Skocz do zawartości

Ranking

  1. RabbitHood

    RabbitHood

    Użytkownik


    • Punkty

      4

    • Liczba zawartości

      1 251


  2. miloszek

    miloszek

    Użytkownik


    • Punkty

      3

    • Liczba zawartości

      34


  3. _Jack_

    _Jack_

    Nowy użytkownik


    • Punkty

      3

    • Liczba zawartości

      14


  4. abdesign

    abdesign

    Użytkownik


    • Punkty

      3

    • Liczba zawartości

      4 037


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 26.12.2022 uwzględniając wszystkie działy

  1. A karp co na to, że mu do domu rowerem wjechałeś?
    3 punkty
  2. Nie, nie marudzą. Wczoraj myłem rowery w wannie... i dziś też myłem rowery w wannie. Myślę że cała tajemnica tkwi w tym żeby umyć potem wannę
    3 punkty
  3. Cześć wam. Mam na imie Jacek. Okolice Siedlec. Na rowerze w dłuższe trasy wybieram się od kilku lat. Jeżdże na crossówce. Czekam z utęsknieniem na otwarcie sezonu.
    2 punkty
  4. Z okazji świąt postanowiłem zrobić sobie prezent w postaci nowego licznika. Sigma BC12.12 STS służyła mi wiernie wiele lat, od 2017 roku dokładnie, dwa razy ją zgubiłem z powodu wyrobionego mocowania, ale jakoś udawało się znaleźć, a po wymianie mocowania służyła dalej dzielnie. Wciąż ma się dobrze, ale jakoś poczułem chęć zmiany. Zobaczyłem na necie nowo wypuszczona serię Sigmy na obecny rok 2022 i wpadł mi w oko model BC12.0 WL. Głównie za sprawą zastosowania większej baterii o większej pojemności. Co ma wydłużyć czas działania licznika. Co najbardziej mnie wkurzało w BC 12.12 to konieczność wymiany baterii w sumie częściej niż raz na rok. Nowy licznik według producenta ma pracować na jednej baterii ponad dwa lata. Śmierdzi to marketingiem, bo jak można określać czas pracy licznika rowerowego w czasie? Wiadomo że urządzenie więcej energii pobiera podczas pracy niż w stanie czuwania, więc tym szybciej padnie bateria im więcej się będzie jeździ. No nic, zobaczymy jak to wypadnie w praniu. Licznik zakupiony, w pudełku prezentuje się tak: Oznaczenie WL to skrót od wireless, dostępna jest też wersja przewodowa z oznaczeniem WR (wired). W wersji bezprzewodowej transmisja odbywa się cyfrowo (STS). Z tyłu pudełka mamy listę dostępnych funkcji w kilku językach. W środku mamy licznik w centrum: We wnęce pod spodem są: instrukcja, ulotka reklamowa oraz akcesoria; czujnik STS, magnes, podstawka oraz 4 zipy: Tu duże zaskoczenie, bo jednym ze znaków rozpoznawczych Sigmy od zawsze było mocowanie na oringach, co w praktyce sprawdzało się bardzo dobrze w przypadku mocowania podstawki licznika, zaś w przypadku czujnika nigdy nie ryzykowałem, bo nie był przyklejony, jak podstawka i pękniecie oringa oznaczało by zgubienie czujnika. W nowej serii Sigma poszła w klasyczne zipy. Dlaczego? Pewnie dlatego ze tańsze... Przejdźmy do samego licznika. W porównaniu z BC.12.12 jest sporo większy.Na mój gust nawet za duży. Na zdjęciach w necie nie było dobrze tego widać. Nie wiem po co aż tak zaszaleli z wielkością, w wyższych modelach serii Rox to była konieczność ze względu na dużą ilość wyświetlanych informacji, to liczba wyświetlanych informacji tu mamy wciąż trzy linie, jak w starszych licznikach. Górną połowę zajmuje info o prędkośći i mniejsze ikonki informujące o jednostkach metrycznych (km/mile), włączeniu funkcji podścielenia, porównania aktualnej prędkości do średniej i nr. roweru (licznik można użytkować na 2 rowerach). Od połowy ekranu w dół mamy wyświetlacz kroplowy, podobnie jak w Roxach. I o ile w wyższych modelach było to przydatne choćby w prezentowaniu wykresów wysokości, w BC12.0 przydaje się tylko do wyświetlania ikonek w menu ustawień i miesięcznych statystyk. Te ostatnie to jedna z nowych opcji w Sigmach, można sobie oblukać ile kilometrów przejechaliśmy w danym miesiącu, do roku wstecz. Obsługa. W BC12.12 obsługa była bardzo wygodna. Do dyspozycji są 4 przyciski, standardowo dwa dolne przełączają w przód/tył funkcje typowo rowerowe, natomiast przyciski górne funkcje dodatkowe (temperatura, czas i dystans całkowity itd). Do menu ustawień wchodzimy przez przetrzymanie przycisku, tak też resetowało się dane. W BC 12.0 mamy trzy przyciski. Dwa dolne przełączają 6 funkcji. Pod linią na środku mamy oznaczenie która w kolejności funkcja jest aktywna, po krótkim czasie użytkowania można zapamiętać gdzie jest dana funkcja, żeby szybciej do niej dotrzeć. Po wybudzeniu licznik uruchamia się z włączoną ostatnią funkcją, w przeciwieństwie do starszej wersji, która zawsze wracała do km dziennych. O, jak już przy opisie tej funkcji jestem to muszę się czepić tłumaczenia na polski. W angielskim mamy Trip Distance, na nasze to dystans wycieczki, ale takie tłumaczenie się nie zmieści w linii. W BC 12.12 jest KmDzienne, w innym modelu Sigmy gdzieś na foto w necie widziałem tą funkcje opisaną po prostu jako Dystans, a w nowym liczniku jest... Trip Dyst. I pomyśleć że w materiałach reklamowych Sigma wyskoczyła z hasłem "Geniusz językowy". Tja, chyba na haju. Wracając do obsługi, wciśnięcie górnego przycisku nie ma żadnej funkcji i to jest zmarnowany potencjał. Przytrzymanie powoduje wejście do menu, gdzie mamy ustawienia, sprawdzenie czasu i dystansu całkowitego oraz dostęp do sprawdzenia statystyk. Wciśniecie górnego przycisku na raz z lewym dolnym to przełączenie pomiędzy rowerami, a z prawym włącznie/wyłącznie podświetlenia. Ogólnie najbardziej mnie boli utrudniony dostęp do dystansu całkowitego, często obczajam tą opcję w związku z rotacją łańcuchami. Instalacja. instalacja licznika jest bardzo prosta. Podstawkę montujemy przyklejając ją do kierownicy taśmą dwustronną, potem dodajemy zipy. Magnes na szprychę i czujnik na goleń amortyzatora na wysokości magnesu. Licznik jest kompatybilny ze starym nadajnikiem i przez chwilę myślałem żeby zostawić stary (z lenistwa :)), ale ten nowszy ma taką fajną konstrukcję że można go zamontować głębiej przy kole, dzięki regulowanemu wychyleniu czujnika względem mocowania. Klapka baterii nadajnika otwierana jest pieniążkiem, podobnie jak w samym liczniku, w przeciwieństwie do starszej wersji, wymagającej specjalnego klucza. A tak się licznik prezentuje zamontowany na kierownicy. Tyle pierwsze wrażenia. test będzie miał charakter długodystansowy, więc będę dawał znać jak licznik się sprawuje i ile czasu i przejechanych kilometrów wytrzyma bateria.
    1 punkt
  5. No Dobra inwestycja. Słyszałem w tym roku o akcji ,że 2 psy zagryzły jednego rowerzyste. Tak, więc lepiej dmuchać na zimne. Polecam też tego Dazera. Fajnie działa na psy. Potestowałem go trochę przy bramach i sporo psów przed nim ucieka. W okresie zimowym trenuje nordic walking w lesie. Noszę go zawsze w kurtce ze względów bezpieczeństwa na wszelki wypadek. Gaz również na psy oraz na dresów czasami chodząc po mieście .Nie miałem póki co okazji go używać ,ale zawsze człowiek czuje się pewniej.
    1 punkt
  6. Jeździłam na obecnym starym trekkingu, który jak się okazało waży 16.5kg. Tam dopakowanie sprzętu sprawiało że ważył pewnie z 25. I wszystko się dało, nawet całkiem komfortowo (oczywiscie uwzględniając treningi i przygotowanie do jazdy). Nie mam zamiaru oszczędzać na doposażeniu. Nie martw się, temat mam przemyślany, cała strategię i plany podróży też. Wiem jaki sprzęt jest mi potrzebny- na jaki warto wydać a na jaki nie Wątek nie dotyczy tego typu rozterek, już je rozwiałam.
    1 punkt
  7. @Cross90, takie jeszcze na szybko znalazłem (ostanie bialo-szare): https://martombike.com/produkt/spodenki-kolarskie-521-ultra-mat-classic-white/ https://attiq.net/na-rower/621-221-meskie-spodenki-kolarskie-kalsit-seria-power-20-5901891985689.html#/52-rozmiar_spodenek-l https://www.mikesport.pl/rogelli-camo-meskie-spodenki-rowerowe-na-szelkach-szaro-biale
    1 punkt
  8. A czy mogę prosić, żebyś zaczął pisać poprawnie w ojczystym języku? 21 wiek, telefony i przeglądarki poprawiają błędy ortograficzne, a Ty piszesz tak fatalnie, że odechciewa się tego czytać. Szacunku trochę!
    1 punkt
  9. Wystarczy zajrzeć na stronę producenta. Tam znajdziesz wytyczne odnośnie kategorii danego roweru i rozpiskę co wolno a czego nie wolno. Uprzedzając fakty - nie, ten rower nie nadaje się do skakania.
    1 punkt
  10. Panowie, kilka fotek z mojego podwórka. 5-7 minut jazdy od domu. Na razie uderbiking, sporo prowadzenia i noszenia (mokre liście, czasami luźne kamienie, gałęzie): Ja wiem, że do tego XC wystarczy ale to na początek. ... i jeszcze stary tor saneczkowy: Faktycznie jest dramat z pedałami, bo Cortina ma noski, które zdjąłem i zostały gole platformy, bez pinów. Było trochę zabawy do kompletu z ubłoconymi butami.
    1 punkt
  11. Faktycznie. O tym nie pomyślałem. Jakby ktoś zdarł mi z oczu zasłonę... Ale jak tylko zmienisz LWP WZ 67 na coś rowerowego, to powyższe argumentu stracą rację bytu. 😁 Patrz powyżej 😁 Myślałem że bardziej się wysilisz i wyartykułujesz coś wykraczającego poza podręcznik "Podstawy Fizyki" z 4 klasy szkoły podstawowej. Ale cóż, jakie podstawy, takie argumenty. Zapytałem, odpowiedziałeś. C'est tout.
    1 punkt
  12. O, kolejny świąteczny temat (jak tam sytuacja w tym z jajami ? ). Swego czasu pewien znany sklep rowerowy z Białegostoku miał na swych usługach byłego księciunia - mimo, że w cywilu, to pewnie by rozgrzeszył, a jak nie, to w ramach pokuty nakazał jazdę do upadłego (to dla tych mniej wprawionych), albo szlaban na rower w czasie świąt (to dla tych zaprawionych w temacie). @revolta Jak lejesz, to przestań
    1 punkt
  13. No to już wszystko wicie rozumicie panowie i panie. Kask powoduje ryzyko udaru, jego masa przy zjeżdzie ciągnie nas w dół i dlatego tyle upadków. Do tego częściej latamy na główkę a nie rozwalamy bark, łamiemy ręce i tak dalej. Kosimy kaskami krzaczory i gałęzie bo to kilka cm więcej robi robotę. Otwory też żle a w ogóle to w kasku rośnie ryzyko skręcenia karku. Przekonani czy nie bo aż strach w takim razie zakładać kask na baniak
    1 punkt
  14. @up Ten artykuł nie nadaje się nawet do działu humor. Ziarnko sensowności w sosie negatywnych emocji... Nie chcę się powtarzać, bo już o nich pisałem ale jak widać muszę... Większa masa na głowie - większe przeciążenia przy upadku, większe ryzyko kontuzji w obrębie szyi Większa średnica - większe ryzyko zahaczenia o coś, większe ryzyko że przy upadku uderzy się głową o ziemię (po części też z powodu większej masy), zwiększone ryzyko powstania sił skrętnych (powodują obrażenia mózgu, dlatego np. powstał MIPS). Normy dotyczące kasków nie odpowiadają najczęstszym uderzeniom - podstawowym testem było zrzucanie metalowej kulki na czubek kasku z bodajże 2m, nijak ma się to do większości upadków na rowerze (poza tą wysokością). Nie śledziłem zmian przez ostatnie lata ale chyba powoli coś się zmieniało, dochodziły dodatkowe testy uderzeń bocznych, czołem, nie tylko na powierzchnie płaskie ale też skośne. Niestety dostęp do norm jest utrudniony... Z mniejszych wad, to ryzyko przegrzania latem, przy niektórych konstrukcjach ograniczone pole widzenia, ogólna wygoda. Kręgów kulturowych nawet nie będę komentować...
    1 punkt
  15. Możesz mu jeszcze powiedzieć, że pedałujesz w święta. Na pewno się ucieszy!
    1 punkt
  16. Co ważniejsze, a księciunio w konfesjonale co na to?
    1 punkt
  17. Używałem ich w dwóch rowerach. W szerszej wersji do kół 50C schodziło mi 0,1 bara na tydzień. W węższej do kół 40C schodziło 0,2 bara na tydzień. Nie wiem dlaczego akurat tak (być może ciut wyższe ciśnienie w wersji 40C). W każdym razie można przyjąć że pompowanie będzie konieczne raz na miesiąc.
    1 punkt
  18. Łatwiej było by gdybyś dał zdjęcie ramy albo link . Z mocowaniem górnym nie ma problemu , albo adaptery albo zacisk sztycy z otworami : https://www.centrumrowerowe.pl/obejmy-tylnego-widelca-tubus-pd13624/ Montowałem takie i wiem że to działa . https://allegro.pl/oferta/obejma-m-wave-z-imbusem-mocowanie-bagaznika-31-8mm-13007267452?utm_feed=aa34192d-eee2-4419-9a9a-de66b9dfae24&utm_source=google&utm_medium=cpc&utm_campaign=_uzsd_sport_rowery-akc_pla_pmax&ev_campaign_id=17967208976&gclid=EAIaIQobChMI14TcmeCV_AIVE8gYCh2Q-QdbEAQYAiABEgJkMvD_BwE Oczywiście trzeba dobrać średnicę do swojej ramy . Jeśli rama ma ,,poprzeczkę" z otworem to można taki adapter ( choć ja nie jestem fanem tego rozwiązania ) https://www.rowerystylowe.pl/p-4003/plytka-uchwytu-bagaznika-u-ksztaltna-massload/w-5015/czarny?gclid=EAIaIQobChMIo6b47uGV_AIVzUeRBR2w9AIeEAQYAiABEgL48fD_BwE Z dolnym mocowaniem jest większy problem . Pamiętam że ktoś kiedyś pisał że na dół stosuje takie adaptery : https://www.rowerystylowe.pl/p-9319/uchwyt-montazowy-do-przedniego-bagaznika-rowerowego-tubus-z-serii-lowrider One są teoretycznie do lowridera ale podobno pasowały . Oczywiście też trzeba by spr w odniesieniu do konkretnej ramy . Są też specjalne bagażniki do ram bez mocowań ale do osi QR . W ogóle nie wiem jak tego boosta ,,ugryźć " . Większość bagażników jest pod zwykłe ramy . Crosso deklaruje dość sporą możliwość rozgięcia więc może w tą stronę trzeba patrzeć . Są jeszcze różne dziwadła ale nie wiem jak będą sprawować się z sakwami . Na pewno trzeba wziąć pod uwagę ich nośność . https://www.centrumrowerowe.pl/bagaznik-rowerowy-tylny-topeak-tetrarack-r2-pd25141/ https://www.centrumrowerowe.pl/bagaznik-rowerowy-tylny-thule-tour-rack-pd19729/ https://velo.pl/akcesoria/bagazniki/author/acr-14970 + https://velo.pl/akcesoria/bagazniki/author/acr-s149 https://www.centrumrowerowe.pl/bagaznik-rowerowy-tylny-ortlieb-quick-rack-light-pd29639/
    1 punkt
  19. Ostatnio bardzo dużo zajęć przeróżnych. Ale udało się w kilku wolnyc, krótkich chwilach zrobić kilka fotek . Test ocieplaczy. Przy minus trzech stopniach celcjusza jest naprawdę gorąco, nie ma potrzeby zakładania czegokolwiek na ręcę. \ Nowe śrubki Jeszcze przed malowaniem. Mam nadzieję, że malowanie nie zepsuje wyglądu. W drodze do malowania.
    1 punkt
  20. Czterdzieści km z plusem i tylko kilku mijanych rowerzystów.
    1 punkt
  21. Nie wiem jak wynikami, nie korzystałem, ale na pewno usługę znajdziesz w szczecińskim ProTOUR. https://www.protour.com.pl/bike-fitting/
    1 punkt
  22. Nie zrozumiałeś. Można używać kasku będąc świadomym czy i jak działa nie kupując bezsensownych bajek. To sugeruje kolega i jest to bardzo czytelne.
    1 punkt
  23. 1 punkt
  24. Bo musiałem uciekać z domu Najlepsza z Żon szaleje przed świętami 😀
    1 punkt
  25. 1 punkt
  26. W tym roku pokonaliśmy z chłopakiem odcinek trasy rowerowej R10 wiodący ze Świnoujścia na Hel. Przed wyruszeniem w trasę szukałam informacji na temat spania pod namiotem i nie udało mi się znaleźć ich zbyt wiele. Dlatego postanowiłam założyć poświęcony temu zagadnieniu wątek, może okaże się to dla kogoś pomocne. Przygotowałam trochę ogólnych informacji oraz spis (z krótkimi opisami oraz moją własną skalą ocen) wszystkich miejsc, w których spaliśmy. Krótkie podsumowanie Trasę pokonywaliśmy w pierwszej połowie Sierpnia. Miejsca na nocleg szukaliśmy zazwyczaj w okolicach godziny 18. O tej porze z dostępnością raczej nie było problemów, tylko raz (w Sarbinowie) na pierwszym kempingu, na którym spaliśmy, recepcja o tej porze była już zamknięta i trzeba było poszukać czegoś innego. W każdym miejscy, w którym się zatrzymaliśmy były dostępne łazienki z prysznicami na przyzwoitym poziomie. Jednak na niektórych kempingach trzeba przygotować się na to, że za prysznic płaci się drobniakami w automacie. Dlatego jadąc przez R10 warto mieć w zanadrzu monety. Na niektórych kempingach trzeba mieć również własny papier toaletowy i na to również warto być przygotowanym. Jeśli nie jest się imprezowym typem człowieka i ceni się spokój w nocy, warto omijać popularne wakacyjne miejscowości. Najgorsze doświadczenie mieliśmy ze spaniem w Chałupach na kempingu Polaris, który okazał się pełen problematycznych imprezowiczów. Moim zdaniem warto zorganizować wycieczkę w taki sposób, żeby w ogóle pominąć nocleg na Helu (chyba, że ktoś chce to zrobić na dziko). Jeśli ma się do dyspozycji kilka namiotów na R10 nie warto brać tego najlepszego. W miejscowościach takich jak Władysławowo kempingi w sezonie były zatłoczone do tego stopnia, że trzeba było rozbijać namioty bardzo blisko siebie. Pomiędzy nimi zostawały jedynie wąskie przejścia. Wskutek tego po wyjeździe mamy kilka połamanych śledzi (były aluminiowe) oraz lekko przetarty w jednym miejscu tropik (jakaś kobieta stanęła nam w nocy na namiocie). 1 DZIEŃ, Świnoujście → Pobierowo Pobierowo – O.W. WODNIK, 3,5/5 Najdroższe pole namiotowe, na którym się zatrzymaliśmy. Za nocleg zapłaciliśmy 91 zł, na pozostałych polach namiotowych cena oscylowała pomiędzy 50, a 60 zł. Minusem był brak możliwości wyboru miejsca na namiot. Pani z recepcji wskazała nam miejsce “dla rowerzystów”, które okazało się dosyć nieatrakcyjne – usytuowane tuż przy placu zabaw i, jak się później okazało, na ścieżce którą większość kempingu chodziło pod prysznic, więc o spokoju można było zapomnieć. Jeśli chodzi o infrastrukturę taką jak łazienki i kuchnia, to jest w porządku. Prysznice były dostępne bez limitu, natomiast nie było pod nimi żadnego wieszaka (w takich sytuacjach bardzo przydaje się kosmetyczka z haczykiem). Kuchnia jest naprawdę duża, ma udostępnioną kuchenkę, czajniki, a nawet lodówki. Można sobie w niej podładować telefon. 2 DZIEŃ, Pobierowo → Sarbinowo Sarbinowo – Pole namiotowe Pod brzózką, 3/5 Rozległe pole kempingowe, na którym byliśmy jedynymi osobami pod namiotem. Plusem była możliwość wyboru dowolnego miejsca na nocleg. Sanitariaty były sprzątane regularnie, ale mimo tego zapamiętałam je jako nieprzyjemne. Widać było, że kemping bardzo tnie koszta na łazienkach. Wrażenie nieprzyjemności prawdopodobnie wzięło się u mnie z tego, że oświetlenie było bardzo słabe i włączało się pod wpływem ruchu (gdy już zgasło, często nie chciało się włączyć z powrotem, więc do toalety chodziłam z latarką). Poza tym prysznice były na monety, po próbie wrzucania róznych nominałów, okazało się, że tamtejsze automaty przyjmują tylko dwuzłotówki. Kemping nie udostępnia też mydła, ani papieru toaletowego. 3 DZIEŃ, Sarbinowo → Darłówko Darłówko – Camping Róża Wiatrów, 5/5 Róża Wiatrów to najprzyjemniejszy kemping, na którym się zatrzymaliśmy. Ma wyraźnie oddzielone miejsce na przyczepy i namioty, co zwiększa komfort noclegownia. Jest bardzo duży i ma rozbudowaną infrastrukturę. Na jego terenie znajduje się nawet basem. Ciekawsze natomiast wydaje mi się miejsce na ognisko, które rozpalane jest chyba codziennie. Na miejscu można kupić kiełbasę i chleb oraz pożyczyć widełki, żeby sobie to upiec. Dostępne w kempingowym sklepiku jest także lane piwo. Łazienki są czyste, a prysznice dostępne są z wodą bez limitu i otwarte całą dobę. Miłym akcentem było również to, że pani w recepcji dała nam zniżkę dla studentów. Dzięki temu najfajniejsze pole namiotowe na naszej trasie okazało się również najtańsze (48 zł). 4 DZIEŃ, Darłówko → Rowy Rowy – Camping Wygoda, 5/5 Niewielkie, choć przyjemne pole namiotowe. Woda pod prysznicami jest dostępna bez dodatkowych opłat, chociaż w łazience wisi kartka z informacją, że przed 6 rano nie ma ciepłej wody (przetestowałam i okazało się, że po chwili jednak leci ciepła woda :)). Za opłatą można mieć poprowadzony przedłużacz nawet pod namiot, więc można sobie na spokojnie doładować telefony i powerbanki na resztę trasy. Kemping jest usytuowany właściwie tuż obok Słowińskiego Parku Narodowego, po którym można pojeździć na rowerze znacznie więcej niż tylko po trasie r10. 5 DZIEŃ, Rowy → Osetnik Osetnik – Camping Stilo, 4,5/5 Kameralny kemping w miejscowości, w której właściwie nic nie ma (a na pewno brak sensownych sklepów spożywczych). Jedynym jego minusem jest bardzo piaszczysty teren, przez co trzeba uważać wchodząc do namiotu. Sanitariaty właściwie mogłyby uchodzić za wzór dla innych kempingów. Prysznice są duże, w kabinie znajduje się osłonięta od źródła wody półka, wieszaki, a nawet kosz na śmieci. Niestety są płatne na drobniaki, jednak da się to przeboleć, ponieważ bez problemu rozmieniłam pieniądze przy płatności za nocleg. Na terenie kempingu znajduje się również sklepik, w którym można zamówić zapiekankę, kupić lokalne piwo, wypiekane na miejscu pieczywo i podstawowe spożywcze produkty. 6 DZIEŃ, Osetnik → Chałupy Chałupy – Miasteczko Turystyczne Polaris, 1,5/5 Polaris to duże pole kempingowe usytuowane w ciekawym miejscu i chyba jedyne na Helu na którym można rozbić namiot. Na tym właściwie można zakończyć wymienianie jego zalet. Po kempingu chodzi ochrona, jednak nie robi nic z całonocnymi imprezami, jej funkcja wydaje się być ograniczona do sprawdzania rachunku za nocleg, więc jeśli ktoś szuka odpoczynku, to się rozczaruje. Zamiast snu czekają go wrzaski i głośna muzyka aż do rana. Miejsce w porównaniu do innych kempingów jest brudne, na ziemi leży pełno petów i kapsli po piwie. Rano w wielu miejscach można się natknąć na puste butelki po alkoholu. Sanitariaty natomiast są czyste i wyglądają na niedawno wyremontowane. Prysznice są wyposażone w automaty na pieniądze, jednak za złotówkę otrzymuje się aż dwie minuty ciepłej wody. Można się więc wykąpać bez dużego zapasu drobniaków. Minusem jest to, że na noc zamykane są budynki z wyremontowanymi łazienkami i dostępne zostają jedynie starsze toalety, w których brak mydła i ciepłej wody. 7-8 DZIEŃ, Chałupy → Władysławowo Władysławowo – Pole namiotowe Fala, 4/5 Malutki kemping w popularnym mieście. W długi weekend w sierpniu namioty były rozbite bardzo ciasno. Jego plusem jest lokalizacja blisko stacji kolejowej. Sanitariaty są w porządku i czynne całą dobę, woda dostępna jest bez limitu. Jedynym minusem jest bardzo niskie ciśnienie pod prysznicem i brak udostępnionego papieru toaletowego i mydła. Obok łazienek znajduje się też zadaszona polowa kuchnia, w której dostępne są palnik i czajniki. Oprócz tego to jedyny kemping, w którym właściciel zaproponował nam odstawienie rowerów w miejsce, w którym były całkiem dobrze ukryte.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Dodaj nową pozycję...