Skocz do zawartości

[100km] jutro magiczna setka


Rekomendowane odpowiedzi

40 minut temu, Biesz766 napisał:

Zaraz znajdzie się PRO który stwierdzi, że mniej niż 300 km dziennie nie robi, nawet jesienią.

Mowisz masz- http://team29er.pl/relacje-z-imprez/3176-4xmrdp-czyli-zyciowe-wyzwanie

Porywacz, nie patrz na licznik, nie patrz na czas, czerpaj przyjemnosc i nie mysl. Reszta sama wyjdzie.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, shotgun napisał:

Mowisz masz- http://team29er.pl/relacje-z-imprez/3176-4xmrdp-czyli-zyciowe-wyzwanie

Porywacz, nie patrz na licznik, nie patrz na czas, czerpaj przyjemnosc i nie mysl. Reszta sama wyjdzie.

 

Świetny materiał i ilość przejechanych kilometrów!!! Mnie się udało przejechać 326 w czasie prawie 12 godzin. 100km robię bez problemów. Takie wyczyny są motywacją dla takich jak ja. Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, dorota57 napisał:

Świetny materiał i ilość przejechanych kilometrów!!! Mnie się udało przejechać 326 w czasie prawie 12 godzin. 100km robię bez problemów. Takie wyczyny są motywacją dla takich jak ja. Pozdrawiam!

Ladny dystans, ale widac, ze raczej trenujesz i raczej to robione gdzies w Polsce.

Zastanawiam sie, czy normalny silny psychicznie czlowiek, jest w stanie jak dostanie szoss, tak z marszu bez zadnego trenignu pyknac 300km, powiedzmy w 14-15h. Juz abstrachuje od terenu u mnie w Beskidach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to jestem i muszę przyznać, że to bardzo ciekawe wyzwanie. Wszystko tkwi w głowie a w dalszej kolejności w girach i sprzęcie. 50km padło bez problemu i potem trafiłem na takie 10km tarki. Pod koniec tej tarki czyli w okolicach 60km coś nagle się we mnie skończyło i po prostu zjechałem w krzaczory i padłem na pysk. Z dobrą godzinę mi zajęło to, by pozbierać umysł i ruszyć dalej, bo wybrałem opcję jazdy tylko w jednym kierunku, więc nie mogłem się wycofać ani zawrócić. Fizycznie zmęczony poczułem się w okolicach 90km i tam był drugi kryzys, ale go pokonałem po kwadransie puszką pysznej zimnej coli i najpyszniejszym batonikiem z milionem kalorii. Razem wyszło jakieś 125km. Udostępniam garmina oraz stravę ale są one niekompletne, ale o tym we wnioskach.

płyny: 4 bidony po 800ml (2x woda i 2x izotonik)

jedzenie: 3 buły, 3 jajka (jak za dobrych kolejowych czasów w sreberku i ze solą) i paczka małych kabanosów

mapy.cz: kręciłem takie krótkie klipy w trakcie, więc problem tej nawigacji zobaczycie sobie za 2 - 3 dni, ale nawigacja potrafi wywieźć w ciemny tyłek. kiedyś przeprowadziła mnie przez takie piachy, że chyba silnik spalinowy pomógł by tam jechać a dzisiaj na początku wywiózł mnie tam, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę

garmin forerunner 235: baterii starczyło mi tylko na 117km, ale po setce zapisałem wynik, żeby go nie stracić. podejrzewam, że włączony glonas tyle zjadł, więc trzeba będzie raczej jeździć na samym gps

ciało: kolana troszkę bolą, mięśnie nóg na granicy spalenia, dupsko troszkę boli ale napierdzielają mnie nadgarstki na tyle mocno, że ostatnie kilometry syczałem z bólu. miesiąc jazdy po 20km 3 razy w tygodniu to za małe przygotowanie

sprzęt: dał radę, choć gdyby to był tylko asfalt i bardziej gładkie opony miał to myślę, że i 200 jest do ogarnięcia

Wiem, że przy zawodowcach to nic, ale dla mnie to było ciekawe wyzwanie i może innemu amatorowi przyda się ten wątek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U gościu, to cieniutko jak padłeś po 60km... ja na MTB 26cali po ansfalcie ( 85% ) i szutsze ( 15% ) robię ( staram się robić przynajmniej ) codziennie traskę 60 km ( tak od sierpnia dopiero ciągnę ) i o ile pamiętam nawet 1 raz mnie nie złamał i miałem ochotę jeszcze gdzieś podjechać, ale bałem się o stawy i kolana bo to moje pierwsze up 50 km było, do tego MTB i asfalt ( ale musiałem, bo w połowie cholernie duża góra do zrobienia ). Pamiętam,że miałem 2x 750 ml płynu, 2x batoniki - ale tylko płyn poszedł, batoniki niebyły potrzebne.

 

Poniżej mój 1 wyjazd. Zwróć uwagę na różnicę wysokości i typowo lajtowy typ wyjazdu ( czyli oglądanie krówek i koników na łąkach, drzewek pod lasem itp. )

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ważne, że padł. Ważne, że wstał i pojechał dalej :)

Gratulacje!

Co do rogów można też rozważyć rogi 'wewnętrzne': https://themtblab.com/2016/08/review-sqlab-311-handlebars-411-innerbarends-and-711-sy-grips.html Moim zdaniem wygodniejsze umiejscowienie niż klasyczne (chwyt trochę jak na klamkach na szosie). Zwłaszcza jeżeli masz bardzo szeroką kierownicę. Obolałe nadgarstki potrafią dać się we znaki bardziej niż tyłek. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, porywacz_zwlok napisał:

: kolana troszkę bolą, mięśnie nóg na granicy spalenia, dupsko troszkę boli ale napierdzielają mnie nadgarstki na tyle mocno, że ostatnie kilometry syczałem z bólu. miesiąc jazdy po 20km 3 razy w tygodniu to za małe przygotowanie

Kurde, dziwne, bo 3x20km nie jest źle.

 

Ile ważysz ? Na jakim rowerze robiłeś te 100 km ? 

 

Szacun i dawaj dalej, najgorzej wyjść z domu, potem leci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...