Skocz do zawartości

KrisK

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    3 806
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    34

Komentarze w blogu dodane przez KrisK

  1. A wcale nie jechała rowerem.

    To po co o niej piszesz? :D Właśnie udowodniłeś że na papierosa powinno się chodzić w kasku bo palenie może rozbić nam czaszkę :D

     

     

    Nie rozumiem jednak jednej rzeczy, którą co jakiś czas widuje na ulicy. Człowiek ma kask, ale kask dynda na kierownicy lub jest przypięty do plecaka lub sakwy.

    Bo np jedzie załatwić kilka spraw i jedzie odcinki po 300m i ma dość ściągania kasku?

    Bo jest mu gorąco i męczy go kask?

    bo jedzie właśnie w teren i tam założenie kasku ma duży sens a na ulicy jak napisał @@kamfan, ten sens jest mniejszy

    A może zwyciężają inne argumenty lepsze czy gorsze.... 

     

    Moja córka w ten sposób załatwiła kask:D Miała go na kierownicy bo jechała 50m... Wywaliła się :D

    miała kask bo lekarz dał jej warunek że albo kask albo jeszcze trzy mc bez roweru po tym jak się wyłożyła i przywaliła czerepem o krawężnik.

    Oczywiście jakby miała kask mogla by opowiadać jak on uratował jej życie ;) bo na pewno byłby widowiskowo rozwalony. A tak musi się zadowolić opowieścią jaką to była łajzą ze wjechała na krawężnik pod skosem....

    To opisałem żeby pokazać jaki sens ma epatowanie się rozbitymi kaskami i opowieściami jak to uratowały życie. Niesprawdzalna sprawa. Trzeba by drugi raz tak samo walnąć łbem bez kasku ;)

     

    W mieście kask niewiele nam daje dodatkowego bezpieczeństwa. W terenie sytuacja jest diametralnie inna bo mamy dużo rozłupujących kamyczków i konarów a i ryzyko upadku rośnie. Niektórzy po prostu używają kasku tam gdzie to ma większe uzasadnienie.

     

    A co do wymian kasków...

    Cóż temat trudny. Pianki się utleniają a i styropiany się lubią utleniać.

    Na pewno tracą swe właściwości ale ponieważ to rynek niepoważny to nikt nad tym się specjalnie nie pochyla. Podobnie nad realnym bezpieczeństwem tych wszystkich kasków. Czy kask jest dobry i nie wyrządzi więcej szkody beton dowiadujemy się jak go rozwalamy... Trochę to słabe.

  2. Co prawda nie szukałem szczególnie intensywnie, ale nie nie jest łatwo znaleźć aktualne dane na temat podziału modalnego. Generalnie w krajach dawnego bloku wschodniego króluje samochód, a rower jest na poziomie tzw błędu statystycznego, czyli jego obecność nic nie wnosi do tematu.

     

    Bierz pod uwagę że my wciąż jesteśmy 100 lat za murzynami :) i wiele rzeczy dociera do nas z dużym opóźnieniem... Jak choćby infr. rowerowa.

     

    W Krakowie widać już zmianę. Wyraźnie rower jest wszędzie.

    A dane :D  Może w tym roku ktoś to policzy nie w listopadzie przy zadymce ;)

    Ja bym strzelał ze 10-15% przy pomyślnej pogodzie może być podróży realizowanych rowerem.

  3. @@KrisK, Z pewnością nie zgodzę się stwierdzeniem, że rower w dojeździe do pracy w dużym mieście to jedynie słuszne rozwiązanie. Należy rozpatrzeć konkretny przypadek. Mam miesięczną próbkę. Samochód bije wszystkie inne formy transportu na głowę. Teraz, gdy zakończyli mi budowę linii tramwajowej na dzielnicy, będzie pewnie jeszcze lepiej, ale... A! Może później.

     

    Co do herezji... Niektórzy są tak zdeterminowani, że pojadą wszędzie, nawet po dachach samochodów. Mi jazda, gdzie każdy metr ulicy muszę zdobywać rozpychając się łokciami i praktycznie z rurą wydechową w ustach, nie odpowiada - stąd nadłożony mniejszy lub większy dystans. Może niektórzy mają taki sposób na życie - ale to nie moja bajka. Generalnie dobrą praktyką jest, aby skrajne noty odrzucić - tak jak w ocenie skoków narciarskich i wyciągnąć średnią.

     

    @@bwbw, Tu zahaczyłeś o ciekawy temat. Jazda transportowa, czyli z angielska commuting to nie jest sport - mimo że wysiłek fizyczny jest i środek ten sam. Tego połączyć się nie da, mimo iż pewne jednostki na siłę próbują z wątpliwymi skutkami jeżeli chodzi o ogólnie pojęte bezpieczeństwo.

     

    Chyba się nie do końca zrozumieliśmy :)

     

    Absolutnie rower to nie jedyny słuszny...

    Nigdy tak nie twierdziłem i raczej nie będę.

    Acz często jest optymalny.

    Podałem kilka przykładów gdzie rower bije na głowę auto :D I to na sporych dystansach.

    Oczywiście jak masz kiszkowaty dojazd w dużym ruchu rowerem i dobry bez korkowy dojazd autem to wybór jest oczywisty. 

     

    W KRK tak różowo nie ma i na wielu trasach jazda autem to strata liczona w godzinach.

    Jest jeszcze kwestia kosztów ja jeżdżąc z córką codziennie mogę zaoszczędzić na paliwie 200zł. na mc  :)

     

    Ja rzeczywiście jeżdżę prawie wszędzie...

    Rowerem jadę jak autem i nie mam oporów.

    Ale tak mnie nauczył ojciec ciągnąc mnie szosami z tirami i po miesicie od dziecka więc jakoś przywykłem. Czasem tylko zapominam się że nie jadę autem i ląduje na skrajnym lewym ;)

     

    Co do herezji to miałem na myśli wielkich miejskich rowerzystów co to by cały świat na rowery przesadzili :) Jednak jak im mówię ze moje potrzeby to tak 32km + to zaczynają się jąkać i twierdzić ze nie jestem reprezentatywny bo badania mówią że na świecie rowerowy dystans to mniej niż 10 :D

    Ja to autem powinienem ale nie po "ich mieście" bo nie pasuję do ich wizji.

    Mam czasem wrażenie ze oni rower to tylko dla lansu mają....

     

    Więc ja rozumiem twoje podejście jak i twoją kalkulację jednak odpowiedź na twoje pytanie brzmi nadal że tak rower może mieć znaczący udział w mieście. Nawet powinien bo wiele osób jeździ na krótkich dystansach i nie ma sensu żeby brali auto. 

    Mi często ratuje dzień bo inaczej by mi go brakło :) 

     

     

    Co do sakwy to jest świetny patent :)

    Ja nieraz wożę napompowane prawie puste crosso :D  Kapitalnie odsuwa kierowców.

    Ładniej to tylko się zachowują jak się jedzie z dzieckiem.

  4. Jestem w stanie Cię zrozumieć z tym zmęczeniem.

    W zeszłym roku zacząłem wozić córkę rowerem do szkoły ~8km

    Ponieważ pracę mam w budynku koło domu (przeniosłem firmę żeby nie jeździć po czym córka wymyśliła szkołę sportową :) ) bardzo często wracam...

     

    W dzień rowerowy dzienne minimum wychodziło 32km ale były dni czasem seriami że robiłem 70 bo jeszcze dojazdy do klientów. 50 pękała przynajmniej dwa razy w tygodniu

    Z Prądnika  przez Krowodrzę do Wieliczki potem Prądnik i po córkę...  Zawsze plecak + dziecko  albo sakwy A to wszystko przeplatane pracą gdzie trzeba udawać ze się myśli.

    Czasem wracając nie mogłem zrozumieć co się tak ciężko kręci :D Nawet nie zauważyłem jak przestałem mieć siłę na cokolwiek.

    I wyjazdy rekreacyjne zaczęły cierpieć bo nie miałem motywacji.

     

    Zima z konieczności w aucie i już mnie skręca że jeszcze nie mogę zmienić auta na rower :)

    Auto też meczy i wypala, inaczej ale jednak.

     

    Tylko że ja mam inny bilans czasowy.

    Rano dojazd to 4min straty (czasem zysk  nawet 10min jak wyjdę o 3 min za późno )w jedną i 5-10 w drugą stronę  wiec na obu kierunkach często wychodzi na 0

    Popołudniu to 10-20 min zysku w jedną i nawet do godziny zysku w drugą.

     

    Zazwyczaj zyskuje około 40min czasu. A często coś przy okazji w centrum machnę czy skoczę do klientaz rana nie utykając w korkach.

    Dodatkowo nie szukam miejsc do zaparkowania...

    No i żelazna dokładność jeśli chodzi o czas dojazdu.

    W aucie tego nie ma bo korki lubią się zmieniać. Dzisiaj jadę 20 jutro 35min a w piątek godzinę :D.

     

    W piątkowe popołudnie rower to jedyna opcja na wielu kierunkach żeby coś na CITO załatwić.

    Zresztą jak np około 14 muzę jechać do Wieliczki i chcę zdążyć po córkę na 17 to jedyna opcja właśnie rowerem... 

    Z tym że ja lecę Wielicką Kamieńskiego Konopnickiej i sobie chwalę mimo że często się ląduje na środku 4 pasów.

     

    Drugi aspekt to to że rowerem się radykalnie skracają dystanse.

    powiedzmy że po mieście zrobiłem 3k to samochodem bym natłukł ~5-6k

    To daje jakieś 2000 oszczędności + opłaty za SPP

    No i sam fakt  że udaje mi się zdążyć załatwić więcej.

     

    Więc jak widzisz może to mieć sens. Rower może wygrać z autem i może zastąpić je.

    Ja mam ograniczenie w postaci dziecko przez 25min dość jednak szybkiej jazdy na foteliku zamarza poniżej tych 7-10st niezależnie od ubrania.

     

    Nie jestem fanatykiem roweru ale uważam że potencjał jest olbrzymi.

    I rower się przebije bo sporo osób ma krótkie dystanse i nie potrzebuje auta więc rower jest niejako naturalny. 

    Zresztą w Krakowie już się przebił Cały rok są rowerzyści. Tej zimy było nas więcej niż kilka lat temu w lecie.

    Musisz tu wziąć pod uwagę że wielu rowerzystów miejskich nie zrobi więcej niż 10km dziennie.

    Stąd też często opowiadają  herezje które dla osób z większymi potrzebami transportowymi są nie do przyjęcia.

     

    Ja zdecydowanie nie zrezygnuje z roweru w celach transportowych a jedyne co to muszę ogarnąć jak to zrobić żeby się nie zajeździć bo na dłuższą metę ciężko pogodzić taki tryb z pracą :)

     

    Wszystko ma swoje zady i walety...

×
×
  • Dodaj nową pozycję...