Skocz do zawartości

[Trening] Dylemat - w sumie po co?


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Kolejne wrażenia (może kogoś zainteresuje, kto wie) - śmigam ostatnio na ile pozwala pogoda i czas, a i z tym i z tym kiepsko. Wykorzystuje się jednak wszelkie okazje. W ten weekend miałem nawet startować w wyścigu szosowym organizowanym w okolicy. Zagadałem do znajomego zachęcając do do startu i skończyło się tym, że on - nieświadomie - zachęcił mnie do rezygnacji. Czemu? Bo to blisko, można jechać tam samemu i naprawdę mocno pocisnąć. A tak, płacisz, podczas jazdy może stać się naprawdę wiele, szkoda siebie i sprzętu, a nie masz z tego nawet metalowej blaszki. Odpuściłem  

Druga sprawa, mam jeden rower, dwa zestawy kół. Myślałem o kupnie MTB ale odpuściłem "bo za ciężkie to, bo za duże, bo wkurza konserwacja". Nie lubię. Chciałem kupić szosę aby nie musieć iść na kompromisy w kwestii napędu, do tego mógłbym do niej wrzucić jeden z zestawów kół bo lekki i kompatybilny ale... no cóż, pół roku temu się przeprowadziłem a nowa okolica nie obfituje w świetne asfalty. Jest kilka przyjemnych odcinków, ale nie za wiele, poza tym na niektórych ruch wcale nie taki mały. Gdzie bym więc nią szalał? 

Ostatnio nabyłem nowe opony gravelowe (WTB Riddler 37 zamiast Panaracerów Gravelking SK 35) i.. whow, jeździ mi się na nich jeszcze lepiej po szutrach, a i na asfalcie mogę śmiało cisnąć. Wszystko zmierza w kierunku który powoli się klaruje w głowie: zostanie przy tylko zestawie gravelowym jako naprawdę uniwersalnym i używanie sobie "dla przyjemności" miernika mocy. Na szerszych kapciach jest może i nieco wolniej, ale moc ta sama, więc i napęd nie musi być tak twardy. Fajnie widzieć PR na stravie i to jest ok. Cała reszta się natomiast upraszcza. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, lukasamd napisał:

Kolejne wrażenia (może kogoś zainteresuje, kto wie) - śmigam ostatnio na ile pozwala pogoda i czas, a i z tym i z tym kiepsko. Wykorzystuje się jednak wszelkie okazje. W ten weekend miałem nawet startować w wyścigu szosowym organizowanym w okolicy. Zagadałem do znajomego zachęcając do do startu i skończyło się tym, że on - nieświadomie - zachęcił mnie do rezygnacji. Czemu? Bo to blisko, można jechać tam samemu i naprawdę mocno pocisnąć. A tak, płacisz, podczas jazdy może stać się naprawdę wiele, szkoda siebie i sprzętu, a nie masz z tego nawet metalowej blaszki. Odpuściłem  

Przecież to nie o metalową blaszkę chodzi, tylko właśnie o interakcje z innymi. O to żeby mieć się z kimś zapakować do odjazdu, żeby ktoś koło wystawił i sprowokował do ataku czy żeby komuś spektakularną ucieczkę udaremnić. Plus o to, żeby po wyścigu sobie z kimś przybić piątkę, piwo wypić, makaron zjeść.

A Ciebie przekonało to, że możesz pojechać kiedy indziej samemu i naprawdę mocno pocisnąć. XD No chciałbym ale nie rozumiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@bts wszystko to co wymieniłeś mam jeżdżąc ze znajomymi rowerowymi z okolicy. Ot dzisiaj chociażby - sporo prowokowania i "ognia", podjazdów nieco, ale też luźnej pogadanki. Wszystko to bez ryzykowania zdrowia i sprzętu na takim poziomie, jak robi się to na zawodach. Co w tym złego? I co takiego tracę? Nie jestem kimś, kto nigdy w żadnych zawodach nie startował (jakby nie patrzeć, dwa sezony były i to różnego typu zawody). Serio nie widzę jakichś dodatkowych plusów. Interakcja z innymi? Milczkiem nie jestem, ale nie jestem też kimś, kto koniecznie musi od razu zagadywać, bywały zawody, że się jechało na nie, przejechało, wracało do domu i tyle. A makarony to raczej ironia, bywają zawody że niemało cebulionów sobie za nie wołają, a nawet na dobre jedzenie na mecie nie można liczyć (oczywiście tutaj kwestia przypadku) ;) 

Druga sprawa, naprawdę nie każdy chce się ścigać. Znajomy którego próbowałem namówić wykręca ostatnio naprawdę solidne czasy szosow np. 50-60 km ze średnią 34,5 km/h jadąc na solo. Tereny raczej płaskie, aczkolwiek nieco jakichś wzniesień też jest. Jeździ tak, cały czas mocniej i szybciej i wiesz co? On nie chce startować. Po prostu, nie zależy mu na tym. Takich ludzi jest sporo i czy ich wybór jest zły? Od razu powiem - jak piszę za siebie to piszę za siebie i nie neguję zawodów jako takich ogólnie. Dla mnie stały się czymś bez sensu / obciążeniem / przestały dawać radochę i tyle.

@wkg zgadzam się, ale częściowo - sporo jest stron z informacjami o ciekawych trasach, a gravel idealnie się na większość z nich nadaje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodziło mi o to, że wcale nie trzeba zawodów aby poznać naprawdę fajne trasy. Ba, na zawodach nie ma na ogół czasu / głowy aby coś podziwiać, człowiek skupia się na innych kwestiach 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A to pewnie że tak - można też jechać na np. organizowane objazdy jeśli zależny nam na tym, aby na spokojnie pojeździć i też nieco "pozwiedzać".

Na pewno nie piszę się już na rzeczy typu - jadę samochodem 1-2 czy więcej godzin w jedną stornę po to, aby zaliczyć trasę patrząc tylko na oznaczenia na niej i tyle. W pamięci niewiele z tego zostaje ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.05.2019 o 15:28, lukasamd napisał:

Znajomy którego próbowałem namówić wykręca ostatnio naprawdę solidne czasy szosow np. 50-60 km ze średnią 34,5 km/h jadąc na solo.

To akurat żaden wyznacznik możliwości sportowych, wręcz słaby wynik jakby tak spojrzeć na ślepo. Ale generalnie masz rację, starty są ok, ale nie na nich świat się zatrzymał. 99% ludzi trenujących na siłowniach nie ma zamiaru nigdy startować w żadnych zawodach, a jednak trenują, dla własnej satysfakcji, własnej formy itd. itd. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Arni220 napisał:

To akurat żaden wyznacznik możliwości sportowych, wręcz słaby wynik jakby tak spojrzeć na ślepo. Ale generalnie masz rację, starty są ok, ale nie na nich świat się zatrzymał. 99% ludzi trenujących na siłowniach nie ma zamiaru nigdy startować w żadnych zawodach, a jednak trenują, dla własnej satysfakcji, własnej formy itd. itd. 

Nie wiem czy słaby. Moim zdaniem nie. Biorąc udział w wyścigu na 50 km z 500 m przewyższeń miałem średnią 37 km/h, ale to było w grupie (niestety nie peleton) no i jak to na wyścigu, jazda w trupa. Moim zdaniem jazda na solo z szybkości 33-35 km/h na tych okolicach które znam to już domena albo aktywnych zawodników, albo byłych prosow. Przynajmniej takie wnioski wyciągam patrząc na to co i jak ludzie jeżdżą w okolicy. 

Właśnie, własna satysfakcja. Do tego nie trzeba się mordować na zawodach. Mordować się można śmiało samemu, dla PRki na stravie chociażby ;) Nie powiem, długo za mną chodziły myśli o pozbyciu się miernika mocy, ale nie... o wiele szybciej zrezygnuję z pasa do HR, bo on mówi stosunkowo niewiele. Miernik natomiast... no cóż, takie satysfakcję na podjazdach, nawet jak to jest jakaś luzacka jazda to depnięcie na chwilę daje radochę. Z punktu widzenia czystej opłacalności to kompletny bezsens - bez planu treningowe, bez zamiaru startu w zawodach, a z miernikiem? No tak, dla satysfakcji. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, lukasamd napisał:

Nie wiem czy słaby. Moim zdaniem nie...

Możesz się spodziewać niedługo rozprawy naukowej jaki kto jest mocny i rozkładania danych treningowych na czynniki pierwsze, o których 90% trenujących nawet nie ma pojęcia ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Eee tam, nie ma co patrzeć na samą średnią, bo to niewiele wnosi - wystarczy popatrzeć na niektórych amatorów, czy nawet prosów, którzy na tych samych z grubsza terenach, jeżdżą treningowo w okolicach 30 km/h, a na wyścigu mają > 40...
Nie mówiąc o tym, że np. pros tnie po górach ( Giro ) te 35 km/h na dystansie > 220 km z przewyższeniami 5.5 km..., ale to już inna bajka ;)
Nie zawsze też przyzwoite średnie z samotnych treningów przekładają się na dobry wynik w zawodach - nie chcę wymieniać z nazwiska, ale np. znany polski jutiuber to przerabiał ( i nie mówię tu o szaju ) :icon_wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 23.05.2019 o 09:29, beskidbike napisał:

Możesz się spodziewać niedługo rozprawy naukowej jaki kto jest mocny i rozkładania danych treningowych na czynniki pierwsze, o których 90% trenujących nawet nie ma pojęcia ;)

Odezwał się mądrzejszy od radia :D To dopiero teoretyk :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, KrissDeValnor napisał:

Nie zawsze też przyzwoite średnie z samotnych treningów przekładają się na dobry wynik w zawodach

Dobrze powiedziane. Jak jadę solo na MTB to zdarza się mi się mieć średnie 27-28 z 30-40km. Na zawodach jakbym miał taką średnią to byłbym w czubie, tyle że nie udało mi się nigdy tak pojechać zawodów, najwyższa średnia to tak w okolicy 25-26 albo nawet niżej. W MTB żeby mieć średnią pod 30 na zawodach to odcinkami trzeba lecieć 40+ i mieć kopyto jak koń;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jest. Dla tego 34km/h na szosie w 90 minut, to żaden wyznacznik. Wystarczy zrobić dwie tempówki po 25min na 90%, do tego 30min rozgrzewki i 10 rozjazdu,a  ukaże się na liczniku średnia prędkość rzędu 36/37. Zawody to jednak interwały, zrywy tempa, ucieczki i zwolnienia, jedziemy tak jak chce tego peleton, a nie jak nam wychodzi średnia. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie. Jak startuję solo to jadę rundę równym tempem i nie boli. Na zawodach na początku zwykle jest zapiek na maksa bo wszyscy na adrenalinie i głodzie ścigania. Czasem trudno utrzymać tempo na pierwszych kilometrach, później część się wypala i zwalnia a kto ma siłę to ciśnie do końca. Do tego dochodzą zakręty, zatory, ciężki techniczny teren więc raz jest tempo żółwie żeby za chwilę przejść do maksymalnej gonitwy gdzie wypluwa się płuca. Obie jazdy są z innej bajki, trudno to porównywać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 25.05.2019 o 22:20, Arni220 napisał:

Tak jest. Dla tego 34km/h na szosie w 90 minut, to żaden wyznacznik. Wystarczy zrobić dwie tempówki po 25min na 90%, do tego 30min rozgrzewki i 10 rozjazdu,a  ukaże się na liczniku średnia prędkość rzędu 36/37. 

To przyjedź do Bielska, wymyśl sobie dowolny trening 90 minut i zrób tą średnią 36/37 :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest w sumie powód, dla którego nie chcę rozstawać się z miernikiem mocy. Choć przy braku zawodów jego posiadanie wydaje się przerostem formy nad treścią, to jest niesamowicie wygodny - nie muszę patrzeć w ogóle na średnią. W nowej okolicy asfalty są jakie są, trzeba kawałek przejechać aby były lepsze, przyjemne do jazdy szosowej. Efekt jest taki, że coraz częściej jeżdżę na secie gravelowym (także po asfalcie), ale z punktu widzenia "poprawiania swoich wyników", nie ma to przecież znaczenia - liczy się moc. Jasne, mogę zrobić PR czy nawet KOMa na jakimś segmencie na stravie jadąc za samochodem / autobusem / ciągnikiem itd. ale co mi po tym, jak wiem, że to żaden progres? Co innego jak widzę, że deptałem 5, 10 minut z mocą, w której pół roku temu nie dałbym rady tego zrobić. Albo patrząc na średnią moc z godziny jazdy w trupa. 

Ta jedna rzecz, ten wskaźnik który jest stosunkowo nieczuły na takie sprawy, a dodatkowo obrazuje ewentualne trudności w czasie jazdy (np. niby płasko, a średnia niska.. skoro moc wysoka to najwyraźniej wiało i to solidnie) powoduje, że zamiana "sportu na fitness" nie do końca wyjdzie. Ale to raczej na plus ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie w ten sposób użytkuję swój miernik. Na wielu odcinkach nawet nie wiem jaki miałbym PR gdybym jechał na maxa, bo jeżdżę te podjazdy np. na 90% FTP i zwyczajnie nigdy na maxa tam nie jechałem ;)

Drugi powód, to lubię w zimie jeździć na trenażerze. Mogłem kupić drogi trenażer z pomiarem mocy, ale wybrałem miernik mocy i tani trenażer, dzięki temu mam dokładne treningi na mocy w zimie, a na lato zostaje miernik jako "wartość dodana", tak dla zabawy, bo z powodu pracy w lecie mam mniejsze możliwości na regularne jeżdżenie i "trenowanie".

Ogólnie, pomimo posiadania miernika, traktuję to bardziej jako zabawę, monitorowanie własnego rozwoju i jak najbardziej efektywne wykorzystanie ograniczonego czasu niż rywalizację z kimkolwiek. W zawodach nie startuję, w ustawkach tez nie biorę udziału, bo jazda w grupie mnie denerwuje;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...