Skocz do zawartości

[Stłuczka] Moja, rowerzysty wina. Regres ubezpieczeniowy, czy zapłacę?


Rekomendowane odpowiedzi

Wczoraj spowodowałem kolizję, stłuczkę czy jak tam się to zwie. Tuż przede mnie wybiegł z posesji kot, uślizgnęło mi się przednie koło i tak niefortunnie zawadziłem o zaparkowaną Skodę Fabię że uszkodziłem tylną szybę, przerysowałem bok auta i urwałem i rozbilem lusterko boczne. Oczywiście nie uciekłem, tylko zadzwoniłem na posesję do właścicieli, spisaliśmy oświadczenie i teraz oni moją ponoć uzyskać odszkodowanie od swojego ubezpieczyciela Axa.

 

Zasadnicze pytanie, czy ich ubezpieczyciel będzie ściągał regresem ode mnie kwotę wypłaconego im odszkodowania? Ja niestety poza OC w Benefii nie mam żadnego innego OC :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Jeśli od swojego to wychodzi na to że mieli AC. 

 

Szcerze to nie wiem, ale nawet teraz reklamują w TV (po prawda PZU), że mając u nich OC to do swojego ubezpieczyciela zgłaszasz szkodę, nawet wyrządzoną z czyjejś winy i twój ubezpieczyciel wszystko załatwia. 

 

Tak naprawdę nie w tym rzecz, albo to kwestia wtórna. Mnie bardziej chodzi o to czy jest jakakolwiek okoliczność umożliwiająca uniknięcie żądania regresem zwrotu kosztów poniesionych przez ubezpieczyciela?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tym roku miała wejść (nie wiem czy weszła) "bezpośrednia likwidacja szkód". W ramach BLS szkodę zgłasza się do własnego ubezpieczyciela, który wypłaca odszkodowanie a potem rozlicza się z firmą, w której sprawca ma OC.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team
Zasadnicze pytanie, czy ich ubezpieczyciel będzie ściągał regresem ode mnie kwotę wypłaconego im odszkodowania? Ja niestety poza OC w Benefii nie mam żadnego innego OC

 

Jeśli spisaliście oświadczenie, gdzie widniejesz jako sprawca uszkodzeń, poszkodowani zgłaszają szkodę ze swojej polisy AC (Twoje OC kom. w Benefii w tym przypadku nie działa) i ubezpieczyciel w podobnych przypadkach zazwyczaj stosuje regres.

 

Jeśli mieszkasz z rodzicami i mają oni wykupione nieobowiązkowe ubezpieczenie OC w życiu prywatnym lub sam takie posiadasz (stosowane w ubezpieczeniach majątkowych, np. mieszkania), to można pokryć szkody z tej polisy, zamiast z własnej kieszeni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Jeśli spisaliście oświadczenie, gdzie widniejesz jako sprawca uszkodzeń, poszkodowani zgłaszają szkodę ze swojej polisy AC (Twoje OC kom. w Benefii w tym przypadku nie działa) i ubezpieczyciel w podobnych przypadkach zazwyczaj stosuje regres. Jeśli mieszkasz z rodzicami i mają oni wykupione nieobowiązkowe ubezpieczenie OC w życiu prywatnym (stosowane w ubezpieczeniach majątkowych, np. mieszkania), to można pokryć szkody z tej polisy, zamiast z własnej kieszeni.

 

Mieszkam sam, niestety nie mam tego w ubezpieczeniu mieszkania, to ubezpieczenie miałem jako "dodatek" do innego produktu i nie zwróciłem na to uwagi :(

 

W tym roku miała wejść (nie wiem czy weszła) "bezpośrednia likwidacja szkód". W ramach BLS szkodę zgłasza się do własnego ubezpieczyciela, który wypłaca odszkodowanie a potem rozlicza się z firmą, w której sprawca ma OC.

 

 O tym myślałem, chyba właśnie z tego chcą skorzystać poszkodowani. Jako że ja nie mam OC podczas jazdy na rowerze to rozumiem że sprawa jest jednoznaczna i zapłacę z własnej kieszeni?

 

Generalnie czy to zwierze na drodze nie jest jakąkolwiek okolicznością łagodzącą czy też zaczepieniem, które coś mi daje?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

 

 

Jako że ja nie mam OC podczas jazdy na rowerze to rozumiem że sprawa jest jednoznaczna i zapłacę z własnej kieszeni?


Jeśli nie posiadasz dobrowolnych OC rowerzysty lub OC w życiu prywatnym, to niestety zapłacisz z własnej kieszeni.

 

Generalnie czy to zwierze na drodze nie jest jakąkolwiek okolicznością łagodzącą czy też zaczepieniem, które coś mi daje?


Byłoby, gdybyś znał jego właściciela.

 
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A nie byłoby korzystniej finansowo dla Ciebie, jeżeli właściciel Skody (o ile posiada i się zgodzi) zgłosił szkodę ze swojego AC, a Ty zwróciłbyś mu różnicę jaka będzie wynikać z utraconej przez niego zniżki na ubezpieczenie?

 

Szkoda, że nie masz żadnego OC (na życie, mieszkania). Polecam na przyszłość OC rowerzysty. Koszt nie wielki, a w takich sytuacjach dużo pomaga.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

A nie byłoby korzystniej finansowo dla Ciebie, jeżeli właściciel Skody (o ile posiada i się zgodzi) zgłosił szkodę ze swojego AC, a Ty zwróciłbyś mu różnicę jaka będzie wynikać z utraconej przez niego zniżki na ubezpieczenie?   Szkoda, że nie masz żadnego OC (na życie, mieszkania). Polecam na przyszłość OC rowerzysty. Koszt nie wielki, a w takich sytuacjach dużo pomaga.

 

Nigdy nie traciłem zniżek, ile lat się to ciągnie? Jak to policzyć?

 

W kwestii ubezpieczenia OC + NNW działającego w całej Polsce i na rower, ale nie tylko, co możecie polecić? Może próbować to dopiąć do samochodu, może mieszkania, może oddzielnie, macie jakieś doświadczenia?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli spisaliście oświadczenie, gdzie widniejesz jako sprawca uszkodzeń, poszkodowani zgłaszają szkodę ze swojej polisy AC (Twoje OC kom. w Benefii w tym przypadku nie działa) i ubezpieczyciel w podobnych przypadkach zazwyczaj stosuje regres.

 

I niestety ale tutaj tak będzie. Jeśli ubezpieczyciel poszkodowanego będzie miał na Ciebie namiar do otrzymasz pismo z nakazem zwrócenia za poniesione koszty naprawy. Nie ma znaczenia zupełnie fakt, że będzie to robione z AC samochodu.

 

Gość zachował się moim zdaniem bardzo nie elegancko jak miał oczywiście AC. Ja bym nie dał rady w ten sposób podejść do sprawy widząc okoliczności. I się potem dziwić jak ktoś się przestraszy i ucieknie z miejsca zdarzenia.

 

Co do sierściucha to nic by nie dało znalezienie właściciela. Kot to nie pies więc niby za co miał by ponosić konsekwencje. Za jego nie upilnowanie??

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja kiedyś straciłem 10% za szkodę, ale każde towarzystwo ustala własne zasady naliczania zwyżek i zniżek.

Co do ubezpieczenia posiadam PZU Bezpieczny Rowerzysta. Za NNW 30 000 zł i OC 20 000 zł na 6 miesięcy płaciłem 65zł. Kupowałem właśnie z powodu, gdybym niechcącą wpadł na jakieś auto.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Co do sierściucha to nic by nie dało znalezienie właściciela. Kot to nie pies więc niby za co miał by ponosić konsekwencje. Za jego nie upilnowanie??

Owszem, wątpię żeby w prawie było rozróżnienie jaki to zwierzak. Jeżeli jest twój i wyrządził komuś szkodę, to za to odpowiadasz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak przypominam sobie sprawę psa co gonił kota i porysował karoserię za co właściciel czworonoga musiał potem płacić PZU. W sumie nie wiem czemu nie ścigali tego kota skoro on sprowokował całe zajście. Nie róbmy sobie tutaj jaj.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Co do sierściucha to nic by nie dało znalezienie właściciela. Kot to nie pies więc niby za co miał by ponosić konsekwencje. Za jego nie upilnowanie??
Za zwierze odpowiada właściciel. Jest to dość mgliste stwierdzenie ale w Anglii jest na to ładna definicja: zwierze ma być pod kontrolą w krótkim dystansie od właściciela, co oznacza, że jeżeli puszczasz kota to się godzisz żeby ponosić koszty gdy ktoś przez kota zarysuje samochód. Dlatego jeżeli wiadomo co to za kot i kto jest właścicielem to do niego trzeba uderzyć. Szkoda, że w Polsce nie ma obowiązku chipowania zwierząt, ale gdyby się udało złapać tego kota, to może miał by obrożę z adresem, albo właściciel wszczepił mu identyfikator. Tyle, że fajnie by było, gdyby w oświadczeniu stron pojawił się kot, najlepiej z danymi na jego właściciela.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja dość dobrze znam przepisy więc wiem w czym jest rzecz. Prawie wszystkie tego typu sprawy dotyczą dla przykładu psów z wiadomych powodów. Nie wnikam w prawo łowieckie czy zwierzęta gospodarskie. Przyznam szczerze, że nie znam ani jednego przykładu w którym w  o szkodę posądzony został właściciel kota. Mowa o tym lub podobnym przypadku. Między tymi zwierzętami domowymi jest jednak zasadnicza równica. Trudno jest w przypadku sierściucha posądzić jego właściciela o sprawowanie "nie należytego nadzoru nad nim". Można mieć inne zdanie a spór rozstrzyga się poprzez powództwo cywilne. Na pewno było by ciekawie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak już byłeś taki uczciwy i sam zgłosiłeś się do właściciela auta to trzeba było poprosić, żeby chwilę poczekał, ubezpieczyć się na okoliczność oc w życiu prywatnym i szkodę zgłosić na drugi dzień. Wiem, tak nie powinno się robić bo to grzech, ale mi już tyle razy ubezpieczalnie za skórę zalazły z wypłatami odszkodowań, że nie miałbym żadnych skrupułów, żeby tak zrobić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

 

 

o do sierściucha to nic by nie dało znalezienie właściciela. Kot to nie pies więc niby za co miał by ponosić konsekwencje. Za jego nie upilnowanie??


 

Ja dość dobrze znam przepisy więc wiem w czym jest rzecz. Prawie wszystkie tego typu sprawy dotyczą dla przykładu psów z wiadomych powodów. Nie wnikam w prawo łowieckie czy zwierzęta gospodarskie. Przyznam szczerze, że nie znam ani jednego przykładu w którym w o szkodę posądzony został właściciel kota. Mowa o tym lub podobnym przypadku.


A ja znam. :)

Gdybyś znał przepisy ta, to wiedziałbyś że:
 

 

Kodeks cywilny jednoznacznie wskazuje na odpowiedzialność właściciela w takich przypadkach: „Kto zwierzę chowa albo się nim posługuje, obowiązany jest do naprawienia wyrządzonej przez nie szkody niezależnie od tego, czy było pod jego nadzorem, czy też zabłąkało się lub uciekło (…)” (art. 431.par.1).

bez względu czy to jest kot, czy pies.
 


PS. To mi się bardzo spodobało w kontekście całej wypowiedzi. :D

 

Między tymi zwierzętami domowymi jest jednak zasadnicza równica.

 
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę jest to manipulacja - cytować niepełny art. 431 KC.

par.1 w całości brzmi tak: "Kto zwierzę chowa albo się nim posługuje, obowiązany jest do naprawienia wyrządzonej przez nie szkody niezależnie od tego, czy było pod jego nadzorem, czy też zabłąkało się lub uciekło, chyba że ani on, ani osoba, za którą ponosi odpowiedzialność, nie ponoszą winy"

Zaręczam, że biorąc pod uwagę całą treść zdecydowanie łatwiej uchylić się od ponoszenia odpowiedzialności za kota niż psa. Nie bez znaczenia dla sądu będzie min. natura zwierzaka.

Ale trzeba jeszcze dopowiedzieć par.2 tego artykułu, który brzmi: "Chociażby osoba, która zwierzę chowa lub się nim posługuje, nie była odpowiedzialna według przepisów paragrafu poprzedzającego, poszkodowany może od niej żądać całkowitego lub częściowego naprawienia szkody, jeżeli z okoliczności, a zwłaszcza z porównania stanu majątkowego poszkodowanego i tej osoby, wynika, że wymagają tego zasady współżycia społecznego."

W kontekście więc dyskusji i przytoczonego artykułu KC trudniej będzie wywalczyć naprawienie szkody od właściciela kundelka, nie mówiąc o właścicielu kota - dachowca, jeśli porysowane zostało np. wypasione BMW. No chyba, że właściciel kundelka/kota-dachowca będzie miał kilka takich BMW w garażu.

 

"Równica" jest rzeczywiście bezkonkurencyjna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Jasne Koleżanko, oczywiście że to manipulacja, mistyfikacja, halucynacja, taka sytuacja i...WSI. :P

Wbrew pozorom, ubezpieczyciel posiadacza polisy i właściciela kota, jest skłonny wypłacić znacznie częściej za szkodę wyrządzoną przez jego pupila, właśnie ze względu na jego naturę, niż to bywa w przypadku psów. Znamy przepisy prawne dotyczące psów - smycz i kaganiec obowiązkowe i ich nieupilnowanie to często tzw. rażące niedbalstwo właściciela, a tym samym uwolnienie się ubezpieczyciela od naprawienia szkody. Jednym słowem - trzeba bulić ze swojej kieszeni.
Natomiast umykający dajmy na to z posesji przy drodze, wystraszony czymś kot, powodujący kolizję drogową każdemu może się zdarzyć. Od tego jest właśnie polisa.
Zdziwionych tutaj takim stanem rzeczy, zapewniam że wypłata odszkodowań wyrządzonych lub zawinionych przez koty to żadna sensacja, ani rewelacja. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Manipulacja to manipulacj, Kolego.Te niedopowiedzenia, fałszywe konteksty lub ich brak. ;) Pełno tego wszędzie. Natomiast nie miaszałabym w to archeologii /WSI/ ani psychiatrii /halucynacje/. :P

W sprawie ubezpieczeń nastąpiło tu pomieszanie z poplątaniem. Po pierwsze, co do zderzenia się samochodem ze zwierzęciem, to wypłata idzie najczęściej z AC właściciela samochodu. Jak się nie ma AC, to idzie się do sądu powszechnego z właścicielem psa/kota, jeśli takowy się znajdzie i nie oleje własciciela samochodu, a już najlepiej gdyby miał polisę, która będzie dotyczyła ewentualnych szkód wyrządzonych przez zwierzaki i wówczas z takiej polisy można pokryć szkodę. Dla ubezpieczyciela nie ma znaczenia czy to pies, kot czy co innego spowodowało szkodę.

Po drugie, jak pies, kot podrapie samochód :D, to można pokryć z własnego AC albo idzie się do sądu powszechnego z właścicielem psa/kota, który nie ma ubezpieczenia od szkód wyrządzonych przez zwierzęta, a na ogół nie ma. I wtedy sąd rozważa różne okoliczności, także naturę zwierzaka. Zapewniam, łatwiej uchylić się od odpowiedzialności w przypadku kota niż psa. Tu się kłania KC i przytoczony artykuł 431KC

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

 

 

W sprawie ubezpieczeń nastąpiło tu pomieszanie z poplątaniem.


Pomieszanie z poplątaniem jest następstwem podobnych, karkołomnych wpisów:

 

co do wywalenia się samochodem przez zwierzę, to wypłata idzie najczęściej z AC właściciela samochodu
:)

Pisałem już tutaj jak to wygląda, ale zrobię to jeszcze raz dla rozjaśnienia sytuacji. Nie ma potrzeby uruchamiania polisy Auto-Casco, skoro znany jest właściciel zwierzaka, który zawinił i posiada polisę OC w życiu prywatnym. Jeśli jej nie posiada, wtedy likwidujemy szkodę z własnej polisy AC, a ubezpieczyciel stosuje regres.
Podobnie zresztą jak w rozpatrywanym powyżej przypadku, gdzie rowerzysta wziął winę na siebie i nie posiada własnej polisy OC w życiu prywatnym. Inaczej miałaby się sprawa, gdyby znany był właściciel kota, który zawinił.
Sąd to ostateczność i gdyby nie było "chętnego" wzięcia odpowiedzialności za to zdarzenie, to wówczas poszkodowany mógłby dochodzić swoich roszczeń na drodze sądowej bądź to od właściciela kota, bądź od rowerzysty, który próbując ominąć kota, uszkodził pojazd.
W przypadku braku winnego szkodę pokryłby Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny.
Mam nadzieję, że teraz wszystko jasne. :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Karkołomny wpis" jest czasem niezawiniony przez wpisującego, chociaż może tu na forum rowerowym trudno w to uwierzyć :002: Zwłaszcza jak się pisze na Ipadzie. Spróbuj np. z Ipada napisać d..pa. To dopiero jest zabawa, jakie wpisy tutejszy system samoczynnie generuje. Mimo wszystko byłam szybsza od Ciebie. :P

 

Co do Twojego ostatniego wpisu, zgadzam się. Z jednym ale, ludzie na ogół nie posiadają polisy OC w życiu prywatnym, z której można byłoby korzystać przy wypadkach z udziałem zwierząt. Oczywiście mam na myśli średnią a nie wybrane środowisko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...