Skocz do zawartości

[dieta] Mój rok z pandemią


Roberto87

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć, chciałbym opisać swój ostatni rok i swoją przemianę, ale nie po to, żeby się chwalić, ale może kogoś zmotywować do działania.

Na początku zaznaczę, że zawsze byłem grubaskiem. W krytycznym momencie ważyłem 142 kg. Wiele lat temu dieta, rower i ćwiczenia pomogły mi zbić wagę do 90 kg, ale wtedy pojawiły się problemy zdrowotne, operacje powodujące ograniczenie mobilności. Sport poszedł w odstawkę, wróciły złe nawyki i waga skoczyła do 108 kg.

Przechodząc do sedna. Jakiś rok temu, w połowie kwietnia, mniej więcej po miesiącu pandemii, doznałem oświecenia i doszedłem do wniosku, że przewalanie się na kanapie, jedzenie nie prowadzi do niczego dobrego. A że kilka miesięcy wcześniej kupiłem nowy rower (Kona Dew Plus, z kategorii miejskich, zwykły rower za dwa tysiące, żadna super szosa czy mtb) to postanowiłem, że zacznę od jeżdżenia na nim do pracy. 10 km w jedną stronę, nawet przy mojej słabej formie nie było problemem. I to posunięcie było dla mnie punktem zwrotnym. Po kilku tygodniach zacząłem trochę ograniczać jedzenie, wyrzuciłem z diety wszelkie niezdrowe przekąski, słodkie napoje. Starałem się w każdy weekend i niektóre wieczory dołożyć jakąś dłuższą przejażdżkę powyżej 50 km i w ten sposób do końca wakacji zbiłem wagę do 96 kg, a rower pochłonął mnie bez reszty.

Niestety czułem, że zbliża się jesień, dni będą coraz krótsze, będzie zimniej, motywacja spadnie, pandemia coraz mocniej dawała o sobie znać. Podjąłem decyzję – kupuję trenażer. Stanęło na prostym Elite Novo Force z czujnikiem Misuro B+ dzięki czemu mogłem zacząć swoją przygodę ze Zwiftem. I to był kolejny strzał w dziesiątkę. Zacząłem od krótkich przejażdżek solo, grupowych ustawek, potem przyszedł czas na zwiftowy plan treningowy. Z jednej strony czułem, że moja forma nieustannie rośnie, a z drugiej strony, to chyba w okresie jesienno-zimowym było ważniejsze, głowa bardzo odpoczywała, rower i Zwift pozwalały mi myślami uciec od codzienności. Wraz z rozwojem formy zrobiłem kolejny krok związany z dietą. Postawiłem na pudełka, wyeliminowałem mięso oraz alkohol (nie powiem, kilka razy zdarzyło mi się zjeść np. chipsy w ramach „nagrody”, ale po prostu przestały mi smakować więc i takie formy nagradzania się porzuciłem). Całą zimę kręciłem wieczorami po pracy, dość ostro trzymałem się diety. Tak bardzo spodobała mi się jazda na trenażerze, że zainwestowałem pieniądze w Wahoo Kickr Core, który jeszcze bardziej pozawala mi cieszyć się wirtualną jazdą. Czułem i cały czas czuję, że nie chcę, żeby cały ten wysiłek poszedł na marne.

Mamy kwiecień roku kolejnego, a ja zbiłem wagę do 78 kg, nigdy w życiu nie ważyłem tak mało. Ubrania zamiast rozmiaru XL albo XXL kupuję w rozmiarze M, fizycznie czuję się doskonale, jak wychodzę na rower pokręcić na zewnątrz czuję niesamowitą lekkość, psychicznie czuję się wspaniale, czekam na każdy dzień, bo wiem, że znowu będę mógł pojeździć. Pojawia się coraz więcej tekstów dotyczących wpływu pandemii na zdrowie psychiczne, na problemy z alkoholem czy też z wagą. W takich chwilach niesamowicie cieszę się, że poszedłem inną drogą, pozbyłem się złych nawyków, na nowo odkryłem w sobie pasję, która stała się ważną częścią mojego życia. Nie będzie przesadą jak powiem, że zupełnie przeformatowało moje życie. Kiedy pomyślę ile wysiłku, ile samozaparcia, ile litrów wylanego potu mnie to kosztowało to czuję z siebie wielką dumę i radość. Życzę wszystkim takich uczuć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Dieta, a raczej jej brak, u mnie prawdopodobnie przyczyniły się do kilku nietypowych komplikacji zdrowotnych.
Akurat z masą ciała nie mam problemów, nigdy nie miałem, i mam nadzieję, że mieć nie będę.
Jednak pochłanianie kosmicznych ilości cukru i tłuszczu ( niby nie lubię rzeczy tłustych - np. tłustych mięs, ale w przetworzonym jedzeniu jednak jest go sporo ) do niczego dobrego nie prowadzi, i już odbiło mi się zdrowotną czkawką ( dwukrotnie w ciągu bardzo krótkiego czasu ).

PS
Nie piję alkoholu od 5 miesięcy - tak po prostu, bez żadnych postanowień, ale jakoś mi to nie poprawiło nastroju...
Widocznie jestem smutny z natury ;)
Jak widać - jedni się rozpędzili z piciem, a inni przestali, więc tego drugiego się trzymajmy, bo niby alkohol jest dla ludzi, ale spokojnie można się bez niego obejść ( miałem kiedyś 8 miesięcy przerwy bez żadnego szlabanu ).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim gratuluję Autorowi wątku - decyzji, wytrwałości i efektów!

Wtrącę 3 grosze nt. alko - 2020 - u mnie rok bez alkoholu, takie postanowienie pro zdrowotne. Alko co do zasady zaburza trawienie, może powodować odkładanie tłuszczu, także w wątrobie. Jakiś lekarz zapytany o to, czy jednak można od czasu do czasu wypić - dla zdrowia - kieliszek czerwonego wina odparł, że można. Ale nie dla zdrowia, dla przyjemności ;)

Ja tam czuję ogromną różnicę na + takie odmulenie po odstawieniu "piwka czy czterech" dla relaksu. Lepiej sypiam bez alko. W tym roku zdarzyło mi się kilka razy wypić, w tym raz mocniej (kolega dawno nie widziany), zabawa fajna ale kac...

Co do diety - żona była u dietetyka. Nie może jeść np. ziemniaków, za to boczek, jajka - bez większych ograniczeń. Fakt, że uprawia sport ale efekt diety to kosmos. Więcej nie napiszę, bo jeszcze przeczyta ;) Chodzi mi o to, że ważne jest indywidualne podejście - jednemu coś zaszkodzi, innemu przeciwnie, albo to, że niektóre rzeczy szkodzą w połączeniu z innymi.

Generalnie warto ograniczyć alko, cukier czy żywność przetworzoną. Czym innym jest domowe ciasto (jedzone od święta), a czym innym baton ze sklepu na oleju palmowym (jedzony nawykowo bez ograniczeń). Wiem, że schabowy od rzeźnika to antybiotyki ale to i tak niebo lepiej, niż salami z marketu, gdzie papryka maskuje smak worków po cemencie ;)

Zdrowia!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Roberto87 napisał:

Cześć, chciałbym opisać swój ostatni rok i swoją przemianę, ale nie po to, żeby się chwalić, ale może kogoś zmotywować do działania.

Na początku zaznaczę, że zawsze byłem grubaskiem. W krytycznym momencie ważyłem 142 kg. Wiele lat temu dieta, rower i ćwiczenia pomogły mi zbić wagę do 90 kg, ale wtedy pojawiły się problemy zdrowotne, operacje powodujące ograniczenie mobilności. Sport poszedł w odstawkę, wróciły złe nawyki i waga skoczyła do 108 kg.

Przechodząc do sedna. Jakiś rok temu, w połowie kwietnia, mniej więcej po miesiącu pandemii, doznałem oświecenia i doszedłem do wniosku, że przewalanie się na kanapie, jedzenie nie prowadzi do niczego dobrego. A że kilka miesięcy wcześniej kupiłem nowy rower (Kona Dew Plus, z kategorii miejskich, zwykły rower za dwa tysiące, żadna super szosa czy mtb) to postanowiłem, że zacznę od jeżdżenia na nim do pracy. 10 km w jedną stronę, nawet przy mojej słabej formie nie było problemem. I to posunięcie było dla mnie punktem zwrotnym. Po kilku tygodniach zacząłem trochę ograniczać jedzenie, wyrzuciłem z diety wszelkie niezdrowe przekąski, słodkie napoje. Starałem się w każdy weekend i niektóre wieczory dołożyć jakąś dłuższą przejażdżkę powyżej 50 km i w ten sposób do końca wakacji zbiłem wagę do 96 kg, a rower pochłonął mnie bez reszty.

Niestety czułem, że zbliża się jesień, dni będą coraz krótsze, będzie zimniej, motywacja spadnie, pandemia coraz mocniej dawała o sobie znać. Podjąłem decyzję – kupuję trenażer. Stanęło na prostym Elite Novo Force z czujnikiem Misuro B+ dzięki czemu mogłem zacząć swoją przygodę ze Zwiftem. I to był kolejny strzał w dziesiątkę. Zacząłem od krótkich przejażdżek solo, grupowych ustawek, potem przyszedł czas na zwiftowy plan treningowy. Z jednej strony czułem, że moja forma nieustannie rośnie, a z drugiej strony, to chyba w okresie jesienno-zimowym było ważniejsze, głowa bardzo odpoczywała, rower i Zwift pozwalały mi myślami uciec od codzienności. Wraz z rozwojem formy zrobiłem kolejny krok związany z dietą. Postawiłem na pudełka, wyeliminowałem mięso oraz alkohol (nie powiem, kilka razy zdarzyło mi się zjeść np. chipsy w ramach „nagrody”, ale po prostu przestały mi smakować więc i takie formy nagradzania się porzuciłem). Całą zimę kręciłem wieczorami po pracy, dość ostro trzymałem się diety. Tak bardzo spodobała mi się jazda na trenażerze, że zainwestowałem pieniądze w Wahoo Kickr Core, który jeszcze bardziej pozawala mi cieszyć się wirtualną jazdą. Czułem i cały czas czuję, że nie chcę, żeby cały ten wysiłek poszedł na marne.

Mamy kwiecień roku kolejnego, a ja zbiłem wagę do 78 kg, nigdy w życiu nie ważyłem tak mało. Ubrania zamiast rozmiaru XL albo XXL kupuję w rozmiarze M, fizycznie czuję się doskonale, jak wychodzę na rower pokręcić na zewnątrz czuję niesamowitą lekkość, psychicznie czuję się wspaniale, czekam na każdy dzień, bo wiem, że znowu będę mógł pojeździć. Pojawia się coraz więcej tekstów dotyczących wpływu pandemii na zdrowie psychiczne, na problemy z alkoholem czy też z wagą. W takich chwilach niesamowicie cieszę się, że poszedłem inną drogą, pozbyłem się złych nawyków, na nowo odkryłem w sobie pasję, która stała się ważną częścią mojego życia.

Gratuluję+szacunek 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za dobre słowo :)

Co do alkoholu, w moim przypadku nie jest to jakieś sztywne postanowienie, nie mówię, że nie wypiję jakiegoś piwka jak będzie ładna pogoda, ale tak jak napisał spidelli, czuję się odmulony i odpada kac, sen jest lepszy. 

Natomiast jeśli chodzi o dietę to pudełka bardzo mi pomogły. Samemu by mi się nie chciało ogarniać tylu posiłków o odpowiedniej kaloryczności, z odpowiednich składników. Kupę czasu by to zajęło. Parę miesięcy temu dostałem książkę Bike and Cook, w przerwach od pudełek zrobiłem parę posiłków i były naprawdę fajne :)

Właściwie nie podchodziłem w żaden radykalny sposób do treningów, diety czy zmiany nawyków. Wszystko wyszło samo i zupełnie na luzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...