Skocz do zawartości

[Kondycja] Na ile km dziennie planować wyprawę


Roman.Jezierski

Rekomendowane odpowiedzi

  • 4 tygodnie później...
  • 2 tygodnie później...

Roman i jak waga po obu etapach wyprawy??

 

Mężczyźni zawsze fajnie szybko chudną, kobietom idzie to oporniej. Ja ze swoją niedoczynnością tarczycy (której zawdzięczam 20kg nadwagi i insulinooporność) ciągle mam problemy z niedoborami witamin i mikroelementów. Już samo moje wchłanianie z normalnego posiłku jest kilkadziesiąt % niższe niż u zdrowej osoby, do tego dochodzą procesy spalania i inne różne jak u osoby zdrowej podczas wysiłku. Jednego się nauczyłam obserwując swoje zmagania z utrzymaniem organizmu na poziomie zdrowym (nie mówiąc już o odchudzaniu). Nie należy bagatelizować napadu chęci na słodycze. Jest to znak dla mnie jak mało przyswajam magnezu. Potwierdziłam te obserwacje dogłębnymi badaniami z krwi. Zawsze jak mnie nachodzi nieodparta chęć na słodkie zawsze wtedy mam zawartość magnezu w organizmie poniżej normy lub na najniższym poziomie normy. Natomiast kiedy wyrównam ten niedobór (niestety w moim przypadku głównie farmakologicznie), możesz położyć przede mną wszystkie słodycze świata i ich nie wezmę, bywa, że nawet czuję wówczas wstręt do nich. No chyba, że to ciastko z kremem lub tort, ale to już moja próżność się odzywa :D.

 

Ogólnie stosunkowo dużo jeżdżę na rowerze, a oprócz tego biegam, ćwiczę, orbitrek itp. co mi do głowy danego dnia wpadnie ;). Początki były takie, że musiałam brać ze sobą kanapki nawet na 30km, potem zaczęłam je zwozić ze sobą do domu nawet i po 50km. Nie jestem systematyczna, nie jadam codziennie takiej samej ilości posiłków (choć wiem, że powinnam). Wynika to z tego, że na pierwsze śniadanie zawsze muszę najpierw łyknąć hormony a potem przez 30 minut nie wolno nic jeść ani pić. Przez te pół godziny głód często przechodzi i zjedzenie czegokolwiek bardziej treściwego od soczystego owoca choćby w minimalnej ilości odbija mi się potem "czkawką" i kiepskim nastawieniem do życia :D (nawet banan zapycha mdło). Wolę więc nic nie jeść w takie dni, wtedy pakuję śniadanie w plecak. Przesuwają mi się wówczas wszystkie posiłki. Dlatego obserwuję swój organizm. Każdego dnia inaczej się zachowuje i czego innego potrzebuje.

 

Moja pierwsza wyprawa 6 dni ponad 610km, wierz mi, że jadłam jak smok. Nigdy wcześniej nie udało mi się przejechać 100km jednego dnia, a jak spróbowałam to po 85km był telefon do męża "przyjedź po mnie!". Okazało się jednak, że w grupie człowiek jakoś inaczej funkcjonuje, mniej się nad sobą rozpieszcza, więcej rzeczy go zajmuje i te 100km pyknęło nie wiadomo kiedy. Organizm najwidoczniej w szoku, skoro tak często głodna byłam. A dzień po zjadłam prawie kilogram wafelków, z czego dumna nie jestem :P. Zjadłam raz i zaspokoiłam wszystko czego mi brakowało. Mimo to mój gabaryt znacznie się skurczył :D.

W drugiej wyprawie 9 dni 732km (ktoś kto pisze, że GreenVelo jest łatwa nie wie co pisze), prawie w ogóle głodna nie byłam. Kupiłam sobie kilkadziesiąt gramów cukierków (na wszelki wypadek nagłego głodu gdy nie czas na postój) a w sumie właściwie w ogóle na nie ochoty nie miałam i rozdałam między współtowarzyszy. Oni wszyscy jedli solidne obiady, mi wystarczała marna zupinka albo nawet i nic. Kolega gdy wcisnął mi zaledwie półtora kartacza czułam się po nich ociężała, wzdęło mnie i ogólnie nim przetrawiłam to bardzo źle się czułam. Unikałam jak ognia mącznych potraw (a np. koledzy/koleżanka zajadali się pierogami). Jedna nektarynka zaspokajała mój głód na kilka godzin nawet. Podczas tej wyprawy odczuwałam ciągle nieodpartą chęć na owoce i warzywa i nic treściwego przez całe dnie. A z chwilą gdy wsiadłam do auta opanowała mnie "świnia" i nim dojechałam do domu 3x futrowałam co po drodze się nawinęło i trzymało mnie tak 2 dni. Wiem, niezdrowo i w ogóle... i znów mimo to moja objętość się zmniejszyła, choć nie miałam na celu odchudzania w trakcie tych dwóch wypraw.

 

PODSUMOWUJĄC: Każdego dnia Twój organizm będzie potrzebował czego innego. Monotonną dietę można o kant tyłka rozbić gdy uprawiasz intensywnie, systematycznie sport. Każdego dnia wstajesz z innym nastawieniem, z inną kondycją, a wszystko uzależnione jest od procesów chemicznych jakie powstały w Twoim organizmie dnia poprzedniego sumując cały tydzień Twoich poczynań i suplementacji utraconych wartości. Musisz nauczyć się słuchać własnego organizmu, obserwować go. Widać gołym okiem na ciele kiedy brak wit. D, wit. B, po Twoim samopoczuciu kiedy wypłukałeś wapń, magnez, sole mineralne itd.. a wszystko to oczywiście stosując określone zasady zdrowego żywienia, bez wyrzucania sobie, że przecież ostatnio jadłem to i to w trakcie wyprawy, więc przy tej powinienem jeść tak samo.

 

Polecam ziarna i orzechy na niedobory wielu składników.

 

Mam nadzieję, że moje długie wypociny do czegokolwiek się przydadzą na przyszłość :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...