Skocz do zawartości

[pomysły] Tablice rejestracyjne dla rowerów - kolejny bzdurny pomysł


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Autem tak nie robię. Głownie dlatego, że robiąc tak nawet w nocy, gdy kilometr wokoło nikogo nie ma robiąc raz może wejść w krew i kiedyś się można zapomnieć. 

Ale generalnie mam opinię, ze przepisy to przereklamowana sprawa. Znam bo znam - jestem kierowcą, ale zawsze przypomina mi się USA gdzie przepisy sa zupełnie inne i jakoś ich znajomość nie jest potrzebna żeby bezpiecznie jeździć. Nie każdy spędza lot studiując ich kodeks drogowy :D

Kultura, odrobina empatii i rozsądku wystarczy w zupełności. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam obserwacje naprawdę długoletnie z poruszania się rowerem po drogach, lasach, ścieżkach, przez duże miasto, zabite dziury generalnie przez wiele regionów Polski od Bieszczad po Świnoujście i kurna jest NIEJEDNAKOWO. Tak idiotycznie jak w moim rodzinnym mieście poruszają się koledzy i koleżanki na rowerach to nigdzie nie ma, po prostu nigdzie. I nie chodzi tylko o 17-sto latków na hornetach co se wheelie po Marszałkowskiej jeżdżą... Jeśli miałbym spojrzeć na rowerzystów kategoriami Warszawy to bym zabronił używania rowerów w ogóle... oczy pękają, przestrzeganie przepisów to kuriozum, ewenement i zdziwienie dla tych z tyłu, stanę bo światła i słyszę wycie hebli bo typ z tyłu w szoku że "na pomarańczy" się nie jedzie.

Wiecie jak wygląda zjazd Tamką? Jest pas dla rowerów, są podwójne światła, te dla rowerzystów są minimalnie przesunięte w czasie bo uwzględniają prawoskręt samochodów więc każą się zatrzymać rowerzyście wcześniej, jest tam ze dwa czy trzy razy zebra po drodze... I tam się dzieje wszystko. Pasy i piesi nie istnieją... czerwone światło nie istnieje, ciągła linia nie istnieje, rozgraniczenie toru dla samochodów i rowerów nie istnieje, pokazanie czegokolwiek ręką nie istnieje. Za to istnieje zakręt przed samochód na pasy bez sygnalizacji istnieje wyprzedzanie tych wolniej jadących, jazda na skuśkę po pasach, zawrócenie bo pod górkę za ciężko ot tak wprost przed autobus. Dosłownie kilka dni temu chłop mi się wbił z chodnika przed nos, jego zauważyłem wcześniej ale... za nim berbeć na rowerku małym se zjechał mi wprost pod koła mało orła nie wywinąłem, na hura "tatuś" nawet nie patrzył co synek robi - wbił się przecinając pas rowerowy z 15m od pasów na skuśkę przez jezdnie w sznur samochodów, po czym się odwrócił, będąc po drugiej stronie jezdni i opierdzielił syna że za wolno przejeżdża... Tam samochody stoją często a jak jadą to powolutku, za to rowery mogą jechać szybciej i użytkownicy mają totalnie w pompie że są pasy że samochody ograniczają widoczność dokumentnie - wiooooooo bo da się rozpędzić a pieszy na pasach to szok...

Oczywiście ten sam elaborat można napisać o kierowcach samochodów, cofających dostawczakach, hulajnogach, skuterach, paniach z pieskami, biegających po ścieżkach dzieciach...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@wkg No pobyt w USA i jazda może być dla kogoś, kto jeździ u nas szokiem. Tam się jeździ zupełnie inaczej. To samo Kanada. Wypadasz z naszej drogowej dżungli i jakbyś po stepach leciał, cisza, spokój.

Przepisy bywają durne, marna jest często jakość ludzi, którzy je robią. Ale znaki ograniczeń, nakazów i zakazów, ciągów drogowych, szanowanie linii na drodze i świateł to jakieś podstawy bezpieczeństwa.

@abdesign ja często parkuję auto wzdłuż Świętokrzyskiej i idę do Klientów w okolicznych biurowcach. Przejście dla pieszych na ścieżce i koło 9 czasami stoję kilka minut, bo ludzie pędzą jak autostradą, a że pieszy grzecznie czeka przed pasami, kogo to obchodzi.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@abdesign Przepraszam, ja się odnosiłem do rowerzystów i faktycznie, nie doprecyzowałem tego. Parkuję np koło Rondo 1, chcę iść w kierunku Twardej, od parkingu do chodnika. I tam mamy rowerową ścieżkę. I o niej właśnie mówię, ludzie lecą z dużą prędkością, w obie strony, na żyletki. A ja sobie stoję i czekam bo nikt się nie zatrzyma. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, przemeg napisał:

No pobyt w USA i jazda może być dla kogoś, kto jeździ u nas szokiem. Tam się jeździ zupełnie inaczej. To samo Kanada. Wypadasz z naszej drogowej dżungli i jakbyś po stepach leciał, cisza, spokój.

No nie do końca. W miastach są potworne korki, na autostradach w okolicy miast gdzie ludzie jażdzą do pracy - potworne korki. Na wjazd na parking pod mollem czeka się czasem bardzo długo bo starsza pani zastanawia sie gdzie zaparkowac swoją "ciężarówką". Wszyscy spokojnie i z uśmiechem. Kwestia kultury.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie to 

Cytat

 Wszyscy spokojnie i z uśmiechem.

mam na myśli. Mini korki są nawet na światłach w małych miejscowościach. Bo nikt gwałtownie nie rusza. Spokojnie, zachowane odstępy.

U nas jak w dżungli, atmosfera gęsta i agresywna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

42 minuty temu, abdesign napisał:

Tak idiotycznie jak w moim rodzinnym mieście poruszają się koledzy i koleżanki na rowerach to nigdzie nie ma, po prostu nigdzie.

Dokładnie, stąd pewnie inna optyka niż kolegi @sznib

Ale przerażające jest chamstwo. Często jeżdżę taką bardzo fajną ścieżką po prawej stronie Wisły od Siekierek do Północnego. Można dostać szału gdy z przeciwka jedzie parka facetów obok siebie zajmując całą ściezkę. Zwrócenie uwagi nie ma sensu - usłyszy się kilka zdań o moim pochodzeniu, pochodzeniu mojej rodziny za zacytowanie których  ban tu byłby chyba długi. I to nie jest "element" - to ludzie na drogich rowerach - zbydlęcenie przerażające.

Oczywiście ta ścieżka nie jest wyjątkiem.

42 minuty temu, abdesign napisał:

Jeśli miałbym spojrzeć na rowerzystów kategoriami Warszawy to bym zabronił używania rowerów w ogóle...

Z ust mi wyjąłeś. Po prostu najgorszy rodzaj hołoty :( To oczywiście kilka procnt społeczności co się przekłada na kilka sytuacji dziennie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, przemeg napisał:

Mini korki są nawet na światłach w małych miejscowościach. Bo nikt gwałtownie nie rusza. Spokojnie, zachowane odstępy.

A to jest niezaprzeczalny fakt, od mniej więcej ćwierć wieku jeżdżę na Roztocze więc np. taki Zamość (to przecież wcale nie jest mała miejscowość) znam dobrze. Kurczę tam się nikt nie spieszy, jak się zagapi i coś źle zrobi to ten drugi jak jedzie czy rusza i tak w takim spokoju że nikomu nic się nie dzieje. Ktoś się pomyli wbije nie tak, puszczą, pokiwają głową. I to nie tak że są "Szwajcarami" nie, absolutnie nie! Bo jeżdżą z masą grzechów bez sygnalizowania czasem i zawróci ktoś na 3 razy przez dwa pasy ot tak bo się rozmyślił i nic z tego złego nie wynika... no bo tam nikt nie gna - taka sielana i maślana podróż Warszawiaka przez miasto w którym ludzie może i jeżdżą irytująco, źle nawet łamiąc grubo przepisy, a czasem jak 90'cio latkowie ale nikt nie wali nikogo w zderzak i z łyżką do opon nie tłumaczy swoich wydumanych racji. Przejeżdża babina na skuśkę rowerem do sklepu? No to przejeżdża, przejedzie to pojadą dalej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest taki kanał na jutubie - stop cham, gdzie w większości przypadków nagrywający zdarzenie jest chamem, mimo że to nagrywany przekracza przepisy. Wydaje mi się, że w tym wątku mamy podobną sytuację :) Spędzam w PL tylko miesiąc w roku ale nie spotykam się z jakimś specjalnym "zbydlęceniem" na drogach. Powiedziałbym nawet że jest lepiej niż w wielu krajach UE. Za to mamy podobną liczbę wiecznie wk... frustratów szukających okazji żeby ponarzekać.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, zekker napisał:

Czyli zakładasz, że kierowcy też nie znają przepisów, bo prawko zdawali 10-20-30... lat temu?
To by w jakiejś części tłumaczyło, to co się u nas na drogach dzieje. Tylko czemu jak przekraczają granicę, to nagle przypominają sobie, zaczynają przestrzegać ograniczeń?

LOL, przykład taki jak gdyby porównać ferrari do fiata, bo oba to włoskie marki samochodów. Porównaj zakres i czas nauki potrzebny do zdania karty rowerowej i teorii na prawo jazdy. Chyba, że chcesz żeby egzamin na kartę rowerową był egzaminem teoretycznym na prawo jazdy xD To jest aż za dobrze udokumentowane w różnego rodzaju badaniach, że czas nauki i liczba powtórek jest wprost proporcjonalna do tego ile zostaje w głowie.

Już pomijam aspekt tego, że podejście do egzaminu w wieku 10 lat na kartę rowerową, a podejście do egzaminu teoretycznego na prawo jazdy w wieku 18 lat jest zupełnie inne. Taka obowiązkowa karta rowerowa dosłownie NIC nie zmieniłaby w kwestiach bezpieczeństwa, mądrzejsi od Was to wiedzą i dlatego jej nie wprowadzają :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team
19 godzin temu, wkg napisał:

Dokładnie, stąd pewnie inna optyka niż kolegi @sznib

W sumie masz tu dużo racji. Ja mieszkam w małym miasteczku, w dodatku w centrum, gdzie nie ma DDRów, rowerzystów widuję tu niewielu. Więcej już na trasach, ale tam to już pasjonaci, nie "rowerowi Janusze". Jest jeden popularny DDR nad rzeką, często się nim wraca po zjedzie z leśnych tras, w weekendy tam cyrki są, piesi łażą, dzieci na rolkach, mamuśki z wózkami, itp. Niemniej na co dzień rowerzystów mało, za to samochodów pełno. Dlatego takie są moje obserwacje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, zenekzenek napisał:

Spędzam w PL tylko miesiąc w roku ale nie spotykam się z jakimś specjalnym "zbydlęceniem" na drogach

Zapraszam do mnie :) .
Dojeżdżając do skrzyżowania, muszę obserwować każdego uczestnika ruchu w którym kierunku jedzie. Tych co maja czerwone światło też :D . Chociaż teraz w Szanghaju dużo się poprawiło w porównaniu do 10 lat wstecz. W centrum (czyli w promieniu 30km) na większości skrzyżowań stoją policjanci i sola mandaty za przejazd na czerwonym. Kierowców samochodowych już nauczyli, nawet jak nie ma policji to wszyscy stoją i czekają na zielone. Z rowerami i skuterami jeszcze tak dobrze nie jest. Szczególnie kurierzy na skuterach z wielką skrzynią z tyłu są zakałą.
Ale za to ma drogi rowerowo-skuterowe, często oddzielone od ulicy pasem zieleni. A nawet jak nie ma, to kierowcy są przyzwyczajeni do rowerzystów i w całym tym chaosie jakoś udaje się  jechać :D. Wypadki zdarzają się często, ale to są potrącenia, powiedzmy niegroźne. 

PS. Też przejeżdżam na czerwonym, ale bardzo rzadko w nieznanym terenie. W dordze do pracy wiem które mogę przekroczyć, zachowując "szczególna ostrożność".  ;) 

Teraz ciężko bym się chyba miał przestawić na polskie drogi. W EU najlepiej mi się jedzi w Niemczech.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chętnie bym odwiedził ale boję się testów analnych 😬

Mi się tak samo dobrze jeździ po PL i DE. Nie lubię np. NL bo ichnie fotoradary są bardzo nietolerancyjne i drogie. Z drugiej strony lubię FR bo tam zawsze ktoś coś śmiesznego odwali, tylko trzeba się przyzwyczaić do porysowanego lakieru - najlepiej robić to samo co wszyscy czyli nigdy nie myć auta. W E miałem wrażenie że gram w grę w której wszyscy chcą mnie zabić. Ale nie zabijają a adrenalinka fajna więc 👍 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, kamfan napisał:

Porównaj zakres i czas nauki potrzebny do zdania karty rowerowej i teorii na prawo jazdy. Chyba, że chcesz żeby egzamin na kartę rowerową był egzaminem teoretycznym na prawo jazdy xD

Z grubsza rzecz ujmując, zakres materiału jest prawie taki sam.
Przepisy ogólne są dla wszystkich takie same, znaki i sygnały też. To jest podstawa podstaw, która codziennie jest łamana.

Zdając kartę rowerową 30 lat temu jestem w stanie rozwiązać testy teoretyczne na prawo jazdy, które są zamieszczone w internecie. Wykładam się jedynie na pytaniach typu kontrolki w samochodzie, rozmiary fotelików itp.

Ile jest teraz godzin teorii, 30?
Jak mnie pamięć nie myli, to na kursie na kartę w podstawówce było minimum połowę tych godzin. Już nie pamiętam dokładnie przez ile tygodni był i czy jedna, czy dwie godziny na spotkanie.
No i chyba w obu przypadkach najwięcej czasu schodzi na rozwiązywanie "krzyżówek", a nie suche wkuwanie przepisów.

10 godzin temu, kamfan napisał:

Taka obowiązkowa karta rowerowa dosłownie NIC nie zmieniłaby w kwestiach bezpieczeństwa, mądrzejsi od Was to wiedzą i dlatego jej nie wprowadzają

A czy ja gdzieś piszę, że jestem za obowiązkową kartą dla dorosłych?
Problem nie leży w znajomości przepisów, bo te podstawowe w większości są banalne. Problemem jest ignorowanie tych podstaw, olewanie otoczenia, patrzenie wyłącznie na swoje potrzeby.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, wkg napisał:

To oczywiście kilka procnt społeczności co się przekłada na kilka sytuacji dziennie.

Witek, masz rację pewnie że to jakiś procent tyle że skala, a powiedziałbym nawet nie skala co konkretne zagęszczone miejsce robi swoje. Jak masz ścieżki z przejazdami światłami wygodne itd to jest akceptowalnie i nie najgorzej, ludzie nie mają jak robić głupot, ale jak jest już ciuteńkę trudniej to error. Dzisiaj jakimś cudem córka była wcześniej gotowa do szkoły ja ją rano odwożę do liceum, w pracy zawsze jestem i tak za wcześnie to sobie jechałem dziś szczególnie powoli i obserwowałem. Jadę trasę powiedzmy gocławska Promenada - Rondo Waszyngtona, prosto Poniatowskim, dalej w Emilli i jadę pod Hoffmanową potem wracam na Jerozolimskie skręcam za Zachodnim i dalej do skrzyżowania Wolskiej z Sowińskiego tak żeby ktoś z Warszawy zrozumiał trasę. Rano rowerów jest mało - naliczyłem 137 tak w zasięgu wzroku blisko bez kręcenia głową... Jako "policjant" wystawiłbym 48 mandatów. :) Na pasach z roweru zeszła jedna osoba na jakieś 30... reszta "wykroczeń" to jazda po chodniku, między ludźmi chociaż w myśl przepisów akurat tam po chodniku nie należało jechać, dwa czerwone i jazda buspasem. Napisałbym, że same niegroźne kontrolowane sytuacje... do momentu ostatniej, którą obserwowałem już nie z samochodu. Na Jana Kazimierza kobieta wjechała na rowerze nie zsiadając (zrobiła to w środku) do Gromulskiego... piekarnia. Z moich obserwacji wynikało (oj zawsze tak jest a jak wracam inną trasą bo przez Świętokrzyską do Tamki to po prostu to się nasila bo ruch rowerowy 10x taki) że najgorsza część to przejazd przez centrum po pracy z zwiększonym ruchu również pieszym, tam gdzie ścieżki nie są oczywiste ruch nasilony rowerzyści głupieją na potęgę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tzn ja miałem na myśli, że kilka sytuacji dziennie to sporo. Myślałem o sytuacjach w których w jakiś sposób jestem zagrożony przez innych rowerzystów. Ale do centrum to ja się rowerem nie zapuszczam, mam dla kogo żyć :D

Natomiast co do geografii - w Łodzi na przykład bydła nie zauważyłem. Mamy dom z którego wychodzi się na popularną ścieżkę rowerową i tam jakoś nie ma kłopotów. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, zenekzenek napisał:

Chętnie bym odwiedził ale boję się testów analnych 😬

Te obowiązują tylko największych „sojuszników”, Japończyków i Amerykanów :D

1 godzinę temu, zenekzenek napisał:

ię tak samo dobrze jeździ po PL i DE. Nie lubię np. NL bo ichnie fotoradary są bardzo nietolerancyjne i drogie

Chodziło mi o jazdę rowerem :). Samochodem w NL zawsze mam stresa, właśnie przez rowerzystów. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 9.06.2021 o 11:01, chudzinki napisał:

Rozumiem, że Szwajcaria jest wyjątkiem i tam nie ma korków?

Są rankingi najbardziej zatłoczonych miast świata czy Europy. Nie chce mi się analizować miejsc CH ale my to top Europejska czołówka z taką Łodzią na czele. Kraków też na podium dzięki miedzy innymi rowerzystom. W rankingu Europy miast do 1 mln są aż 4 z Polski w pierwszej piątce. No ale jak w CH jest tak samo to przepraszam. Nie wiem taką autostradę A4 też mają? Taką "zakopiankę" gdzie na 2 pasach są 50-ki też maja? Na pewno mają swoje problemy i pewnie czasem nie małe ale gdzie Rzym a gdzie Krym? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...