Skocz do zawartości

scaraab

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    136
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez scaraab

  1. Można dostarczyć tyle cukru aby trzustka "chwilowo" nie wyrobiła i aby cukier "chwilę" dłużej pokrążył we krwi. Tak insulina wspomaga przenoszenie cukru do tkanek ale w obrębie jej ilości może się zawierać spichrzanie cukru tylko w mięśniach (wolniej wchłanialne cukrowce a więc mniejsze stężenia cukru i insuliny we krwi co jest mniej dostępne dla tk. tłuszczowej), lub też w tłuszcz (szybciej wchłanialne cukry bo wywołują wyższą amplitudę zmian stężeń. Więc aby m.in. chronić tkanki przed toksycznym wpływem cukru o czym piszesz, trzeba zaprząc więcej mechanizmów spichrzania. ) Podobnie można doprowadzić, podażą tłuszczy, do sytuacji że dostępnymi testami zdiagnozujesz zewnątrzwydzielniczą niewydolność trzustki. Pomijam insulinooporność, cukrzycę wpływ nadmiaru cukru na tkanki i inne patologie. Jak sobie dobierzesz trasę ponad siły to też wykażesz sobie niewydolność. Chodziło mi o pewien mechanizm sprzyjający, usposabiający. Co do bilansu na zero: nie do końca tak jest: w pewnych specyficznych warunkach twój mechanizm zadziała a w innych nie. I trzeba być tego świadomym. Duża część nieudanych prób odchudzania opierających się tylko na kaloryczności wynika właśnie z tego. ( zwróć uwagę na wyrażenie "specyficzne warunki" bo to wór czynników w który nie ma sensu się tu zagłębiać) Co do obcego terenu, wyjazdu do innej wsi za przysłowiowym kotem: dałoby się ale nikomu się nie chce. I nikt za to nie zapłaci. Tak jak pisałem 2-3dni na obserwację zachowań kota potem akcja mogąca trwać cały dzień albo dłużej. Koszta idą w tysiące. Za to myśliwi już tak robią. Choćby odłów zwierząt dla ogrodów zoologicznych gdzie nie zawsze możliwe jest strzelenie palmerką. Tu potrzebna jest nieustępliwość i cierpliwość. Dopisuję bo już forum nie pozwoliło na edycję Verul: generalnie zgadzam się z niemal każdą tezą jaką piszesz. Nie mniej widzisz świat (ten o którym piszemy ) w bardzo sztywny sposób. To co piszesz to definicje sztywne założenia dobre dla licealisty ew. dla studenta pierwszego roku bo oni poznają dopiero fizjologię/biologię i dopiero uczą się to rozumieć - tak wnioskuję po twoich postach. Są one prawdziwe. Ale definicje trzeba umieć zrozumieć tak samo jak moje wypowiedzi na dane tematy - trzeba czytać ze zrozumieniem analizą. Twój ostatni post szczególnie mi twój sposób myślenia pokazał. To ze np. twoja trzustka nie wydzieli/wyprodukuje ilości insuliny dla 1kg glukozy natychmiast po jej zjedzeniu i wchłonięciu i to że przez pewien czas miałbyś glukozę we krwi powyżej normy nie koniecznie by świadczyło o tym że masz cukrzycę. Po prostu przesadziłbyś z przyjemnością. Nie pisałem że cukier się gdzieś wchłania bez udziału insuliny. Nie wiem dlaczego nagle wyskoczyłeś z tym argumentem. Cały tok myślenia opierał się na fizjologii a nie patologii o czym pisałem cały czas. A Ty wyskakujesz z cukrzycą. No i glukoza nie oddziałuje toksycznie na organy, bo aby to zrobić musiałaby być wchłonięta do tych organów, a nie jest bo brakuje insuliny więc krąży z krwią. Działa toksycznie na naczynia krwionośne i generalnie na cały ukł. naczyniowy. Organy są potem gorzej odżywiane bo naczyniowy nie wydala w wyniku uszkodzeń i dlatego "niszczeją" (znów bardzo mocne uproszczenie zarówno procesu jak i językowe). Proszę czytaj z wyobraźnią. Uważam że z mojej strony najlepiej abym zakończył już ten wywód: dietetyka to bardzo szeroki temat i na forum nie powinien być omawiany bo jak widać częste uproszczenia, niezrozumienia, nieporozumienia wypaczają jej zrozumienie i prowadzą do błędów które mogą być przyczyną kłopotów ze zdrowiem. Dlatego podtrzymuję swoją tezę że to lekarz/dietetyk powinien wręcz dyktować co pacjent ma robić i nikt więcej. I ja też nie powinienem bo jestem wetem z ogólnym pojęciem o fizjologii ale bez specjalistycznego wykształcenia w tym kierunku. Więc to już mój ostatni post w tej materii. Jeśli nasza dyskusja zachęciła Cię do zgłębienia tematu pogadaj z fizjologiem/dietetykiem/lekarzem/uczelnią ale nie z googlem.
  2. Verul: pierwszy akapit: masz rację. Skupiłem się na jednym wątku rozpatrywałem jeden aspekt. Nie mniej trzustka też nie ma nieskończonej ilości insuliny na jednorazowy bardzo intensywny wyrzut. Nadmiar cukru krążący we krwi w końcu oczywiście będzie wyłapany spalony, przetworzony. Jednak jego częsty nadmiar powoduje (pomijam insulinooporność i inne patologie) otyłość bo zostaje przetworzony w tk. tłuszczową. Spowolnienie uwalniania cukru przez utrudnienie jego strawienia/wchłonięcia powoduje w miarę stabilny jego poziom we krwi oszczędzając trzustkę i też zmniejszając tendencję do odkładania tk. tłuszczowej. Oczywiście błonnik to nie jedyna rzecz, skład jakościowy cukru to też nie wszystko. Starałem się to zawrzeć - wrażenie że ten aspekt jest tylko ogniwem większej całości w poprzednich postach ale widocznie nie udało mi się. drugi akapit: nie nie jestem w błędzie. Znowu chyba po części potraktowałeś moje posty jako wiedzowy absolut a tak nie jest. Cukry są wiązane w glikogen mięśniowy, wątrobowy. Jeśli uspokoi się metabolizm to cukry są wiązane w glikogen a nie spalane. Większość energii a właściwie niemal cała jaką pozyskuje nasz organizm w spoczynku pochodzi z cyklu degradacji kw. tłuszczowych. Niemal cały cukier w spoczynku jest spichrzany: glikogen i nadmiar w tłuszcz. Niewielka ilość idzie do mózgu serca... Okienko metaboliczne (30min po wysiłku choć część dietetyków podważa jego istnienie) teoria ta zakłada że zanim uspokoi się metabolizm to wiązanie i transport cukrów do mięśni pobudzone przez wcześniejszy wysiłek jest wydajniejsze i nie spalony cukier już w komórce jeśli nie zostanie spalony to zostanie spichrzony jako glikogen, co jest pożądane w regeneracji przed kolejnym wysiłkiem. Skupiam się na jednym aspekcie zjawiska nie wnikam w grę hormonalną jaka wtedy się rozgrywa patrzę tylko na jej skutek i moja wypowiedź jest wybiórcza na potrzeby skróconego wyjaśnienia jak to postrzegam/rozumiem. Arnie: Tak to prawda. Uproszczona, ale skutek wspomnianej gry hormonalnej i wysiłku jest taki jak piszesz. Tak jestem w stanie złapać większość kotów dzikich również bez narzędzi. Wykorzystuję tu znajomość behawioru, znajomość terenu. Nie bawię się w bieganie a w spokojne podchody, nieustępliwość. Doprowadzam delikwenta do poczucia beznadziejności. W końcu kot przestaje się bronić i chwytem za kark zwierzaka pakuję do klatki. Oczywiście udaje się to w większości, a nie wszystkie, muszę mieć czas i znajomość terenu i zwyczajów kota. Ale i tak od czasu do czasu łapię cięgi od niektórego... Pisałem w poprzednich postach że zagonienie zwierzaka na śmierć czy schwytanie nie opiera się na wydolności a na wykorzystaniu mechanizmów stresu który jest inny u każdego zwierza. Jak czytam, mam nadzieje humorystyczne wypowiedzi o Cortesie w amer. łacińskiej, to zastanawiam się czy aby na pewno dobrze mnie zrozumiano. W Przychodni muszę czasem łapać dzikusy które mi się wyswobodzą z klatki, czasem kot ucieknie poza lecznicę więc obserwacja takiego kota potem trwa 2-3 dni: jest w nowym środowisku więc nie oddala się na więcej jak 100m od Lecznicy. Na szczęście mam przychodnię podmiejską z ogrodami rzeką więc wiedząc jakich kryjówek kot szuka znajduję go i odławiam. Kot dziki wystraszony nie wejdzie do łapki drugi raz. Więc trzeba ruszyć głową, obserwować nękać aż kot odpuści. Przez ten czas (12 lat pracy) uciekło mi 6 różnych kotów( dzikich i domowych): jeden sam trafił do domu po trzech dniach, jeden był ranny więc odszedł zaszyty gdzieś, jeden sam przyszedł do lecznicy, pozostałe złapałem gołymi rękami.
  3. Noo ma. I to spore: w konkretnej jednostce czasu, w konkretnych okolicznościach fizjologicznych, organizm może wchłonąć konkretną ilość glukozy do glikogenu mięśniowego i wątrobowego. Nadwyżka będzie przerobiona na tłuszcz (oczywiście skupiam się na węglowodanach i cukrach). Aby ten tłuszcz potem zmobilizować trzeba się postarać: a więc znowu: ujemny bilans energetyczny o odpowiedniej proporcji poszczególnych składników aby ruszyć zapas tłuszczu. Piszę w dużym uproszczeniu po dokładne info polecam google scholar i przekopanie się przez prace naukowe. Jak sądzisz czemu do ok 30min po wysiłku można sobie pozwolić na niemal czysty cukier? A potem już nie bardzo jeśli walczysz o utrzymanie wagi i dobrej formy? To uzmysławia pojęcie "właściwego indeksu glikemicznego". A za sytość w przypadku cukrowców odpowiada głównie błonnik pokarmowy często dla nas nie wchłanialny ale bardzo potrzebny florze jelita grubego - ale to już inna historia. Verul: zwykły człowiek psa nie zabiega chyba że ma kanapowego mopsa. Z bardzo prostej przyczyny: pies/krowa/większość kotów i koni wobec człowieka nie czuje strachu nie są uruchamiane osie stresu które mobilizują dzikie nieudomowione zwierzę do walki o życie. "nie maja indeksu glikemicznego z powodu braku glukozy (maja za to mase fruktozy)." - pomimo niskiego indeksu glikemicznego nieco inaczej wpływa negatywnie na nasz organizm pobudzając go do jedzenia i do odkładania tk. tłuszczowej. Wymieniłem najważniejsze i napisałem odpowiedni nie niski. Stąd wzmianka o coli. Muc: "Ogólnie szkoda strzępić ryja na tych co twierdzą, że człowiek zabiega każde zwierze. Sportowcy, którzy są pod ciągłą opieką specjalistów, przechodzą ciężkie treningi faktycznie może zabiegają niektóre zwierzęta, ale dałbym sobie głowę oglolić, że żaden przeciętny człowiek nie zabiega przeciętnego psa czy konia." - w założeniu że dzikie i że trafi na człowieka inteligentnego który potrafi zauważyć zaobserwować niuanse - pisałem o tym. Chyba nie wyłapałeś sensu wypowiedzi. Sądząc po słownictwie i formie twojej wypowiedzi raczej byś w amazonii nie przeżył... I byłbyś łysy. Verul: zakładasz że zwierze biegnie po prostej nie ograniczone własnymi granicami. A tak nie jest. Właściwie wszystkie zwierzęta są przewidywalne w swoich zachowaniach. Właściwie każde zwierze porusza się własnymi utartymi ścieżkami, schematami, terytoriami. To człowiek nauczył się obserwować i to wykorzystywać. I o tych obserwacjach plus mechanizmie stresu piszę. Te zjawiska wykorzystuję czasem w pracy (osaczenie jednoosobowo zwierzaka co daje mi możliwość pochwycenia. Te obserwacje wykorzystują też myśliwi tropiący zwierzęta. ) aby np. złapać dzikiego kota. Niestety czasem dzikie zwierze przypłaca to śmiercią sercową - ze stresu. I to że taki kot ma nade mną przewagę wydolności, wolności to jednak jestem w stanie go złapać. Bo zwierze dzikie zamyka się w swoim schemacie. A człowiek potrafi to wykorzystać.I o tym piszę mówiąc że człowiek potrafi zagonić zwierzę na śmierć.
  4. Sprawdź pasowność tulei montażowych dampera do ramy.
  5. noo nie wiem... Decyzje, o doborze sposobów na treningu i odchudzanie, to raczej tylko trener/dietetyk/lekarz mogą podejmować. Raczej nie zaryzykowałbym laickiego stosowania rad forumowych dotyczących zdrowia. Z pozostałymi twoimi stwierdzeniami się zgadzam.
  6. Ciekawa dyskusja o koniach, psach ludziach itd... Jestem Weterynarzem więc temat mi bliski. Tak zgadza się człowiek jest w stanie zagonić nawet najszybsze i najwytrwalsze zwierzę na śmierć. Ale u podstaw tego sposobu polowania nie stoi wytrzymałość a wykorzystanie mechanizmu (który nie jest doskonały a nasza inteligencja pozwalała nam na zaobserwowanie pewnych niuansów) stresu zwierzęcia. Odniesienie Vo2max konia do człowieka jest nie właściwe. Warto to przeliczyć na kg.m.c. a nie ogólnie. Koń wyścigowy waży średnio 450kg, arabki są nieco lżejsze, pociągowe to nawet 1,5tony. Przeliczcie tlen na kg.m.c. i porównajcie człowieka: te 60ml na 75kg średniej masy. I ten szacunek jest baaaardzo uproszczony i nie przybliży nas do jakiegokolwiek wzoru na wydolność. Więc argument bez sensu. Aby schudnąć na rowerze ( czy w innym sporcie) najważniejsze są: ujemny bilans energetyczny, wysiłek w strefach tlenowych pobudzany co jakiś czas strefą mieszaną lub/i powyżej progu (wg możliwości i indywidualnych potrzeb); REGENERACJA, właściwy(!!!) indeks glikemiczny posiłków co nie znaczy że przysłowiowej coli nawet na obrazku nie możesz zobaczyć. Każdy z Was ma jakiś pogląd. Ale czy dobry? Też myślałem że rower potrafię pod siebie ułożyć dopóki nie pojechałem na fitting. Też myślałem że mam niezłe osiągi na rowerze dopóki nie poszedłem do trenera i nie zobaczyłem jak teraz szybko dochodzę do swojego optimum. "Tylko dzięki rowerowi" raz udało mi się schudnąć: po raz pierwszy jak zacząłem trenować i pojechałem na TC 2015. W ciągu tygodnia schudłem 8kg na zawodach: dla organizmu to był niespotykany nieznany bodziec, stres więc uwolnił tłuszcze. Drugi raz mi się to nie udało: nawet kilograma. Teraz każda korekta wagi to przemyślany proces trwający odpowiednio długo. Większość z Nas wyciąga wnioski tylko podług własnego doświadczenia a to błąd. Argument że biali mieszkający w afryce nie biegają tak jak czarni też uważam za nie trafiony: biali zamieszkali tam przywożąc ze sobą własne zwyczaje, własne sposoby na przetrwanie, własny tryb życia. Poza tym jeśli taki "zachodni" biały w wieku powyżej 20lat zmieni środowisko na afrykańskie i zacznie żyć z Zulusami czy innym koczowniczym plemieniem (o ile takie jeszcze istnieją), to owszem zwiększy swoją wytrzymałość ale tylko w ramach już rozwiniętego organizmu. Dopiero jego dzieci, spłodzone w danym środowisku gdzie rodzice już jakąś zwiększoną aktywność wykazują, będą mogły nadążyć za autochtonami. Zjawisko dziedziczenia epigenetycznego. Ale poza ogólnymi wiadomościami nie chcę się w to bardziej zagłębiać bo nie czuję się w tym mocny. Mam jedynie ogólne pojęcie.
  7. scaraab

    [zużyte uszczelki] objawy

    nie prawda z tymi wyciekami oleju z pod uszczelek. CTD to zamknięty system obiegu oleju. Na "zewnątrz" jest nieco oleju ale on nie pracuje pod ciśnieniem więc nie wyciśniesz go przez zużytą uszczelkę nawet jak zjedziesz z goleni anodę. To nie czasy kiedy foxy ciekły i już. Zużycia uszczelki nie zauważysz no chyba że Ci zjedzie anodę lub zmurszeje guma. Wtedy przesadziłeś z oszczędnością lub, tak jak ja, miałeś pecha i wszedł Ci piach pod uszczelkę zabijając anodę. Ewentualnie przesadzisz z brunoksem... Anoda wytrzymuje ok 20tyś km przebiegu i zaczyna przejaśniać (trzy foxy różnych generacji wykazało podobną trwałość w moim przypadku pomimo regularnego serwisu - ujeżdżam czwartego). Nie wiem jak z trwałością kashimy: fox twierdzi że jest czterokrotnie twardsza. Po prostu przestrzegaj zaleceń, nasączaj olejem gąbeczki uszczelek kurzowych w odpowiednich interwałach, unikaj brunoksa jeśli nie musisz to go po prostu nie używaj i jeżdzij.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...