Skocz do zawartości

[Zasłabnięcie] Zmarł zawodnik w Pile


Baikal

Rekomendowane odpowiedzi

Dokładnie. Ludziom się wydaje, że jak przez kilka, kilkanaście lat nic nie robili a teraz "wzięli się" ostro za treningi to w przeciągu kilku miesięcy nadrobią to co zmarnowali przez lata. Do tego wszechobecne kluby sportowe z pseudotrenerami, ktòrzy układają plany treningowe w oparciu nie wiem o co.

Zgodzę się, że przez kilka miesięcy można nabrać kondycji ale nie naprawi się organizmu, w ten sposób można tylko sobie zaszkodzić

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śmieszne co tu wygadujecie. Gość, który umarł na mecie Biegnij Warszawo rok temu, notabene niemal przy mnie, był wysportowany. Biegał od 2-3 lat, uprawiał inne sporty. Nie było to tak, że wstał od biórka i pobiegł.

 

Wypieracie możliwość śmierci normalnego, zdrowego gościa i zwalacie na niego winę. A jeśli na Waszej następnej 100ce to Was spotka? Oby nie! Ale może warto pomyśleć?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma tu nic śmiesznego. Zdrowy w sile wieku mężczyzna nie ma prawa mieć zawału czy niewydolności krążeniowo-oddechowej. Jeśli tak się zdarza to jest to choroba i nie powinno się wtedy uczestniczyć w tego typu zawodach. Są też wady "ukryte" i nawet u zawodowców występują ale to mniejszość w porównaniu do tego co opisują przedmówcy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A powiedzcie mi ilu z tych sportowców o których tu mowa miało robione badania? Tylko tak uczciwie, minimum próba wysiłkowa, echo serca, spirometria, badania laboratoryjne? Ile z tych badań zostało obejrzane przez lekarza który się na tym zna?

To, że ktoś jest wysportowany i biega od kilku lat nie znaczy, że powinien to robić. Nie oznacza to ròwnież, że nie ma przeciwwskazań do tak intensywnego wysiłku.

Poza tym nawet w najlepszym sportowym aucie można zatrzeć silnik jak się go niewłaściwie użytkuje, a nasze organizmy są jakby trochę delikatniejszą konstukcją ;)

I właśnie taka wada ukryta - wg niektórych źródeł - zadecydowała

 

http://tiny.pl/qsb87

Wystarczyło proste badanie, żeby to stwierdzić, tylko trzeba było je zrobić zanim zaczął startować w tak wyczerpujących zawodach :/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A powiedz mi ile osób ma takie badania choćby na tym forum. Są tu tacy, co spokojnie jeżdżą 60+ ze średnią ~30kmh i więcej. To nie są zawody. To jest obciążenie.

 

Już nie mówiąc nawet o tym, że niektóre wady zostaną właściwie zdiagnozowane dopiero w prosektorium niestety.

 

Sam znam kilka przypadków błędnych diagnoz, które cudem nie skończyły się śmiercią pacjenta, bo przypadkiem trafił się inny lekarz z inną diagnozą.

 

Łatwo jest zwalać winę na umarłego. Nie obroni się na pewno.

 

Łatwo też wyprzeć myśl, że to mnie samego też może dotyczyć. Nie mam żadnych pbjawów, w rodzinie nikt nie chorował na serce. Uprawiam różne sporty kardio od kilku lat i? No właśnie. W tym momencie łatwo pomyśleć - nic mi nie będzie. A o kimś - że pewnie umarł bo wstał od biurka dopiero co. A tak nie jest. Niestety każdego z nas to może spotkać.

 

Dlatego właśnie chciałem coś w tym wątku napisać. Nie lekceważmy swojego zdrowia. Nawet jeśli nie ma objawów.

 

Memento mori!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Biegał od 2-3 lat, uprawiał inne sporty. Nie było to tak, że wstał od biórka i pobiegł.

 

Myślałem, że użyta przenośnia o biurku jest na tyle oczywista, że nie wymaga użycia cudzysłowów. Wiadomo, że w pewnym wieku zaległości z młodości się nie odrobi i koniec. Wiem to po sobie. W ciągu ostatnich 3 lat miałem dwa epizody, w podczas których pocisnąłem znacznie, znacznie powyżej swoich realnych możliwości. Odchorowywałem to (sercowo) przez mniej więcej tydzień. Każda żyłka pęknie, wystarczy ją odpowiednio napiąć.

Umówmy się. Triathlon czy maratony to nie są żarty, szczególnie jeżeli ciśnie się na wynik (a wydaje mi się, że sporo amatorów to robi). A realia są takie, że ludzie nagle zaczynają biegać czy jeździć - bez jakiegokolwiek nadzoru lekarskiego, nie przeprowadzają nawet podstawowych badań przed i w trakcie. Źródłem wiedzy jest forum czy strona internetowa a nie konsultacja z lekarzem. Przejrzyjmy dział forum dotyczący treningów - szczególnie pytania początkujących. Ile razy padło: "Gościu, idź do lekarza i dopiero pogadamy?". Potrafi ktoś policzyć? Niestety skutki czegoś takiego mogą być tragiczne, szczególnie, gdy nie jest się świadomym swego stanu zdrowia.

Coraz więcej osób podejmuje aktywność sportową po wielu latach bezruchu lub bardzo małej aktywności. Znam bardzo wiele osób, które zaczęły się zajmować sportem właśnie teraz, podczas gdy szkołę średnią i całe studia (czyli w sumie najlepsze lata) przesiedziały przed komputerem. 10-15 lat bezruchu jest bez znaczenia? Obawiam się, że jeżeli na imprezach nie zmieni się regulamin, który będzie wymagał aktualnych badań lekarskich, będziemy coraz częściej słyszeć o zasłabnięciach czy tragediach. A może w ten sposób... Nie masz badań, możesz uczestniczyć, ale poza klasyfikacją...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tajemnicą poliszynela jest że młodzi sportowcy dość "masowo" schodzą z tego świata.

Dotyczy to w dużej mierze piłkarzy choć nie tylko ale w piłce powoli robi się wrzawa.

 

W sporcie amatorskim jest na razie w miarę spokojnie ale...  poczekajmy.

W klubach i klubikach jest bardzo różnie. Z zasady mają jak się chce zapisać do klubu są obowiązkowe badania od lekarza sportowego.

 

Zapisywałem syna do sekcji piłkarskiej odbyło się to na zasadzie do klubu przyjechał lekarz i zbadał dzieciaki.

Córka jest w sekcji i raz do roku musi mieć komplet badań. Od okulisty po kardiologa i nie ma zmiłuj. Co pół roku wizyta u lekarza sportowego.

W sekcji dość mocny nacisk kładą na te badania i skądinąd wiem że zdarza się sprawdzać trenerom czy badania były wykonane czy tylko jest pieczątka w licencji. 

 

Mówimy o 7 letnim dziecku. 

 

Ile osób przygotowujących się do maratonów robi komplet badań sportowych?  Sport na poziomie zbliżonym do zawodowstwa tak badania?  No niekoniecznie.  

Koszt ok 200zł na rok....  

Przecież duża część osób z tego forum jeździ z intensywnością która wymaga nadzoru.
Pomijam że dużo tu jest dzieciaków a w wieku 15-18 lat załatwić sobie serce jest bardzo łatwo.

Tu pojawia się problem treningów.... Bo czy są kluby z sekcjami rowerowymi które były by osiągalne dla zwykłych szaraczków a w których byli by odpowiedzialni trenerzy umiejący poprowadzić chętnych w sposób bezpieczny? 

Pomijam czy chętni by chcieli słuchać :D

 

 

I dochodzimy do kolejnego aspektu.

Treningi to nieraz ból. Znów tajemnicą poliszynela jest że środki przeciwbólowe sportowcy ci "mniej zawodowi"  łykają dość dowolnie. Mało kto wie ze Ibuprofen +wysiłek = zawał

Ilu z was dotarło do takich informacji? I ile osób bierze bo coś boli?  Podobnie paracetamol ma świetny wpływ...

 

Dalej odżywki... Pomijam że od odżywek do koksu jeden krok i wiele osób nie wie kiedy przekracza granice ale same odżywki są stosowane wedle zaleceń kolegi, sprzedawcy, forum a czasem jakichś opracowań "speców od fitnesu" które pozostawiają trochę do życzenia....  Zresztą wielu "trenerów" też nie ma w temacie wielkiego pojęcia.  Też ludzie łykają to jak dropsy a wpływ na organizm jest potężny i często "wiedza ludowa" jest średnio prawdziwa.

 

Promuje się sport promuje się zawody ale nie daje się ludziom narzędzi.

 

Wypadki będą. Parcie na wynik jest masakryczne. Ludzie żyłują się beznamiętnie jakby brali udział w wyścigu o złote gatki.

A świadomość? A świadomość jest nikła. Nawet w śród ludzi którzy naprawdę wkładają w to dużo czasu i można powiedzieć ze bliżej im do zawodowców niż amatorów. 

 

@@blat23, napisał że wypieramy możliwość śmierci wysportowanego zdrowego.... 

Ma rację.

A zdarza się że naprawdę zdrowy młody człowiek jak przegnie z treningiem może paść.

Ktoś napisał że zdrowy nie może umrzeć na zawał. Nieprawda.

Wystarczy że organizm będzie miał kryzys spowodowany cięższym okresem w pracy czy innym stresem.

Zawał nie musi mieć podłoża wady albo choroby wystarczy przeciążenie.

 

Wypieramy również możliwość własnej choroby szczególnie jeśli dajemy radę.

A ile na forach jest wątków o spadku formy o nie dawaniu rady....

Najczęściej ludzie wtedy myślą jak docisnąć organizm a nie żeby skoczyć do lekarza i sprawdzić czy coś sienie dzieje.

 

Mój kolega uprawiający biegi w wieku 18 lat przygotowując się do jakichś zawodów nagle miał spadek formy.

Zaczął się miotać szukać znalazł jakiegoś trenera który mu ułożył trening.

Uratowało go to że znajoma musiała przerwać karierę sportową z powodu przetrenowania i niemal siłą wysłała go do lekarza.

Od lekarza nie wyszedł a go wywieźli

Skończyło się w szpitalu z stanem przedzawałowym. I rok obligatoryjnej pauzy.

 

Nie ma żadnych wad, zdrowy silny i  dzień wcześniejszej przebiegł jak co dzień kilkadziesiąt kilometrów... Tylko za wolno jak dla niego.

Lekarze mu wprost powiedzieli że nie było kwestią czy a kiedy by dostał zawału.

Był w takim stanie że nie wolno mu było do kibla wstać. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzie uprawiają obecnie sport masowo. Coraz więcej z tych osób bierze udział w zawodach. Umiera przedwcześnie pewnie jakiś promil z tych, którzy uprawiają sport amatorsko. Nie ma co straszyć.

 

A zalecenie, by robić badania lekarskie raz lub dwa razy na rok jest uniwersalne i dotyczy tych aktywnych i tych nie aktywnych, palących i niepalących, czarnych i białych, lewo i praworęcznych, pedałów, Żydów i cyklistów...

 

Lepiej sport uprawiać niż nie. A człowiek, który zmarł zasługuje na to, byśmy przy Jego śmierci pomyśleli o swoich bliskich i nas - uprawiających przeróżne aktywności. Na pewno na Jego temat pownniście zamknąć jadaczki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A świadomość? A świadomość jest nikła.

 

Jest to prawda. Pamiętam jeszcze ze studiów trenera na siłowni, który powiedział mi jak ćwiczyć, żeby spalać a nie budować mięśnie. Przy okazji rozmowy o zrzuceniu wagi, powiedział mi, żebym nie biegał, bo przy tej masie załatwię sobie stawy (ważyłem wtedy coś około 85-90kg). Rower a najlepiej pływanie. To było jakieś 10 lat temu... Teraz na osiedlu widuję biegających bardziej słusznej postury niż moja wtedy. Nikt nie odważy się powiedzieć: "Słuchaj, bieganie nie jest dla ciebie", gdy w mediach trąbi się na lewo i prawo, że cała Polska biega i drogie buty sprzedają się jak świeże bułeczki.

Sportowiec zawodowy różni się od amatora "zza biurka" tym, że dla niego sport jest pracą, po której odpoczywa, za nim zwykle stoją jacyś ludzie, którzy mu w tym pomagają i pilnują zdrowia. Jeżeli w przypadku zawodowca zdarza się śmierć, to głównie z powodu tego, że "obstawa" popełniła błąd. Amator oprócz poświęcania czasu na trening ma jeszcze 8 godzin pracy, często w stresie. Na poznawanie siebie (badania) zwykle nie ma czasu, bo trzeba przecież trenować, pracować, a zwykle jest jeszcze rodzina, którą w to wszystko trzeba wpleść. To nie odbywa się za darmo - a niestety ludzie tak myślą.

 

Parcie na wynik jest masakryczne.

 

Osobiście nigdy tego nie rozumiałem. Zawsze myślałem, że amator uprawia sport dla przyjemności i gdy na twarzy pojawia się bolesny grymas to powinna zapalić się lampka ostrzegawcza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...