Skocz do zawartości

[jazda próbna] dlaczego tak mało sklepów na nią pozwala


Rekomendowane odpowiedzi

Z jazdami testowymi jest u nas słabo. Można celować w różne dni testowe, ale to one są rzadko a gdy patrzę na dostępne modele, to na ogół są rozmiary średnie. Rozmiary XL często pomija się całkowicie. Gdy kupowałem fulla, mój najdroższy rower, nie było nawet jak się do niego przymierzyć, bo sprzedawcy nie byli chętni ściągnąć dużego rozmiaru. Bali się, że się nie sprzeda, więc problem został de facto przerzucony na mnie.

W praktyce, bazując na doświadczeniu jestem w stanie dobrać rower na podstawie tabelki i tak zrobiłem z fullem. "Kontrolnie" tylko przymierzyłem L, żeby potwierdzić, że L jest za małe.

Gdyby chcieć na imprezach testowych dosiąść wszystkich rowerów, którymi jest się zainteresowanym, to można by cały rok spędzić na testach...

 

Moim zdaniem wszyscy więksi sprzedawcy powinni mieć testówki. Kilka kluczowych rowerów, które po testach odsprzedaje się taniej. Na zawracaczy doopy można ustalić niewielką opłatę za jazdę testową, odliczaną w razie zakupu. Wystarczy takie rowery sprzedać bez marży. Myśle, że wielu sprzedawców na to stać, tylko nie chcą się przemęczać i rezygnować z większych zysków. Skoro da się sprzedać bez testów, to trzeba drzeć każdą złotówkę.

 

[off-top]

Mój pogląd jest taki, że na rowerach i sprzęcie hobbystycznym jest duża marża. Z tej marży powinien być finansowany taki poziom obsługi, który dla klienta stanowiłby wartość dodaną utrzymywania kontaktu ze swoim lokalnym sklepem. Najczęściej ta kasa jest wyciskana do granic możliwości przez właściciela sklepu i w efekcie nawet stały bywalec, który nie zna osobiście osób ze sklepu może wynegocjować najwyżej symboliczne rabaty a sprzedawcy liczą najbardziej na tych, którzy się w ogóle nie targują i dają golić napompowanymi cenami. 

 

Popatrzcie na ciuchy Endury. Wszędzie ceny takie same, przynajmniej gdy jakiś czas temu sprawdzałem. W mojej ocenie jest to klasyczna zmowa cenowa. W zamian oczekiwałbym, że w lokalnym sklepie będzie spory, jeśli nie pełny asortyment, żebym mógł wszystko na miejscu pomacać, przymierzyć i kupić. I co? I nic.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na mojej korbie FSA Mega EXO przetarcia od buta pojawiły się po 5 kilometrach jazdy - normalnie srebrzanka zaczęła wyłazić.

Któraś z gazet rowerowych pokazywała niedawno, że na korby zakładają neoprenowe ochraniacze ;)

 

Żeby to ogarnąć sklep musiałby mieć dwie warstwy - ekspozycję i magazyn. Tak u nas niestety nie ma. No to pomysł na biznes - wielkopowierzchniowy sklep rowerowy, sprzedaż na całą Polskę i wysyłkowo na Europę. Przodem do klienta, jak w USA i Kanadzie, gdzie wszystko da się zwracać bez problemu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Inna sprawa, że sprzedawcy często próbują wcisnąć mniej doświadczonemu klientowi akurat to, co mają na sklepie. Nawet jeśli rowerj jest o rozmiar za duży/mały pod daną osobę.

 

I bardzo dobrze, że są całe stada baranów, które to łykają, bo bez nich takie sklepy by już dawno zbankrutowały. Ludziom nie chcę się zagłębiać w jakikolwiek temat, sądzą, że jak pójdą do sklepu to "specjalista" im doradzi i kupią najlepiej i najtaniej. Nie dotyczy to tylko rowerów, ale wszystkiego co kupują.

 

Sprzedawca wciska im to czego oni dokładnie chcą i będą z tego mega zadowoleni. Nawet, jeśli rower będzie za duży/mały to wciśnie im za jakiś czas krótszy mostek, sztycę z offsetem i wytłumaczy, że tak nawet zawodowcy robią, że po to są takie części, żeby dopasować rower pod swoje potrzeby (oczywiście odpowiednio na tym zarabiając).

 

Internet daje ogromne możliwość, ale jak ktoś go posiada tylko po to, żeby siedzieć na FB, lub innych pierdołach, to niestety, ale będzie nabijany w butelkę na każdym kroku.

 

Swój ostatni rower kupiłem przez internet bez żadnej przymiarki, nawet nie mogłem zobaczyć roweru na żywo, ale zanim go kupiłem spędziłem masę czasu w internecie, czytając, oglądając, porównując itd, itd. Trafiłem z rozmiarem PRAWIE idealnie, da się?

 

Wg. mnie takie jazdy testowe na parkingu przed sklepem, są kompletnie bez sensu. Jeśli ktoś się kompletnie nie zna to da się mu wszystko wcisnąć, natomiast jak ktoś ma jakieś pojęcie, to nawet nie musi wsiadać na rower i z danych technicznych na papierze będzie wiedział czy rower będzie mu pasował czy nie.

 

Tak samo jest w każdej innej branży. Czy jeśli Janusz idzie z Halinką po telewizor do marketu, to wie na co zwrócić uwagę? Oczywiście, że wie - na cenę, na wielkość i czy ma DOBRE kolory. Nic innego go nie interesuje, a przecież specyfikacja takiego telewizora się na tym nie kończy, ba bardzo często to co jest najważniejsze jest ukrywane na ulotce do danego produktu, bo jest po prostu za słabe i ten kto się choć trochę zna nie kupi tego za 5 tys, bo ten za 3,5 tys będzie w czymś tam lepszy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Mój pogląd jest taki, że na rowerach i sprzęcie hobbystycznym jest duża marża. Z tej marży powinien być finansowany taki poziom obsługi, który dla klienta stanowiłby wartość dodaną utrzymywania kontaktu ze swoim lokalnym sklepem. Najczęściej ta kasa jest wyciskana do granic możliwości przez właściciela sklepu i w efekcie nawet stały bywalec, który nie zna osobiście osób ze sklepu może wynegocjować najwyżej symboliczne rabaty a sprzedawcy liczą najbardziej na tych, którzy się w ogóle nie targują i dają golić napompowanymi cenami. 

Chm ....pracuję w sklepie i nie jest to takie kolorowe. Większość klientów się targuje a sprzedaż na jako-takim poziomie jest mocno sezonowa. Trwa od kwietnia do końca września.... Stacjonarka musi nadrabiać jakością obsługi i serwisem żeby jakoś to wszystko bilansować.... 

Co do rabatów..... proponuję popracować na własny rachunek i stanąć z drugiej strony lady i zobaczysz jak się miło udziela wielkich rabatów od ręki ;-))) 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

@ SovaLTD

OK, ale nawet jak ktoś się zna, to i tak przy odrobinie pecha kupując wysyłkowo mogą wyjść różne kwiatki, a tak jak jest możliwość zobaczyć, a nawet dotknąć i przetestować swoją nową zabawkę ( choćby nawet była to tylko namiastka prawdziwego testu ) - np. mój rower wydał mi się ciekawszy w realu niż na zdjęciach i uważam, że nawet dla takich drobiazgów warto jeśli tylko jest możliwość obejrzeć i przymierzyć się do roweru przed zakupem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze nie widziałem żeby ktoś testował rower na parkingu  pod Decathlonem. Można się bryknąć po sklepie więc nie był bym taki hurra..zadowolony z Decathlonu. Taki kilkunastometrowy kursik to w prawie każdym sklepiku można zrobić i Decathlon nie jest żadnym wyjątkiem. 

Rynek decyduje o wszystkim, skoro niewiele jest takich testowych rowerów to może coś jest na rzeczy.

Nie wiem skąd biorą się opinie jakie to rzekomo wielkie marże są i jak ktoś tam pisze, że "właściciel wyciska"  Może jeden z drugim założy sobie sklep rowerowy i zobaczy ile "wyciśnie"...zwłaszcza w grudniu, i styczniu  chociażby :)

 

 No,a te testy to  jak by to miały wyglądać...Szanowny Pan Klient życzy sobie z każdego modelu po każdym rozmiarze extra rowery przeznaczone do testowania? 

Może zejdźmy na ziemię...wiele jest rzeczy, których bym sobie życzył i oczekiwał...ale to tylo w Erze :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się nie dziwię, ze sprzedawcy niezbyt są przychylni takim jazdom testowym. Koleś przerysuje ramę, upaprze rower i powie że dziękuje, a z niesprzedawalnym egzemplarzem będzie się bujać sklep. Decathlon to specyficzny przypadek bo mają akurat powierzchnię, żeby choć tych parę kółek przejechać po sklepie. Ale w jakimś mniejszym? Może trenażer byłby wyjściem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta, pewnie, dać do testów, dać rabacik, a i tak klient pójdzie i kupi w internecie, bo było 80 zł taniej. A potem są takie kwiatki, że przychodzi porysowany rower i jest problem. Co do tej wielkiej marży, policz sobie ile kosztuje sam zus za sklep z 3 osobami obsady. Do tego poza sezonem sprzedaż spada mocno, a zus trzeba płacić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wg. mnie takie jazdy testowe na parkingu przed sklepem, są kompletnie bez sensu. Jeśli ktoś się kompletnie nie zna to da się mu wszystko wcisnąć, natomiast jak ktoś ma jakieś pojęcie, to nawet nie musi wsiadać na rower i z danych technicznych na papierze będzie wiedział czy rower będzie mu pasował czy nie.

 

Nie powiedziałbym, że kompletnie bez sensu. Tabelka z geometrią mówi dużo, ale żeby się dowiedzieć czy te wszystkie cyferki grają tak, jak uważamy, że powinny, trzeba się przymierzyć. Oczywiście rower tak naprawdę poznajemy po kilku wypadach. Tego nawet jazda testowa nie załatwi, przynajmniej jedna, bo za dużo wrażeń na raz. Żeby dużo wiedzieć o rowerze po jednej jeździe, trzeba być testerem, który co chwilę coś nowego oblatuje.

 

Nie wiem skąd biorą się opinie jakie to rzekomo wielkie marże są i jak ktoś tam pisze, że "właściciel wyciska"  Może jeden z drugim założy sobie sklep rowerowy i zobaczy ile "wyciśnie"...zwłaszcza w grudniu, i styczniu  chociażby

 

Ja piszę, że właściciel wyciska, bo widzę, jak niektóre większe sklepy działają. Może napisz jaki poziom uważasz za wielki a jaki za normalny, bo inaczej możemy się równie sensownie spierać czy jabłka są dobre.

 

Ja się nie dziwię, ze sprzedawcy niezbyt są przychylni takim jazdom testowym. Koleś przerysuje ramę, upaprze rower i powie że dziękuje, a z niesprzedawalnym egzemplarzem będzie się bujać sklep.

 

Niesprzedawalny? Jako nowy jest niesprzedawalny i jako nowy nie powinien być sprzedawany. Dlatego powinna być flota testowa co roku. Choćby kilka rowerów. Test za drobną opłatą za godzinę. Rower w ten sposób zarobi (przynajmniej częściowo) na swoją utratę wartości. Wielu klientów doceni. Nie mówię, że na to stać każdy mały sklepik, ale są też większe, które na pewno byłoby na to stać.

 

Piter233, to co piszesz uważam za biadolenie. Gdyby było ciężko utrzymać się na rynku, to regularnie zamykane byłyby sklepy rowerowe a ja jakoś tego zjawiska nie zauważam. Właściciele sklepów, o których mam wiedzę, biedy nie klepią. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet sklepy obracające gigantyczną kasą w porównaniu do niektórych średniaków nie mają odpowiedniej ilości "modeli demonstracyjnych" albo wcale. To jest zwyczajnie nie wykonalne. 

 

Dobre i bardzo dobre sklepy co nie żałowały kasy na takich samych mechaników żyją sobie zimą całkiem przyzwoicie. To czas przeglądów, serwisu uginaczy, napraw, ... Reszta biduje i działa jak działa. 

 

@marcinusz napisał o marży i "utrzymywaniu kontaktu" ale do tego trzeba nie mieć bólu zwieraczy bo usługa serwisowa x tyle a tyle kosztuje. I znowu napiszę o zawracaczach dupy. Drobna opłata wysokości powiedzmy "stówy" za dzień jazdy wystarczy ale musi być też "odstraszacz" w postaci kaucji. Dotyczy zwłaszcza droższych modeli bo inaczej w pewnym okresie czasu nie opędzisz się od wyżej wymienionych. Będziesz chciał potestować a tu kolejka ma miesiąc lub lepiej. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Niesprzedawalny? Jako nowy jest niesprzedawalny i jako nowy nie powinien być sprzedawany. Dlatego powinna być flota testowa co roku. Choćby kilka rowerów. Test za drobną opłatą za godzinę. Rower w ten sposób zarobi (przynajmniej częściowo) na swoją utratę wartości. Wielu klientów doceni. Nie mówię, że na to stać każdy mały sklepik, ale są też większe, które na pewno byłoby na to stać.
To pomału zmierza w tym kierunku ;-)))  Idea jest słuszna.... bo czym przekonać klienta aby wybrał twój sklep, twój produkt.... ceną z netem raczej nie ma szans konkurować.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem gotów płacić trochę więcej, jeśli będę miał w lokalnym sklepie normalny kontakt, kompetentnego mechanika i pewność, że sklep nie odwróci się plecami, jak wysypie mi się część roweru, którą u nich kupiłem.

Jeśli sklep nie oferuje nic więcej niż internet, to nie ma powodu, aby płacić w nim więcej niż w internecie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Haha też zapłaciłbym za kompetentny serwis stacjonarny, gdzie obsługa nie jest rodem z komuny, mogę dostać fachową poradę i konkurencyjne ceny. Sklepy internetowe miażdżą stacjonarne pod względem jakości obsługi.

Poza tym w stacjonarnych sklepach rowerowych zawsze się krzywo patrzą jak dotkniesz roweru, a co mówiąc o przejażdżce. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurde nie wiem gdzie niekurzy kupujecie ale za cholerę nie dostał bym tego co dostałem lub wiem, że potencjalnie bym dostał w necie a stacjonarce. Pomijam nawet kwestę modyfikacji i to solidnych przy których chce być i widzieć co mam zamontowane. 

 

@marcinusz wszystko fajnie ale mnie zmusiło do porzucenia sklepu gdzie kupiłem przedstawicielstwo RS'a na PL. Nikt mi łachy nie robi bo pękła mi szprycha, trzeba złorzyć ponownie koło czy coś wymienić, .... lub kup nowy damper lub daj 3 stówy za zestaw do Reverba. To sobie zrobię sam lub mam od tego innych. W przypadku Rs'a niestety musiałem się ratować gdzie indziej. Tam gdzie nawet jednego roweru nie sprzedadzą za sezon. Tam też jest masa rowerów z neta w tym Canyonów więc nie róbcie jaj jakie to są w taki sposób luksusy przy kupowaniu. Chyba pażdzierzu do 2 tys. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Nie powiedziałbym, że kompletnie bez sensu. Tabelka z geometrią mówi dużo, ale żeby się dowiedzieć czy te wszystkie cyferki grają tak, jak uważamy, że powinny, trzeba się przymierzyć. Oczywiście rower tak naprawdę poznajemy po kilku wypadach. Tego nawet jazda testowa nie załatwi, przynajmniej jedna, bo za dużo wrażeń na raz. Żeby dużo wiedzieć o rowerze po jednej jeździe, trzeba być testerem, który co chwilę coś nowego oblatuje.

 

No i widzisz, sam sobie zaprzeczasz. Najpierw piszesz, że jazda testowa NIE jest bez sensu, a za chwilę,że potrzeba kilku wypadów, żeby poznać rower. To w sumie po co ta jazda testowa 200m?

 

To tak jakbyś kupował samochód, nowy czy używany - bez różnicy. Co z tego, że przejedziesz się 5 km w piękny majowy, słoneczny dzień, skoro po pół roku zimą wyjdzie co to auto tak naprawdę jest warte. Szyby zamarzają od środka, kiepsko odpala, a ogrzewanie nie działa. Miałem taki przypadek, dlatego tak piszę.

 

Sprzęt tak naprawdę przetestujesz po kilku miesiącach, a nie po kilkuset metrach jazdy próbnej , więc dalej twierdzę, że taka jazda mija się z celem. To co kupisz to jest tak naprawdę jedna wielka niewiadomą! Dla jednego będzie to strzał w dziesiątkę, dla drugiego wielkie g...

 

Najlepiej jest kupować przez internet. Możesz odesłać produkt bez podania przyczyny przez 14 (a niekiedy przez 30 i więcej) dni, a mało tego, może być on używany! Takie mamy prawo i gówno mnie obchodzi co zrobi z tym używanym rowerem sklep.

 

Skoro mam takie prawo, to czemu mam z niego nie skorzystać?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi się wydaje, że taka jazda testowa 200m pod sklepem może nam zepsuć zakup. Rower skręcony w sklepie do postawienia na stojaku ma na oko ustawiane siodełko, kont manetek, hempli, kiere... zazwyczaj wybieram z 2 - 3 prawie że identycznych rowerów.
I co? wybieramy ten, który akurat utrafił z kontem ustawienia siodła. Jedyny sen miałaby opcja wypożyczenia sprzętu na parę kilometrów i wypróbowanie go w takich warunkach jakich będziemy go użytkować ale niestety nie ma szans anie licząc testów rowerów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Najlepiej jest kupować przez internet. Możesz odesłać produkt bez podania przyczyny przez 14 (a niekiedy przez 30 i więcej) dni, a mało tego, może być on używany! Takie mamy prawo i gówno mnie obchodzi co zrobi z tym używanym rowerem sklep.

 

Skoro mam takie prawo, to czemu mam z niego nie skorzystać?

 

Art 34 ustawy o prawach konsumenta

4. Konsument ponosi odpowiedzialność za zmniejszenie wartości rzeczy będące wynikiem korzystania z niej w sposób wykraczający poza konieczny do stwierdzenia charakteru, cech i funkcjonowania rzeczy, chyba że przedsiębiorca nie poinformował konsumenta o prawie odstąpienia od umowy zgodnie z wymaganiami art. 12 ust. 1 pkt 9

 

Zatem rower możesz rozpakować, obejrzeć, przymierzyć.

Jeśli rower nosi ślady użytkowania to sprzedający ma prawo żądać od Ciebie koszty pomniejszenia wartości towaru.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W takim razie widzę, że miałem szczęście przy zakupie. Zastanawiałem się nad trekiem sf6, nie było w moim rozmiarze ale dali mi model niższy 5 na 3 dni do domu. Zrobiłem 80 km na nim by zobaczyć czy mi geo pasuje. Jedyne zastrzeżenie było takie by wrócił do sklepu czysty

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W większości przypadków nie jest problemem powierzchnia sklepów, a mnogość modeli i marek. Jeżeli na składzie leży 20-30 różnych modeli, to nie ma szans na posiadanie rowerów testowych do każdego z nich.

Żeby sklep posiadał rowery testowe, to potrzeba ograniczonej ilości modeli i sporego obrotu.

 

Można by pomyśleć czy nie przerzucić tego na producentów/dystrybutorów. Klient przychodzi do sklepu i prosi o jazdę testową, sklep wysyła zapotrzebowanie do producenta/dystrybutora, który wypożycza model testowy. Przy droższych modelach na pewno by się sprawdziło, bo klient ma większe oczekiwania i może poczekać. Przy tanich trudniej, bo w większości przypadków zakup, to pójście na żywioł.

Kiedyś mi mignęła taka oferta (chyba speca), że można było wykupić jazdę testową, a przy zakupie roweru wydana kwota byłaby traktowana jako zaliczka. Tyle, że wydanie 100-200zł na testy przy cenie sprzętu w okolicach 10000zł nie boli tak jak przy zakupie roweru za 2000zł.

 

Rynek samochodowy jest mniej rozdrobniony w stosunku do rowerowego w segmencie masowym, więc i model dystrybucji jest inny - praktycznie nie ma sklepów oferujących wiele marek, przeważnie to salony pojedynczego producenta.

Dodatkowo jest po dosłownie kilka modeli z danego segmentu, a resztę załatwia się dodatkowym wyposażeniem. W rowerach jednego producenta w poszczególnych modelach potrafi być inna geometria, więc ciężko testować na najtańszym modelu i potem dobrać wyposażenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi się wydaje, że taka jazda testowa 200m pod sklepem może nam zepsuć zakup. Rower skręcony w sklepie do postawienia na stojaku ma na oko ustawiane siodełko, kont manetek, hempli, kiere... zazwyczaj wybieram z 2 - 3 prawie że identycznych rowerów.

I co? wybieramy ten, który akurat utrafił z kontem ustawienia siodła. Jedyny sen miałaby opcja wypożyczenia sprzętu na parę kilometrów i wypróbowanie go w takich warunkach jakich będziemy go użytkować ale niestety nie ma szans anie licząc testów rowerów.

Ustawienie hamulców, manetek i siodła to zabieg trwający kilka sekund, więc sprzedawca powinien to zrobić bez jojczenia że nie wchodzi to w zakres testu. Jeśli robi z tym problem to znak że w przyszłości każdy drobiazg również może być problemem. W takiej sytuacji lepiej iść gdzie indziej.

No i widzisz, sam sobie zaprzeczasz. Najpierw piszesz, że jazda testowa NIE jest bez sensu, a za chwilę,że potrzeba kilku wypadów, żeby poznać rower. To w sumie po co ta jazda testowa 200m?

 

To tak jakbyś kupował samochód, nowy czy używany - bez różnicy. Co z tego, że przejedziesz się 5 km w piękny majowy, słoneczny dzień, skoro po pół roku zimą wyjdzie co to auto tak naprawdę jest warte. Szyby zamarzają od środka, kiepsko odpala, a ogrzewanie nie działa. Miałem taki przypadek, dlatego tak piszę.

 

Sprzęt tak naprawdę przetestujesz po kilku miesiącach, a nie po kilkuset metrach jazdy próbnej , więc dalej twierdzę, że taka jazda mija się z celem. To co kupisz to jest tak naprawdę jedna wielka niewiadomą! Dla jednego będzie to strzał w dziesiątkę, dla drugiego wielkie g...

 

Najlepiej jest kupować przez internet. Możesz odesłać produkt bez podania przyczyny przez 14 (a niekiedy przez 30 i więcej) dni, a mało tego, może być on używany! Takie mamy prawo i gówno mnie obchodzi co zrobi z tym używanym rowerem sklep.

 

Skoro mam takie prawo, to czemu mam z niego nie skorzystać?

Kupiłeś, użyłeś i odesłałeś?

 

Albo trafiłeś na wyjątkowo tolerancyjnego sprzedawcę albo sklep stosuje takie zasady.

 

Użyć roweru możesz kupionego np w Canyonie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Najlepiej jest kupować przez internet. Możesz odesłać produkt bez podania przyczyny przez 14 (a niekiedy przez 30 i więcej) dni, a mało tego, może być on używany! Takie mamy prawo i gówno mnie obchodzi co zrobi z tym używanym rowerem sklep.

 

Skoro mam takie prawo, to czemu mam z niego nie skorzystać?

 

Może właśnie stąd biorą się tarcia pomiędzy sklepami, a klientami, Ci pierwsi patrzą niekiedy "krzywym okiem"  na klientów, "wyciskają" ile wlezie itp.

Prawo prawem, czy jest słuszne czy nie,  to nie miejsca na rozmowę o tym, ale ja osobiście trochę inaczej podchodzę do kwestii zakupu. Kupując coś czy to przez net czy w realu zawieram umowę, w której obie strony są partnerami i na teksty " gówno mnie to obchodzi nie ma miejsca"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...