Skocz do zawartości

[Wypadek] Stolica, ściezka rowerowa, na prostej


Pablo59

Rekomendowane odpowiedzi

https://warszawa.tvp.pl/619036/raport-na-goraco   od ~30 sekundy.

Po obejrzeniu sporej dawki odcinków serialu " Stop cham" - oczywistym się stało, że od pnia homo sapiens odrosła gałąź mentalna , nazwijmy ją  "homo beemwuens" - i strach z garażu wyjeżdżać ...

Czyżby w podobnym kierunku pączkował "homo rowerowensis" ? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kto jechał po Warszawie, albo uczeszczanych ścieżkach w innych miastach, ten się nie śmieje.

Gapienie się w telefon, w bok bo się z kimś rozmawia albo brak umiejętności rowerem to standard. Pojeździłem trochę i ja dziękuję. Trzeba myśleć za siebie i za kogoś. W innym przypadku byłbym już kilka razy w takich wiadomościach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja byłem rodzinnie w Warszawie jako turysta, dużo rowerzystów, hulajnóg, dużo ścieżek. Spaliśmy w hostelu a&o, remonty na chodnikach, brak zaznaczonych przejść dla pieszych na ścieżkach. Osobiście mi było ciężko się odnaleźć w takiej organizacji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem raz świadkiem dzwona na czołówkę. Normalny DDR, prosty, niczego tam się nie można spodziewać. Pani jadąca DDR zjeżdżała w lewo i kompletnie nie pomyślała, a może nie zauważyła faceta jadącego z przeciwka. Idealna czołówka, on się wywalił i nie widziałem dokładnie co się z nim działo, ale ona poleciała płasko, prosto z rękami obciągniętymi wzdłuż ciała - na twarz. Jak torpeda, jak deska, jak człowiek wystrzelony z armaty. Prosto na facjatę. Kask miała, ale przydzwoniła twarzą o asfalt, więc krwi mnóstwo, utrata przytomności itp.

 

Do dzisiaj zachodzę w głowę co tam się stało. Nie tylko skręciła lekko, nie zauważyła, olała czy cokolwiek innego - tego z jadącego z przeciwka, ale też po samym zderzeniu rowerów nawet nie wyciągnęła rąk aby amortyzować upadek czy chronić głowę. Nic, zero reakcji, jak kukła.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Dokumosa możesz dostosowywać co chcesz... prawda jest taka, że są ścieżki po których się "nie jeździ" w Warszawie. Należy do nich ta wzdłóż Czerniakowskiej. To jest po prostu zerowa przyjemność. Ja jej w zasadzie dotykam na odcinku od mostu Siekierkowskiego do Gołkowskiej to jest że 200m i wystarczy!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To tak jak u nas - wzdłuż morza w sezonie wakacyjnym po prostu nie jeżdżę. Ruch spory, ale nie to jest problemem, tylko kompletna głupota ludzi na kółkach. Obojętne czy rowerach, rolkach czy hulajnogach. Mają w dupie wszystkich innych, nie stosują się do żadnych zasad a nawet elementarnej logiki.

 

Najbardziej lubię zawsze tych, którzy pół sekundy wcześniej podjęli decyzję o zawracaniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, cervandes napisał:

Byłem raz świadkiem dzwona na czołówkę. Normalny DDR, prosty, niczego tam się nie można spodziewać. Pani jadąca DDR zjeżdżała w lewo i kompletnie nie pomyślała, a może nie zauważyła faceta jadącego z przeciwka. Idealna czołówka, on się wywalił i nie widziałem dokładnie co się z nim działo, ale ona poleciała płasko, prosto z rękami obciągniętymi wzdłuż ciała - na twarz. Jak torpeda, jak deska, jak człowiek wystrzelony z armaty. Prosto na facjatę. Kask miała, ale przydzwoniła twarzą o asfalt, więc krwi mnóstwo, utrata przytomności itp.

 

Do dzisiaj zachodzę w głowę co tam się stało. Nie tylko skręciła lekko, nie zauważyła, olała czy cokolwiek innego - tego z jadącego z przeciwka, ale też po samym zderzeniu rowerów nawet nie wyciągnęła rąk aby amortyzować upadek czy chronić głowę. Nic, zero reakcji, jak kukła.

A może była już na granicy zasłabnięcia jak jechała i dlatego skręciła? Człowiek instynktownie będzie się chronił. Trzeba chyba być kaskaderem żeby się tego pozbyć.

Kolega z pracy kiedyś dobrze powiedział, że to że umiesz utrzymać się na rowerze, nie znaczy że umiesz nim jeździć. Pomyśleć że spora część tych bezmózgów potem wsiada do samochodu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Standardowa sytuacja. Jazda równoległa, telefonik, wyprzedzanie na trzeciego, ciśnięcie na szoskach pod 40 km/h na bulwarach z rynsztokowym słownictwem - ot warszawska rzeczywistość. Kierowcy przy nas są święci :)

12 minut temu, abdesign napisał:

są ścieżki po których się "nie jeździ" w Warszawie. Należy do nich ta wzdłóż Czerniakowskiej. To jest po prostu zerowa przyjemność. Ja jej w zasadzie dotykam na odcinku od mostu Siekierkowskiego do Gołkowskiej to jest że 200m i wystarczy!

No to szczęściarz z Ciebie ... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, abdesign napisał:

@Dokumosa możesz dostosowywać co chcesz... prawda jest taka, że są ścieżki po których się "nie jeździ" w Warszawie. Należy do nich ta wzdłóż Czerniakowskiej. To jest po prostu zerowa przyjemność. Ja jej w zasadzie dotykam na odcinku od mostu Siekierkowskiego do Gołkowskiej to jest że 200m i wystarczy!

Od 5 czy 6 lat nie jeżdżę już rowerem po stolicy... Poza tym nie kręci mnie to kompletnie. Tylko offroad.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka lat z rzędu praktycznie dzień w dzień wyjeżdżałem z Wyścigów przejeżdżając całą KEN albo Rosoła żeby dostać się do Kabackiego więc co nieco wiem. Od czasu jak na KEN na ścieżce rowerowej czekałem na każdym skrzyżowaniu 3 cykle na przejazd to sobie odpuściłem pedałowanie po mieście ;)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie to Co @wkg pisze, żeby pojeździć trzeba... dojechać. I to jest ten nieszczęsny punkt styku z warszawską ścieżką rowerową. Osobiście tak ich nie cierpię, że dawno uznałem że wolę 2x dłużej dojeżdżać pomiędzy samochodami w miejsce gdzie się zaczyna pozamiejski asfalt niż ryzykować zdrowie na ścieżkach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Paradoksalnie więc czujesz się bezpieczniej wśród samochodów (jak owca pośród wilków). Jak się nad tym zastanowić to można dojść do wniosku, że gdyby użytkownicy DDR musieli posiadać uprawnienia do korzystania a psiarskie robiłby systematycznie nagonki na przestrzeganie przepisów przez pojazdy inne niż samochody to mogłoby być i tu całkiem znośnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Dokumosa napisał:

Kilka lat z rzędu praktycznie dzień w dzień wyjeżdżałem z Wyścigów przejeżdżając całą KEN albo Rosoła żeby dostać się do Kabackiego więc co nieco wiem.

Welcome to the club :)

Ja nie będę się publicznie przyznawał ile  mi to czasu zajmuje od Kopy Cwila.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, wkg napisał:

Welcome to the club :)

Ja nie będę się publicznie przyznawał ile  mi to czasu zajmuje od Kopy Cwila.

No to prawie sąsiadami byliśmy. Na Kopę Cwila z dzieciakami na sanki chodziłem ;) ale tam też było analogicznie jak na DDRkach... samowolka i prawo silniejszego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@skom25: Można zrobić kilka kółek, jest kilka ścieżek mniej uczęszczanych przez pieszych. Rekreacyjnie można lasem przeskoczyć do ogrodu botanicznego do Powsina. Generalnie byle poza weekendami. Nawet ze dwie jakieś namiastki singli (tyle, że po płaskim) się znajdzie.

A tak zupełnie poza tematem, co tam w końcu z Kazurką zrobili? W okolicy jakiś pumptack miał być a na samej górce jakieś niechałupnicze konstrukcje do skakania...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, skom25 napisał:

W tym lesie Kabackim to jest gdzie pojeździć?

Mocno srednio. Na gravela są raczej proste, szerokie trakty - coś na kształt pożarówek, może węższe ale błyskawicznie wszystko oblecisz i game over. Jest ściezka wokół Kabackiego - głownie północną i zachodnią stroną, miejscami techniczna - pokręcona wśród drzew. Czasami można ją nazwać singlem - raczej nie na gravela - chyba, że ktoś chce "szlifować technikę" - w sumie z 16-20km się wykroi. Tu kłopot polega na tym, że są tam i ostro trenujący na XC, spacerowicze z pieskami, parki trzymające się za ręce itd ... także średnio bezpiecznie. No i bywa bardzo ciasno, czasem trudno kierownicę zmieścić między drzewami.  Zdecydowanie poza godzinami szczytu - w tygodniu  w trakcie dnia od biedy można. 

Są ścieżki "półlegalne" ale często leżą poprzeczne drzewa - także ściągane przez spacerowiczów którzy chcą mieć odrobinę spokoju. 

Generalnie to miejsce to taki bardziej park niż las - do MPK, Kampinosu czy terenów na północ od Rembertowa, na wschód od Jabłonnej nie ma startu. Ale z braku laku... 

11 minut temu, abdesign napisał:

Kopa dobre miejsce na podjazdy... rano przed pracą ;)

No niby tak ale ja jakoś tak mam w głowie, że wolę jak mnie trenażer do interwałów zmusi :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od zawsze jeżdżę dużo po Warszawie. Nigdy nie było tak wielu niebezpiecznych sytuacji na DDR. Zaczęło się w zeszłym roku a w tym to jakaś masakra. Moim zdaniem jest to efekt tego że na rower wsiedli ludzie którzy dotychczas z niego nie korzystali. Powód jest oczywisty - "pandemia". Liczenie że policja coś z tym zrobi jest myśleniem życzeniowym - mają inne zajęcia - maseczki i takie tam. Mogę jedynie zasugerować daleko idącą ostrożność.

26 minut temu, Dokumosa napisał:

Paradoksalnie więc czujesz się bezpieczniej wśród samochodów

Mam to samo odczucie :(

Co do tras po lesie kabackim - można przez niego ruszyć w stronę Zalesia Górnego. Są tam fajne stawy a wokół (w stronę Góry Kalwarii) mnóstwo lasów rozciągających się na dużym obszarze. Teren nie jest bardzo urozmaicony ale to w końcu Mazowsze więc nie ma co oczekiwać cudów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Dokumosa napisał:

Paradoksalnie więc czujesz się bezpieczniej wśród samochodów (jak owca pośród wilków).

Nie ma tu nic paradoksalnego, po pierwsze ruch na ulicy jest stosunkowo dobrze zorganizowany. Po drugie unikam jadąc ulicą krzyżowania ruch rowerem i samochodem - sławetny prawoskręt kontra ścieżka. I na ulicy wyjazdy innych z lewa i prawa są przewidywalne. Dla kierowców zawsze jestem długoterminowo widoczny, dzieci nie biegają po ulicy, nie mogę spotkać przeciągnietej smyczy, pies biegnący samopas też się nie pojawi, nigdy nie muszę uważać na wąskich odcinkach na tych jadących naprzeciwko, nikt nie zawraca, nie staje bo spotkał kolegę albo musi selfi strzelić. No nie, jak sam umiem zachować się na jezdni to jestem bezpieczniejszy niż na ścieżkach.

Co prawda... coraz trudniej jest wybierać trasę zgodną z przepisami bo ścieżki są niemal wszędzie. Ale część nie jest niedzielnym deptakiem i po tych jeżdżę czasem, no i jest trochę jeszcze wolnych miejsc bez nich to jadę ulicą nawet jak mam grubo nadłożyć drogi. Ale dla mnie miasto i rower oznacza jedno - 15/20 minut dojazdu do miejsca gdzie zacznę jechać. Więc jak już muszę ten kawałek ścieżką to jadę powoli ostrożnie, przesadnie uważnie. Pobawię się i poganiam jak dojadę. Mogą sobie wyprzedzać "szosowca" dumni ścieżkowi wyścigowcy.

Edyta: @KrissDeValnor taryfa to stan umysłu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...