Skocz do zawartości

[pogadajmy] czyli co dziś robiłeś rowerowego - reaktywacja cz. 18


Rekomendowane odpowiedzi

@SoloTM  ja wiem... ALe ciężko z tym trenowaniem jak się siedzi do trzeciej w nocy nad robotą od rana praca i ostatnio ciężko przed 18  na rower wyskoczyć. A też nie jestem samotną wyspą i nie zawsze pojadę to co chcę.   Niewyspanie się nerwówka i do tego "konflikt interesów" nie sprzyja treningowi. Z drugiej strony od czasu z końca zakazu jazdy urwałem 14min na tej trasie.  Ale jestem i tak niezadowolony, bo nie mogłem się zebrać, żeby pojechać lepiej.  Niby czułem, że daleko mi do maxa, ale jakoś tak nie mogłem siebie przeskoczyć i zmusić się do mocniejszej jazdy. W miejscach, gdzie normalnie jadę szybciej nie mogłem sie zmusić żeby docisnąć. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też chciałbym 100 km w 3 h zrobić, ale to niemal nierealne. Trzeba by trenować, interwały, trenazer miec, w moim przypadku schudnąć jeszcze, a i tak na trasie typu kółko to będzie trudne o ile w ogóle możliwe. Gdyby tak płaska dobra szosa, wiatr caly czas w plecy to moze, może... kiedyś...Ale i tak bardzo trudne.

Spróbuj pojechać 30 km ze średnią 33,4 kmh najpierw ;)

Edytowane przez SoloTM
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj spokojnie 98km Zawrotna średnia 23,6.... Ale w sumie miało być spokojnie to było.  Niestety moje kolano nie bardzo rozumie, że zachowuje się bezczelnie boląc. No nic trza rozjeździć. 
Czas jazdy 4:11 brutto 5h Było by  lepiej gdyby nie udało się zgiąć mi haka przerzutki.    Cóż jedna z dziewczym zrobiła coś dziwacznego na skrzyżowaniu i położyłem rower...  Teraz sie zastanawiam czy ma sens to prostować, czy kupić nowy.  Muszę to świństwo jutro ogarnąć, żeby młoda nie miała przerwy w jeździe, bo jakoś mocna się wystraszyła.
Poza tym bilans zabitych komarów to juz w setkach liczone. Jedzenia nie trzeba brać ze sobą, bo jak się usta otworzy to od razu ksą ich pełne się ma w paszczy. Trochę surrealistyczne jest jak sie jedzie i czuje na twarzy jak sie roztrzaskują. A na kurtce słychać kolejne uderzenia jak by deszcz o ziemię sie odbijał.

21 godzin temu, SoloTM napisał:

Spróbuj pojechać 30 km ze średnią 33,4 kmh najpierw

Z 30 jest jeden problem...
Jedyne, na które mogę wyjechać bez zbednego bujania się po mieście są górzyste. :D  A to jest drobny problem...

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj pisałeś o komarach to się dziwiłem, dzisiaj u mnie się pojawiły, niestety ;) Jeszcze nie tak dużo, ale wczesniej to niemal nie było.  Jak masz nie shadow tylną przerzutkę, to normalnie śrubokrętem na oko wyprostuj - byle wózek szedł równolegle do kasety i będzie ok.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja sobie zrobiłem rozjazd bez napinki i się zdziwiłem, że można tak wolno jeździć. Kryzysik :)  Nawet rower umyłem z tego zdziwienia, zmieniłem łańcuch i zauważyłem, że moje górne kółko od przerzutki wygląda jak gwiazdka z ostrymi czubkami. W Decu nie było to zamówiłem w biosternie oryginał i ze dwa dni jeszcze pojeżdżę na starym choc żadnego "upośledzenia w pracy napędu" nie zauważyłem.

Edytowane przez wkg
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, SoloTM napisał:

Jak masz nie shadow tylną przerzutkę, to normalnie śrubokrętem na oko wyprostuj

Zwykła tiagra. Ale hak jest króciutki i wygląda ze to alu Nie wiem, czy go mam szanse tak łatwo śrubokrętem wzruszyć.
Takie cudo i jest wygięte o jakieś 15st.  I tak fart że przerzutka nie wlazła w szprychy i nie zmielił się, bo na początku nie zwróciłem uwagi. Dopiero pierwszy podjazd redukcja i dotknęła szprych.

111163_1.jpeg

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W imadle spróbuję.  Ale jest też ślicznie skręcony wiec jak tylko mi "marina" otworzą to zadzwonię do chłopaków i zapytam, czy nie mają i za ile cebulionów oszczędzą mi wiania sie na metaloplastykę.  Ciężko widzę prostowanie skręcenia przy alu. Za godzinę będę przy imadle i zobaczę czy pójdzie łatwo czy będzie się bydle stawiało. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyszedłem na balkon... zobaczyłem, że jest ładnie...  zerknąłem na chmury... Stałem patrząc i przekonując sie ze chce mi sie jechac po tym wszechobecnym błocie... Po jakichś 10min zaczęło kropić.  Nadal, wiedząc, że źle robię zabrałem sie za "kilka rzeczy" które w domu leżały odłogiem, bo jedyny wolny czas wykorzystywałem na jazdę. :D 
Jak skończyłem znowu sie przekonywałem że to bez sensu jak zaraz może lunąć... A jkzda w nocy w deszczu i jeszcze jak ewidentnie mnie kilka poprzednich "orzeźwiających deszczyków" doprowadziło na skraj przeziębienia  ninie jest dobrtym pomysłem. Niestety żona pomogła mi podjąć "słuszną decyzję" że chyba po 3h przespanych w  nocy 5h za kierownicą  to chyba jestem mocno pierd.... że w ogóle patrzę na rower... wiec mam sie nie wygłupiać.
A teraz sobie policzyłem czy jest jakakolwiek szansa, żeby zrobić te 1600km w tym mc i co? Trza by popylać po 80km dziennie. A ze dwa dni jeszcze musowo wypadną na jazdy :(  to by wychodziła 100/dzień
Ten miesiąc jest strasznie parszywy.   Zamiast wakacyjnego uspokojenia to wszyscy dostają kota po koronawirusie a na dodatek pogoda taka, że trzeba w deszczu jeździć.
Wczoraj też plan był na 50 bo młoda przed wyjazdem chciała zrobić 600 w tym mc.  I po 12 się zaczął deszcz.  No nibby pikuś można by jechać ale dzień przed wyjazdem w las tłuc w zimnym deszczu 40km?  Pominę milczeniem że bybła 18 a młoda jeszcze nie była spakowana i jeszcze jakieś zajęcia miała po przygotowywać na obóz dla dziewczyn... 

Czy u Was też te "letnie deszczyki" są takie parszywie zimne?  I wczoraj i poprzednio to jakaś masakra. Jak by ktoś lał wodą z głębokiej studni.  Normalnie w lecie deszcze były ale ciepłe i można było sie nimi średnio przejmować . A w tym roku czuję sie jak na początku października.  Wieczorem roi się nieraz "lodownia" a jak leje to też zimny deszcz. Ostatnio od wyjazdu do powrotu temperatura zjechała z 23 do 14... w godzinę.  10-12 st różnicy na popołudniowych jazdach jest normą.  tak samo jak temp z zakresu 9-14st po 18. A to środek lata  jest :(


 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

50 km z całkiem przyzwoitą średnią tj. 24.9 km/h. Pod koniec złapała mnie mżawka. 

W nawiązaniu do powyższego posta polecam tę stronkę: https://old.radar-opadow.pl/ 

Jeżeli przed jazdą chmury są "niepewne", to szybko sprawdzam co się zbliża i np już wiem, że można jechać, bo to pójdzie bokiem, albo nie w kierunku, w którym jadę. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, KrisK napisał:

A ze dwa dni jeszcze musowo wypadną na jazdy :(  to by wychodziła 100/dzień

100/dzień przez 28 dni to 2800 a nie 1600 :D

Myślę, że na szosie to trzeba by  w każda np. sobotę robić 200 i dodatkowo w tygodniu 200 np. 3x66 i to jest do zrobienia spokojnie z 3 dniami na regenerację w tygodniu.

15 godzin temu, KrisK napisał:

  tak samo jak temp z zakresu 9-14st po 18. A to środek lata  jest :(

Nie rozpaczaj, w zimie jest zimniej : ) Teraz przynajmniej woda w bidonie nie  zamarza i nie trzeba na stacji benzynowej dolewać wrzątku :)

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zasadniczo to miał być według komota asfalt, ale jak zwykle kłamca mnie wpakował na z 3km polnej drogi.

IMAG2189.thumb.jpg.6f20f1e8e67a35bd12ed9c709c893860.jpg

Dzisiaj 115km czas 4:21 netto brutto 4:27. Zatrzymania  to światła i dolanie wody z kranu. 
Prędkość średnia 26,3 :wallbash:  Kadencja średnia 85 :yucky:
Na 100km stoper pokazywał 3:48.   I pomimo że czułem ze mnie się już nie chce i nie mam siły następne 10km pokazało śr 29...  
Wprawdzie była wtopa z asfaltem, który zwinęli.  Dosłownie i w przenośni. Raz, że komot skrewił dwa, że na sporym był sfrezowany i ogólnie ze słabej drogi zrobili jesień średniowiecza (jeśli tam położą asfalt będzie bajecznie i bez aut praktycznie :D ), Wiatr wiał w każdym kierunku, ale nie zza pleców, Dodatkowo biodro jest oporne i nie zajarzyło, że ma siedzieć cicho i na 20km zdecydowanie oprotestowało jazdę...  Już rozważałem powrót, ale bez żartów. Nie będzie mnie jakieś biodro szantażować.   
Ale i tak niezadowolony jestem.  Liczyłem, że te 27 może i 28 się uda przeskoczyć.  Szczególnie że do wtopy z drogą nieźle szło, bo było sporo ponad 27.   Pociesza mnie troszkę strava bo w sumie jak patrzę na dzisiejsze czasy na segmentach szczególnie tych dłuższych to jestem powyżej 1/3 stawki, a to raczej mocne segmenty.  Na niektórych nawet w T10 jeszcze, a już po 18 :D

Z ciekawostek to dzisiaj zakochałem sie po raz kolejny w moich oponach. G-one speed od schwable. Bardzo radośnie sobie wszedłem w zakręt. Na tyle radośnie, że celowałem prosto w rów. Więc co debil robi w takiej sytuacji? No kładzie rower bardziej :D   Rower praktycznie leżał i  już się zastanawiałem jak bardzo będzie bolało i czy dam radę sie doturlać do domu i do kogo dzwonić, żeby mnie z tego rowu wyjął.  A tu nic...  przeszły parę mm do pobocza udało mi się podnieść i nic...  Kurcze te opony naprawdę się kleją do podłoża.  Szukałem tańszej opcji, ale chyba jednak sobie pozwolę na te kilka stów rocznie.   

3 godziny temu, wkg napisał:

100/dzień przez 28 dni to 2800 a nie 1600

Ale do końca mc zostało  12 dni.    i brakuje mi 866km, czyli jakieś 72 dziennie. :D  Czarno to widzę, bo muszę jeszcze w tym czasie odebrać młodą z obozu i dostać się nad Bałtyk.  A czasem trzeba popracować, a przynajmniej poudawać ze sie pracuje... 
Jak by pogoda była gwarantowana i wieczorami nie lało to spoko mogę po nocy kręcić. Wprawdzie jazda w deszczu to nie problem, ale jazda w tych zlewach burzowych przestaje być przyjemnością szczególnie po drogach a innych opcji za wiele nie ma.  

PS

3 godziny temu, wkg napisał:

Nie rozpaczaj, w zimie jest zimniej : )

Ale w zimie mam inne nastawienie. Nigdy tak w zimie nie zmarzłem jak te kilka dni temu ja się mi na plecy wylała ta lodowata woda. Była piękna pogoda i nie nie wskazywało na to że ktoś odkręci kurek za godzinę...   Jak raczej jestem odporny i mi nie przeszkadzają jakieś drobiazgi jak deszcze to to mnie rozwaliło. 

 

Edytowane przez KrisK
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim pamiętaj, że trening niszczy komórki w mięśniach a odpoczynek je odbudowuje. Coś jak włosy na gębie - im częściej się golimy tym szybciej odrastają. Nie ma co na siłę jechać jak organizm się buntuje bo to tylko pogorszy formę. Postaw sobie cel np średnia moc i monitoruj w zależności od tego co robiłeś przedtem - ile jazd, ile regeneracji, co jadłeś ...

Ja zauważyłem, że najlepiej mam, gdy po okresie mocnych jazd mam 2-3 dni odpoczynku, potem jeden dzień mocny (oczywiście w mojej miniskali) ale krótki - tak z 1-1,5 h i wtedy kolejny jest bardzo dobry. No i trzeba być wyspany bo inaczej to jest tak tylko na dobicie.

8 minut temu, KrisK napisał:

Ale do końca mc zostało  12 dni.    i brakuje mi 866km, czyli jakieś 72 dziennie. :D

Ach ta twoja arytmetyka :)

Edytowane przez wkg
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, wkg napisał:

Nie ma co na siłę jechać jak organizm się buntuje bo to tylko pogorszy formę

Sęk w tym, że buntuje się biodro. Ono się buntuje, bo wydaje mu sie ze jak ma śrubki to może sie buntować. Nie możemy się dogadać od jakiegoś czasu.  Co gorsza, kolana dołączyły. Kocham chodzić po górach, ale one mają inne zdanie i takie są efekty że sie buntują.

Ze snem też słabo, bo sie tak przyzwyczaiłem, że śpię po max 5h. W nocy mi sie najlepiej pracuje (telefon dzieci i żona są wyłączeni i jest spokój. )  To jest moja pięta achillesowa. Ciągle niedospany jestem.  Koronatime był wybawieniem, bo na wszystko był czas.  Doskonale sobie zdaję sprawę, że system sie wali przez to że nie odpoczywam. Ale ja jestem mocno pier.. No po prostu rodzinnie mamy zwichrowanie i jak nie jadę na rower to będę coś robił.   

Pomiar mocy to jest za dużo cebulionów niestety więc sobie muszę odpuścić. Jeszcze kilka rowerów w kolejce czeka do kupienia dla młodzierzy.    Na ten moment celem krótko dystansowym jest  KRK Częstochowa KRK  z młodą w jeden dzień bez jakichś spin. Może się wykroić sensowny dzień z sensowną pogodą, żeby nie było szarpania a przyjemność.  Moje jakieś tam ambicje, żeby jeździć szybciej na razie są nieistotne.  Może za jakiś czas podejdę do tego poważniej a na razie jak się uda "w wolnej chwili przy okazji"   Pewnie we wrześniu więcej będę sam jeździł i miał mniej czasu to moż zacznę jakoś bardziej podchodzić do tego treningowo. 

A dzisiaj to raczej była walka z sobą niż jazda. Pomimo łykniętego ketonalu po 20km mnie tak bolało, że się zastanawiałem jak siedzieć, żeby z roweru nie spaść. Mogłem odpuścić, ale stwierdziłem, że nie ma takiej opcji poza tym zawsze w końcu się przyzwyczajam ;)    Już wtedy wiedziałem, że będzie tak se, ale co z tego. Dołożyłem sobie zmienną, że nie zatrzymuje się, żeby nie było zbyt nudno i tyle.  

Swoją drogą to podziwiam ludzi, którzy dzień w dzień WTR tłuką kilkadziesiąt km w stronę Niepołomic i potem do KRK. To jest tak koszmarnie nudne jechać tym wałem, że następnym razem książkę muszę zabrać albo poduszkę... 


 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Noga ma śrubki i tak ma, że lubi zacząć boleć. Wystarczy, że zrobię coś głupiego i nawet kilka tyg trzeba jej dać na uspokojenie.
Kolana to najpewniej ułożenie rzepki, na co nie ma lekarstwa. Można ostrzykiwać, ale to ślepy zaułek.  Wzmocnienie mięśni daje więcej.  A kręgosłup prześwietliłem przed pandemią i sie dowiedziałem "stan po złamaniu" :D  (nie mam pojęcia co i jak bo sam lekarz stwierdził ze "źle to wygląda" i do konsultacji) i jakieś tam zwyrodnienia mniejsze.  Konsultacja z rehabilitantem umarła wraz z pojawieniem sie świrusa.  Ale tu zasadniczo rower nie szkodzi a pomaga.  I tego się trzymam.
Przejmować sie nie będę. Dobry rehabilitant może ratować doraźnie.  Prawda taka, że mi sie nie chce, bo to nudniejsze od jazdy WTR, ale powinienem wrócić do treningu siłowego ze szczególnym uwzględnieniem pleców. I kręgosłup będzie działał. 
Rehabilitacja tutaj to najczęściej zaklinanie rzeczywistości, które pomaga na krótką metę.  Jak się zbuduje gorset to od razu czuć poprawę i to na długo. Niestety trzeba to robić na bieżąco i nie zaniedbać a ja sztangę miałem w rękach chyba z 4-5 lat temu.  
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie no masz rację.  Miałem na mysli taką rechabilitację na zasadzie tu pomasuje pokarze trzy ćwiczenia tam pomasuje i następny proszę.  Ostatnio dość kiepskie doświadczenia z rehabilitantami mieliśmy, choć ortopeda i tak przeszedł samego siebie.  
Prawda taka, że trzeba pracować nad sobą, bo inaczej nic nie pomoże.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Unfortunately, your content contains terms that we do not allow. Please edit your content to remove the highlighted words below.
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...