Skocz do zawartości

[Kask] Dokuczanie dzieciom w kaskach


Rekomendowane odpowiedzi

Jeżdżę w kasku od lat i popieram takie jeżdżenie. Podziwiam każdego, kto jeździ - zwłaszcza mimo tego, że z niego szydzą. Raz chyba tylko jakiś żul mnie zapytał "po co nam to" - więc raczej miałem szczęście. On wtedy też ;-) Ale pamiętam czasy, gdy na ZDOBYTYM w sklepie Wigry 3 zacząłem jeździć nawet konkretną zimą - to była sensacja na dzielni ! Pukali się w czoło...

 

A ponieważ mój stary kask pęka ze starości kupiłem sobie właśnie 3 nowe w cenie jednego - polecam outlet:

https://sportstore.pl/search.php?filter_traits%5B608%5D=614%2C615&filter_traits%5B28%5D=&filter_sizes=194%2C198%2C196%2C371&filter_pricerange=

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dosyć ciekawa dyskusja się rozwija w kasku czy bez w kamizelce czy nie każda ze stron ma swoje racje oczywistym jest że ani kask ani kamizelka nie daje nam 100 % gwarancji bezpieczeństwa ale znacznie je zwiększa są kraje gdzie kask i kamizelka są obowiązkowe a rowerzystów więcej niż u nas i kultura większa tam gdzie chodzi o bezpieczeństwo nie ma miejsca na kompromisy teoria po bułki bez a na hopki w kasku jest zgubna gdyż urazy czaszkowe są częstsze w rekraacyjnej jeżdzie niż na hopkach w lesie a znam wiele przypadków gdy kask zmniejszył by zakres urazu  w znacznym stopniu skrócił czas leczenia jeżeli ktoś się śmieje z kasku niech się śmieje są tacy co się śmieją z czapki w zimie i z pasów w samochodzie ale to nie świadczy o nich dobrze


Rezygnacja ze środka bezpieczeństwa jakim jest kask tylko po to, by ktoś obcy przekonał się do jazdy rowerem jest, delikatnie mówiąc, mało rozsądna.


Z jazdą bez kasku jest jak z seksem bez zabezpieczenia. Teoretycznie, przy dużej ostrożności, ryzyko zapłodnienia jest niskie. Dodając do tego fakt, że w miesiącu dni płodnych jest tylko kilka, to ryzyko jeszcze maleje.
No ale ile wokół nas niechcianych ciąż?
Autorze tematu zmień kolegów albo popracuj nad samooceną.
Poza tym fajny kask, przyciemniane okularki i dopasowany strój to niezły wabik na dziewczyny.
No, chyba że Tobie bardziej zależy na opinii chłopców...

wszystko zależy od wieku i podejścia do jazdy 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Są takie kraje, ale do czego to prowadzi - do traktowania rowerzystów jak choinki do obwieszania odblaskami (a o tym marzą kierowcy, o czym można się po wielu wpisać w sieci przekonać) i do zmniejszania ostrożności i odpowiedzialności kierowców. Ja nigdy jeszcze nie miałem problemu z zauważeniem rowerzysty na prawidłowo oświetlonym rowerze w nocy. Z tymi nieoświetlonymi już tak. Ale często właśnie takie niestosowanie się do przepisów drastycznie zwiększających ryzyko wypadku jest argumentem w dyskusji za tym żeby kamizelki były obowiązkowe. Nie tędy droga. 

 

Według mnie w mieście większym problemem niż brak kasku jest nieodpowiednia infrastruktura (wspomniane DDR i kolizyjne przejazdy rowerowe) bo kiedy rowerzysta porusza się po pasie dla rowerów czy poboczu jest dla kierowców dużo lepiej widoczny. 

Dwa - nieegzekwowanie przestrzegania podstawowych przepisów, dotyczących posiadania odblasków czy oświetlenia w nocy.

Trzy - "priorytety spalinowe" czyli traktowanie transportu kołowego jako nadrzędnego. 

Cztery - brawura na drodze, nasza wrodzona i związana z niechlubnymi statystykami dotyczącymi wypadków. 

 

Nie raz dzięki ostrożności uniknąłem dosłownie zmiażdżenia przez pędzący samochód, w sytuacjach gdzie nawet pełny kask na nic by mi się nie przydał. 

 

Tutaj tkwią problemy bezpieczeństwa rowerzystów, a to czy mniej lub bardziej obciachowy garnek ma na głowie to już dodatek. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Są takie kraje, ale do czego to prowadzi - do traktowania rowerzystów jak choinki do obwieszania odblaskami (a o tym marzą kierowcy, o czym można się po wielu wpisać w sieci przekonać) i do zmniejszania ostrożności i odpowiedzialności kierowców. Ja nigdy jeszcze nie miałem problemu z zauważeniem rowerzysty na prawidłowo oświetlonym rowerze w nocy. Z tymi nieoświetlonymi już tak. Ale często właśnie takie niestosowanie się do przepisów drastycznie zwiększających ryzyko wypadku jest argumentem w dyskusji za tym żeby kamizelki były obowiązkowe. Nie tędy droga.

 

Według mnie w mieście większym problemem niż brak kasku jest nieodpowiednia infrastruktura (wspomniane DDR i kolizyjne przejazdy rowerowe) bo kiedy rowerzysta porusza się po pasie dla rowerów czy poboczu jest dla kierowców dużo lepiej widoczny.

Dwa - nieegzekwowanie przestrzegania podstawowych przepisów, dotyczących posiadania odblasków czy oświetlenia w nocy.

Trzy - "priorytety spalinowe" czyli traktowanie transportu kołowego jako nadrzędnego.

Cztery - brawura na drodze, nasza wrodzona i związana z niechlubnymi statystykami dotyczącymi wypadków.

 

Nie raz dzięki ostrożności uniknąłem dosłownie zmiażdżenia przez pędzący samochód, w sytuacjach gdzie nawet pełny kask na nic by mi się nie przydał.

 

Tutaj tkwią problemy bezpieczeństwa rowerzystów, a to czy mniej lub bardziej obciachowy garnek ma na głowie to już dodatek.

My to wszystko wiemy. DDR sam odpowiedniego nie zrobisz, a kask zakładasz lub nie, sam. Ihmo kamizelka przy prawidłowo oświetlony rowerze, niewiele już wnosi w kwestii widoczności i bezpieczeństwa. Goły czerep, a zakuty czerep, już robi różnicę. Może dla niektórych niewielką, ale sądzę że istotną jednak różnice.

Ja bym jeszcze do tego patrzałki dołożył. Uratowały mi ślepa, a przynajmniej śliwy pod okiem nie raz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Są takie kraje, ale do czego to prowadzi - do traktowania rowerzystów jak choinki do obwieszania odblaskami (a o tym marzą kierowcy, o czym można się po wielu wpisać w sieci przekonać) i do zmniejszania ostrożności i odpowiedzialności kierowców. Ja nigdy jeszcze nie miałem problemu z zauważeniem rowerzysty na prawidłowo oświetlonym rowerze w nocy. Z tymi nieoświetlonymi już tak. Ale często właśnie takie niestosowanie się do przepisów drastycznie zwiększających ryzyko wypadku jest argumentem w dyskusji za tym żeby kamizelki były obowiązkowe. Nie tędy droga. 

 

Według mnie w mieście większym problemem niż brak kasku jest nieodpowiednia infrastruktura (wspomniane DDR i kolizyjne przejazdy rowerowe) bo kiedy rowerzysta porusza się po pasie dla rowerów czy poboczu jest dla kierowców dużo lepiej widoczny. 

Dwa - nieegzekwowanie przestrzegania podstawowych przepisów, dotyczących posiadania odblasków czy oświetlenia w nocy.

Trzy - "priorytety spalinowe" czyli traktowanie transportu kołowego jako nadrzędnego. 

Cztery - brawura na drodze, nasza wrodzona i związana z niechlubnymi statystykami dotyczącymi wypadków. 

 

Nie raz dzięki ostrożności uniknąłem dosłownie zmiażdżenia przez pędzący samochód, w sytuacjach gdzie nawet pełny kask na nic by mi się nie przydał. 

 

Tutaj tkwią problemy bezpieczeństwa rowerzystów, a to czy mniej lub bardziej obciachowy garnek ma na głowie to już dodatek. 

 

przy prawidłowo oświetlonym rowerze nie pomoże ale ile ich mijasz tych oświetlonych a ile szarych cieni nie twierdze że kask cie ochroni zawsze ale w niektórych przypadkach może ci uratować zdrowie i życie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja często jeżdżę bez kasku po mieście, będąc świadomym że źle robie i nie jest to mądre. Kiedy jadę pojeździć "normalnie", tzn hopy  i inne dałnhile to zawsze zakładam kask i tu nawet nie próbuję robić tego bez. Możesz koledze zademonstrować jak działa brak kasku i przy dużej prędkości na asfalcie popchnąć go żeby sobie główkę rozwalił, jak przeżyje to może zacznie nosić :P

 

Nie trzeba mieć żadnej prędkości. Znajoma nie żyje, bo sobie kiepsko wjechała na krawężnik i przy prędkości 0 przywaliła głową w beton :/. Druga kobieta jak jechała ze mną w grupie straciła panowanie i wjechała do rowu, wyratowali ją, ale 3 miesiące w śpiączce. 

 

Jakkolwiek rozumiem, że ktoś może nie chcieć (BTW rozwaliło mnie tłumaczenie unitedcyclist że przecież obrażenia głowy stanowią bardzo mały odsetek urazów, no tak bardzo mały, ale ze złamaną czy obtartą ręką przeżyjesz, z rozwalonym łbem ciężko), to ja jestem raczej propagatorem i prawie(bo np grzebie w rowerze i chce sprawdzić czy działa, to robię rundkę, a do domu specjalnie nie idę) zawsze noszę kask.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

 

 

I nie są to moje wymysły ale statystyka

 

Statystycznie ja i pies mamy po 3 nogi...

 

Jest kłamstwo, wielkie kłamstwo i statystyka...

 

Osobisie nie wyobrażam sobie jezdy bez bereta, czy to w miescie, czy to poza miastem.

 

Z moich osobistych doświadczeń to wynika, nie ze statystyk. A te mówia, że juz 3 czy 4 razy byłbym słabo skończył. Tak w miescie jak i w terenie.

 

Oczywiscie każdemu wolny wybór, chyba że mieszka w Australii, ale ja do jazdy w berecie zachecam. 

 

Z śmichów-chichów nie rób sobie nic. Bo to nie boli, a strzał dynią o trotuar już tak i to dość mocno...

 

Szacunek...

I.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Jest kłamstwo, wielkie kłamstwo i statystyka...

No ja niestety na co dzień trochę w cyferkach pracuję więc może dlatego takie dane do mnie przemawiają.

 

Ale z drugiej strony wiem że jest rzetelna statystyka albo taka która ma uwierzytelnić byle jakie wyniki. Jaką stosują organizacje rowerowe nie wiem. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Do mnie przemawia moje osobiste poczucie bezpieczeństwa i doswiadczenia własnej dyni :)

 

Statystyka ma jedna podstawową wadę. Zupełnie pomija aspekt indywidualny.

 

A jak mawiał Wujek Stalin:

 

 

Śmierć jednego człowieka to dramat, śmierć milionów to statystyka.

 

Statystycznie nic mi się nie stanie, a faktycznie będę miał rozbitą dynię. Wolę na zimne dmuchać, tymbardziej, że jak już nadmieniłem było blisko kilka razy. Statystycznie następnym razem mam niestety coraz wiekszą szansę na fatality...

 

Szacunek...

I.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

statystycznie wypadków mało ale indywidualny przypadek "wypadek" boli oj boli i to bardzo ale zwykle jest już za póżnoo


Do mnie przemawia moje osobiste poczucie bezpieczeństwa i doswiadczenia własnej dyni :)

 

Statystyka ma jedna podstawową wadę. Zupełnie pomija aspekt indywidualny.

 

A jak mawiał Wujek Stalin:

 

 

Statystycznie nic mi się nie stanie, a faktycznie będę miał rozbitą dynię. Wolę na zimne dmuchać, tymbardziej, że jak już nadmieniłem było blisko kilka razy. Statystycznie następnym razem mam niestety coraz wiekszą szansę na fatality...

 

Szacunek...

I.

 

popieram w całości 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Niestety, takie życie - człowiek lubi pocisnąć to od czasu do czasu jakaś gleba się trafi, a ile jest osób jeżdżących dwa razy wolniej, ale stwarzających zagrożenie dla siebie i innych :icon_question:

Dlatego kask się przydaje, a jak się nie przydaje, to może się w końcu przydać, bo jest wiele nieprzewidywalnych sytuacji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Głowa boli, "oj boli" - to fakt. 

 

Ale z kolei wydawać by się mogło "głupie" otarcie skóry na dłoniach (którymi naturalnie się podpieramy przy upadku) goni się bardzo długo i też cholernie boli. A jakoś o jeździe w rękawiczkach (i to nie byle jakich) nie mówi się tak jak o kaskach. Ja się już przekonałem że asfalt działa jak tarka do warzyw i mam nadzieję że nieprędko przytulimy się kolejny raz :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Głowa boli, "oj boli" - to fakt.

 

Ale z kolei wydawać by się mogło "głupie" otarcie skóry na dłoniach (którymi naturalnie się podpieramy przy upadku) goni się bardzo długo i też cholernie boli. A jakoś o jeździe w rękawiczkach (i to nie byle jakich) nie mówi się tak jak o kaskach. Ja się już przekonałem że asfalt działa jak tarka do warzyw i mam nadzieję że nieprędko przytulimy się kolejny raz :)

Ale co ma piernik do wiatraka? Temat jest o jeździe w kasku, a nie w rękawiczkach.

Poza tym już ktoś o tym wspomniał, że zupełnie czym innym jest starcie skóry od uderzenia głową. To drugie czasem może być nawet mniej bolesne, ale zazwyczaj niesie znacznie poważniejsze konsekwencje.

Na szczęście do jazdy w kaski jeszcze nikt nikogo nie zmusza, więc zakładać go nie musisz. Oszczędź jednak innym dyrdymałów, że statystycznie kask jest niepotrzebny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...