Skocz do zawartości

[wątpliwości] gravel czy mtb


porywacz_zwlok

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie. Troszkę potraktuję ten post na forum jako ścianę płaczu, bo nie mam w sumie znajomych ze zdrowym podejściem do pedałowania, z którymi mógłbym przy wódce porozmawiać. Wróciłem do pedałowania w zeszłym roku w sierpniu po ponad 20 latach. Kiedyś zawsze lubiłem pokonywać turystycznie kilometry i w latach 90'tych miałem górskiego Scotta. Dużo kręciłem, bo wszędzie po mieście w którym się urodziłem nim śmigałem. Potem wypadek i głupi lekarz powiedział, że trzeba zrezygnować bo może być wózek. Młody człowiek wierzy w takie historie, bo dlaczego by nie. Od kilku lat wyprowadziłem się z Poznania do Puszczy Zielonki i moja małżonka kupiła sobie trekinga authora ale okazało się, że samej jej się troszkę nie chce i troszkę się boi, więc po wizycie w decathlonie wyszedłem z rockriderem 540. Tani sprzęt, więc nie było co się zastanawiać. Pół roku pedałowania i zrobiłem tysiąc kilometrów, większości w mrozach i śniegach i innych trudnych warunkach. No ale jak to rower z decathlonu, dość szybko życie zaczęło go męczyć. Kilka miesięcy temu kupiłem sobie gravela Serious Grafix 2018. No i też dotarłem do tysiąca kilometrów wypedałowanych i po wczorajszej setce, która mi bardzo nie poszła i wszystko było na nie pojawiły się wątpliwości.

Celem roweru było śmiganie z żoną a tak się stało, że na gravelu to za szybko dla niej i po lesie teoretycznie można latać ale faktem jest, że leśne dukty są mocno piaszczyste, gdzie się w nich zapadam i jechać się nie daje. Pewno to dlatego, że swoje ważę (110). Muszę przyznać, że na asfalcie czy na szutrach ubitych lata się fajnie, ale przez te ograniczenia uciekłem z lasu. I tutaj jest trup w szafie. Bo sam już nie wiem. Przez chwilę włączyło mi się myślenie, żeby kupić albo złożyć sprzęt zimowy na wykończenie. Takiego hardtaila do ciężkiej pracy. Ale potem pomyślałem sobie, żejak dwa rowery to może ten zimowy by mógłby mnie zabierać do lasu częściej, więc tutaj jakość by musiała być troszkę lepsza. W nocy też, gdy ból dupska nie pozwalał mi zasnąć pojawiły się większe wątpliwości, czy na pewno potrzebuję dwa rowery. Może nie dążyć do dwóch maszyn tylko przesiąść się z powrotem na mtb? Trasy jakie robię to 20 - 50 kilometrów dwa razy na tydzień a raz na jakiś czas jakaś seteczka w formule "zaliczgmine.pl". Na rockriderze robiłem też te same trasy i było wyśmienicie, bo nie obawiałem się jakiś piaszczystych duktów, choć może prędkości średnie były troszkę niższe. Ale czy dla samych statystyk jest sens? Przecież esencją dla mnie jazdy na rowerze było zwiedzanie. Dużo się zatrzymuję, dużo robię zdjęć i chłonę to co widzę wokół siebie.

Wybaczcie mi, że taki temat troszkę z tyłka, bo rozkminy mnie troszkę męczą.

Może zamienić gravela na hardtaila a jeżeli tak, to czy można wybrać rozsądną maszynę w pewnych założeniach? Czy te założenia są sensowne, to mam nadzieję, że mi pomożecie. Jak przesiadałem się z altusów na tiagrę, poczułem naprawdę różnicę w zachowaniu napędu jak i wygodzie pracy oraz obsługi, więc pierwszym założeniem jest przyzwoite wyposażenie. Czy jeśli skupił bym się na napędzie z jednym blatem tylko z przodu to czy w bilansie cenowym, będę miał większe możliwości w wyborze napędu z tyłu? Jeśli tak, to czy można obliczyć zakup przełożeń w taki sposób, że na najmniejszym blacie przy kadencji 70-80 można ze spokojem osiągnąć 25km/h (max 30) na asfalcie? Jeśli system napędowy miałby mniej elementów to powinien być tańszy ... czy tylko mi się tylko wydaje? Czy są takie opony, które w piasku mnie nie zawiodą przy mojej wadze, ale na asfalcie pozwolą pochłaniać wygodnie kilometry, bez walki z oporami toczenia? No i ostatnia kwestia. Czy są takie hardtaile do których mogę podpiąć jakiś stelaż na większe wyprawy z plecakiem?

Pewno padnie pytanie o budżet. W gravelu jest 2500 zł ale czy za tyle się sprzeda, to nie wiem. Jeśli chodzi o sprzedaż to mogę dołożyć gotówką tysiąc złotych. Mogę też próbować zamianki z dopłatatą. Mam 192cm wzrostu i 110kg wagi.

Zapraszam do luźnej dyskusji, bo może rozwiejecie moje wątpliwości. Może coś mądrego podpowiecie. Albo po prostu mnie wyprostujecie dosadnymi komentarzami. Bo nie chcę znowu stracić pasji do pedałowania.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro pozycja na gravelu Ci przypasowała, ale czasami brakuje Ci szerokości opony  - to może poszukać ramy która umożliwi zachowanie pozycji gravelowej , baranka (zakładam że teraz używasz)    i zamontowanie opon  29x2.0 powiedzmy .

do tego  robisz   2 komplety kół -  jeden 'szosowy' - jakiś semislick 700x32-38c         a drugi właśnie 700x50c  z bieżnikiem lekko terenowym .

dzięki temu masz jeden rower / jedną pozycję i możliwości w różne tereny  -  na 50c też można sobie jeździć na dłuższe  dystanse ale ani to przyjemne ani praktyczne - w sumie w miesiąc można pozbawić każdą oponę z bieżnika na asfalcie .

Jeśli taka koncepcja Ci pasuje zainteresuj się takimi konstrukcjami jak Singular Peregrine (tylko jako wzorzec , bo to raczej ciężko dostępny model) , Soma  Wolverine i dużo pokrewnych ;) 

To się chyba monster nazywa , a może i nie ...mądrzejsi podpowiedzą.

Peregrine-in-Sweden.jpg

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałem napisać coś mądrego ale mnie @RafalxM uprzedził.  Otóż tak - grawelomonsterogóral to najlepsze wyjście, czasem można też próbować z mniejszego, nieamortyzowanego górala kombinować monstera - kąty łagodniejsze, miejsca na gumę wiele i z reguły gniazda na przydaśki obecne.  Polecałbym stalową ramę dla komfortu, ale zaznaczam że wszystkie moje rowery są ze stali więc mam pewne zboczenie na tym punkcie. W zakładanym budżecie o tytan będzie ciężko, wungiel zapewne też a alu może dać w kość na wertepach...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż - albo gravel z możliością wrzucenia kół 2.0 - np stalowy Fuji Jari 2.3 na kołach 27,5 albo mtb 29. Zależy czego więcej - miękkiego terenu czy twardego (w tym asfaltu).

Jednak po piaszczystych leśnych drogach pożarowych opona 2,35 robi swoje - różnica między 2.0 a 2,35 jest spora. 

O 25-30 km/h to się nie martw, w 29 calach masz to przy blaciku 30.  Jeżeli nie masz długich stromych podjazdów to blat 32 z przodu i kaseta 11-46 zupełnie wystarczą w 1x. Dobry napęd, pojemny (10-50, 11-50) napęd 1x wcale nie jest tańszy. Za to szybciej się zużywa. Na płaskim jedziesz wtedy na najmniejszych koronkach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech... A nie lepiej żonie kupić fajnego gravela? :D  Prawie na pewno będziesz zawsze szybszy od niej. Musisz zwolnić albo sobie kupić cięższy rower a jej lżejszy. 

Zastanów się najpierw dobrze co chcesz jeździć i z kim.  I czy dwa rowery nie sa wyjściem jednak. Do HT jak sa mocowania to zakładasz bagażnik pod sakwy do graveli wielu też. (czasem mają więcej mocowań ).  Więc to kwestia patrzenia czy są czy nie ma mocowań.
Ale do wyboru kluczowe jest co i jak zamierzasz jeździć. Z doświadczenia wiem, że dobieranie roweru pod żonę może się skończyć wtopą.  My w końcu poszliśmy w elektryka, bo to ma być przyjemność a ja inaczej rozumiem przyjemność niż ona.  

Gonienie za statystykami to drobiazg. Pytanie, czy nie gonisz za zmęczeniem i przekraczaniem swoich ograniczeń. I co w jeździe lubisz. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo chętnie przy wódce pogadam :) Kiedy mogę wpaść?

No tak, tylko że ja zdrowego podejścia nie mam chyba bo znowu wylądowałem w łóżku na antybiotykach :down:

Co prawda lubię trochę inny rodzaj "rowerowania" ale mogę się podzielić jednym spostrzeżeniem. Ostatnio miałem przyjemność pojeździć po lasach nie-tak-daleko-od-ciebie (jak pewnie zauważyłeś na stravie) i szczerze mówiąc grubo bym się frustrował na gravelu. Lasy są piękne ale zupełnie niegravelowe moim zdaniem. Musiałbym bardzo pieczołowicie sobie zaplanować trasę wpierw aby ominąć wszystkie piaski i inne wertepy, albo jechać głównie asfaltem z autami (brrr!). Tutaj wybrałbym raczej hardtaila jako optymalny środek "naparzania" czy nawet spokojnego zwiedzania. Tyle że na tym drugim się za bardzo nie znam więc mogę się mylić ;) Może turystyka rowerowa, bikepacking itd polegają właśnie na tym żeby ducha hartować brnąc przez piaski i krzaczory z rowerem na plecach albo wdychając spaliny i igrając ze śmiercią na drogach krajowych? Ni wim :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam nie wiem, ale podobno udany wypad na rower jest wtedy jak JPKM przestaje być przerywnikiem w rozmowie a staje się mantrą powtarzaną na zmianę z  **** mnie że tu jestem było siedzieć na kanapie....   A bardzo udany jak się siada i stwierdza ze dalej nie jadę albo zaczyna płakać...

Za to turystyka górska rowerowa podobno polega na wnoszeniu rowerów na górę. A taka prawdziwa również na znoszeniu, bo sie zjechać nie da.. ;)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem dzisiaj w naszym lokalnym rowerowym, który uważał, że kupno gravela nie jest najlepszym pomysłem. Argumentacje jaką wtedy stosował to, że nasze lasy (przynajmniej Puszcza Zielonka) są bardzo trudnym terenem dla MTB a co dopiero dla gravela. Bardzo chciałem dalsze regiony lasu zwiedzać, ale ostatecznie co to za zwiedzanie jak muszę mocno lawirować pomiędzy drogami przejezdnymi a tymi dla ciężkich rowerów.

3 godziny temu, zenekzenek napisał:

Bardzo chętnie przy wódce pogadam :) Kiedy mogę wpaść?

Cały przyszły tydzień mam wolny, więc zapraszam.

7 godzin temu, KrisK napisał:

Gonienie za statystykami to drobiazg. Pytanie, czy nie gonisz za zmęczeniem i przekraczaniem swoich ograniczeń. I co w jeździe lubisz. 

Najważniejsze jest to i dopiero to zrozumiałem, by latać po lesie. Gravel popchnął mnie w sport, który mnie chyba nie kręci. Lubię się styrać a na MTB tylko w deszczu nie jeździłem a tak czy śnieżyca czy upały zawsze latałem, bo dawało mi to niezłego kopa. Zimowe latanie w lesie bezcennym doznaniem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze można zbadać efekt opon dopasowanych na piach i korzenie ? Co jest  na kołach? i połączyć to z prostą kierownicą  mocno szeroką ( zmiana klamek manetek) mostka na dłuższy... Koniecznie koła na mleko np na ZTR Flow albo Arch jeśli zniosą ciśnienie do Twojej wagi ( Cresty  np mają jakieś spore ograniczenia)...

Z lasów Wielkopolski w pamięci pozostaje mi trochę piaskownicy i wąskie opony mogą czasem  nie jechać tam gdzie góral jedzie śmiało.

  Jeśli połączyć chęć kalisteniki, pracy  na rowerze w lesie i  zrzucenia wagi ( jeśli to nie dumna masa kulturysty) ... to może się udać... 

MTB/baran

sam właśnie jestem po zabraniu na wyjazd zamiast Inbreda z barankiem i slikami 2,15 -   mojej starej ramy MTB gdzie z przodu mam 3 cale z tyłu 2,1 i 660mm kierownicy dość wysoko jak na mnie.   I taki rower od biedy zjeżdża po kamieniach z Wielkiej Sowy, jakoś tam toczy się po asfalcie ale co najważniejsze jedzie śmiało po  polnych drogach w tym takich traktorach albo przerośniętych trawą gdzie jedzie się jak po bruku.... Rysz wrzucił w "singlach" link do Kony  unit 2020  w niej są opony 2,6  ... ciekawa propozycja.... Inna to każdy 29  z dużym rozmiarem ramy, nie uciętą sterówką, amortyzatorem nie gorszym niż Reba i miejscem na oponę 2,4 z błotem w tylnym trójkątem... Do zwiedzania trzeba szukać czegoś na wyproście, pozycja mniej sportowa... Grawel i baran mają największy sens jeśli dziennie planujemy duży skok np 150 km i można liczyć się z wielogodzinnym cięciem na wiatr....

cieszę się że baran został w domu...

W piaskach puszczańskich  jest też coś takiego że startowy rower w wadze piórkowej na lekkich oponiątkach prawie gładkich i mleku  szedł jak szalony, kiedy w to miejsce weźmie się 15 kg fula z traktorami to koledzy odchodzą... waga opon i obręczy w piachu przy niskiej prędkości ma jakieś magiczne znaczenie, dodatkowo bieżnik mieli piach tylnej opony mieli piach i go dźwiga,  z kolei przód lepiej jak trochę jednak trzyma kierunek.... jakaś strzała, jak w Nano od Wtb, albo boczne  wysokie klocki jakiś semi slików...

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, itr napisał:

W piaskach puszczańskich  jest też coś takiego że startowy rower w wadze piórkowej na lekkich oponiątkach prawie gładkich i mleku  szedł jak szalony,

No tak. Tyle, że startowy rower w wadze piórkowej kosztuje krocie a lekkie oponiątka prawie gładkie w błocie polegną ; ) Znowu z mlekiem zmiana opon to gehenna ...

Dobry HT z 2,35 przód i 2.1 tył - najlepiej oczywiście na mleku jeżeli ktoś chce może w piachu tylko przez  fata być pobity ; )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę nie wiem co jest na piachu przy 110 kg...  dlatego nie wiem czy Kona lub podobny z 2,6 nie jest  optymalny, z mniejszym klockiem a niższym mlecznym ciśnieniem...  Startowy rower to tylko poglądowo wymieniłem, ale waga rotacji, czyli samo koło - już warto dopłacić ... tylko znów, nie wiem co z masą 110 kg.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na 110 kg to tylko szerokość i małe ciśnienie. Waga roweru to pikuś, 100-200g na kołach pewnie też.

Jakbym miał jeździć głównie w piachu - a mamy tego na Mazowszu - to obręcze  30mm i wielkie balony. Albo fat. Tyle, że nie sadzę, żeby tam tylko piach był.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, porywacz_zwlok napisał:

Gravel popchnął mnie w sport, który mnie chyba nie kręci. Lubię się styrać a na MTB tylko w deszczu nie jeździłem a tak czy śnieżyca czy upały zawsze latałem, bo dawało mi to niezłego kopa. Zimowe latanie w lesie bezcennym doznaniem.

No to teraz masz już ławiej musisz się tylko zastanowić na czym jeździć chcesz.   :D  I czy jednak nie będziesz tęsknił za gravelem....I co to ma być za turystyka. 
Jeden rower ma taką wadę, że zawsze go gdzieś braknie alen HT wszystko objedziesz. Nawet świat dookoła, a i w górach dasz radę..   Choć musisz brać pod uwagę ze przesiadka z gravela może być doświadczeniem bolesnym.  Jednak 100 po asfalcie w formule zaliczania będzie trwała dłużej.  No i musisz uciekać do przodu (jakość), bo uwstecznienie zawsze jest bolesne.

Wracając do turystyki to trochę inaczej podejdziesz do weekendu a inaczej do urlopu na rowerze i jeszcze inaczej do 50km w sobotę.  No  i to zależeć będzie w dużej mierze od strefy komfortu Twojej żony . Choć nie wykluczaj też swojej :D.  W każdym razie szukaj roweru z pełnym mocowniem pod bagaznik żebyś potem nie musiał rzeźby uprawiać. (kolokwialnie mówiąc dziury w ramie, do których możesz przykręcić bagażnik muszą być) Pisałeś o plecaku... Jeśli więc masz na myśli turystykę z 35l alpejką to zawsze masz do wyoru torby  i powinieneś się w nich zmieścić. Ale tu  od razu zwracaj uwagę na np sztycę regulowaną. Jej jak że zacna obecność w rowerze  powoduje, że torba pod siodłowa z nią gadająca będzie kosztować nieprzyzwoicie dużo  (600zł za 10l).   

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.07.2019 o 22:18, porywacz_zwlok napisał:

Cały przyszły tydzień mam wolny, więc zapraszam.

No widzisz jakbym przeczytał to wcześniej... Przejeżdżałem obok ciebie przedwczoraj :) A może odwiedzisz nas w Świeradowie? Pojeździmy po singlach, zjemy pstrąga, popijemy lwóweckim a potem poszukamy ci normalnego roweru ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...