Skocz do zawartości

[Trening] Strava, motywacja i demotywacja - psychologiczny aspekt


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Z góry uprzedzam: temat nieco "filozoficzny" i jeśli kogoś takowe nie interesują, niech odpuści zamiast pisać bzdety ;) Aha, nie zdziwcie się, jak znajdziecie to też na innym forum rowerowym bo jestem ciekawy opinii jak największego grona ludzi. 

Interesuję się wpływem np. aplikacji, social media itd. na ludzi, na nasze postrzeganie świata, własnego życia, inspirowanie, działanie itd. Obserwuję oczywiście też siebie samego. W efekcie lektury wielu książek i materiałów i zastanowienia się co, jak i po co robię doszedłem do wniosku, że chyba czas rozstać się ze Stravą - aby zobaczyć, czy jazda nadal będzie taka sama.

Cofnijmy się w przeszłość - podobnie jak pewnie wiele osób zaczynałem jazdę od jakieś rundki w okolicy domu, wokół komina itd. Rower to był po prostu rower bez żadnych szczegółów itd. Zaciekawiło, zaiskrzyło więc jeździło się dalej i więcej, rower zaczął posiadać detale, pojawił sie jakiś licznik typu Sigma itd. Później już "poleciało" - ciuchy, inny rower, wymiana części, appki jak Endomondo, potem właśnie Strava, licznik z GPS, jazda w grupie itd. Jak strava to i segmenty, bo jednak "młody wilk rządny krwi" więc padło na podatny grunt - nie dla KOMów, ale dla własnych rekordów, dla rywalizacji z innymi itd. No i nieco to trwało :) 

Teraz jest... zmęczenie? Chyba tak, ale nie fizyczne, a psychiczne. Bywa że wchodzi się na stravę, widzi bajeczne jazdy innych i myśli "kurde, a ja nie mogę bo praca/dom/dzieci/obowiązki/itd" (niepotrzebne skreślić) - pojawia się niezdrowa zawiści, zapomina się o tym, że okoliczności każdego są inne, że przecież też miało się fajne wypady i ciągle takowe bywają. Jedzie się na luzie, przypomni się jakiś segment to i tak czasami człowiek przyciśnie bo "a nóż-widelec-łyżka wpadnie PR?" itd. Po powrocie sync oczywiście, niby średnia czy przewyższenia nieistotne, a jednak człowiek się na to patrzy... i po co? Będąc tylko amatorem, nawet ambitnym, ale amatorem, który kilka razy się ścigał, ale którego juz do ścigania nie ciągnie, a prędzej do "jazdy romantycznej"... chyba nie ma sensu, no nie? 

Nie wiem, czy ktoś przez "taką drogę" przeszedł, ale podejrzewam, że osób takich nie brakuje i mogą mieć dylematy. Może by to wywalić kompletnie - znajomych i tak się ma, jeździ się jak sytuacja pozwala, czy ta otoczka jest potrzebna? Możliwe, że w pewien sposób tak, do motywowania samego siebie, stawiania sobie wyzwać i celów... Tylko że ich w życiu jest już i tak sporo, są też inne plany i czasami mam wrażenie, że np. własnie strava trzyma mnie przy jeździe, a gdyby ją odstawić mogłoby się okazać że... rower już mnie tak nie kręci. Tylko czy faktycznie kręci jeśli do tego jakaś appka jest potrzebna? To jak działanie na "prochach", bo w sumie w jakiś sposób jest uzależniające. Pomijam już tutaj kwestie takie jak "strava or it didn't happen" itd. bo to "jeszcze wyższa półka", a na szczęście aż tak daleko nie "dojechałem" ;) 

Co Wy o tym myślicie? Macie, używacie, a może wywaliliście będąc zmęczeni? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak Ty ale u mnie zaczęło się to po czterdziestce. Dwa tygodnie temu padł ostatni bastion i zdemontowałem licznik (miał wszystko) z roweru. Stravy używam już tylko do zgrania śladu lub ewentualnie jazdy po śladzie. Przestałem być niewolnikiem średniej i tych mitycznych przewyższeń i wiesz co? Jest bosko. Jazda zaczęła sprawiać większą przyjemność. Z nikim i z niczym się nie ścigam. Ogólnie polecam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam stary rower po bracie. Nigdy dużo nie jeździłem rowerem aż 2 miesiące temu sąsiadka zaczęła robić generalny remont w mieszkaniu nade mną. Pracuję zdalnie w domu i od tego udaru nie było nawet opcji czegokolwiek w domu zrobic od 9 do 17. Więc jeździłem codziennie na rowerze. Zrobiłem ok 1500km w miesiąc i tak mi się spodobało, ze następny miesiąc już po remoncie znowu ponad 1000 i w tym miesiącu tez ok 1000 wyjdzie. Po prostu mi się to podoba, ale nie interesuje mnie średnia prędkość, liczba kilometrów tylko miło spędzony czas w lesie, ze znajomymi czy z ojcem z którym jeździmy. Nie wiem dokładnie co to strawa tylko mniej więcej wnioskuje, że to połączenie endomondo i fejsbuka rowerowe i co by się nie działo trzymam się od tego z daleka tak samo jak 2 lata temu wyłączyłem fejsbuka bo zauważyłem, ze to gówno do niczego mi nie jest potrzebne. Do znajomych dzwonię i się umawiam na piwo i oni robią tak samo. Zdjęcia oglądamy sobie wspólnie bo po co nimi dzielić skoro to tylko i wyłącznie ma być nasza przyjemność.

Ogólnie uważam, że przez te internety ludzie zaczynają rywalizować na ilości lajków, na zrobienie fajniejszego zdjęcia czy przebiegnięcia / przejechania dłuższej trasy czy tez szybciej. Możliwe też, ze nie mają prawdziwych przyjaciół z którymi można się tym czy owym podzielić dlatego muszą to robić z setką czy tysiącem wirtualnych przyjaciół.

Ale należy podejść do tego tak, ze każdy robi to co sprawia mu przyjemność. Kogoś rajcuje pobicie rekordu na jakimś segmencie - spoko niech to robi, jeśli kogoś to nie interesuje to niech tego nie robi. Jak ktoś uważa, ze to głupie to ma rację, ale jak ktoś uważa, ze to jest super to też ma rację. Decyzję trzeba podejmować egoistycznie i robić to co nam sprawia przyjemność a jak są wątpliwości co do owej "przyjemności" to należy zastosować zmiany, przetestować inne możliwości, sposoby i wybrać swoją ścieżkę wojownika ninja ;D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Używam licznika od.... Zawsze. Będzie tego ze 30 lat. Lubie wiedzieć ile przejechałem ile to zajęło i z jaką prędkością. Lubiłem sprawdzać na mapie gdzie byłem w czasach przed nastaniem gpsu...   Mój pierwszy własny (kupiony za własne) telefon był "smart"  więc od ~20 lat bawię się gpsem.  Najbardziej mi szkoda, że nie mam wszystkich jazd zapisanych, bo gdzieś poginęły może i są gpxy może na którymś dysku je znajdę... może nawet wrzucę w stravę?  
W każdym razie fajne było sobie wrzucić na mapę ślad...  ot lubiłem i lubię wiedzieć gdzie już byłem a gdzie nie. Zobaczyć co jeszcze tam się da przejechać albo po roku dwóch wrócić, bo pamiętam ze tam fajnie było, ale gdzie do cholery to było.
I w tym aspekcie martwe navime teraz garmin i strava są dla mnie genialne.

Oczywiście statystyki też są pociągające... Natura człowieka to doskonalenie się. A więc dalej szybciej lepiej...  A jak się porównujemy tylko ze sobą to też nie jest tak różowo.  Więc segmenty mają swój urok. 

Moja córka sfiksowała na punkcie segmentów co jej zabrało sporo radości z jazdy... Przechodzi jej, ale jednak pierwsze pucharki komy i zaczęła polować na następne. Postawiła sobie za cel przeskoczenie dwóch "klaczy" co gonią w okolicy i co gorsza w kilku wypadkach sie jej udawało wiec ambicje rosły szybciej niż forma. 
To bardzo niepozytywna cecha stravy... A właściwie użytkownika...
Teraz inne cele wzięły górę i znowu jazda się stała sposobem na reset... Co nie znaczy, że nie lubi przycisnąć jak ma wenę.  Nadal segmenty cieszą, ale przestała podchodzić do tego jak do religii.  (tak miała taki moment, że jazda bez pucharków była słaba i bez sensu ).
Do momentu pojawienia się "stravy" bawiły ją dystanse... To był konik...  Ale bez fanatyzmu.

Jej koleżanka się mniej zafiksowała na segmenty... zresztą jak by to zrobiła to by się chyba pozagryzały, bo jadąc razem segmenty strava przydziela dość losowo i nie koniecznie racjonalnie :D  Pokazuje to też jej słabość, z której pewnie nie wszyscy sobie zdają sprawę. 
Ona polubiła jazdę jako taka i jazdę dla włóczenia się.  Do tego stopnia jak kiedyś w rozmowie stwierdziłem, że musi pracować nad prędkością, żebyśmy trochę szybciej jeździli to spytała sie czy jedziemy na wyścig...  No nie ale jak se jeździ pod 200km to czas zaczyna być dość kluczowy. Jak w wakacje jest to mniej  istotne tak teraz dzień krótki, a i obowiązków więcej.  
Ale strava u niej ma inny aspekt.  łatwo mogę pokazać Jej, jaki robi progres.   A jest on dość mocny.  Jak mówi że słabo jechała a robi koma i kilka pucharków to jak by powiedzieć "opowiada banialuki".  Dość łatwo jest na podstawie zapisu segmentów pokazać jej kiedy jechała dobrze kiedy słabo i powiązać to z jedzeniem czy piciem/ jego brakiem. 
Choćby ostatnio 6km względnie płaskie przejechała z śr 31... Ostatnie 1,5 z tego jechaliśmy już "spacerowo"  z prędkością ~27 i gadaliśmy. Wtedy wypaliła, że strasznie dzisiaj słabo jedzie.  Wiedziałem, że chrzani. Ale Ona tego nie czuła, bo jechało jej się tak se i nie czuła, że ciśnie dłuższymi momentami po 35....  Pokazałem jej to po powrocie na stravie. 
Strava może nam dużo prawdy powiedzieć.
Z drugiej strony jak sie dziewczyny zapatrzyły w lokalne "klacze" i ciągle mówiły, że słabo jeżdżą.... Umówmy się, że ich "idolki" walą średnie pod 30 seryjnie.  Zacząłem analizować i się okazało, że wiele z jazd to jazdy z długimiiii przerwami.  owszem 100km w nieco ponad 3h ale całość trwa pięć godzin....    Dalej oczywiście widząc, że są lepsze od nich jest to dla nich jakimś "króliczkiem" ale bez fanatyzmu już szczególnie widząc, że wiele z tych jazd jest "po komy" i strava po chwili analizy to pokazuje.  
W tym momencie segment z  top 10 zrobiony "przy okazji" smakuje inaczej niż kiedyś.  Dziś je cieszy, bo wiedzą ze nie jechały pod niego a wpadł przy okazji i widzą ze nie są już takie słabe.  
Tak czasem mniej lub bardziej z premedytacją Je na jakieś segmenty wyprowadzam. Ale to bardziej w celach dociskania, żeby jednak jakiś progres był.
Ja oczywiście mam trudniej... Cóż topki wśród mężczyzn są tak wyżyłowane, że ciężko się wbić.  Owszem są takie segmenty gdzie wiem, że szanse są i próbuję. A to bardziej techniczny, a to bardziej kręty i nie da sie go lekką szoską po prostu przelecieć w kilku.... 
Tak czasem to lekko deprecjonujące jak dziewczyny walą po kilka pucharków i komów a ja jedynie jakieś pr  mam albo i nawet nie to  :D
Na ten moment jeżdżę gównie pod młode i czasem sobie zrobię jakąś mocniejszą jazdę sam. Chociaż prawie zawsze któraś dziewczyna się podtrzepi, bo mają zajawkę na jazdę i mnie samego rzadko puszczają. 
Wiec ja muszę sie opierać na porównaniu z samym sobą jak jadę sam. Wiec jak jest dzień jadę sam i  mam wenę to się czasem pobawię...
Mam swoje trasy, które są dla mnie wyznacznikiem tego co mogłem wczoraj a co mogę dzisiaj.  Ot jestem na nich częściej i znam je i służą mi porównaniu. Strava nie przeszkadza a ułatwia.  
Ale bywałem na nich jeszcze przed czasami stravy wiec nie jak by jej zabrakło nie przestałbym bywać. Staram się tak dobierać jazdy, żeby się nie nudziły i żeby nawet te, na których byłem już 50 razy po jakiejś przerwie dawały frajdę. Te łatwe i krótkie można po prostu dociskać te trudniejsze jechać spacerowo...  

A teraz motywacja.  

Segmenty jak opisałem mają swoje wady i zalety... Zdrowe podejście do tematu wskazane, bo jak ktoś je zaczyna robić elektrykiem albo autem...  Cóż i tak bywa...  Tak samo jak kosztem zdrowia to już przegięcie. Na pewno kapitalnie pomagają ocenić formę i zobaczyć gdzie jesteśmy w naszym rozwoju w danej chwili.  choć czasem wprawiają w zadumę, jakim cudem ja to tak szybko pojechałem. ;)

Są też wyzwania.  600 1250 1600....  czy np 7500m przewyższenia Pewnie, że motywują. Fajnie jest mieć cel.
Ja wielokrotnie wsiadałem na rower w deszczu i zimnie, bo jest do zrobienia xxxkm  :D  Nie chciało mi się, bo komu sie  chce w zlewie jechać?  Ale oprócz "głupich" wyzwań stravy osiągnąłem swój kluczowy cel, jakim było pozbycie się wreszcie definitywnie sadła. I co tu dużo mówić to te cele pomagają. Zakładam ze cos jest do zrobienia i podchodzę do tego jak do celu minimum w dążeniu do swojego celu nadrzędnego.   Te cele wymagają od nas zaplanowania i systematyczności.  Więc uważam ze to jest bardzo dobre. Czy bez tego bym nie jeździł? Pewnie bym jeździł, ale to jest dodatkowy impuls. 
 

A teraz przyjaciółka córki... Sierpień zaczęliśmy dość leniwie.  W połowie zauważyła że do 7500m brakuje jej na tyle mało że może zrobić. Ale wisiała nad nią przymusowa przerwa w jeździe więc zapytała, czy do końca tygodnia da sie to zrobić. No więc zaczęliśmy jeździć dużo więcej podjazdów :D  Dzień bez 600m przewyższenia był straconym dniem...Udało się.  Przymusowa przerwa nie nastała a Ona zauważyła, że 1250 może szarpnąć.... Ja nieopatrznie zauważyłem pół żartem, że robiąc po pod 100km to i 1600 zrobi.... No i poszło.  W ostatni tydzień sierpnia zrobiła 700km...  Zrobiła te 1600 z zapasem 1 dnia.  Pomijam, że w ostatnie 3 dni przeskakiwała siebie samą kilka razy. Najszybsza 100, najszybsza pięćdziesiątka i życiowy dystans...  
Fajnie się patrzy na to jak ktoś ma taką cholerną satysfakcję z siebie. Jak ktoś się rozwija i prze do celów. 
I teraz gdzie tu strava? No jak by nie to durne wyzwanie pewnie by nie było pomysłu.  Tak po prostu.  Jeździliśmy dla przyjemności dla jazdy jakiegoś rozwoju i zwiedzania i miłego spędzenia czasu.... No cóż, po prostu naciągnęliśmy dystanse dzienne o kilkadziesiąt km i przy okazji to zrobiliśmy... 
Teraz znowu na spokojnie sobie jeździmy "krajoznawczo".  Owszem ja mam swoje cele, ale nie traktuję ich "ortodoksyjnie".
Dziewczyny też mają, ale bez napinki. Nie dzisiaj to jutro. Teraz mają ważniejsze rzeczy.  Za to coraz mocniej patrzą w kierunku różnych zajawek jak kwadraty i inne "gry" w zdobywanie dróg.  Daje to pewną motywację do szukania nowych miejsc i niechodzenia na łatwiznę w wybieraniu trasy...  No i tych niezrealizowanych jak 200km  czy KRK Częstochowa w jeden dzień.  i dalej 300...  Ale głównie chodzi o jazdę i spędzanie razem fajnie czasu.
Więc starva czy inna apka jako narzędzie i ew motywator jest naprawdę ok. Jako cel sam w sobie... cóż może wpędzić w depresję i być szkodliwa.  A jak zaczynasz gonić w koło za własnym ogonem to zdecydowanie czas na zastanowienie sie co z tym zrobić.  Albo szukasz sobie "innych celów" albo odinstaluj.    Ale jak przestaniesz jeździć przez to... Kurcze słabo by było. Może lepiej znaleźć sobie jakiś inny cel niż wyinstalować ?  Dla nas celem bywały np takie rzeczy jak zdobyć pustynie. Zamek w Ogrodzieńcu...   O np jeziorko w Jaworznie... Wiesz jaką radość młodej dało jak wysłała sms z Jaworzna siostrze i "usłyszała" opad szczeny, bo ona tam to autem jechała...   No i ja zawsze sie staram, żeby jednak te dłuższe wycieczki miały jakiś aspekt widokowy albo cos ciekawego u celu. Tam cię jeździ, żeby doładować aku a nie dla statystyk... Przy okazji pokazuję młodym kraj. 
Cel, który nas motywuje do wsiadania na rower nie jest zły. Jest się go mądrze wybiera i pozwala nam on się rozwijać, a nie niszczy pasję to jest to jak najbardziej ok. Jak cel staje się sam w sobie pasją zaczyna sie problem. 
Ja tych celów mam całą listę.  Do nich dochodzą czasem takie jak nową osobą wkręcić w jazdę i zarazić pasją w jej wszystkich aspektach... Czyli od rozwoju przez turystykę i zwykłe kręcenie dla frajdy wspólnego spędzania czasu.
Strava tu jest tylko narzędziem.

PS.
Jak ktoś wie co to za szpinak i gdzie on rośnie, na którym jeżdżą konie ze średnimi po 35 to niech poda namiar, żebym mógł im te cholerne komy pozabierać ;)   

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@KrisK wiem o czym mowa. Mam za sobą i trasę 300 km i walke z przewyższeniami typu Tour de Karkonksze i 3000m up za jednym zamachem. To było fajne i miło się to wspomina, tylko też jest zastanowienie - co dalej i w sumie po co? Ultramaraton? 5000m w górę na jeden raz? A może z domu nad morze i z powrotem jak choćby Gustav? Można tylko zapala się z tyłu głowy lampka: to wszystko już wymaga dużych przygotowań, na tyle dużych i czasochłonnych ze robi się... Szkoda tego czasu, bo należę do osób które w 24 godziny mają plany tak na 30 godzin - wiecznie brakuje czasu na to czy tamto bo chce się więcej i więcej :) Strava jest czynnikiem który taką gonitwę napędza i w tym upatruję nieco problemu 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team
4 godziny temu, lukasamd napisał:

Co Wy o tym myślicie? Macie, używacie, a może wywaliliście będąc zmęczeni? 

Nigdy nie miałem Stravy, nawet nie rozpatrywałem tej aplikacji jako potencjalną do używania. Daleki jestem od konkurowania z innymi, sprawdzania "coktomoże" ,ale, by nie być hipokrytą, przyznam, że każda jazda jest rejestrowana na zegarku i ładowana do sports-trackera ( od 6-7 lat ) , z tym ,że jest to traktowane jako "zbieranie danych historycznych " niż jako motywator do kolejnego lepszego wyniku - zresztą nie udostępniam mojego profilu.

IMO Strava staje się/ stała się kolejnym Fejsbukiem, Tłiterem czy innym instagramem , co dało się zauważyć przy wprowadzeniu płatności za pewne funkcje , a ja jestem przeciwnikiem tych miejsc w rzeczywistości ( zresztą coraz częściej przez nie kreowaną ). Obecnie każdy używający jakiegokolwiek social-media musi sobie zadać pytanie " po co i dlaczego".

Świadomie uciekam od Fejsów i Strav woląc samemu podejmować decyzje "czy i kiedy" oraz wyrabiać sobie opinię na temat ( jakikolwiek ). Nie czuję potrzeby integracji wirtualnej  i konkurowania, osiągania kolejnych KOMów i ilości metrów przewyższenia .

Bo po co? 

Dla chwilowej satysfakcji z KOMa i frustracji ,że mnie ktoś objechał po godzinie? Dla kolejnego tysiąca metrów przewyższenia w godzinę ,które w ciągu dnia stanie się jednym w miliona u innych? Dla zmuszania się do kolejnych rekordów "bo trzeba wrzucić na Stravę"? Bo trzeba pokazać Mietkowi i Beatce, że " Pacz Mietek, jak ja tu pojechał po górkę ".

Do tego sprawdzanie czy się wgrało i ilu już "paczało". 

I dramat społeczny , bo nikt nie "paczał" przez 2 godziny. NIKT!

Yyyyy..........nie. Zdecydowanie nie. Dziękuję, ale nie.

Obecny pęd do bycia lepszym, ładniejszym, szybszym i zauważonym  ( szkoda ,że nie mądrzejszym przy okazji  ) wgrywa się w Teorię Pędu Króla Juliana:

"Teraz Prędko, zanim dotrze do nas ,że to bez sensu".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@durnykot w sumie ostatnimi zdaniami lepiej przekazałeś to, co ja chciałem przekazać w swoim długim wywodzie - właśnie o to mi chodziło, że to się stało drugim fejsem, gdzie coraz bardziej widać (i czuć) szpanerstwo i napinkę wynikającą z tego powodu. Nie mówię że wszyscy tak podchodza, ale niektórych rzeczy aż wylewa się że są na siłę... I nie chce mi się w tym już uczestniczyć. Fejsa przykładowo mam, ale robię sobie od niego przerwy + nikogo oprócz naprawdę kilku osób z najbliższej rodziny nie obserwuję. Mam ludzi w znajomych, ale nie widzę ich postów, nie oglądam profili itd. - bo po co? Wiadomo, że to i tak nieprawdziwy, zakłamany fragment rzeczywistości, bo czy ktoś wrzuca na takie portale np. szambo, które każdemu zdarza się codziennie / co kilka dni? No nie, bo to nie modne, niezbyt fajne itd. W efekcie widać tylko to co "whow" i można zwariować: niby wiemy o tym, ale podświadomie widzimy że "trawa u wszystkich jest bardziej zielona niż u nas!", a mózg się łatwo na takie bzdury daje oszukać. 

 

Dodam, że do rejestracji aktywności używam od ponad roku zegarek Polara i w sumie jeśli tylko zechce np. ustawić sobie plan treningowy to nie potrzebuję do tego stavy czy czegokolwiek co ma elementy social. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, lukasamd napisał:

Bywa że wchodzi się na stravę, widzi bajeczne jazdy innych i myśli "kurde, a ja nie mogę bo praca/dom/dzieci/obowiązki/itd" (niepotrzebne skreślić) - pojawia się niezdrowa zawiści,

Nie powinieneś na to zwracać uwagi. W życiu piękne są tylko chwile, a "social mediowi celebryci" pokazują tylko to co chcą pokazać. Pozostała część życia ssie jak u szarego Kowalskiego albo i gorzej, ale tego w social mediach nie zobaczysz ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@c1ach w poście wyżej to opisałem - wiem o tym, ale to jest już logiczne rozumowanie. Rzecz w tym, że najpierw i tak zareaguje - i wyzwala emocje - podświadomość.. a ją oszukać takimi pierdołami bardzo łatwo. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team
4 godziny temu, durnykot napisał:

Bo trzeba pokazać Mietkowi i Beatce, że " Pacz Mietek, jak ja tu pojechał po górkę ".

Ale w sumie co w tym złego? Jak ktoś mało jeździ to ma satysfakcję z jakiegoś prostego podjazdu, czy osiągniętej prędkości na zjeździe. Jeżeli kogoś to motywuje to jeżdżenia więcej/szybciej/w ogóle to chyba lepiej? Poza tym patrząc na niektórych znajomych to walka o PR czasem zachęca do przyciśnięcia gdzieś na trasie, dzięki czemu jakieś dłuższe jazdy mają jakieś urozmaicenie. 

Jeżeli chodzi o samą Stravę to ja tam czasem zaglądam, bo jest sporo przydatnych rzeczy. Chociażby przed wyścigiem można sobie zobaczyć swoje czasy z zeszłych edycji, albo rzucić okiem na FlyBy. Czasem pomaga to też znaleźć jakieś ciekawe drogi o których sami byśmy się nie dowiedzieli. Także wydaje mi się, że Strava, czy Facebook same w sobie mogą być bardzo przydatnymi narzędziami, ale tylko od użytkowników zależy jak z nich korzystają.

Co do samej motywacji/demotywacji przez te aplikacje - sam tak miałem do czasu, kiedy po prostu sobie jeździłem bez większego celu. Chociaż może właśnie taka cicha rywalizacja na Stravie była celem z którego sobie nawet nie zdawałem sprawy. Tak czy inaczej w momencie, kiedy jeździ się "po coś" (czyt. robi się konkretny, systematyczny trening, nawet niekoniecznie pod ściganie) ta cała wirtualna rywalizacja przestaje mieć znaczenie.

9 godzin temu, lukasamd napisał:

Tylko że ich w życiu jest już i tak sporo, są też inne plany i czasami mam wrażenie, że np. własnie strava trzyma mnie przy jeździe, a gdyby ją odstawić mogłoby się okazać że... rower już mnie tak nie kręci.

Kolejny raz można zadać pytanie czy to coś złego? W tym sporcie motywacja jest różna - trenowanie do wyścigów, trenowanie dla samego siebie, "kolarstwo romantyczne", zabijanie czasu, chęć utraty wagi. Wydaje mi się, że powód nie jest tak istotny. Uprawianie sportu na takim poziomie ma dużo korzyści i dopóki masz jakąkolwiek motywację to dobrze, nawet jeśli jest to rywalizacja na Stravie :p

 

9 godzin temu, lukasamd napisał:

padło na podatny grunt - nie dla KOMów, ale dla własnych rekordów, dla rywalizacji z innymi itd.

 

9 godzin temu, lukasamd napisał:

do ścigania nie ciągnie, a prędzej do "jazdy romantycznej"

Nie ciągnie, ale jednak trochę ciągnie ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Stravy używam piąty rok ( od lutego 2016, a zarejestrowałem się w kwietniu 2014 ) - początkowo dałem się ponieść, tzn. starałem się jeździć ile fabryka dała, bardziej dla siebie, ale porównania z innymi oczywiście były ;)
Fakt, że nadal zdarza mi się przycisnąć miejscami, ale nie jest to już tak "maniakalnie chorobliwe" jak kiedyś.
Obecnie używam aplikacji głównie po to, żeby mieć zapisaną trasę/mapkę ( ostatnio dokupiłem tani licznik GPS - rezerwowy zapis ).

Teraz trochę statystyki : mam już blisko 100 własnych segmentów ( dokładnie 96, z czego 58 prywatnych i 12 oznaczonych gwiazdką, a kilka jest na szlakach pieszych w Tatrach ) - nawet niedawno utworzyłem kilka ( dla zaspokojenia ciekawości, czy nie jechałem zbyt wolno :icon_wink: ), ale KOM'ów jest tylko 12 ( w dodatku tam gdzie nie ma konkurencji, a jeśli jest, to niewielka ) - w tym błędy w zapisie śladu :icon_lol: , a przy niektórych sam się zdziwiłem, bo nawet nie wiedziałem, że są...
Jako ciekawostkę podam fakt, że cztery z segmentów mają daty w nazwie - na pamiątkę :icon_cool:
Aktualnie większość moich aktywności z ostatniego roku jest prywatna - robię opisy dla siebie, i nie muszę/nie chcę się nimi dzielić, czyli jednak nie należę do społeczności, albo należę, ale w mniejszym stopniu niż fejsbukowcy, instagramowcy i inni... :whistling:
Mam aż dwóch obserwujących ( krótko było trzech ), a sam obserwuję osiem osób ( w tym dwie zawodowe sportsmenki z USA, z których jedna jest praktycznie nieaktywna od dawna ) - to dowód na to, co napisałem wyżej ;)

Zawsze miałem fisia na punkcie cyferek, i nawet jeśli one nic nie znaczą, to lubię czasem popatrzeć i porównać "wyniki" choćby z samym sobą.
Przy tym nie jestem już niewolnikiem średniej, czy maksymalnej prędkości ( nie mam czujnika, więc GPS w lesie zaniża ), i chyba w sumie przyjemność jest teraz większa niż w fazie permanentnego zapitalania "im szybciej, tym lepiej"...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, lukasamd napisał:

coraz bardziej widać (i czuć) szpanerstwo i napinkę wynikającą z tego powodu.

To widać wszędzie. A chyba najbardziej na trasie.  Ale tak do 40km od KRK bo potem już większość sie normalnie pozdrawia niezależnie od tego czy mamy odpowiednią stylówkę/kask/rower. 
Tak na stravie są kółka wzajemnej adoracji, są kunie robiące karierę i zbierające oklaski od "fanów i fanek".   I co z tego? Czy to kolejny FB...?
Ludzie z wszystkiego zrobią narzędzie do zdobywania "fejmu"  i udawania. 
Z drugiej strony dzięki stravie już kilka fajnych tras odkryłem, o których mapy milczały. Jak nie znam tereny szukam segmentów potem osób, które przejechały te segmenty... I mam gotowe trasy. Czasem jest wesoło jak się trafia na dzikie ścieżki w lesie, ale cóż...  

  Strava daje możliwość sprawdzenia się na tle innych... Cóż Garmin też, ale umówmy sie, że to trochę schrzanili (ogólnie świetny sprzęt i soft, ale ergonomia nie jest ich mocną stroną :D ). 
A kudosy i komy.... Cóż na pewno miło sie robi człowiekowi jak się znajduje w "topce". W końcu mimo wszystko o czymś o świadczy. Jeździmy  dla siebie, ale w końcu wielu z nas oprócz samego kręcenia chce się doskonalić.  chce przeskakiwać swoje słabości i ograniczenia. w tym momencie fajnie jest mieć porównanie do innych. 
Poza tym...  Jest tam jedna bardzo fajna rzecz. Każdy segment ma "today". Oczywiście są segmenty, na których dziennie sie pojawia 5 osób i one  nie mówią wiele, ale są takie gdzie tych osób jest 50 czy 100. i wiadomo, że jest to przekrój, bo są i kunie i słabiaki rejestrujące trasy. Ale co bardzo ważne warunki w ciągu dnia są zbliżone i mamy jakieś blade ale pojęcie co jedziemy.
A jak ktoś ma jobla i musi "utrzymac pozycję" "odbić wynik... " cóż bywa ale to jego problem.

Dla mnie to wciąż gównie backup tras zresztą niejedyny.  A że ktoś zobaczy skorzysta da "kudosa"
Tak są osoby, które obserwuję. Są swego rodzaju inspiracją.  Albo jeżdżą fajne trasy i czasem korzystam z ich śladów. Zresztą z moich też wiem, że ludzie czasem korzystają.     

12 godzin temu, lukasamd napisał:

co dalej i w sumie po co?

Nie wiem.... To zależy od ciebie.  Może weź mapę i zobacz co by tu pojechać, zobaczyć?
Ja nie mam szczególnego parcia na jakieś liczby.   Nie jeżdżę dla nich. One są środkiem do celu, a nie celem.  One są poboczną sprawą.
Jazda np stała się sposobem spędzania czasu z dzieciakami. Stała się metodą na schudnięcie. Stała się sposobem na pokazanie dzieciakom kawałka naszej Historii. Sposobem na pokazanie piękna miejsca, w którym żyją. 

 

12 godzin temu, lukasamd napisał:

Strava jest czynnikiem który taką gonitwę napędza i w tym upatruję nieco problemu 

A może problem jednak nie leży w stravie?  Sam się dałeś wpuścić w gonitwę. To była Twoja gonitwa. Wielu nawet nie wiedziało, że w niej uczestniczysz.  

Pod domem mam taki segmencik, który mnie zawsze kusi.. Do D jest, bo nie jestem rozgrzany nigdy na nim i ogólnie trzeba się między światła dobrze wstrzelić no i ruch pieroński, bo to dwupasmówka. Dzisiaj jakoś tak się do niego zacząłem składać. Przed nim jest jeszcze jeden. Cóż nawet się nie przymierzałem, bo jest mocny a ja startowałem ze świateł więc założyłem ze bez sensu. Celowałem w następny wiec jeszcze odpuściłem przed jego końcem, żeby wejść w fazę. Pech chciał, że cały misterny plan w  piz.... bo w połowie mojego segmentu zrobiło sie czerwone. 
Wracam do domu odpalam stravę patrzę a tam pucharek.... Tak na tym pierwszym mam 8 miejsce... niby nic a cieszy.  Jak bym szedł go z zielonego to bym nie miał satysfakcji. Ale ze startu zatrzymanego i ze zwolnieniem na końcu...  Jak na to, że nie cisnąłem go... Jakiś czas temu jak go chciałem "zrobić" to wypruwałem sobie żyły i ledwo dyszałem na końcu.   Dzisiaj było na spokojnie bez zadyszki.
I takie coś cieszy. Tak winna temu jest strava. Bez takiego narzędzia nie miał bym pojęcia, że to tak mocno poszedłem. Nie czułem tego.
Czy biorę udział w wyścigu? Neeeee Owsem lubię się sprawdzić. Ale nie mam jakiejś napinki szczególnej. Czy "będę je robił". Tak zapewne. Po pierwsze lubię tą szybkość po drugie to chce się sprawdzić.   Ale jak nie zrobię tego o mnie to zupełnie nie ruszy. Nie ma żadnej "gonitwy" uda się to się uda nie uda .... cóż bywa.

Nie jestem niewolnikiem stravy ani średniej. To tylko cyferek do analizy... do sprawdzenia, w jakiej formie jesteśmy i c możemy pojechać.
Pytałeś o to co dalej...

Cóż na najbliższy czas planujemy np obiad w Zdrojowej w Rabce.  Juz jest cel... A zapewniem, że warto  :)
Gdzie świta pizzza w Dębkach, ale trochę daleko i ciężko w jeden dzień byłoby obrócić. ;)
Co dalej? Nic konkretnego. Ot jak Ci pasuje to idziesz w większe cyferki a jak nie? Jedziesz na obiad. :D



 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak ktoś ma bardzo wysokie ambicje to strava owszem może być utrapieniem, może zdemotywować do dalszej pracy. Rzeczywistym porównaniem są wszelkiego rodzaju wyscigi, gdzie ma się podobne warunki i szanse. Segmenty potrafią mocno zakłamywać, szczególnie na szosie gdzie wpływ mają warunki atmosferyczne czy jazda w grupie. W lesie też te same podjazdy są czasami bardziej lub mniej rozjeżdżone i wyniki są różne. Ja używam stravy do zapisywania swoich tras, śledzenia postępu oraz porównywania się z innymi. Dzięki stravie mam możliwośc weryfikacji swojej jazdy czy treningu.  Nie mam ambicji i sił do wygrywania segmentów ale dają mi one obraz formy. Dzięki stravie można poznać wielu podobnych rowerzystów, poznać nowe trasy i ich treningi. Mam wielu kolegów co potrafią się chwalić ile to oni nie przejechali oraz co nie podjechali, strava fajnie to weryfikuje i często daje uśmieszek po weryfikacji opowieści.

Nie tak dawno jeździłem z nowo poznanymi, dzięki stravie kolegami. Dzięki stravie od razu wiedzieliśmy na co każdy moze sobie pozwolić. Nikt nie próbował kozakować bo hierarchia była z góry jasna i przełożyło się to dokładnie na jazdę. A gdyby tak zebrać trzech przypadkowych rowerzystów i jechać razem to mógłby być niewypał bo jeden by się nie rozgrzał, drugi miał zawał serca a trzeci zgubił

Także strava jak dla mnie jest fajnym i pomocnym gadżetem. Brak stravy to jak brak neta, kiedyś bez tego było równie fajnie a nawet fajniej ale te czasy się skończyły i prawdopodobnie nie powrócą. Gdyby nie aplikacje to by bylo mniej rowerzystów, bo po co jechac jak się nie można pochwalić. Więc jeździj i chwal się jeśli dzięki temu dbasz o swoją kondycję.

Oprócz jazdy gram w piłkę nożną, nie mam do tego żadnej aplikacji a sprawia mi to również wielką radość. Może gdyby jakaś istniala co by wyliczała ile przebiegłem, ile celnych oraz niecelnych zagrań zrobiłem, ile przejść zawodnika czy przegranych piłek to pewnie też bym używał i starał się doskonalić :) W sumie fajne było by takie coś.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team
2 godziny temu, Kaloryfer napisał:

Gdyby nie aplikacje to by bylo mniej rowerzystów, bo po co jechac jak się nie można pochwalić. Więc jeździj i chwal się jeśli dzięki temu dbasz o swoją kondycję.

Ciekawe stwierdzenie, z którego wynika ,że ludzi jeżdżą, bo mają apkę. Jakieś dane na poparcie tej tezy?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.09.2020 o 11:12, Booby napisał:

Nie wiem jak Ty ale u mnie zaczęło się to po czterdziestce. Dwa tygodnie temu padł ostatni bastion i zdemontowałem licznik (miał wszystko) z roweru. Stravy używam już tylko do zgrania śladu lub ewentualnie jazdy po śladzie. Przestałem być niewolnikiem średniej i tych mitycznych przewyższeń

Do czterdziestki jeszcze trochę brakuje i licznik jeszcze na kierownicy + zapis trasy do Stravy i... tyle ;) Im więcej jeżdżę tym mniej zwracam uwagi na pierdoły typu ile km, jaka średnia, jaka moc, itp. No, z tego wszystkiego jeszcze ile w górę mnie potrafi interesować ;) Rower to dla mnie przyjemność z jazdy, odwiedzanie nowych miejsc i metoda na utrzymanie jako takiej kondycji.

Patrząc po znajomych, a tych rowerowych mam cały przekrój, sporą ich część cały czas fascynuje "ile km i jaka max prędkość" niezależnie od stanu zaawansowania ;) 

W większości przypadków nie mogę słuchać pitolenia o sprzęcie, treningach i kto ile i jak szybko, zamiast się dowiedzieć o fajnych miejscach, zobaczyć zdjęcia, posłuchać jak się jechało, czy było to wyzwanie, itp.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, m0d napisał:

,Patrząc po znajomych, a tych rowerowych mam cały przekrój, sporą ich część cały czas fascynuje "ile km i jaka max prędkość" niezależnie od stanu zaawansowania ;) 

To przechodzi z wiekiem, kiedy już doskonale znasz swoje możliwości i w jakim czasie daną trasę jesteś w czasie przejechać. Potem przestajesz ważyć swój rower,  dostrzegasz otaczającą cię przyrodę wraz z mijającymi porami roku, a czasami pojedziesz jak ten głupi w ulubione miejsce by zobaczyć zachód słońca. :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się pożegnałem ze Stravą w połowie tego roku i zupełnie nie żałuję. Więcej zwracam uwagę na ścieżki i drogi którymi jeszcze nie jechałem, po jeździe mam czas żeby się rozciągnąć a nie patrzeć na kudosy, a jak brakuje wyzwań i motywacji to staram się zbliżyć lub pobić swoje maksy mocy na określony czas. Generalnie wywalenie Stravy uważam z drugi najważniejszy element który pozytywnie wpłynął na moją jazdę (pierwszy to wywalenie średniej prędkości z ekranu garmina).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Czasami się zastanawiam, czy właśnie nie jeżdżę wolniej przez to, że nie jaram się już tak cyferkami - możliwe, choć liczę się i z tym, że lata lecą, i ogólnie ciśnienie spadło ;)
Z drugiej strony, to "wolniej" jest pojęciem względnym, bo ani nie cisnę jak kiedyś, a i trasy miewam bardziej urozmaicone - przynajmniej czasami, więc tempo jest być może tylko pozornie niższe, no dobra całościowo jest niższe, ale nadal na niektórych odcinkach jadę porównywalnie, albo nawet szybciej, więc może jeszcze nie jest tak źle :icon_wink:
A poważnie, to powinienem zrobić badania wydolnościowe - najlepiej poprzedzając je wszystkimi możliwymi podstawowymi, bo już od bodaj dwóch lat miewam momenty, że mi się jakby pikawa odzywa ( rzadko, ale się zdarza - czuję okolice serca, jednak nie robi mi się słabo )...
To wszystko to jednak takie tam gdybanie - w sumie jak patrzę na niektóre swoje przejazdy ( średnie 24 - 27 na przelotowych, w większości leśnych trasach nizinnych z przedziału 40 - 70 km ), to myślę, że teraz nie dałbym rady ( mniej przelotowo 20 - 24 )...
Strava, no cóż - może to tylko kwestia przyzwyczajenia, bo innych aplikacji nigdy nie używałem, i może to pora na przesiadkę na coś innego :whistling:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, mkuthan napisał:

po jeździe mam czas żeby się rozciągnąć a nie patrzeć na kudosy,

Kurcze ja patrzę na mapę co ominąłem.... Co przejechałem i gdzie prowadzi ten podjazd po lewej na 70km... 
Średnią mam na 5 ekranie...   Jeżdżę często na tym, na którym  %tentna i kadencję.
Średnia i przewyższenie mi głównie sa po to, żeby planując kolejne trasy mieć pojęcie ile może to zająć.  I to jest BARDZO CENNA informacja. 
Jednak 130km po wtr a 130 po Jurze to dwie różne bajki czasowe.  
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja nie mam emocjonalnego stosunku do Stravy. Chociaż nie, wk...urzyła mnie bo ostatnio się wykastrowała lekko i na większości segmentów nie wiem na którym jestem miejscu :(

W przypadku autora tematu, rezygnacja ze stravy niestety nic nie da, bo pozostanie świadomość, że gdzieś tam jest narzędzie które łatwo udowodni jak słabym się jest, i będzie to drażnić psychę aż po kres dni :voodoo:

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...