Skocz do zawartości

[Niemcy - Holandia] Pierwsza wyprawa, czy dam radę?


Retnip

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, kupiłem ostatnio rower BULLS SHARPTAIL STREET 2, narodziło się w mojej głowie małe marzenie, by wybrać się w trasę w pojedynkę do Holandii, główny cel to Amsterdam, początek trasy byłby w miejscu zamieszkania, czyli Niemcy Westfalia, okolice miasta Wesel, przed Amsterdamem, chciałbym dojechać do miasta Tilburg, do którego, według map Google i trybu dla rowerów mam 135KM, chciałbym ten dystans osiągnąć w jeden dzień, dwa maksymalnie, w tym mieście spędziłbym jedną noc, a następnego dnia wyruszył bym już w stronę Amstedamu(115km), ten dystans chciałbym również osiągnąć w jeden, dwa dni max. Wiem, że z powodu obecnej sytuacji taka wyprawa, nie jest możliwa chociażby z powodu zamkniętych granic, jednak musiałbym się już do tego przygotowywać, jestem osobą, która z kolarstwem nie ma nic wspólnego, jeśli chodzi o rower, który posiadam, również, zdaję sobie sprawę, że nie jest to żaden profesjonalny sprzęt, nawet nie jest stworzony do tego typu wypraw, jednak mimo to chciałbym jechać właśnie na nim. Jeśli chodzi o noclegi to korzystałbym z Hosteli, rower nie posiada miejsca na bagaże, więc ilość przedmiotów, które ze sobą wezmę musi być bardzo ograniczona, tylko do najpotrzebniejszych. Proszę o komentarze, czy ja dam radę, czy mój rower powinien zdać ten egzamin i ewentualnie o jakieś rady lub uwagi, nie wiem czy to nie porywanie się z motyką na słońce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przejechanie jednego dnia 135km i następnego dnia 115, to nie jest jakiś ogromny wyczyn, o ile trochę jeździsz na rowerze. Ponieważ pytasz, więc zakładam że nie jeździsz prawie wcale dłuższych tras. Dopóki granice są zamknięte masz czas na przygotowanie.  Zacznij od jakiś 40-50km, to jest dystans do przejechania spacerowym tempem nawet dla niedoświadczonego rowerzysty. Jak poczujesz się komfortowo po takiej wycieczce, to zwiększaj dystans o 15-20km. Jak dojdziesz do 90-100km, to spokojnie możesz jechać. Tylko nie rzucaj się na te "treningi" jak "szczerbaty na suchary", przy budowaniu formy regeneracja jest bardzo ważna, wiec 1 lub 2 razy w tygodniu.

Co do sprzętu, to jak najbardziej da radę. Ja przez rok jeździłem 2-3 razy w tygodniu do pracy 2x35km, starym gratem z Decathlonu na 26" i jakoś wytrzymał. Zadbaj tylko żeby rower był sprawny i nasmarowany gdzie i ile trzeba.
Co do bagażu, radziłbym dokupić jakiś bagażnik. Musisz zabrać zapasowe dętki i podstawowe klucze, jakieś ubranie na zmianę, dokumenty, itp. Targanie tego wszystkiego w plecaku, będzie mniej wygodne. Można kupić jakieś mniejsze sakwy na kierownicę, ramę i to wszystko poupychać.

Jak się dobrze przygotujesz to dojedziesz w dwa dni, w komfortowym konwersacyjnym tempie. Trzymam kciuki. Daj znać jak Ci poszło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak tyłek nieprzyzwyczajony do siodła - kilku godzin do siedzenia na siodełku to może!  te 135 km jakoś zrobisz... Może... Ale następnego dnia to jakby ktoś zaproponował Ci, że za 200 pln zawiezie Cię te 115 km to myślę, że byś się zgodził, a na pewno poważnie nad tym zastanawiał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Retnip napisał:

mam 135KM, chciałbym ten dystans osiągnąć w jeden dzień, dwa maksymalnie, w tym mieście spędziłbym jedną noc, a następnego dnia wyruszył bym już w stronę Amstedamu(115km), ten dystans chciałbym również osiągnąć w jeden, dwa dni max.

Czyli w najgorszym wypadku 4 dni po 60-70 km. To jest spokojnie do zrobienia prawie z marszu o ile nie jesteś bardzo zapuszczony. Porób sobie traski po kilkadziesiąt km ale bez napinki, dokładnie jak pisze @JWO. A potem w trakcie jazdy zdecydujesz. Ja bym to pierwsze 135km podzielił na dwa etapy a potem to już jak wyjdzie.  

Jeżeli rower ma mocowania pod bagażnik - kupiłbym bagażnik. Zawsze można przymocować do sztycy i klamrami do tylnego trójkąta. Dętka(i),  na 4 dni wypadałoby mieć jakieś środki czystości, ubranie na zmianę, może jakieś awaryjne jedzenie (banan, czekolada) - po co to wozić na plecach, choć można.

Masz rower średnio dostosowany do asfaltu, na bardziej szosowym rowerze to wszystko jest do pyknięcia w jeden dzień.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Ja powiem tak : z jednej strony powinieneś dać radę, a z drugiej możesz mieć problemy, zwłaszcza jeśli na co dzień nie jesteś zbyt aktywny - tego na razie nie wiemy, więc tak sobie tylko gdybam ;)
Tak jak pisali już koledzy - jeżeli w ogóle nie jeździłeś do tej pory, to zacznij stopniowo się rozkręcać i zwiększać dystans, bo z marszu to raczej kiepski pomysł, chyba że bardzo chcesz się sprawdzić, ale to może być mało przyjemne...
Dla osoby w dobrej kondycji, jest to trasa do przejechania na dwa razy ( są i tacy, którzy machnęliby ją na raz i jeszcze czuli niedosyt ).
Jak nie masz parcia na czas, to spokojnie przejedziesz na 3 - 4 razy, ale zacznij jeździć.
Co do roweru, to jeśli pozycja na nim odpowiada ( co wyjdzie podczas przygotowań ), powinno być OK - możesz pomyśleć o oponach typu semi slick ( głównie na asfalt ), a jeśli trasa będzie prowadziła po nawierzchniach mieszanych, to mogą zostać nawet zwykłe "górskie" opony, choć opory toczenia będą nieco większe ( dobrze mieć opony z wkładką antyprzebiciową ).
Sakwy, bagażnik, plecak - wybór należy do Ciebie, ale zawsze lepiej mieć suche plecy :yes:
Z ciuchów warto wziąć coś chroniącego od deszczu, a w warunkach wiosenno - letnich nie trzeba mieć ich za wiele, ale dobrze mieć szybkoschnące rzeczy ( nawet można przeprać i przez noc spokojnie powinny wyschnąć ), bo w tzw. mokrych szmatach kiepsko się funkcjonuje...
Polecam założyć kask i gacie z wkładką - podczas przygotowań powinno być jasne, czy komfort jest zapewniony, choć sporo zależy od rodzaju siodełka i budowy ciała.
Z żarcia, to na drogę jakieś awaryjne słodycze, kanapki, banany - skoro zamierzasz korzystać z hosteli, to zakładam, że i na obiad możesz się gdzieś zatrzymać po drodze.
Warto zabrać jakiegoś multitool'a i zapasową dętkę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Retnip napisał:

czy ja dam radę,

A skąd my u licha mamy wiedzieć?
To zależy od... Twojej psychiki.  Od tego co lubisz jak zachowa sie Twój organizm i jak odporny na ból jesteś.
Koleżanka córki pojechała 80km z głębokimi obtarciami od siodełka, bo lubi jeździć.  Zakleiła plastrami i jazda.  W czasie jazdy kleiła to chyba z e cztery razy, ale dała radę. I jeszcze na następny dzień się zabrała na kolejne 40.  i kolejne i kolejne....
Ale są tacy co jak ich tyłek zacznie boleć to wysiądą i z jazdy nici. Ból przy każdym obrocie korbą to jest realny problem. A jak się pojawią otarcia to zaczyna być naprawe kwintesencja jazdy rowerem.. Taki  trochę masochizm.
Jak nie stanie się nic takiego ani nie złapiesz zakwasów to, czemu nie?  Owszem kryzys może rozwalić, ale wtedy jesz obiad pijesz kolę i  wsiadasz na rower. Po godzinie powinno być lepiej, bo sie do bólu mięśni przyzwyczajamy.
Nie pytaj nas. Spytaj zwoje 4 litery czy nie zamierzają CI tego w połowie wybić z głowy.  Swojej psychiki czy jak przyjedzie kryzys to siądziesz i zapłaczesz czy będziesz cisną dalej.

Zasadniczo  50 100 czy nawet więcej km to bardziej psychiczna bariera.  Trochę demonizowana. 
Jak nie zrobisz jakiejś kardynalnej głupoty z piciem i jedzeniem to powinieneś to zrobić i to bez większych negatywnych odczuć... Każdy powinien.

 

8 godzin temu, Retnip napisał:

czy mój rower powinien zdać ten egzamin i

Weź zestaw kluczy skuwacz do łańcucha łatki i spinkę do łańcucha.  99% możliwych usterek naprawisz w 20min. 

 

8 godzin temu, Retnip napisał:

, więc ilość przedmiotów, które ze sobą wezmę musi być bardzo ograniczona, tylko do najpotrzebniejszych.

A czego potrzebujesz?  Wiatrówka przeciwdeszczówka  koszulka na przebranie  ew, bielizna.  jakiś żel do mycia. Ręczniczek turystyczny..   Na bidę to karta kredytowa i dwa bidony...
No gorzej jak bierzesz na wszelki wypadek sprzęt turystyczny, żeby w każdym momencie móc powiedzieć " nie robbię" i iść spać. 
ALe jedziesz w cywilizacji dystans który niektórzy sobie "mykają" po obiedzie w niedzielę mając w koszulce kilka szpejów...  I mówię o całym dystansie.  
Z tym że jeśli nie robiłeś nigdy takich dystansów to weź naść na otarcia. Weź plastry elastyczne do oklejania tyłka.  jak planujesz postój weź sobie granuflex. Naklejony w kilka godzin potrafi zdziałać cuda ale czasie jazdy się zwinie. W każdym razie te kilka drobiazgów może uratować sprawę ;)  Otarcia klej plastrem jak poczujesz ze ociera a nie jak już mięso wyjdzie. 
 

@SoloTM płasko ma to fakt... Grunt żeby nie wybrał dnia z wiatrem w pysk...  Bo każdy podjazd się kiedyś kończy a wiatr potrafi wiać całą drogę :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, KrisK napisał:

Grunt żeby nie wybrał dnia z wiatrem w pysk..

Fakt. Patrząc na trasę to częściej tam chyba wieje w twarz ( mniej lub bardziej ) niz w plecy ;)  Podobnie jak w  jak w Polsce. Najczęściej z zachodu na wschód lub z płn-zach na wschód.

https://www.skyradar.pl/2017/09/radar-wiatru-mapa-wiatru-online.html

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rower jak rower, żaden sprawny sprzęt nie powinien się rozpaść od 250km po płaskiej drodze. A jak już wyżej napisali najważniejszy jest tyłek. Jak to zacznie boleć to odbiera całą radość z jazdy i trzeba mieć po prostu przetestowane siodełko i gacie (z pieluchą lub bez) na jakimś dłuższym dystansie, 50+. Mnie zawsze tyłek boli bardziej jadąc po równym asfalcie, bo nacisk jest stały, a jadąc w terenie ciągle się zmienia.

Jak najwięcej tobołów przypnij do roweru, a jak najmniej na plecy. Idealnie byłoby nic. Potrzebujesz bagażnik, jaki by nie był. Wtedy za to nie trzeba błotnika. Warto też go odciążyć pakując coś na kierownicę, przy okazji równoważąc obciążenie przód-tył. Albo jakąś dedykowaną torbę, albo możesz zamontować jakąkolwiek lemondkę, a do tego bez problemu można coś przytroczyć. 

Rozważ zakup rogów na kierownicę, żeby mieć możliwość innego chwytu chociaż na chwilę.

Jeśli nie znasz trasy potrzebujesz nawigacji, najprościej telefon gdzieś w okolicy mostka. I powerbanka. 

I jedź swoim tempem, a nie ciśnij. Jak zobaczysz innego rowerzystę na horyzoncie to wcale nie oznacza, że musisz go wyprzedzić, nawet jeśli mózg twierdzi inaczej ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@MaxCava to nie jest takie oczywiste, że będzie wiedział i co będzie wiedział.
Z obserwacji z jazd z innymi widze, że takie przygotowanie (sprawdzenie?) pod dystans nie jest miarodajne.

Ostatni przykład to osoba jeżdżąca ze mną po 40 km bez problemu Zrobiła 53 bez spiny.  Ale na dłuższym dystansie przyszedł kryzys i to właśnie dokładnie  po tych 53km. Spadek siły wydolności i ogólne rozbicie.
Tylko że tu było do przejechania jeszcze 30 była wizja osób, które nie dowierzały w to że da radę więc włączyła się ambicja. Do tego puszka pepsi i wizja własnego łóżka po powrocie dały drugi i to silny oddech. 
Widziałem to wielokrotnie. Im większa pewność ze dadzą radę, bo przecież już wcześniej robili xxkm tym bardziej po przekroczeniu tego xx potrafi balonik pękać.
Dużo też daje motywacja. Ja sam nieraz jak jadę, żeby jechać to nagle po kilkudziesięciu miewam taki kryzys, że zdarzało mi się skracać i wracać do domu z wywieszonym językiem. Na drugi dzień wsiadałem na rower i robiłem kilkadziesiąt km więcej bez spiny. Ale miałem lepszy cel i motywację.

Jak córka robiła swoją życiówkę (~130) to dokładała do poprzendiej prawie 60km. 
Motywacja, żeby dać radę to to, żeby nie dzwonić po ciotkę, która mogłaby nas z trasy zgarnąć w razie W.
Motywacja do utrzymania tempa to lody kuleczki w Karwi  i gofry w zaprzyjaźnionej budzie koło naszego domku. Ostatnie 20km zrobiła jak byśmy dopiero z domu wyjechali.
Tak że sprawdzać to się można i może i trzeba, tylko że do momentu kiedy nie sprawdzimy się na założonym dystansie i to najlepiej kilka razy to niewiele wiemy.
 

11 minut temu, kipcior napisał:

Potrzebujesz bagażnik, jaki by nie był. Wtedy za to nie trzeba błotnika. Warto też go odciążyć pakując coś na kierownicę, przy okazji równoważąc obciążenie przód-tył.

Nie no wiadomo ze plecak to opcja słaba. Ale na trzy dni to trzeba zabrać tyle, żeby rozkładanie ciężaru nie istniało jako problem.  Jeśli stanowi trzeba wywalić połowę szpeja. I tę czynność powtarzać do momentu kiedy bagaż przestanie stanowić problem.

13 minut temu, kipcior napisał:

Jeśli nie znasz trasy potrzebujesz nawigacji, najprościej telefon gdzieś w okolicy mostka. I powerbanka. 

On chce tą trasę zrobić niemal całą przez Holandię....  Jak wjedzie na rowerostradę to już nie zabłądzi. ;)

16 minut temu, kipcior napisał:

Jak zobaczysz innego rowerzystę na horyzoncie to wcale nie oznacza, że musisz go wyprzedzić, nawet jeśli mózg twierdzi inaczej ;) 

Tiaaaa  Przyznaj się ze próbujesz sie konkurencji pozbyć pisząc takie żeczy na forum...
Nie no żarty żartami. Gonienie  jakiegoś prosa ma mały sens. Ale w momentach kryzysu jakiś rowerzysta, za którym się chwile pojedzie potrafi byc pomocny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jasne, że nie jest oczywiste, ale powie czy wogóle jest w stanie. Ja też kiedyś pierwszy raz 40 km, potem niewiele ponad 40km, a na trzeci dzień wracając modliłem się, żebym dojechał. Teraz bez problemu lecę 100 km i mam ochotę więcej, ale kiedyś pod 50 km to było wyzwanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapytałem w sklepie rowerowym o bagażnik dla mojego roweru, nie jest problemem, da się załatwić, inne gadżety typu uchwyt na telefon, tempomat , bidon, zestaw naprawczy z kluczami już mam, powerbank do swojego telefonu też, mam i to umożliwiający mi utrzymanie telefonu na ok 2tyg, stały dostęp do internetu mam w telefonie, również poza granicami niemiec, osobę, która w razie w, by przyjechała rownież mam. Moje dokładne miejsce zamieszkania to Voerde, planuję póki co, nawet w tym tygodniu wycieczkę do Kevelaer, są to ok 40km w jedną stronę. Zdaję sobię sprawę, że ta wyprawa do amsterdamu to nie będzie takie hop siup DLA MNIE, będę miał na pewno chwile słabości itp. ale tak naprawdę to mnie jeszcze bardziej do tego zachęca. Zastanawiam się, co miałbym zrobić w sytuacji gdy w miejscu jakiegoś totalnego zadupia z dala od Hosteli, źle bym się poczuł, nie byłbym w stanie dalej jechać, co miałbym wtedy zrobić, by od razu nie rezygnować, z początku myślałem o namiocie, ale po pierwsze nie mógłbym go postawić gdzie chcę, po drugie martwiłbym się o bezpieczeństwo, nie wiem czy z tych powodów mógłbym w nim w pełni odpocząć, poza tym namiot zlikwidowałby dużo miejsca, a w szczególności obciążyłby rower. Dodam jeszcze, że mam 22lata. Jestem w stanie utrzymywać prędkość 40km/h w miarę komfortowo.

PS. Od razu powiem, że się nie znam na tym sprzęcie, nie wiem jakiej klasy są hamulce, przerzutki itp. w moim rowerze, czy jest sens wymieniać coś w takich, czysto technicznych elementach? Rower kupiłem całkowicie nowy, jakiś tydzień temu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopie, mając 22 lata to powinieneś być w stanie nawet jutro tam zajechać. 

1 minutę temu, Retnip napisał:

Zastanawiam się, co miałbym zrobić w sytuacji gdy w miejscu jakiegoś totalnego zadupia z dala od Hosteli, źle bym się poczuł, nie byłbym w stanie dalej jechać, co miałbym wtedy zrobić

Usiąść na tyłku, zjeść coś konkretnego i napić się coli/energetyka. A najlepiej nie dopuszczać do takiej sytuacji czyli na bieżąco dostarczać kalorii i elektrolitów. 

Masz takie coś, tak?
rowery_gorskie_xc_maraton_bulls_1_sharpt

Ten rower to technicznie jest badziewie i finansowo nie ma sensu nic do niego dokładać. Ale to co jest przynajmniej będzie tanie w naprawie i na miejsce też Cię zawiezie. 
Opony masz jakieś dziwne. Niby CST ale oni coś się nie przyznają do tego. Tu coś znalazłem:
http://superoreifen.de/produkte/mountain/ranger.html
Opona 2,25 1kg? Jeśli to faktycznie tyle waży to bym je wymienił. Jakiś Race King albo coś bardziej szosowego.

Poćwicz jak wymienić dętki, ewentualnie kup zapasowy hak do przerzutki, choć to ciężko urwać na asfalcie. Ale to jest tanie, lekkie i można mieć ze sobą.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Retnip napisał:

Jestem w stanie utrzymywać prędkość 40km/h w miarę

Z górki i z wiatrem w plecy chyba.

1 godzinę temu, SoloTM napisał:

No Panie. Ja wysiadam.

Mamy Supermena na forum ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Retnip napisał:

tempomat

??

3 godziny temu, Retnip napisał:

Zastanawiam się, co miałbym zrobić w sytuacji gdy w miejscu jakiegoś totalnego zadupia z dala od Hosteli, źle bym się poczuł,

Histeryzujesz.  
Nastolatka potrafi niemal z marszu strzelić 80km z czego większość w terenie mając rany od siodełka do mięsa a ty młody byczek planujesz i boisz się jak byś się co najmniej na biegun wybierał?  
Poza tym co to za totalne zadupie? W najgorszym razie wezwiesz taksówkę.
 

3 godziny temu, Retnip napisał:

z początku myślałem o namiocie, ale po pierwsze nie mógłbym go postawić gdzie chcę,

No gdzie chcesz nie ale w jakichś krzakach już pewnie nie byłoby problemu. Choć niektórzy się rozbijają na trawniku przy stacji

 

4 godziny temu, Retnip napisał:

po drugie martwiłbym się o bezpieczeństwo, nie wiem czy z tych powodów mógłbym w nim w pełni odpocząć,

Znamienne... Większość młodych śmieje sie z takiego harcerstwa, ale jak mają noc w krzakach spędzić to pełno w gaciach.
Zapewniam, że wieczorny powrót z knajpy czy nawet z pracy niesie za sobą większe ryzyko niż rozbicie się  w krzakach na jedną noc.
 

 

14 godzin temu, Retnip napisał:

poza tym namiot zlikwidowałby dużo miejsca,

Śpiwór i  i plandeka z budowlanego  zwijasz troczysz dwoma paskami do kierownicy.  Na wypadek wielkiego W starczy.

 

14 godzin temu, Retnip napisał:

Jestem w stanie utrzymywać prędkość 40km/h w miarę komfortowo.

No to wsiadasz na rower i po kilku godzinach jesteś  :D:D:D
Dobra zakładam ze się pomyliłeś.

Ludzie dzielą sie na tych co do takich "wypraw " podchodzą jak do jeża i takich, którzy rano się budzą wsiadają na rower i jadą.
Jak będziesz się zastanawiał czy dasz radę to zawsze będziesz sobie wkręcał że nie.  Większość ludzi postrzega to jako jakiś problem, bo nigdy nie spróbowała.

 

 

14 godzin temu, Retnip napisał:

osobę, która w razie w, by przyjechała rownież mam.

No to nad czym myślisz?
Z tym że najlepiej, żeby była to osoba, dla której Twoja porażka będzie jej tryumfem i która nie wierzy w Twój sukces. Wtedy wykonanie telefonu będzie o wiele trudniejsze i lekki ból tyłka nie spowoduje, że zadzwonisz. ;)  Ten samochód powinien byś brzytwą dla tonącego, a nie wygodną łódką z barkiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...