy nie kontynuuje. Zatrzymałbyś się i tyle z tego niebezpieczeństwa zostało. Jak ktoś jest nienormalny, no to łapie się w te promile przypadków. W skrajnym przypadku konieczności pojechałbyś znacznie wolniej (o ile tył sprawny).

12 godzin temu, marvelo napisał:

Nowe stawki mandatów i tak dotkną finansowo najbardziej tych najbiedniejszych, a zasady kumulacji punktów spowodują, że dużo jeżdżący kierowcy (np. kierowcy zawodowi, dojeżdżający daleko do pracy) będą mieć naprawdę mały margines na ewentualne błędy, które każdy popełnia, nawet nieświadomie. 

Znam ludzi, którzy dojeżdżają do pracy (takiej za 2500 zł na rękę) po kilkadziesiąt kilometrów w jedną stronę, samochodami za kilka tysięcy złotych. I teraz niech się komuś przytrafi stłuczka z jego winy. Najedzie policja albo druga strona ją wezwie i już ponad połowa wypłaty w plecy. Taki sprawca już jest i tak wystarczająco ukarany koniecznością naprawy na swój koszt (bo przecież stare auta nie mają zwykle AC) i utratą zniżek lub zwyżką w OC, po co karać go dodatkowo aż tak wysokim mandatem? I to jeszcze w czasach, gdy kryzys dotyka nas coraz bardziej i ludzie już i tak ledwo wiążą koniec z końcem. I teraz ten kierowca będzie miał dylemat, czy naprawić samochód, czy zapłacić mandat. Albo akurat chciał kupić komplet nowych zimówek (w starych autach na niewielkich felgach 13-15 cali, akurat te 1500 zł by starczyło).

To może w końcu czas zacząć jeździć świadomie? Koncentrować się na prowadzeniu pojazdu i obserwacji otoczenia, a nie myśleć nie wiadomo o czym i jechać na "autopilocie"?
Nikt nikogo nie zmusza do braku koncentracji i popełniania błędów. Może niektórzy w końcu poczują, że trzeba się bardziej skupić, skoro to może kosztować większość wypłaty lub utratą pracy (zawodowi kierowcy). Może lepiej mieć dylemat zawczasu, spóźnić się kilka minut albo ryzykować wysoki mandat (niestety zbyt wiele osób do tej pory wybierało łamanie przepisów).

Biedni mają pod górkę ale czy to ich zwalnia od zasad bezpieczeństwa?
Być może lepszy by był taryfikator oparty na dochodach ale tutaj bogaci z łatwością załatwią sobie zerowy dochód, zerowy majątek itp.

12 godzin temu, marvelo napisał:

Wypadki nie zdarzają się dlatego, że ktoś formalnie naruszył zasady kodeksu drogowego, tylko dlatego, że nie dostosował swojego zachowania do warunków i sytuacji na drodze, swoich umiejętności i możliwości samochodu. Albo nie wykazał niezbędnego w danej sytuacji poziomu uwagi.

Zgadza się, że większość wypadków dałoby się uniknąć gdyby chociaż jedna strona zachowała należytą uwagę. Jednak formalnie bardzo ciężko taką winę dowodzić, oparcie się na prostych zasadach jest o wiele łatwiejsze.
Mimo wszystko wypadki się zdarzają, bo ludzie świadomie łamią przepisy, bo "mi się spieszy", "tak mi wygodniej".

 

Reszta, to już takie trochę wymówki, usprawiedliwianie się.
Jest to praktyka, pewne racjonalne zachowania w tych sytuacjach. Tutaj taryfikator powinien dawać możliwość obniżenia mandatu jeżeli nie było bezpośredniego zagrożenia bezpieczeństwa, choć chyba w takiej sytuacji, to rozsądny policjant da upomnienie.

12 godzin temu, marvelo napisał:

Obecny zwiększony rygor na drogach może spowodować, że kierowcy będą bardziej skupiać się na obserwacji prędkościomierza i pieszych na chodnikach przy przejściach niż na sytuacji na drodze. A istnieje coś takiego, jak ślepota pozauwagowa i nie da się przez 100% czasu być skupionym na wszystkim jednocześnie. Nawet ci praworządni będą wpadać, albo powodować sytuacje niebezpieczne, bo chcąc zachować literę, będą naruszać ducha. Albo obserwując bacznie drogę, przeoczą gdzieś intencję pieszego, który jednak zdecydował się rozpocząć manewr przejścia, a wydawało nam się, że tylko gada ze znajomym na chodniku. I akurat zauważy to policja. Nawet gdy do realnego zagrożenia w postaci potrąceni pieszego było bardzo daleko, bo jego kurs nie miał szans przeciąć się z ruchem samochodu, i tak dostaną wysoki mandat.

Jak przestajesz ogarniać sytuację, to znaczy że jedziesz za szybko.
Percepcja ma swoje ograniczenia i się dziwię, że większość sprawia wrażenie jakby o tym nie wiedziała (choćby twoje szybko ale bezpiecznie na początku posta). Tutaj powinien być położony większy nacisk podczas nauki jazdy, jak obserwować, jak działa percepcja, ile nam może uciec. Znając te ograniczenia i jak je kompensować, można o wiele skuteczniej patrzeć co się na drodze dzieje.

Odnośnie pieszych gawędzących przy przejściu, tak to jest obecnie problem i przydałaby się jakaś kampania edukacyjna, żeby poprawić zachowanie pieszych. Chcesz pogadać, nie chcesz przechodzić, to się oddal od przejścia. Chcesz przejść, to stań bliżej, rozglądaj się, to będzie wyraźny znak jakie masz intencje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Sobek82 Przede wszystkim są wykroczenia i wykroczenia. Przecież każdy ma jakąś świadomość swoich działań. I zgoda 90% kierowców/pieszych/rowerzystów łamie przepisy, ale 90% z tych 90% robi to tak jak ja... nic nie jedzie widzę stop - no to się nie zatrzymam po prostu zwolnię i się przeturlam, na znaku jest 70... u mnie na liczniku 82... no ale nie 147 do ciężkiej cholery. Jak już nieszczęśliwie ktoś się do tego przyczepi to z pokorą zapłacę mały mandat. Mam 47 lat - przez całe życie dostałem może z 5 mandatów. Piwo na rowerze - a jasne zdarzyło mi się jedno wypić. No ale jak sobie dorosły człowiek pojedzie do lasu i wypije to jedno piwo... to go policja nawet nie zaczepi - bądźmy poważni - póki się zachowujesz nawet nie tyle co do linijki prawa ale normalnie póty policja nic od Ciebie nie chce. A typa co jedzie 120 i omija innych którzy zatrzymali się przed pasami albo slalomowicza na rowerze, który za rogiem z roweru spadnie należy tłuc ile wlezie - "do kamieniołomów". Absolutnie nie żal mi takich łachudrów a jego "wolnościowe" brednie kończą się tam gdzie zaczyna się bezpieczeństwo mojego i Twojego dziecka. Tak sam bym w dyby zakuwał i lał sztachetą zabrawszy wcześniej prawo jazdy, pojazd i majątek. A zdaje się że nowe przepisy mają na celu sito w które wpadną ci co do których mój szacunek nie istnieje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie te nowe stawki są absurdalne. Nie chodzi o to że jeżdżenie rowerem po alkoholu jest ok, ale w porównaniu do kar dla kierowców ich poziom jest szokująco zawyżony. Wystarczy porównać dwa przykłady:

Przykład 1. Idę po pracy do pubu i wypijam dwa piwa. Mam 0,6 promila. Wracam wydzieloną ścieżką rowerową do domu.
Poziom zagrożenia dla innych: żaden, w zasadzie ryzykuję głównie rozbiciem sobie samemu głowy. Mam 0,005% szansy na zabicie kogoś po drodze.
Kara: 2 500 zł, bezwarunkowo!

Przykład 2. W środku miasta, na lokalnej drodze z ograniczeniem do 50 km/h rozpędzam dwie tony stali ze znaczkiem BMW do 120 km/h, bo po prostu lubię zap*****ć. Przekraczam dopuszczalną prędkość o 70 km/h.
Poziom zagrożenia dla innych: ginie każdy kto znajdzie się na 100-metrowej drodze hamowania mojego klekota. O ile w ogóle zacznę hamować przed zderzeniem.
Kara: 2 000 zł!!!

Podsumowując, ustawodawca uważa że podpity rowerzysta z przykładu 1. jest większym zagrożeniem niż pirat drogowy z przykładu 2. Takie są po prostu fakty. To jest plucie w twarz rowerzystom, ale widzę że niektórzy w wątku jeszcze się cieszą i klaszczą, że bardzo to z sensem i po co ten alkohol w ogóle pić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to by się wszystko zgadzało gdyby nie to że ów pijany rowerzysta niekoniecznie powoli wraca ścieżką rowerową po dwóch piwach do domu... 

@marvelo Ty na pewno wiesz gdzie jest w Krasnymstawie ten zakręt przy Orlenie. Zaraz za nim niewyobrażalnie pijany typ na jakimś wigry3 z 10 lat temu jadący z kierunku Lublin wbił się slalomem na pas na Lublin... Gość dwa samochody przede mną dał radę cudem go ominąć - typ wrócił na "swój" pas... odetchnąłem z ulgą... po czym odbił i zygzakiem znowu na "mój" - gość przede mną wylądował "w rowie" aż przez zamknięte okna słyszałem darcie blach - bo nie chciał go zabić... nie rozumiem gościa czemu swoje życie niżej cenił niż pijaka, cóż ja wybrałem swoje i jakiegoś typa w Twoich stronach 10 - lat temu połamałem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

No to by się wszystko zgadzało gdyby nie to że ów pijany rowerzysta niekoniecznie powoli wraca ścieżką rowerową po dwóch piwach do domu... 

W taryfikatorze nie ma zakresu kwot, jest stała wartość. Dlatego niezależnie od niczego podpity rowerzysta dostanie 2500, pewnie nawet gdyby drogą gruntową przez las miał jechać. Tyle samo co gdyby z dwoma promilami jechał zygzakiem po drodze krajowej.

I ja nie mówię że podwyższanie kar nie ma sensu, po prostu te kary nie mają żadnej wspólmierności.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to od razu 5000 dajmy, bo może któryś autostradą pod prąd pojedzie. Czemu nie więcej?

Tymczasem prawdziwym piratom stwarzającym faktyczne zagrożenie dla czyjegoś życia zostawmy te 2000 zł, bo przecie dzieci mają, do pracy się spieszyli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, abdesign napisał:

Matka wie że ćpasz?

Jeśli podważasz sugestię oponenta uważając że wyciąga zbyt prymitywne wnioski lub formułuje ułomne tezy: 10 lat pracowałem w oświacie,  z czego 8 w szkołach średnich technicznych i zawodowych. Niestety,  do zawodówek trafiali ci,  którzy nigdzie indziej się nie mogli dostać. Średnia ucznia pierwszych klas zawodówek oscylowała między 2.5 i 2.8. Pracowałem w dwóch szkołach pogimnazjalnych o różnych profilach zawodowych (odzieżowy,  samochodowy, mechaniczny,  energetyczny,  logistyczny). Niestety ani co do IQ,  ani wykształcenia,  ani zdolności ani preferencji na sposób spędzania czasu- poziom był tragiczny i, z reguły na 180 uczniów klas pierwszych uczniów dobrych było tylu ile maksymalnie palców u dwóch rąk. Więc ta sugestia w 100% oddaje rzeczywistość. A te dwie szkoły były najlepszymi zawodówkami w mieście. Budowlanka była na samym dole wszystkich statystyk.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Budowlanka była na samym dole wszystkich statystyk.

W opór dawne czasy...

Dzisiaj masz chłopaków powiedzmy od posadzek przemysłowych... I przyjeżdża na budowę Pan magister technolog z dwoma chemikami. Żyjecie w średniowieczu. Edyta: no z tego zdania się wycofam bo to nieładnie powiedziane... Ale dużo i to bardzo dużo się zmieniło i dziś na budowach oprócz niewykfalikowanych i co by nie mówić prostych ludzi pracuje bardzo wielu takich, którzy zaskoczyli by niejedna osobę wiedzą i poziomem wykształcenia. 

Ps. A żeby powiedzieć o milionie ludzi... bo tyle nas jest w budownictwie pijacy nieroby i idioci... to proszę Cię - do wypowiedzenia tej tezy to ile trzeba mieć fakultetów?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, abdesign napisał:

W opór dawne czasy...

Dzisiaj masz chłopaków powiedzmy od posadzek przemysłowych... I przyjeżdża na budowę Pan magister technolog z dwoma chemikami. Żyjecie w średniowieczu. Edyta: no z tego zdania się wycofam bo to nieładnie powiedziane... Ale dużo i to bardzo dużo się zmieniło i dziś na budowach oprócz niewykfalikowanych i co by nie mówić prostych ludzi pracuje bardzo wielu takich, którzy zaskoczyli by niejedna osobę wiedzą i poziomem wykształcenia. 

Ps. A żeby powiedzieć o milionie ludzi... bo tyle nas jest w budownictwie pijacy nieroby i idioci... to proszę Cię - do wypowiedzenia tej tezy to ile trzeba mieć fakultetów?

Wiesz, trochę inaczej postrzega się ekipę robiącą wieżowiec w Warszawie, a trochę inaczej kilka osób klejących dom gdzieś w Polsce B. No ale fakt, ostatnio kilka osób budowało domy i nie słyszałem żeby ktoś mocno narzekał że pili czy robili coś nieodpowiedniego. Teraz ludziom raczej zależy na czasie, nie ma miejsca na takie usługi.

Co nie zmienia faktu, że mocno przerażające jest to co dzieje się w Warszawie ( w innych miastach pewnie też). Idź około 7 rano do sklepu. Zobaczysz budowlańców kupujących "małpki". Dzień w dzień. Niektórzy mieli na tyle przyzwoitości, żeby chociaż starać się to jakoś ukryć. Za to kiedyś trafiłem na jednego "rodzynka". W kolejce stał on, jakiś pracownik biurowy i ja. On na taśmę wyłożył chyba 0.5l, a ten z biura bułkę i jogurt. Budowlaniec na niego spojrzał, zaśmiał się i powiedział "To jest śniadanie, a nie jakiś jogurt".

Także @abdesign ja wiem że profesjonaliści w tym zawodzie są, bo inaczej byśmy nadal mieszkali w chatkach z gó... Za to obraz budowlańca dla przeciętnego człowieka taki wspaniały nie jest, a budowlaniec to nieco szersze pojęcie niż ten który stawia kolejne biuro w Warszawie. Wystarczy że przez dobre kilka lat jeździłem autobusem z Otwocka do Warszawy. Praktycznie codziennie trafiałem kogoś, kto do pracy jechał już w roboczych, brudnych ubraniach. To jest problem, ale gorsze było to, że śmierdzieli jakby się nie myli tydzień, a do tego odór alkoholu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...