Przyznam, że mi akurat odcinek Ryga Tallin bardzo się podoba bo jest łatwy w nawigacji i noclegu (choćby na plaży / brzegu). Narwa - Tartu to ewentualnie w ramach pętli powrotnej (ba ja sobie zakładałam pętelkę) do Dyneburga. Ewentualnie z Kowna / Wilna jakiś powrót już nie rowerem.
Z tym 100+ jednego dnia to też zależy pewnie czy się właśnie jedzie głównymi drogami (może wiać nudą), czy jednak szukając lokalnych dróg przez wioski, z tym, że mam świadomość, że coś co wygląda jak droga na mapie u nich w realu jest często żwirówka (ich krajówki wyglądają czasem gorzej niż nasze wojewódzkie, a nazwy mają jak autostrady...), lub ziemistą drogą 4x4, na której można się skatować w 50km. Z drugiej strony drewniana zabudowa, kościółki wynagradzają trud (chociaż na pewno nie mówię żeby tak jechać cały czas, może gdyby się zrobiło naprawdę dobry research to dałoby się pogodzić opcję szybką z atrakcyjną). Te zadupia skądinąd też pewnie są bogate w opcje noclegowe, zwłaszcza, ze te wiochy są dość mocno wyludnione i można trafić na jakiś drewniany zrujnowany pustostan (byle był dach), szkoda, że przystanki bywają bez wiat . Też można jechać przez parki krajobrazowe - zwłaszcza na Litwie jest tego pełno, więc przypuszczam, że dalej też. Nie ważne czy mają one rangę regionalną czy krajową bywają zadbane bo zasilane z UE. Znalezienie tam co jakiś czas parkingu z ławkami, stołem, daszkiem, a nawet wc (ponoć jest to osłonięty dołek wykopany w ziemi nie powinno być problemem - nocleg idealny, nawet bez namiotu. Aczkolwiek masz rację, że gdyby deszcz padał 2-3 dni to byłoby słabo. Z tego, co pamiętam to tam często (i krótko) pada drobny deszczyk.
Mogę w sumie zainwestować w jakiś extrawheel i wziąć namiot i jakieś szpargały, choć chętniej zrobiłabym sobie survival i tydzień, czy dwa brudu (kraje Bałtyckie to też zresztą nie Wersal, żeby się przejmować . Tak sobie zresztą wyobrażam, że np. branie softshella w lato mija się z celem, więc naprawdę dałoby się pojechać na lekko (termoaktywny longsleeve + cienki polar na gorszą pogodę). Z tą chałwą to też nie żartowałam, bo to się w ogóle dobrze sprawdza w podróży. Bardzo kaloryczne i chyba praktycznie w całości się spala, więc eliminuje, a przynajmniej ogranicza konsekwencje spożywania .
A kiedy chciałbyś jechać? Tam na wschodzie dość uroczyście obchodzą noc świętojańską, i można by o coś takie zahaczyć, na pewno też nie przeszkadza, że jest to nomen omen okres z najdłuższymi dniami w roku .
Nie wierzę, że nikt chętny się jeszcze nie znajdzie bo to chyba najbanalniejsza trasa z perspektywy Polski, więc można powoli zarysowywać ogół, albo jakieś warianty trasy - choćby z rozdzieleniem gdzieś na trasie, np. w Rydze, zresztą niektórzy mogliby wypaść w Rydze - bo organizm, bo pogoda, bo już mi się nie chce, wiadomo. Ale poczekałabym jeszcze z m-c, dwa na paru chętnych. Niektórzy muszą odkurzyć swoje bajki po tzw. "zimie".