Skocz do zawartości

[Wypadek rowerzysty jadącego pod prąd, okiem monitoringu] Myślał, że rowerem można jechać wszędzie


Rekomendowane odpowiedzi

Groźnie wyglądające zderzenie rowerzysty z samochodem na skrzyżowaniu w Gliwicach, zarejestrowała kamera monitoringu. Do wypadku doszło, gdy rowerzysta wyjechał z ulicy pod prąd. Jak się okazuje, młody mężczyzna chwilę wcześniej wypożyczył rower i jak powiedział policjantom, myślał, że rowerem można jeździć w każdą stronę. Na szczęście nic poważnego mu się nie stało, dostał 250 zł mandatu.

Film jest tutaj -> http://piracidrogowi.pl/artykul/1354/rowerem-pod-prad-prosto-w-samochod-100-metrow-wczesniej-pozyczyl-rower

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A no i nie do końca taka jasna sytuacja. Owszem rowerzysta winny jazdy pod prąd ale raczej nie spowodowana wypadku. To kierowca włączając się do ruchu powinien zachować szczególną ostrożność i przepuścić wszystkich, którzy na tej drodze się znajdują i nieważne czy jadą przepisowo czy nie, powinien im ustąpić.

Tutaj podobna sytuacja https://forumprawne.org/prawo-wykroczen/251791-kolizja-droga-jednokierunkowa-jazda-pod-prad.html

 

Wysłane z mojego m2 przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@@marrik, Masz rację, co nie zmienia faktu, że gdyby rowerzysta jechał zgodnie z przepisami, to do zdarzenia by nie doszło. Kierowca patrzył pewnie tylko prawo, bo pewnie wiedział, że droga po której jedzie rowerzysta jest jednokierunkowa i z tego kierunku nic nie ma prawa się poruszać. Do tego widok z lewej ograniczał mu jeszcze inny pojazd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jeszcze całkiem niedawno był na forum temat "Obowiązkowa karta rowerowa" czy jakoś tak, to się kłóciliście, że po co, że bez sensu, to i tak nic nie da itd. Może jednak w tym przypadku by się przydała?

 

To ja proponuję jeszcze kartę pieszego, bo ten także przecież może wtargnąć na jezdnię. Także na picie alkocholu powinna być odpowiednia licencja, wydawana po odpowiednim kursie. Co by pijany wiedział, żeby nie łazić środkiem ulicy, jak często bywa na wsiach :).

 

To oczywiście żart, a tak na poważnie, to na rower nie są potrzebne żadne uprawnienia, tak samo jak na deskorolkę, hulajnogę, czy dla pieszych itp. Powinny być za to dużo większe kary za debilizm, jak by zapłacił 1000zł, to by zaczął myśleć. A jeśli by nie zaczął? cóż recydywa powinna być karana jeszcze bardziej dotkliwie. Utrudnianie życia normalnym ludziom przez kilku debili, jak uważam nie jest dobrym pomysłem. To taki debil powinien ponosić pełne konsekwencje swoich czynów, a nie zrzucać je na pozostałą część społeczeństwa.

 

dlaczego debil? Bo normalny człowiek bez względu na swój wiek i to, czy posiada kartę rowerową, czy nie wie, że jazda pod prąd może skończyć się dla niego tragicznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A no i nie do końca taka jasna sytuacja. Owszem rowerzysta winny jazdy pod prąd ale raczej nie spowodowana wypadku. To kierowca włączając się do ruchu powinien zachować szczególną ostrożność i przepuścić wszystkich, którzy na tej drodze się znajdują i nieważne czy jadą przepisowo czy nie, powinien im ustąpić.

Tutaj podobna sytuacja https://forumprawne.org/prawo-wykroczen/251791-kolizja-droga-jednokierunkowa-jazda-pod-prad.html

 

Wysłane z mojego m2 przy użyciu Tapatalka

Dla mnie sytuacja prosta jak drut,samochód był już w ruchu ,włączanie się do ruchu to ruszenie z postoju, z pobocza, posesji itp. Nie można wyrokować że skoro samochód wyjeżdżał z podporządkownej to ma współwinę,po prostu roweru nie miało prawa tam być
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dodatku na jednokierunkowej pod prąd na pewno nie ma znaku "ustąp pierwszeństwa przejazdu" - czyli rowerzysta nawet gdyby nie wiedział że jedzie pod prad to musiałby puścić auto wyjeżdżające Z PRAWEJ. Tępy baran i tyle tak jak pisano - powinien dostać 1000zł mandatu żeby dobrze to poczuł. I oczywiście powinien naprawić  szkody.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

W dodatku na jednokierunkowej pod prąd na pewno nie ma znaku "ustąp pierwszeństwa przejazdu" - czyli rowerzysta nawet gdyby nie wiedział że jedzie pod prad to musiałby puścić auto wyjeżdżające Z PRAWEJ.

 

Przemyślałem sobie to co napisał @@marrik, i stwierdzam, że ma rację. Rowerzysta jechał po drodze z pierwszeństwem, samochód wyjeżdżał z drogi podporządkowanej, czyli musi ustąpić pierwszeństwa WSZYSTKIM, którzy poruszają się po drodze z pierwszeństwem.

 

Po drugie, czy w momencie zderzenia rowerzysta był jeszcze na drodze jednokierunkowej? NIE, bo kierowca samochodu chciał skręcić w prawo, więc droga jednokierunkowa zaczyna się dopiero za skrzyżowaniem, czyli za plecami rowerzysty.

 

To jest dokładnie to miejsce, stąd wyjeżdżał samochód (tak jak ten opel astra), a z lewej nadjechał rowerzysta. Zobaczcie sobie jak to skrzyżowanie wygląda i gdzie są jakie znaki.

 

https://www.google.pl/maps/@50.2945305,18.6678651,3a,75y,327.23h,90t/data=!3m6!1e1!3m4!1sZMvsfXnFWmvHURv0bWnRvg!2e0!7i13312!8i6656?hl=pl

 

Jak dla mnie jest to współwina, chodź wcale bym się nie zdziwił, gdyby w sądzie sprawę wygrał rowerzysta :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@@gocu, Poznaj przepisy potem się wypowiadaj ...

Aby puszczać kogoś po prawej musisz mieć skrzyżowanie dróg równorzędnych ...

Samochód wyjeżdża spod znaku Stop czyli drogi podporządkowanej ... gdzie tu chcesz stosować zasadę prawej ręki ?

 

Tu jest sytuacja jasna ... prowadzący rower jest winny jazdy pod prąd, kierowca samochodu spowodowania kolizji przez wymuszenie pierwszeństwa na rowerzyście.

 

I tyle w temacie. 

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przemyślałem sobie to co napisał @@marrik, i stwierdzam, że ma rację. Rowerzysta jechał po drodze z pierwszeństwem, samochód wyjeżdżał z drogi podporządkowanej,

 

 

Rowerzysta jechał po drodze z pierwszeństwem z punktu widzenia kierowcy auta, ale ze swojego punktu widzenia - powinien puścić auto z prawej, bo  nie miał przy drodze znaku D-1 (co jest logiczne, bo to jednokierunkowa). A zatem nawet gdyby ten idiota myślał (jak się tłumaczył) że "rowerem można pod prąd" to i tak musiałby puścić auto z prawej zgodnie z regułą prawej ręki.

 

Przypominam - kierującego dotyczą znaki ustawione przy _jego_ drodze, a nie przy poprzecznej! W ogóle nie ma obowiązku "widzenia" jakie znaki stoją przy poprzecznej! To byłby kompletny absurd...

 

Gdyby obaj zastosowali się do przepisów nie doszłoby do kolizji, choć w tym przypadku rowerzysta zaliczył dwie wpadki (jazda pod prąd i nieustąpienie pierwszeństwa) a kierowca samochodu - jedną (nieustąpienie pierwszeństwa).

 

Na marginesie dyskusji: np. znaki D-1 i A-7 muszą (!) stać zawsze na skrzyżowaniu parami, - co oczywiście w naszym pięknym kraju jest często olewane i bardzo często widzimy skrzyżowania na których stoi tylko A-7, co prowadzi czasem do absurdalnej sytuacji w której żaden z pojazdów nie może wjechać na skrzyżowanie - kierowca z prawej ma znak A-7, a kierowca z lewej - nie ma żadnego (przypominam - jego NIE DOTYCZY znak na drodze poprzecznej!) i stosuje się do "zasady prawej ręki". Gdyby obaj byli na 100% w zgodzie z przepisami staliby tam obaj ad mortem defecatum.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

a od kiedy kierującego obowiązują znaki stojące przy drodze poprzecznej!? W ogóle nie ma on obowiązku wiedzieć jakie tam stoją! Aż głupio że trzeba to tłumaczyć :/

 

No właśnie, sam sobie przeczysz :) Skoro kierowca samochodu ma znak A-7, to co go obchodzi czy rowerzysta jedzie pod prąd czy nie? Ma ustąpić wszystkim, którzy tą drogą się poruszają, teraz rozumiesz?


 

 

Rowerzysta jechał po drodze z pierwszeństwem z punktu widzenia kierowcy auta, ale ze swojego punktu widzenia - powinien puścić auto z prawej, bo nie miał przy drodze znaku D-1 (co jest logiczne, bo to jednokierunkowa). A zatem nawet gdyby ten idiota myślał (jak się tłumaczył) że "rowerem można pod prąd" to i tak musiałby puścić auto z prawej zgodnie z regułą prawej ręki.

 

Ale TO NIE JEST SKRZYŻOWANIE RÓWNORZĘDNE, ile razy można to tłumaczyć!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu jest sytuacja jasna ... prowadzący rower jest winny jazdy pod prąd, kierowca samochodu spowodowania kolizji przez wymuszenie pierwszeństwa na rowerzyście.

 

+1

 

Tylu mamy kierowców. Wielu woła o karty rowerowe dla rowerzystów a dość prostą sytuację prawidłowo ocenia jedna osoba. Obaj powinni dostać po mandacie i rozejść się do domów.

 

Kierowca, jeśli patrzył tylko w prawo, nie jest zbyt rozsądny, bo nie zna dnia ani godziny, kiedy wstawią kontrapas na jednokierunkowej. To tak dla refleksji wszystkich nas - kierowców.

 

Mnie przeraża to, ilu kierowców myśli według reguły "on łamie przepisy, to ja też mogę". Potem czyta się wypowiedzi - nie powinno tam być rowerzysty, więc kierowca jest niewinny. Wielu kierowców zdaje się sądzić, że na rowerzystach można wymuszać pierwszeństwo, gdy nie korzystają z DDR. Nie można. Wielu totalnych debili czuje się wręcz upoważniona do spychania takich rowerzystów z jezdni. Polska to w dużej mierze wciąż dziki kraj niestety.

 

Co do kart rowerowych jeszcze. Jeśli chcemy poprawić sytuację na drogach, to trzeba położyć nacisk na naukę zasad ruchu drogowego w szkołach + praca rodziców. Jeśli chcemy zwiększyć ilość biurek w urzędach oraz przepisów w kodeksie wykroczeń, powinniśmy wprowadzić karty rowerowe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przypominam - kierującego dotyczą znaki ustawione przy _jego_ drodze, a nie przy poprzecznej! W ogóle nie ma obowiązku "widzenia" jakie znaki stoją przy poprzecznej! To byłby kompletny absurd...

 

Gdyby obaj zastosowali się do przepisów nie doszłoby do kolizji, choć w tym przypadku rowerzysta zaliczył dwie wpadki (jazda pod prąd i nieustąpienie pierwszeństwa) a kierowca samochodu - jedną (nieustąpienie pierwszeństwa).

 

Na marginesie dyskusji: np. znaki D-1 i A-7 muszą (!) stać zawsze na skrzyżowaniu parami, - co oczywiście w naszym pięknym kraju jest często olewane i bardzo często widzimy skrzyżowania na których stoi tylko A-7, co prowadzi czasem do absurdalnej sytuacji w której żaden z pojazdów nie może wjechać na skrzyżowanie - kierowca z prawej ma znak A-7, a kierowca z lewej - nie ma żadnego (przypominam - jego NIE DOTYCZY znak na drodze poprzecznej!) i stosuje się do "zasady prawej ręki". Gdyby obaj byli na 100% w zgodzie z przepisami staliby tam obaj ad mortem defecatum.

 

Skoro rowerzysta musiałby przepuścić z reguły prawej ręki, a samochód bo tak mu znaki nakazują, to staliby tam przez wieczność, bo każdy każdemu musi ustąpić. naprawdę chcesz iść w takie absurdy?

 

Taka zagadka, dlaczego A-7 i B-20 mają unikatowe kształty?

Co w przypadku wyjazdu z parkingu, drogi wewnętrznej/strefy zamieszkania, czy też mam ustępować bo mam ich z prawej? Przecież przepisy jasno stanowią, że wyjazd z takich miejsc to włączanie się do ruchu, więc należy wszystkich przepuścić.

Kolejna zagadka, https://www.google.pl/maps/@54.4014233,18.5776988,3a,75y,350.45h,65.86t/data=!3m6!1e1!3m4!1s208cq-B6ycX2HrdncPdF0A!2e0!7i13312!8i6656 droga jednokierunkowa z dopuszczonym kontraruchem rowerowym, skrzyżowanie z sygnalizacją ale dla rowerów jej nie ma. Nie ma też żadnych znaków informujących o pierwszeństwie. Rozumiem, że według ciebie mam tutaj stosować zasadę prawej ręki?

 

Możesz pokazać te miejsca z samym A-7?

 

 

 

Mnie przeraża to, ilu kierowców myśli według reguły "on łamie przepisy, to ja też mogę".

Mnie przeraża, że przeważnie nie myśli.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ktoś wie na którym to skrzyżowaniu było?

Bo wiele teorii a ja nie wiem jakie tam są znaki....

 

A tak na marginesie to cała sytuacja jest o tyle ciekawa że kierowca trafia z małą prędkością rower i jedzie sobie jak by to mucha była....

 

A i co do pomysłów że kierowca powinien ustąpić to pewnie że ta teoria ma szanse się bronić ale rowerzysta  jechał szybko i  pięknie zza zasłony wjechał pod maskę jeszcze zygzakiem omijając drugie auto.

 

W sumie to szanse na jego zobaczenie raczej  były mizerne. I o tym pamiętajcie jadąc rowerem.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

A ktoś wie na którym to skrzyżowaniu było? Bo wiele teorii a ja nie wiem jakie tam są znaki....

 

A czytałeś wcześniejsze posty, przecież podałem street view.

 

https://www.google.pl/maps/@50.2945305,18.6678651,3a,75y,327.23h,90t/data=!3m6!1e1!3m4!1sZMvsfXnFWmvHURv0bWnRvg!2e0!7i13312!8i6656?hl=pl


Najlepsze jest to, że rowerzysta w momencie zdarzenia był już na drodze DWUKIERUNKOWEJ, nikt tego nie bierze pod uwagę. Sytuacja wyglądała by inaczej, gdyby do zdarzenia doszło na drodze jednokierunkowej, ale tak nie jest.

To tak samo jakby wjechać na skrzyżowanie na ZIELONYM, ale w momencie znalezienia się na  środku skrzyżowania było już czerwone i doszłoby do zdarzenia, kto jest winny?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli nie masz możliwości opuszczenia skrzyżowania, to nie masz prawa na nie wjeżdżać. Widząc, że nie ma możliwości zjechać ze skrzyżowania należy się przed nim zatrzymać, nawet gdy pali się zielone światło. Nigdy też nie jest tak, że gdy zapali się czerwone światło, to natychmiast po drugiej stronie zapala się zielone. Masz klika sekund przed zmianą kierunku ruchu.

 

Rowerzysta wyjechał zza samochodu z drogi jednokierunkowej, po której poruszał się niezgodnie z przepisami. Kierujący pojazdem nie miał możliwości zauważyć nieprawidłowo jadącego roweru. Pisanie, że był już na odcinku dwukierunkowym (od ułamka sekundy) nie powoduje, że kierowca był współwinny. 

Winę ponosi tylko rowerzysta i słusznie otrzymał mandat. Pierwszy złamał przepisy z kilku paragrafów ruchu drogowego, narażając zdrowie i życie innych uczestników ruchu. Kierowca samochodu ma nauczkę, że należy patrzeć nawet czy coś nie wyjeżdża niezgodnie z przepisami z drogi jednokierunkowej, bo za naprawę najpewniej zapłaci jego ubezpieczyciel z AC (chyba, że będzie się sądził z rowerzystą). Zawsze może trafić się pojazd uprzewilejowany czy kolumna rządowa (o ile mają jeszcze jakieś nierozbite samochody). 

Zwalanie winy na prawidłowo jadącego kierowcę, bo wjechał w niego głupek na rowerze (który złamał kilka paragrafów), jest cokolwiek niesłuszne. Owszem trzeba zachować szczególną ostrożność i stosować zasadę ograniczonego zaufania, ale skrajną głupotę ciężko przewidzieć. Wyjeżdżając na drogę wierzymy, że poruszający się uczestnicy posiadają umiejętności pozwalające poruszać się im bezpiecznie po drodze. Facet na rowerze nie miał jakiejkolwiek wiedzy jak poruszać się po drodze publicznej (lub tak się debilnie tłumaczył) i w związku z tym nie miał prawa się po niej poruszać (nawet w książkach dla dzieci o ruchu drogowym) jest napisane co wolno rowerem, czego nie. Jeden z głównych punktów niezbędnych do poruszania się rowerem po drogach publicznych to "Znać przepisy ruchu drogowego".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...