Skocz do zawartości

[Wyzwanie Rowerowe] Jak najwięcej kilometrów


Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie, nazywam się Krystian i chciałbym wam opowiedzieć o moim wyzwaniu. 

A więc tak, od nie dawna wkręciłem się w jazdę na rowerze, wręcz uwielbiam to, ale czuję że brakuje mi sił dlatego postanowiłem sobie że będę ostro trenować, i chciałbym do końca wakacji być w stanie pokonywać jak największy dystans, na początku wiadomo zaczynam od paru kilometrów ale z każdym treningiem będę ten dystans zwiększać. Jeżeli bylibyście ciekawi jak mi idzie to wszystkie treningi będę publikować na YouTube na moim kanale.  https://www.youtube.com/watch?v=uh5o0D6MuhA

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Co to niby miało znaczyć, że "nie ma żadnego znaczenia" :icon_question:
Może dla Ciebie nie ma, ale dla autora tematu wręcz przeciwnie - nawet jeśli to będą tylko osobiste rekordy i nie odbiją się w świecie szerokim echem.
Z tym stopniowaniem dystansu, to też nie do końca prawda, bo wbrew pozorom ktoś kto np. do tej pory robił tylko 50, wcale nie musi zrobić 100 km - sporo zależy od możliwości kondycyjnych danej osoby ( dla jednego 50, czy 100 km to małe miki, a innego będzie to kosztowało dużo wysiłku ) i warunków terenowych ( bo setka w terenie nie równa się szosowej, tym bardziej jeśli w terenie będą większe przewyższenia ).
Poza tym kto co lubi - jednego kręcą długie dystanse i wielogodzinna jazda, a inny zadowoli się krótką, ale intensywną i sprawi mu ona tyle samo frajdy, chociaż w przypadku tras krajoznawczych, to jednak te dłuższe mogą okazać się ciekawsze niż lokalne pitu pitu.
O co chodzi z tym zaniedbywaniem rodziny, to też nie kumam - przecież czasem są to wręcz rowerowe familie i panuje akceptacja, a nawet jeśli nie, to chyba dla kogoś z kim się jest, powinno być zrozumiałe, że jak się ma pasję, to pewnego rodzaju ustępstwa siłą rzeczy muszą być, a w najgorszym przypadku można się rozstać i śmigać dalej bez oglądania się na nikogo i przejmowania "co ludzie powiedzą" itp.
Wracając do tego wysiłku "bez znaczenia" - otóż jest coś takiego jak PASJA właśnie, więc nie można nikomu jej odebrać, ani marzeń z nią związanych.
Nie ma znaczenia, że z punktu widzenia ogółu jest to daremny trud i nic pożytecznego z niego nie wynika ( tu można by polemizować, bo rower w przeciwieństwie do samochodu nie zatruwa środowiska oraz dla większości jest prozdrowotny ).
To tak, jakby powiedzieć himalaiście "nie wchodź na te góry, bo zero z tego pożytku" - nie o to jednak w tym wszystkim chodzi :icon_exclaim:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Infernal1995 napisał:

Rzucam Ci kolejne wyzwanie - ustaw porzadnie klamki i nie trzymaj kierownicy majac zgiete nadgarstki. Jak bedziesz robil wieksze dystanse to moze sie przydac. Tak, wiem, czepiam sie.

Wcale się nie czepiasz , właśnie oto mi chodzi, każda porada i pomoc się przyda. Dziękuję ci bardzo :) 

4 minuty temu, Track napisał:

Nudny ten film, a muzyka zabija.

Dopiero się uczę nagrywania i mam nadzieje ze bedzie mi szlo coraz lepiej i bedzie to ciekawsze

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja na Twoim miejscu nie stawiałbym tak bardzo na dystans, może się okazać że dość szybko się "wypalisz" bo w pewnym momencie przyrost kilometrów może już nie być tak dynamiczny jak na początku. Oczywiście musisz wyrobić sobie kondycję i siłę, ale to kwestia miesięcy czy lat, a nie dni. Musisz czerpać przyjemność z jazdy, wtedy kilometry zaczną wpadać same bo będziesz miał siłę i ochotę pojechać dalej.

Mój osobisty rekord to 80km, zdarzało się robić ~70, dość często ~60. Najlepiej jednak czuję się na dystansie 50- 60km, jest to dla mnie idealny dystans, starcza siły żeby dynamicznie pojeździć po terenie i czerpać z tego przyjemność.

Oczywiście mógłbym robić 80km w weekend, może nawet 100km, pytanie tylko po co skoro nie będzie to dla mnie zabawa?

Pamiętaj żeby urozmaicać sobie jazdę w zależności od samopoczucia i humoru. Ja oprócz standardowych dłuższych przejazdów, czasami robię przejazdy około 30km ile sił w nogach, tak żeby zbudować wytrzymałość. Fajnie jest też mieć jakieś trasy pozwalające na ćwiczenie techniki oraz podjazdów.

Pojeździj, poznaj trasy i potem będziesz mógł przed wyjazdem układać sobie trasę wiedząc ile zajmie Ci przejazd, tak żeby zaplanować go optymalnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój osobisty rekord to 106 km z czego 100 km z kumplami w słoneczku i sporym cieple ale nie aż takim jak mamy teraz, było bardziej wiosennie... i zrobilismy to między 9 a 15, bo mieliśmy taki limit czasu, ale w tej podrózy było sporo gadania, przystanki na oddech, jedzenie itp.. w tym jeden planowany ponad godzinny no i jeden kumpel zaniżał tempo z racji sprzetu i kondycji, ale co tam fajnie było...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, skom25 napisał:

Ja oprócz standardowych dłuższych przejazdów, czasami robię przejazdy około 30km ile sił w nogach, tak żeby zbudować wytrzymałość.

To ja na szybko, budowanie :

1. Siły - podjazdy ( sztywne, im dłuższe tym lepiej - nie 10-100 metrowe w lesie )

2. Wytrzymałości - duże dystanse

3. Prędkości - interwały po kilkaset metrów max ile sił w nogach, chwila przerwy i znowu ( sprinty )

Co do kilometrów, żeby 100 km zrobić po płaskim ( głównie asfalty, ubite szutry ) nie trzeba miesięcy. Jeśli jesteś młody, nie ważysz 120 kg to zajmie Ci to max 2 mce, a nawet mniej. ( oczywiście regularne jazdy przez ten okres, coraz dłuższe )

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do filmików to myślę, że lepiej by się oglądało gdybyś czasem coś od siebie wtrącił.

Pamiętam swoje pierwsze jazdy na "dłuższy" dystans - robiłem 40km i byłem zadowolony i zmęczony :) Teraz taki dystans robię bez najmniejszego problemu. Najwięcej wykręciłem ponad 160km i czułem że mogę jeszcze pokręcić, ale dotarłem do wyznaczonego punktu na trasie i noclegu.

A i ważne jest mieć cel, kiedy wybierzesz się już w dalszą podróż. Mnie zmęczyłoby kręcenie km dla samego kręcenia, ale kiedy mam cel np. z jednego msc na drugie jedzie się o wiele lepiej. 

Powodzenia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do dłuższych dystansów to wcale nie musi wyglądać tak że z każdym wypadem musi być większy dystans. Mi wystarczały codzienne dojazdy do pracy 30km w dwie strony i okazjonalnie maraton ~50km żeby kilka razy w roku zrobić trasę 300-400km po asfalcie w całkiem dobrym tempie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Na szybkich 30 km nie zbudujesz raczej wytrzymałości ( prędzej szybkość i siłę ), a na pewno będzie to bardzo trudne, bo wytrzymałość to przecież właśnie wydłużanie dystansu, ale i trzymanie tempa, co pokonywanie szybkich 30 km może tylko w pewnym stopniu ułatwić, ale nic nie zastąpi zwiększonego dystansu.
Łatwo się o tym przekonać np. po przerwie - u mnie np. 6 tygodni bez roweru spowodowało start niemal od zera ( no może trochę przesadzam ) i tak jak jeszcze jesienią robiłem przelotowe leśne trasy 60 km w 2,5 g. ( koło 27,5" ), tak po grudniowej przerwie ( dokładnie 24 listopada - 6 stycznia ) już na pierwszych kilometrach mnie dopadła zadyszkowa lokomotywa, a nawet zrobiło mi się przez moment niedobrze, bo za ostro wystartowałem ( to się nazywa głupota :wallbash:), a to było raptem tempo, które jest dla mnie normalnie bardzo luźne, jednak tym razem okazało się za ostre ( mimo dobrych warunków pogodowych)...
Dlatego ważna jest systematyczność, chociaż zimą trochę inaczej się jeździ i np. przy temperaturach ujemnych nawet by mi się nie chciało robić więcej niż 30 - 40 km ( w lutym co prawda strzeliłem sobie leśne 43 km przy -3/-4 i wracałem przez 3 kwadranse z zamarzniętym ustnikiem bidonu... ).

Rozumiem, że rozmawiamy jednak o aktualnych warunkach, więc problem sprowadza się właściwie do dwóch rzeczy ( zakładam, że jesteś młody i sprawny, więc potencjał kondycyjny jest ) :
1. jeśli do tej pory prawie nie jeździłeś, to powinieneś stopniowo wydłużać dystans, ale raczej bez szaleństw, bo lepiej wrócić z jakąś niewielką rezerwą niż się wypalić ( co może zniechęcić ), chociaż jest też coś takiego jak przepalenie, czyli nieprzyzwyczajony organizm dostaje w kość nieco za bardzo, ale dzięki temu mięśnie przy kolejnym podobnym wysiłku będą już w pewnym stopniu przygotowane ( zakładając systematyczność, bo przy dłuższej przerwie nic to oczywiście nie da )
2. najlepiej też nie przesadzać na początku z tempem, bo co z tego, że na pierwszych kilometrach będziesz jechał szybko, jak później opadniesz z sił i będziesz ledwo przepychał korbę - dlatego ważne jest stopniowanie wysiłku i żeby nie dać się ponieść za bardzo fantazji, bo zazwyczaj kończy się to na bólu

Także grunt to zachować umiar i rozsądek, bo czasem tak fajnie się jedzie, ale potem powrót jest ciężki, a to odbiera jednak radość - wiem, bo to przerabiałem kilkanaście lat temu, a teraz mi się to praktycznie nie zdarza, bo na szczęście zacząłem myśleć :woot::yes:

Pytanie co właściwie chcesz osiągnąć :icon_question:
Jeżeli ma to być jazda bez jakiejś napinki na ostre tempo, a będzie się liczył tylko dystans ( im dłuższy, tym lepszy - jak piszesz ), to właściwie można wszystko sprowadzić do budowania wytrzymałości i stopniowego wydłużania dystansu.
Gdyby jednak miały to być długie i trudne górskie trasy całodzienne, to wypadałoby się również zacząć przygotowywać i pod tym kątem, a wtedy samo pokonywanie płaskich tras może się okazać niewystarczające.

Na Twoim filmiku miałem początkowo wrażenie, jakby trasa wiodła pod górę - to pewnie przez ustawienie kamery, bo chyba jest to trasa raczej płaska ( sądząc po tym, że gór nie widać ;) ).
Zrób jakiś opis, bo filmik sam w sobie na razie nie mówi zbyt wiele, a jeśli ma to być forma dziennika rowerowych postępów, to opis jest wręcz konieczny, a na pewno wskazany.

eloo
To jesteś raczej wyjątkiem, bo znakomita większość potrzebuje stopniowego "rozkręcenia", czy jak kto woli "rozjeżdżenia" i bez tego na tak długich trasach może ducha wyzionąć :icon_wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem Ci tyle, że bez dobrej motywacji ciężko osiągnąć upragniony cel.

KLIK 

Jak na przykład ja podczas tego wypadu miałem obiecane piwko na słonecznej plaży (oraz tam na mnie czekał bilet powrotny :D )

Po tej wycieczce miałem już jaśniej określone swoje parametry maksymalne, dzięki czemu łatwiej coś późniejszego planować.


A jak się psychika podbudowuje, gdy osiągasz tak dalekosiężny plan :)..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wita, 

W dniu 4.08.2018 o 19:21, g286 napisał:

Wyzwanie dla siebie ok, tak naprawdę granica nie istnieje. Jak zrobisz 50 to i 100, jak 100 to i 200 kilometrów. Pytanie po co ? Jak bardzo będziesz zniszczony, zaniedbasz rodzinę ? A tak naprawdę twój wysiłek nie ma żadnego znaczenia.  

Hę? Że niby co? Po pierwsze, wysiłek zawsze ma znaczenie, a czas spędzony na rowerze nigdy nie jest czasem straconym, to po pierwsze. Po drugie, owszem, ja jestem sam, i mam sporo czasu na zabawę w kolarstwo, ale obracam się wśród ludzi, sportowców nie samotników tylko mających żony, dzieci, przytoczę tu tylko historię znajomych moich dwóch kolarzy: pierwszy z nich, ma rodzinę, jest już dziadkiem, i nie zaniedbuje rodziny, a zaliczył Bałtyk Bieszczady Tour kilkukrotnie już, i nawet w dwie strony go zaliczył, czyli strzelił 2016 km non stop rowerkiem :) rodzina go wspiera, a człowiek mimo wieku jeździ lepiej ode mnie, drugi mój kolega, jego historia jest ciekawsza, bo przy moim wzroście ważył prawie setkę, zaczął jeździć, zrzucił wagę do 75 kg, i jest jednym z lokalnych koni którzy mnie robią jak chcą, na półce masa pucharów z całej Polski, zaczynał od MTB, z czasem dołożył do tego szosę, zaliczył maraton Piekny Wschód czyli 512 km bodajże, ze średnią 28 km/h, bo też się czai na BBT... I jego kobieta go wspiera, i rozumie, co to jest PASJA, chęć robienia czegoś dobrego dla siebie, a i może dla innych, bo o dziwo, pasją można zarazić rodzinę, a nie zaniedbać, jak się umie to zrobić, ten kolega jeździ nie raz trasy z żoną, i dzieckiem w przyczepce, widziałem go nie raz na trasie... Można? Można, jak się chce... Do autora tematu, trzymaj się, ja też kiedyś zaczynałem, (i to na struclowatych sprzętach rodem z PRLu),  każdy z nas kiedyś zaczął, obecny mój "rekord" to 270 km na szosie i spokojnie mogę więcej, natomiast muszę jakiś dłuższy wypad na MTB zaliczyć, bo jakieś 50, czy trochę więcej km na MTB zrobiłem po lasach kupę czasu temu, pora to również poprawić :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Jest jeszcze coś takiego jak kilometry przeliczane na pomoc, więc nie śmiga się tylko dla siebie i można się tym dzielić z innymi i w jakiś sposób pomóc.
Co do lasu, to jestem za, bo ze mnie taki leśny człowiek :icon_wink:, w każdym razie polecam - nie ma to jak natura :icon_cool: i nie mówię tu o naturystach :icon_lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zależy jakie dystanse chcesz osiągnąć.

Jeśli kręci Cię ultrakolarstwo, czyli dystanse 1000 km+ to wiedz, że strasznie niszczy to stawy, kręgosłup i wbrew pozorom zabija kondycję (taką normalną, do pracy i codziennych czynności).

Jeśli natomiast chodzi Ci o dystanse 100+ to polecam rower szosowy, koniecznie z barankiem i szosowymi oponami, najlepiej w geometrii endurance i nagle 100 km staje się standardowym treningiem do przejechania 3 razy w tygodniu.

Jeśli chcesz jeździć 100+ w terenie to rower musi być przede wszystkim komfortowy. Dobrze ustawiony, miękkie gripy, szerokie opony z niskim ciśnieniem i, co najważniejsze, odpowiednio dobrane siodełko. No i wiadomo, chcąc jechać w terenie jedziesz wolniej niż na szosie, więc zarezerwuj więcej czasu.

A najlepiej znaleźć sobie grupę, bo jazda razem jest o wiele przyjemniejsza i pod względem morale, i ze względu na dawanie sobie zmian.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, teraw napisał:

Zależy jakie dystanse chcesz osiągnąć.

Jeśli kręci Cię ultrakolarstwo, czyli dystanse 1000 km+ to wiedz, że strasznie niszczy to stawy, kręgosłup i wbrew pozorom zabija kondycję (taką normalną, do pracy i codziennych czynności).

 

Witam, nie do końca się zgodzę, ponieważ właśnie mam z takimi osobami do czynienia, o czym pisałem w poście wcześniej,  czyli jeżdżę z osobami które są ultrakolarzami, i są to osoby pełne energii nie utyskujące na stawy, kręgosłup i inne tego typu bzdety które jakoby ograniczały by ich w czynnościach codziennych, mam wrażenie że jest wręcz przeciwnie i są to osoby nie do zdarcia, a jeżdżą aż furczą szprychy, a ten, o którym pisałem od BBT, jedzie właśnie kolejną edycję tego touru mimo że jest 15 lat starszy, czy nawet lepiej ode mnie, bliżej mu do 60 lat wieku niż mi do 50,  funkcjonuje on normalnie bo go znam, i zaszczytem jest mi z nim jeździć i go podziwiać, niedawno zrobił on średnią 40 na godzinę na 220 km na maratonie... A tu toczą się dyskusje o przejechaniu na przykład setki...

 

PS. ten mój znajomy ultrakolarz ma 58 czy coś koło tego lat, a ja mam 40 teraz he he :) i na dłuższych trasach zdycham za nim :)

A młodsi  ode mnie i silni adepci, czyli drugi przypadek o którym pisałem, czyli 28 na godzinę na 512 km, idą w ślad za nim... 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...