Skocz do zawartości

[Trening] Szybkie przygotowanie do sezonu - jak ułożyć plan?


1938

Rekomendowane odpowiedzi

  • Mod Team

Kiedyś też dopadała mnie zadyszka na początku spowodowana zbyt ostrym startem - teraz jest mi to obce, mimo że czasem już na pierwszych kilometrach jest ogień.

Porównujesz swoje tempo początkowe z tym w którym nie odczuwasz braku tchu :icon_question:

Może potrzebujesz rozgrzewki przed startem, żeby tuż po starcie się nie zagotować.

Wielu z tych co cisną ostro od początku jest potem wyprzedzanych pod koniec wyścigu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś też dopadała mnie zadyszka na początku spowodowana zbyt ostrym startem - teraz jest mi to obce, mimo że czasem już na pierwszych kilometrach jest ogień.

 Samo przeszło czy jakoś inaczej sobie z tym poradziłeś?

Tempo od początku staram się trzymać na 'rozsądnym' poziomie,tzn nie zbyt słabe i fizycznie czuję się wtedy kiepsko,na granicy wydolności. po 10 i więcej km fizycznie czuję się bardzo dobrze,organizm lepiej radzi sobie z oddychaniem ,oblewającym gorącem,zmianą tempa,nachyleń, jeżdżę głównie w terenie i takie mtb mnie interesuje.

 

O rozgrzewce oczywiście wiem,jak w każdym innym sporcie,ale w dowolnej jeździe nie stosuje,poprostu jadę.

Ile robicie takiej rozgrzewki? tzn. rozumiem że to zależy od terenu i nachylenia,pewnie musiał bym przejechać przynajmniej z 5km na dobrym wysiłku żeby organizm się rozkręcił..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Czyli nie stosując wcześniejszej rozgrzewki, to na tych pierwszych 10 km może lekko odpuść, a potem dopiero ogień :icon_cool:

Na zawodach może się to jednak okazać trudne, bo jak tu się powstrzymać, kiedy wszyscy uciekają :icon_question:

Przed startem powinieneś się więc rozgrzać, żeby uniknąć frustracji, że nie dajesz rady już na samym początku.

U mnie kiedyś na początkowych kilometrach była ostra ryba, a teraz lekka zadyszka sporadycznie się zdarza, ale to w gorszym dniu i raczej przez większość dystansu, a nie tylko na początku - może to wynikać z chęci narzucenia konkretnego tempa do którego w danym dniu niestety nieco brakuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na zawody warto przyjechać z 1,5-2 godziny wcześniej a nie w ostatniej chwili przed wejściem do sektorów.

Wtedy jest czas na porządną rozgrzewkę. I nie chodzi tu tylko o jakieś skłony czy inne pajacyki, ale o to by wsiąść na rower i zrobić te 10-15km. Zauważcie też jak przyjeżdża jakaś bardziej "pro" ekipa, to nieraz rozstawiają sobie trenażery i kręcą do ostatniej chwili.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie, 5km to żadna rozgrzewa, te 30 minut musi być, a w nich chociaż ze 3x trzeba wejść w maksymalne strefy tętna. Trenażer jest idealną opcją, bo pozwala na idealne dobranie obciążeń, tego w terenie czy ruchu miejskim nie da się zrobić. No i spokojnie, taka rozgrzewa nie spowoduje, że na starcie zabraknie nam sił, zanim wystartujemy minie jeszcze kilkanaście minut, zdążymy do tego czasu wciągnąć batona czy żela oraz uzupełnić płyny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zauważcie też jak przyjeżdża jakaś bardziej "pro" ekipa, to nieraz rozstawiają sobie trenażery

 

"Pro" ekipa raczej nie jeździ na lokalne ogórki, ale widziałem już taki przerost formy nad treścią w zawodach o puchar sołtysa  :thumbsup:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego ująłem pro w cudzysłów ;)

Ja nie mówię o teamie z licencjami i dużym sponsorem, tylko o sytuacji z bardziej zorganizowanym klubem, gdzie przyjeżdża bus z którego wysypują się zawodnicy, którzy zaraz po rowerach wyciągają trenażery i grzeją na nich aż do startu. Nawet własnego mechanika zwykle mają ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OMG, a co w tym dziwnego, że na lokalnym ogórku ktoś robi rozgrzewkę na trenażerze? Śmieszy was to, kpicie z tych zawodników, bo podchodzą bardziej profesjonalnie do zawodów niż wy? To może ja zapytam, na jakim sprzęcie startujecie, na XT/XTR czy Alivio/Acera? Po co wam Xteki skoro jeździcie w ogonie i byle 15 latek was objeżdża? Może to jest przerost formy nad treścią?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Arni220

 

Mnie to śmieszy niesłychanie, rozstaw sobie jeszcze strefy serwisowe za bufetami, żeby miał Ci kto te ixteery regulować i masażystę za strefą myjek, co by Cię wyluzował  :thumbsup:
A skoro używasz pojęcia "profesjonalnie" to i niech te zawody takie będą, a nie Mega 40 km po wsi między kurami.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trening przynosi efekty - pokonuję coraz dłuższe dystanse, coraz lepiej radzę sobie na podjazdach, rzadziej występują zakwasy.

 

Ale wciąż popełniam błędy - wykonuję te same ćwiczenia dzień po dniu - wtedy następuje spadek kondycji, dochodzi do zakwasów. Najgorzej wykonać trening skumulowany. Zgodnie ze sztuką trenerską jeśli wczoraj ćwiczyliśmy aspekty siłowe (podjazdy), to dzisiaj lekka jazda (rozjazd), a jutro wytrzymałość siłowa (długi intensywny wysiłek) lub umiejętności szybkościowe (sprinty na niskich biegach).

 

Dalej zadaję sobie pytanie, jak często trenować, jak długo i jak intensywnie. Obecnie do jazdy rowerem zamierzam dołączyć bieganie i sprawa się komplikuje. O ile po ciężkim treningu kolarskim jestem w stanie na drugi dzień przynajmniej wykonać rozjazd, to z bieganiem ciężko. Najlepiej spauzować kilka dni przed. Brał ktoś udział w duathlonie? Jakie są zasady, czego nie wolno i czy po kilku km biegu byliście w stanie jechać rowerem?

 

Bieganie do pracy jest ciekawą opcją. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przebrnąłem przez te kilka stron.

 

1) Nie da się szybko przygotować do sezonu.

 

2) Najpierw przez kilka LAT robi się tylko bazę.

 

3) Potem stopniowo włącza się trening innego rodzaju.

 

Trening 1, czy 2 razy w tygodniu to strata czasu. Duże obciążenie dla organizmu. Jeśli nie ma się czasu jeździć 3-4 razy w tyg minimum, to lepiej pozostać przy robieniu bazy cały rok.

 

 

Zakładając, że pierwsze maratony są w kwietniu, to od stycznia powinno się mieć przejeżdżone minimum 130-150h. To około 4000km na szosie.

Trenażer się kłania.

 

Po kilku latach treningów można w swojej grupie wiekowej przyjeżdżać w 1/4 stawki.

 

Trenując 3-4 razy w tygodniu można regularnie przyjeżdżać w top 20-50 na maratonach mega.

 

Żeby zwyciężać potrzeba genów, sponsorów, dopingu i lekkiego roweru. Nie warto porównywać się do czołówki.

 

 

Żeby maratony dawały satysfakcję, żeby móc je przejeżdżać w dobrej formie -> trzeba się kilka lat przygotowywać i ZAWSZE mieć przejeżdżoną zimę. Wtedy to jest prawdziwa frajda. Inaczej, to tylko cierpienie. Chyba, że ktoś jedzie zupełnie na luzie, ale wtedy po co w ogóle się za to brać.

 

 

Warto zdać sobie sprawę, że TOP 10 na mini, to jak top 100 na mega. Taka jest różnica, jeśli odrzucić ludzi, którzy startują na mini, żeby tylko zgarnąć kasę za pierwsze miejsca.

 

Przyjeżdżałem na mini top20 to myślałem, że jestem kozakiem. Start na mega i lądowanie na ostatnich miejscach ostudziło entuzjazm. :)

 

 

 

 

Początkującym proponuję po prostu jak najwięcej jeździć. Spokojnie jeździć, w tlenie, z niskim tętnem. Uczyć się i startować w jak największej liczbie maratonów, żeby zdobyć doświadczenie. Wyrzucić prędkościomierze, pulsometry i inne gówna. Słuchać organizmu. Pulsometr jest bezużyteczny, bo tętno zmienia się codziennie. Jazda w tlenie jest wtedy, kiedy możemy swobodnie rozmawiać z kolegą.

 

Na zawodach ostro podjeżdżać, na prostych odpoczywać z wysoką kadencją i z głową na zjazdach, spokojnie, bez ryzyka.

 

Na wyjazdach starać się pokonywać jak najtrudniejsze techniczne odcinki, strome podjazdy, ścianki itp.

 

Zamiast przeznaczać kasę na UPGRADY roweru -> kupić trenażer, pojechać na zawody. Drogi rower ma znaczenie, tylko dla walczącego o pierwsze miejsce. Przeciętnemu człowiekowi wystarczy sprawny. Lepiej tę kasę wydać na wyjazd w góry, starty, dietę.


Mam między innymi dwóch kolegów, z którymi jeżdżę na maratony. Obaj po 30tce. Regularnie top 20 na mega maratonach. Jeden ma rower za 1000pln małe koło około 14kg, a drugi małe koło 15kg. Ten pierwszy rower od pół roku ma niesprawny amortyzator. Trenujemy podobnie, a nawet jak bym założył silnik, to bym z nimi nie wygrał. A mam lekkie koła i rower w okolicy 11kg... Tyle znaczy sprzęt. Czyli nic.

 

Lekki rower ma znaczenie tylko, kiedy trzeba gwałtownie przyśpieszyć na podjeździe i ma to znaczenie tylko w przypadku, kiedy ktoś jest w stanie wygenerować ponad 500Wat przez dłuższą chwilę. A gwarantuję, że 99% ludzi z tego forum tego nie potrafi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Mam między innymi dwóch kolegów, z którymi jeżdżę na maratony. Obaj po 30tce. Regularnie top 20 na mega maratonach. Jeden ma rower za 1000pln małe koło około 14kg, a drugi małe koło 15kg. Ten pierwszy rower od pół roku ma niesprawny amortyzator. Trenujemy podobnie, a nawet jak bym założył silnik, to bym z nimi nie wygrał. A mam lekkie koła i rower w okolicy 11kg... Tyle znaczy sprzęt. Czyli nic.

 

Lekki rower ma znaczenie tylko, kiedy trzeba gwałtownie przyśpieszyć na podjeździe i ma to znaczenie tylko w przypadku, kiedy ktoś jest w stanie wygenerować ponad 500Wat przez dłuższą chwilę. A gwarantuję, że 99% ludzi z tego forum tego nie potrafi.

Nie wpadłeś na to, że koledzy gdyby mieli rower 10kg mogliby wymiatać na dystansach mega?

W kilku zdaniach przeczysz sam sobie.

Jeździłeś kiedyś z pomiarem mocy, że piszesz o Watach?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Regularnie top 20 na mega maratonach. Jeden ma rower za 1000pln małe koło około 14kg, a drugi małe koło 15kg. Ten pierwszy rower od pół roku ma niesprawny amortyzator.

 

No właśnie a jakbyś jeszcze zdradził co to za "mega maratony" i jaka była frekwencja i z kim oni na tych 14-15kg rowerach wygrywają, to bysmy wiedzieli. Bo najwyższy poziom chyba aktualnie w Polsce jest u Grabka i Skandii, no ale góry to tylko Grabek, więc jakoś nie widać w czubie nikogo na takim sprzęcie, bo żeby dojechać w 20 to trzeba trenować na poziomie wiele lat a nikt taki nie jeździ na zabytkach. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podczas Milan - San Remo, Kwiatkowski trzymał 450W przez blisko 7 minut. 500 watów przez kilkanaście minut możliwe jest pewnie tylko dla dobrze zbudowanego czasowca z pro peletonu. Minuta do dwóch (zależnie od masy) dla regularnie trenującego bez ambicji na pudło w amatorskich wyścigach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...