Skocz do zawartości

[Wypadki] Wasze gleby- część druga


durnykot

Rekomendowane odpowiedzi

Lądowanie na płaskim zawszę musi się skończyć źle- jak człowieka nie wytelepie to coś się zepsuje :F

Dokładnie ;/

A ja niedawno leciałem sobie ładnie, i zjeżdżałem na chodnik.Nie było w sumie aż tak bardzo ślisko, było lekko mokro, bez śniegu.Ale że po wjeździe na chodnik był bruk, to musiałem się złożyć jeszcze bardziej.I chyba przesadziłem ;) Ale trzeba przyznać, że wyglądało to pięknie...Tzn. zachaczyłem lewym pedałem o kostkę i szuru buru tak pięknie przeszorałem lewą stroną ;))) Niezłe uczucie :D Straty - odłamany odblask w pedale od roweru, poza tym nic - najbardziej to się bałem o telefon, który siedział w uchwycie - ale uchwyt ani drgnął :D No i było to niedaleko targu więc się ludzie trochę patrzyli ;) Ale co tam :) Pozbierałem się i dalej jazda :D Pozdrawiam i życzę NIEglebowej jazdy !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obiecuję, że nigdy już bez kasku nie wyjdę na rower... Pogoda dzisiaj była całkiem ładna, dokupiłem też błotniki, więc postanowiłem zdjąc rower z trenażera, zmienić oponę i trochę poszaleć. Przy okazji był to pierwszy raz w butach spd. Buty sprawdzają sie bardzo dobrze, idealnie można się wspomagać ciągnięciem do góry. To jednak nie spd spowodowały najgroźniejszy crash w mojej karierze a brawura na leśnym zjeździe po zaśnieżonym asfalcie.

 

Jak to na drodze były małe koleiny. Niestety przednie koło zakrawędziowało i przy 40km/h nie udało mi się go wyprowadzić i zaj....łem centralnie głową, nadgarstkiem i biodrem o ubity śnieg. Ból głowy był przerażający. Myślałem, że wstrząs będzie jak nic. Mimo tego pierwsza reakcja to sprawdzenie sprzętu i stroju :) Nadgarstek cudem ocalał, biodro dopiero później się odezwało. Nie wiem za to jakim cudem nasmarowana kaseta odbiła mi się na prawym przedramieniu jeśli poleciałem na lewo i miałem kurtkę na sobie :)

 

Była brawura, bo kilkaset metrów wcześniej z podobnej sytuacji się wyratowałem, więc złapałem pewność siebie.

 

Dla przestrogi załączam fotkę rozciętego łuku brwiowego:

cam00066a.th.jpg

 

Zawsze jeździjcie w kaskach!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakieś ze dwa lata temu wracałem rowerkiem z pasieki kuzyna z 3 słojami miodu w plecaku. Trochę się u niego zasiedziałem i chciałem jeszcze przed szarówką dotrzeć do domu. I pech chciał, że niedaleko domu (jakieś 2 km) przy wjeździe na ścieżkę rowerową na zbyt wysokim krawężniku przednie koło wpadło w uślizg i z impetem przewróciłem się. Straty to trochę starte kolano i największy ból rozbite trzy słoje z miodem. Babeczka która akurat przechodziła myślała, że rozbiłem sobie głowę (byłem bez kasku) chciała wezwać karetkę, bo usłyszała huk (pękających słoików z miodem).

Musiałem jej sporo tłumaczyć, że ze mną wszystko w porządku, nie mam żadnych ran ani siniaków na głowie, tylko zawartość plecaka uległa uszkodzeniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Tez mialem kilka mniejszych i wiekszych gleb, o mniejszych nie ma co pisac, a te z wiekszych to:

- na zawodach w Tarnowie zle zlozylem sie w zakret i tak mnie wyrzucilo ze ratowalem sie drzewa, skutek byl taki ze stracilem przytomnosc na 4 min. Poobijalem zebra, zdarlem prawe kolano i powichrowalem prawa reke.

 

- W krakowie w Wawozie Kochanowskim, stwierdzilem ze zjade na speedzie, jednak pech chcial ze dzien wczesniej padal tam deszcz i wyrzezbil piekne koleiny w gruncie, chcialem ominac drzewo, kola odjechaly i przy jakis 30km/h tez lupnalem w drzewo, rezultat byl taki ze zdarlem prawy bok bo zerwalo mi koszulke, prawa reke na nadgarstku, kolano, manetki i kierownice. Uderzenie w drzewo bylo tak mocne ze pekla mi skorupa w kasku, co by bylo gdybym nie mial kasku...... ta skorupa byla by moja glowa, ktorej mimo wszystko jeszcze czasami potrzebuje :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Druga gleba w tym roku...

Dzisiaj jak codzien jade sobie rowerem do szkoły. Jechałem ulicą i już chciałem skręcic do szkoły. Jechałem może z 20km/h i łagodnie skręciłem w lewo. Rezultat to gleba, szorowanie po asfalcie i rysa na ramie oraz rozdarte kolano i nowiutkie spodnie... Przyczyną była szklanka na drodze... Po tym jak się wywaliłem wstałem rozejrzałem się i dopiero wtedy zobaczyłem, że za mną stoją 2 samochody a przedemną jeden :D Ale wstałem otrzepałem się i pojechałem dalej xD

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

moja najgłupsza gleba w ferie pojechaliśmy z kolegami na dość stromą górke no i mi głupiemu zachciało się z niej zjechać ale powiedziałem że nie na swoim rowerze no to kumpel dał mi swojego fula był mokry śnieg i łyse opony no ale zjerzdżam wcisnełem tylni hamulec i to był błąd no dobra jade i już prawie się zatrzymałem a tu nagle gleba efekt to zbite prawe kolano i koło scentrowane

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja do tej pory to w sumie tylko raz się poobijałem tak na poważnie. Pojechaliśmy z wujkiem na Żar a że ja młody głupi chciałem zaszpanować co to ja nie potrafię to się rozpędziłem, przeleciałem przez rockgarden, wbiłem się w bandę i przeleciałem przez kierownicę. Pierwsza wycieczka z kaskiem i już poobdzierany ale w sumie to nie chcę wiedzieć co by było gdybym go nie miał. Do domu jakoś udało mi się doturlać ale potem miałem 2 tyg spokoju bo poobijałem kolana i zwichnąłem nadgarstek :/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Latem miałem śmieszny wypadek - jadę sobie po parku nocą, dość szybko, ale bez przesady. Naglę słyszę "stój, bo ci głowę urwie!". Zanim zdążyłem zareagować już wypieprzyłem się ostro. Powodem była psia smycz zawieszona na wysokości mojej szyi gdzieś. Po co - nie wiem do końca, parka siedziała na ławce, może psa przywiązali dość wysoko, żeby ludziom nie przeszkadzał, albo żeby hasał dalej. W każdym razie do teraz mam pręgę na szyi lekko widoczną, bezpośrednio po upadku miałem dość poważne otarcie. Bok szyi, także o tyle dobrze, że się nie powiesiłem w tym parku. Oprócz tego kolano zbite lekko, bark, dziurawa koszulka, zbita szybka od zegarka. Koleś podleciał do mnie mówiąc, że przecież wołał - wkurzony opieprzyłem go, że trochę za późno. Śmiałem się wtedy w duchu, że po ulicach codziennie jeżdżę i nic się nie dzieje, a w parku bym się powiesił.

 

Ostatnio jeżdżę zbyt brawurowo po ulicach chyba (nie mogę się oprzeć nieraz mając mocne hamulce - jak wiele to zmienia pisać Wam zapewne nie trzeba), pokarało mnie - po wyprzedzeniu wszystkich na czerwonym, chciałem wjechać w drogę rowerową (a piesi i rowery mieli zielone), skręcam więc w lewo hamując, zablokowałem tylne koło i za mocno mną rzuciło, wylądowałem na boku. Szybko się pozbierałem z pasów, ale niezłą szopkę odwaliłem, wstyd jak cholera. Moja wina w pełni, mogłem przedniego też użyć... i nie skręcać z taką prędkością.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale miałeś cholerne szczęście z tą szyją, jakby ci ta smycz w krtań trafiła...

 

Noo wielkie.... na szczęście trafiła w bok szyi, nie czułem w ogóle duszenia, tylko że coś mnie ściąga na którąś ze stron i zaraz leżałem. Ale na drugi dzień patrząc na moją pręgę i tak wszyscy mieli skojarzenia z wieszaniem się ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może nic nadzwyczajnego ale się pochwalę, a więc jedziemy z kolegą 30km/h po leśnej drodze po ubitym zmarzniętym śliskim śniegu. I ja tak jadę i jest zakręt to chciałem trochę ściąć i wpadłem w taki poślizg, że rower się wywrócił i jechałem z nim pomiędzy nogami jeszcze dobre kilka metrów, a kolega hamował chyba kilkadziesiąt. Przynajmniej lądowanie było lekkie i nic się nie stało ani mi, ani rowerowi :)

 

Kurczę nie mogę zedytować a dodatkowo opiszę glebę moich kolegów, którą tak zrelacjonował jeden z nich, który się wyratował: otóż jedziemy sobie przez las dosyć szybko miałem już zjeżdżać ale w porę szczaiłem, się że to nie zjazd, a przepaść na jakieś 2,5m w dół i wyhamowałem, natomiast koledzy nie mieli hamulców i nie zauważyli przepaści, pojechali na prosto słysząc jedynie moje ,,KU##WA!!!" i trzask ich rowerów o ziemię. Jeden z nich postanowił wyskoczyć przez kierownice i lądować na tyłku, zaś drugi trzymał się do końca co poskutkowało złamanym suportem(oś wygląda jakby na żeliwną :o) i przebitą dętką, obydwaj jechali na fullach typu markokesz :/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no to i ja się pochwale mając 13 zachciało mi się skakać na pobliskich górkach wiedząc ze nie można tam jechać zbyt szybko bo za bardzo "wyskoczę" zawsze hamowałem lekko , raz zapomniałem zahamować przy ok 30-40 km/h wyleciałem z rowerem ok 2 metrów w górę i 3-4 do przodu czego efektem był krótki pobyt w szpitalu połamany palec, obojczyk i bardzo poważne połamanie nadgarstka , mając jeszcze gips wroćiłem na rower i jeżdżę do tej pory :)a ostatnio kilka gleb przy prędkości 0 km/h w spd (zapomniałem sie wypiąć )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz moja kolej...

Było to 27 wrzesnia 2010r. ciepłe popołudnie, MOJE URODZINY. Mamusia jak zawsze w tradycji, piekla tort. Wysłała mnie po jakieś mazaki do ciasta czy cos w tym stylu, aby ladnie wygladal. Ochoczo wsiadłem na mój poł roczny rowerek. Rozpedziłem się do ok. 15 km/h. W trakcie. zauważyłem jakiś smieć, na wewnetrznej stronie widelca <miedzy szprychami a nim> No i nie namyslając się zbytnio, wsadziłem tam stopę z czystymi zamiarami.. No ale wyszlo jak wyszlo. Lot przez kierownice, bez żadnej techniki, nawet nie zdazylem pomysleć. Droga ubita, ziemista pęłna dziur*. Było to 100 m od domu.. Wstając, zauważyłem sąsiadkę idącą w moją stronę <chyba wracała ze sklepu :) > "Wojtek, nic Ci nie jest ? Pomóc Ci?" Stanowczo odrzuciłem jakąkolwiek pomoc, uś... miechnąłem się i z centrowanym kołem wróciłem do domku. Mama przerażona, ja nie wiem o co chodzi, myslalem, ze lekko poobcierany. Patrze w lustro a tu przecięta skóra od nosa do dolnej wargi i pół twarzy to był jeden wielki strup. Po pisaki pojechała mama. Przy stole, wszyscy spiewali, uśmiechali sie, też chciałem tylko.. Nie dałem rady ze wzgledów fizycznych. Nawet nie mogłem zjeść tortu, bo żęby bolały a co gorsza, nie mogłem otwierać ust, ponieważ czułem, jak strupy się rozrywają. Tydzien nieobecności w szkole, maść TORMENTIOL zdała egzamin ;). Blizna do dzisiaj ^^ Najlepsze uro w życiu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja w tym roku miałem jedną glebe tylko, pamiętam jak wracałem gdzieś w styczniu-lutym późną nocą z "treningu" o ile można tak nazwać jazdę rowerem przy -10 po zaśnieżonej drodze, dojeżdżałem do skrzyżowania, postanowiłem sobie trochę skrócić drogę i ominąć skrzyżowanie przejeżdżając przez sklepowy parking. Wjechałem na parking, ciemna noc była, nic nie widać, oczywiście wiedziałem, że będzie lód. No to dobra, zwolniłem do jakichś 10 km/h uważnie kierując, w pewnym momencie musialem lekko skręcić no i po sekundzie byłem na glebie :) Nie wiem co zrobiłem, skończyło sie na lekko obdartych spodniach i zakładaniem łańcucha przy -10 z latarką w zmarzniętej ręce, miłe to nie było :) W każdym razie teraz już wiem, żeby nigdy nie ufać rowerowi na oblodzonej nawierzchni :)

 

Z takiej głupiej sytuacji jeszcze to pamiętam taką jedną jeszcze z czasów podstawówki xD

No więc miałem sobie makrokesza, z takim odjazdowym plastikowym błotnikiem z tyłu (taki uniesiony do góry), który ledwo się trzymał i cały czas mi ocierał o oponę, ale musiałem z nim jeździć bo to był "prestiż" :E No więc pewnego dnia jechałem sobie na jakąś imprezę, coś w rodzaju festynu, zauważyłem, że chodnikiem idą całkiem znośne dziewczyny, no więc oczywiście wjeżdżam na chodnik przed nie, przyśpieszam zadowolony jaki to ja nie jestem zae&$%^$sty na takim świetnym rowerku, no dobra jadę parę metrów nagle ######. Tylni błotnik pękł, odleciał kilka metrów w tył, walnął w jakiś słupek wydając metaliczny brzdęk, mało nie walnął wspomnianych dziewczyn. Zsiadam z roweru, tamte w śmiech ja z burakiem na twarzy idę po błotnik xD Skończyło się na tym, że wk&%*^ny wróciłem do domu.

 

Fajnie sobie powspominać jaki to głupi byłem za młodu xD

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

No też się pochwalę.

 

Ogólnie mniejsze gleby przytrafiały mi się z częstotliwością ok 1-2/rok, jednak gdzieś około 6 lat temu miałe bliższe spotkanie I stopnia.

 

Z kolegami wybraliśmy pojeździć do lasu i przy okazji spróbować czegoś nowego - strzeliło nam poskakać na "hopkach".

Była to już nie pierwsza taka wyprawa. Wyobraźnia zerowa, ryzyko dość spore (kolega raz mało w drzewo nie rąbnął), a satysfakcja z udanego skoku niewyobrażalna.

Tamtego dnia jakoś nas pokusiło, żeby poskakać trochę przy większej prędkości. Jako, że nikt nie myślał o wcześniejszy rozeznaniu w terenie to raczej skutki były dość przewidywalne. Po tym jak wyskoczyłem z jednego pagórka to wylądowałem przednim kołem w zagłębieniu przed kolejnym wzniesieniem. wskutek tego fiknąłem do przodu przez kierownicę. Twarzą spulchniłem trochę glebę :laugh:.

 

Z zdarzenia od razu nic nie pamiętałem, miałem lekką amnezję wsteczną (wstrząs mózgu pewnie) + twarz oczywiście jak po wojnie.

 

Byłem w szoku, więc jakby nigdy nic wsiadłem na rower i wróciliśmy z kolegami do domu.

Wieczorem tak jakby coś mi nos przytkało i coraz bardziej się to nasilało, więc profilaktycznie wybrałem się na pogotowie.

No i się wtedy potoczyło....

Rozpoznany krwiak nosa + złamanie przegrody -> trepanacja z późniejszym dość nieprzyjemnym leczeniem.

Dodatkowo (tak dosłownie przypadkowo podczas już wypisu) zgłosiłem że tak jakoś kręgosłup mi boli, no to więc przysłali neurologa, który wysunął podejrzenie urazu kręgosłupa. No to zrobili mi TK i inne ciekawe badanie no i wyszło, że miałem komresyjne złamanie kręgosłupa. wskutek tego zostałem zagipsowany na 1,5 miesiąca, a po tym musiałem nosić gorset usztywniający kręgosłup przez pół roku.

Na rok jazdę na rowerze miałem z bańki.

 

Od tego czasu jakoś preferuję szosę i nie zabardzo lubię jeździć po lesie. :laugh:

 

A na koniec taki mały paradoks.

Za pieniądze z odszkodowania jakie dostałem kupiłem sobie nowy rower :laugh: :laugh: :laugh:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A na koniec taki mały paradoks.

Za pieniądze z odszkodowania jakie dostałem kupiłem sobie nowy rower :laugh: :laugh: :laugh:

 

Kolego, czy Twoja polisa NNW obejmowała uszczerbek na zdrowiu powstały w wyniku uprawiania sportów ekstremalnych? Szczerze mówiąc mocno w to powątpiewam. Prawie wszystkie polisy NNW nie obejmują m.in: wspinaczki wysokogórskiej, windsurfingu, jazdy rowerem górskim w terenie, jazdy na nartach, skoków ze spadochronem i wiele wiele innych aktywności.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...