Skocz do zawartości

[technika jazdy] Czy ktoś wie, jak pokonać strach przed szybkimi zjazdami i zakrętami na szosie?


Jusia

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,


Czy ktoś wie, w jaki sposób można pokonać strach przed zajazdami i szybkimi zakrętami na szosie?


Walczę z tym już od ok. 3 lat. Pod górę zasuwam jak petarda, a w dół - kicha kompletna. Boję się prędkości. Podobnie na zakrętach - muszę wyhamować, bo inaczej wydaje mi się,że nie panuję nad rowerem, po prostu bardzo się boję. 


Raz kiedyś miałam czołówkę z autem na zakręcie, bo jechałam szybko i wyniosło mnie poza linię na jezdni, potem parę razy leżałam na zakręcie i od tej pory muszę hamować przed każdym zakrętem  do prędkości ok 20-25 km/h. Próbowałam pokonywać w kółko wiele razy ten sam zakręt z coraz większą prędkością, ale niewiele to dało.


Czy jest na to jakiś sposób?


Dodam,że mam niski budżet i nie stać mnie na wyjazdy w góry. Ale wymagania tez mam niskie, nie muszę dorównywać " góralom", starczy,że dorównam na zjazdach naszym Szczeciniakom.


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jazda w grupie pomaga. Od innych sporo podejrzysz. Wchodzisz w zakręty po ich lini, zwracasz uwagę na osoby obok Ciebie i przez chwilę zapominasz o prędkości i swojej przyczepności. Od grupy nie chcesz się odkleić, bo potem już ich nie dogonisz. Dobierz sobie odpowiednie towarzystwo: szybsze i bardziej doświadczone od Ciebie, ale jednocześnie przyjazne osobom mniej doświadczonym. 

Nie ma innego sposobu niż przyzwyczaić się do prędkości. Jazda w grupie tego uczy. Ponadto doświadczeni znajomi będą Cię informować o zagrożeniach na drodze: dziury, piasek na zakrętach, etc. Warto. Ale pamiętaj, że spokojna jazda na zjazdach i w zakrętach to nic złego. Lepiej przejechać trochę wolniej, ale bezpieczniej. Nawijaj kilometry i uważaj na siebie. 

 

pozdrowienia

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idąc tokiem myśli @@parmenides, możesz spróbować pojeździć z "grupą z Głębokiego". Chociaż nie jestem pewien czy można ich nazwać

 

jednocześnie przyjazne osobom mniej doświadczonym
, bo każdy trening, zwłaszcza latem, w pewnym momencie zamienia się w wyścig :laugh: Startujemy każdego wolnego dnia (weekend, święta) o godz. 10,00 spod wejścia na kąpielisko Głębokie, a latem także we wtorki i czwartki o godz. 17,00. Nie jest potrzebne żadne zaproszenie, przyjeżdżasz, witasz się i jedziesz. Jeździmy głównie po niemieckiej stronie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze kojarzę grupę z Głębokiego, nieraz nawet podjeżdżam tam na zbiórkę, ale jeżdżę osobno -  właśnie dlatego,że mam problemy z zakrętami. Nie mogę jeździć przez to w większych grupach, bo jestem zagrożeniem dla innych, jeśli grupa jest liczna. Kiedyś kilka razy próbowałam, ale raz skończyło sie to moim upadkiem na zakręcie jeszcze przed wjazdem do Niemiec ( było za ciasno i trafiłam na żwirek - nie miałam go jak ominąć), a innym razem ( gdy postanowiłam jechać z tyłu) grupa zniknęła mi z oczu po zakrętach w Dobrej... Tempo jest dla mnie zdecydowanie za wysokie i nie ujadę z Wami za daleko.Właśnie dlatego chciałam się podszkolić w tych zakrętach i zjazdach, by w przyszłości jeździć w większej grupie, jednak wolałabym,żeby ta nauka była w miarę bezpieczna.

Dlatego jeżdżę w mniejszej grupie znajomych ( 2-4 osoby), ale od trzech lat jest to samo - tj. po każdym zjeździe lub zakręcie muszę ich doganiać...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś wywinąłem orła hamując przednim, w chwili hamowania najechalem na dziurę, koło jeszcze w powietrzu się zblokowało i kiedy chwyciło asfalt wystrzeliło mnie jak z katapulty, sprzęt wylądował pod autobusem, ja przy przednich drzwiach... To był motocykl. Bałem się hamować przodem długo, ale ćwiczyłem te hamowania, aż stawałem na koło,nawet w kałuży (opony dobre) trochę czasu to zajęło. Na rowerze nie mam z tym problemu. Wiedz, że nie Ty jedna walczysz z demonami, mi pomogło świadome ćwiczenie, może znajdź jedną górkę i męcz ją tak długo jak się nie przełamiesz, jak jedną przejdziesz, przejdziesz potem każdą! Mi tak zadziałało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Jusia, dlatego że obawiasz się zjadów i zakrętów sugeruję zacząć jeździć z mocną grupą. Oczywiście jazda na końcu stawki na zakrętach kosztuje dużo wysiłku, bo tylko kilka pierwszych par wchodzi i wychodzi z zakrętu płynnie, każda następna para doświadcza efektu gumy od majtek, dohamowanie przed zakrętem i gonitwa po zakręcie żeby zespawać.

Wg. mnie to żaden wstyd jeżeli nie będziesz mogła początkowo utrzymać koła i w którymś momencie odpuścisz, wiedz że grupa nigdy nie dojeżdża z powrotem do Głębokiego  w składzie ze startu. Ale wydaje mi się że jadąc w grupie nabierzesz doświadczenia i odwagi. To nic że na początku będą Cię odstrzelali w Dobrej, później Blankensee, później w Loeknitz.... no to wrócisz sama albo z kimś kto też nie utrzymał koła, nic się nie stanie, ale z każdą jadą będziesz nabywać doświadczenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja sugeruję słuchać się własnego strachu. On jest Twoim najlepszym doradcą.

Nic na siłę! Będziesz chciała nadążyć za grupą i nie mając techniki wystrzelisz na łuku jak z procy prosto w rów/krzaki (w najlepszym wypadku...).

Nie jeżdżę na szosie, więc prędkości i doświadczenia inne, ale to, co mogę poradzić (co sam bym zrobił) - znajdź sobie jakiś zjazd testowy i próbuj na każdym treningu pokonywać go z prędkością np. o 2km/h większą niż poprzednio.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rzeczywiście, nic na siłę. Jednak ja polecam spróbowanie jazdy w grupie. Trening samotny jest bardzo dobry na samym początku jazdy, oraz kiedy mamy już duże doświadczenie i wiemy co chcemy, i najważniejsze wiemy jak to osiągnąć. Jeżdżąc tylko samotnie nie mamy punktu odniesienia, nie mamy dobrych wzorców do naśladowania, nikt nam nie podpowie gdzie popełniamy błędy i jak je wyeliminować. @@Jusia, naprawdę zapraszam do grupy Głębokie na 10,00. Często jeżdżą też dziewczyny, to może wesprzeć Twoją pewność siebie. Często jadą z grupą od startu do Dobrej i następnie w kilka osób odbijają na inną pętlę, to dobre na początek. Wiem że są też w Szczecinie inne grupy szosowe, ale nie potrafię wiele  o nich powiedzieć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Często jeżdżą też dziewczyny, to może wesprzeć Twoją pewność siebie.

 

Właśnie się obawiam,że to właśnie zrujnuje resztki mojej pewności siebie... :-) 


Jeśli okazałoby się,że osoba taka jak ja z ośmioletnim doświadczeniem w siodełku, jeżdżąca więcej mtb ( z pewnym doświadczeniem w wyścigach) nie potrafi dogonić rowerem dziewczyny np z rocznym czy dwuletnim doświadczeniem, to znaczyłoby chyba,że taka osoba powinna zmienić dyscyplinę uprawianego sportu, np. na szachy.... :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taki jest sport, nie wygrywa się za zasługi i czasem, a niekiedy często trzeba przełknąć gorycz porażki :( Ważniejsze jest czy z porażki wyciągniemy wnioski które będą nauką. Nie spróbujesz, nie dowiesz się :no:  Skoro Twoim problemem nie jest jazda bo

 

Pod górę zasuwam jak petarda
tylko opory psychiczne w jeździe technicznej, to moim zdaniem sama raczej się z nimi nie uporasz. Tylko częste jazdy na krawędzi przyzwyczajają do intuicyjnej reakcji całego ciała. Dziesiątki i setki wyjeżdżonych godzin w grupie powodują nabieranie automatyzmu, oczywiście niektórzy mają to w genach i łapią szybciej, ale każdy w miarę sprawny psychofizycznie człowiek w końcu to opanuje. Co nie znaczy że kraksy na treningach się nie zdarzają.

Na marginesie, w zbiórkach Głębokiego nie ma kobiet z rocznym czy dwuletnim doświadczeniem, czasem pojawiają się tacy mężczyźni, ale są odstrzeleni najdalej na granicy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety - mnie każda kraksa blokuje na minimum rok i mam wrażenie,że każdy doświadczony na rowerze upadek jakby kumuluje się w mojej głowie z poprzednimi, przez to z roku na rok jeżdżę coraz ostrożniej - przez co coraz słabiej i wolniej, choć teoretuycznie powinno być odwrotnie. 

Też tak macie?



Można by to zrzucić na mój wiek, ale osoby po 50-tce i starsze mijają mnie na zjazdach bez większego wysiłku...

PS. W wyciąganiu wniosków z porażek nigdy nie byłam mocna. Po długich i wnikliwych przemyśleniach zawsze koniec końców dochodzę do wniosku, że to zrządzenie losu, bi przeważnie nie dostrzegam żadnych związków przyczynowych własnych porażek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie. W młodości wiele lat amatorsko uprawiałem jeździectwo. Zasada była taka, wsiadaj na konia który cię zrzucił najszybciej jak to możliwe. Chodziło o przełamanie lęku i nie utrwalenie traumy. A uwierz mi, proszę, OTB czy szlif na szosie to pryszcz w porównaniu z wysiadką na zakręcie w cwale z ponad 2-ch metrów wysokości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Kłaniam,

 

A ja bym zaczął od czegoś malutkiego.

 

Czyli od treningu na rondach, takich które są lekko z górki, tak, że nie rozpedzisz się za mocno.

 

Zacznij dociążać przednie koło przez pochylenie całego ciała w kierunku nad kierownicę, postaraj się obniżyć pięty w kierunku tylnego koła i ziemi aby dodatkowo obniżyć środek ciężkości i zyskać na przyczepności.

 

Z czasem wyczujesz moment w którym gumy zaczynają ujeżdżać i tracić przyczepność i załapiesz jakiego punktu nie powinnaś przekraczać aby nie wywalić dzwona.

 

I przede wszystkim nic na siłę...

 

Szacunek...

I.

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurcze Waza, to Ty jesteś moją bratnia duszą!

 

W młodości 10 lat uprawiałam jeździectwo ( od 11 roku życia), startowałam w zawodach, przez 5 lat miałam swojego konia.

Uczono mnie podobnie jak Ciebie.

Ciekawe tylko skąd ta rozbieżność w podejściu do roweru...


Gdy jeździłam konno, mówiono mi,że po 30-tym upadku z konia dopiero nauczę się jeździć, więc z pokorą znosiłam wszystkie upadki ... 

 

Może to wszystko przez to,że gdy przydzwoniłam rowerem w auto, to od razu na niego nie wsiadłam i nie pojechałam, bo musiałam czekać na policję i teraz trauma została...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miło spotkać w rowerowym świecie towarzyszkę z jeździectwa :thumbsup: Może powinnaś zmienić podejście do roweru i traktować go jak konia? Sorry za żarcik ;) Ale mam na myśli to, że wszystko jest w naszej głowie, zwłaszcza słabości. Może np. próba wyobrażenia sobie na rowerze że jedziesz konno (taka wizualizacja robiona na serio) dałaby pozytywny efekt związany z pozytywnymi wspomnieniami?

 

 

postaraj się obniżyć pięty w kierunku tylnego koła i ziemi aby dodatkowo obniżyć środek ciężkości i zyskać na przyczepności.

ja bym odradzał taką technikę kręcenia w ciasnych zakrętach, bo to łatwy sposób na zrobienie cyrkla.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

 

 

nie zaimponujesz mi  

 

No sorewicz ale jak ma się koń do ślimaka? Chyba tak samo jak pies do jeża ;)

 

Dodatkowo ustawodastwo UE ma raczej krótki staż, JuKejskie w tym temacie prawie 100 lat...

 

No ale nie o tym tutaj...

 

Opony z miękciejszą, bardziej przyczepną mieszanką do ćwiczenia zjazdów i zawijasów. Bezdetka i niższe cisnienie też pomoże.

 

Szacunek...

I.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój problem jest chyba nie do rozwiązania...

Jazda z osobami o mniejszym doświadczeniu, a przerastającymi mnie wielokrotnie poziomem  raczej nie motywuje, a jedynie wpędza w kompleksy i dołuje... Jeśli problem leży jedynie w mojej głowie to w takim przypadku nie da się raczej nic zmienić. ( to tak, jak ze znarowionym koniem :-) )

Skoro nie ma efektów treningu, to może pora zmienić sport...?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...