Skocz do zawartości

[mandat] DDR po lewej stronie jezdni, NDM


encoria

Rekomendowane odpowiedzi

Dziś dostałam mandat 50zł za przyjemność jechania jezdnią miast krótkim brukowanych DDRem po lewej stronie jezdni, poprzeszywanym krawężnikami na licznych przejazdach / przejściach (zgodnie z prawem powinno się chyba na takich schodzić z roweru?).

 

Wielkich pretensji niby nie mam, ale pomimo tego całego policyjnego sloganu "pomagać i chronić" mam świadomość, że sytuacja nijak nie przysłużyła się memu bezpieczeństwu, czy choćby wygodzie kierujących autami - chodziło tylko o kasę.

 

Wtoreczek koło południa. Nowy Dwór Maz. - na drodze pustki, jak to w typowym mieście "powiatowym" o tej godzinie. Przyjechałam do tej mieściny zza Wisły, od strony Kazunia. Zaraz za mostem przejechałam kawałek wzdłuż wału w stronę Legionowa, skąd obiłam w stronę Kauflandu, gdyż celem moim był tamtejszy paczkomat. Potem przerzuciłam się wiaduktem nad torami do Lidla na przysłowiowe bułki, powrót - niestety już przez miasto (nie lubię jeździć przez ten wiadukt, więc nie chciałam się wracać po śladach).

 

Powrotnie jadąc Paderewskiego postanowiłam skorzystać z czegoś w rodzaju nowo utworzonej tu obwodnicy - skręciłam na rondzie w ul. Modlińską, gdzie przez jakieś 400 metrów ciągnie się tam lewą stroną rowerówka (nie wiem jak i czy oznaczona po prawej stronie - chciałam sprawdzić jak to wygląda na google maps, ale tego nie widać bo dość nowy twór, mimo że brukowany i w sumie dziwnie prowadzony...). Jechałam szosówką więc niewygodny bruczek z licznymi przejazdami nijak mi się nie uśmiechał, chciałam po prostu przejechać szybko przez miasto. Podkreślę jeszcze raz, że jezdnia była naprawdę pustawa, a rowerówka po lewej stronie. Po prawej też tamtędy jeżdżę jezdnią, tym bardziej w sytuacji gdy musiałabym jeszcze do tego specjalnie zjeżdżać (wobec licznych małych uliczek naprawdę bezpieczniej jest jechać normalnie z autami, główną jezdnią, ale na pewno tutaj nie muszę tego nikomu tłumaczyć)...

 

Ostatnia prosta na Modlińskiej, przed rondem przy ul. Warszawskiej. Miałam zamiar zjechać na ten lewy DDR, który ciągnie się jeszcze kawałek od ronda w kierunku McD's do następnego wiaduktu, i tak dojechać dalej w kierunku mostu. Podjeżdżam sobie jezdnią lekko w górę, spoglądam jeszcze w tył, czy mam coś na plecach (chodziło mi o bezpieczny manewr skrętu w lewo, by zjechać na ten lewy DDR na pasach przed rondem). Za mną czysto. Z ronda natomiast zjechał radiowóz i skręcił na wyspę (!) na pasach. Niebezpieczne to w sumie nie było - bo droga była naprawdę pusta, ale dziwne. Ja w te pasy też zjechałam, nie to że do nich, ale po prostu chciałam zjechać tamtędy na ten DDR. Na wyspie na której czekał na mnie radiowóz, usłyszałam, że mamy się dalej spotkać, no i pojechali - ja za nimi.

 

Dostałam mandat na 50 dych. Pytałam czy nie może być upomnienie - powiedzieli, że nie bardzo bo coś tam (chyba przykaz z góry, pewnie trzeba normę hajsu wyrobić) i jest w tym miejscu monitoring. W ogóle Pan przy spisywaniu danych był jakby niemile zaskoczony, że jestem z okolicy, chyba liczył, że złapali śmigającą "kolarkę", tymczasem ja na tej szosie wiozłam paczkę z Decathlonu i przy okazji drobne zakupy na kiwającym się bagażniku na sztycę = wycieczka totalnie niesportowa. Równie dobrze mogliby poczekać 10 minut i złapaliby tam pewnie dziadka z wędką, jadącego posiedzieć nad Wisłą, albo gimnazjalistę zmierzającego do McD's. Później jeszcze mnie pouczali jak mam niby wracać, bo dalej stoją koledzy - jakbym serio z dyndającym bagażnikiem chciała się wbijać między auta na dwujezdniowym moście.

 

Ponieważ nie dałam im dowodu, a tylko dane ustne to sporo czekałam aż je sobie sprawdzą. Nawet nic nie musiałam mówić, bo Panowie sami zagajali, że jezdnią wygodniej, nie było żadnego umoralniania czy kazania. Dodałam, że tym bardziej na kolarce, bo tam są przecież takie niemal ostre stopnie/krawężniki, abstrahując od faktu, że obecnie brukowanych DDRów już się nie buduje. No oni na to, że nie projektowali tych DDRów i żebym kupiła sobie mtb (mam, ale używam do jazdy po lesie, nie asfalcie). W międzyczasie - tak niby żartobliwie - usłyszałam jeszcze, że nie mam odblasków (akurat mam i z przodu i z tyłu - pokazałam). No to Pan na to, że dzwonka to na pewno nie mam, na co odparłam, że "bez przesady", a On na to że trzeba mieć, a do swojego kompana czekającego na spr. moich danych odparł, że może będą łapać peletony to by 20 osób spisali na raz za brak dzwonków, bo nie ma opcji żeby ktoś miał na kolarce dzwonek (faktycznie w weekendy jeżdżą tędy grupy kolarzy...). Generalnie nastawienie było ewidentne, chodziło o mandat dla mandatu, bo rowerowej logiki na siłę nie zakrzywiali, mówiąc choćby o bezpieczeństwie itp. (w końcu sami zrobili w tym samym czasie i na tej samej drodze "u-turn" na "wyspie" z pasami tuż za rondem). Ponadto sami też przestrzegali mnie przed kolejnymi radiowozami na polowaniu (czarny wtorek?), a nie choćby niebezpieczeństwem czającym się na ul. Modlińskiej, która naprawdę zawsze jest pustawa (w przeciwieństwie do Warszawskiej), a na tym odcinku nawet niezabudowana.

 

No i teraz się zastanawiam, płacić ten mandat (chyba tak czy siak muszę, nawet jak się "uchylę")? Czy ja naprawdę mam obowiązek obijania roweru na ścieżce rowerowej po lewej stronie przez 500 metrów? Jeśli tak - to zapłacę ten mandat i po prostu więcej tą Modlińską nie pojadę, tylko będę dymać centralnie Warszawską, choć tam ruch jest dużo większy i wiem, że rower będzie trochę zawadzał - no, ale skoro takie jest prawo i wola władz. Nie pierwszy raz zmuszona będę unikać odcinków gdzie poprowadzono dysfunkcjonalne DDRy, choć zawsze myślałam, że mandatów w takich miejscach nie dostanę.

 

Dopiero jak już koleś wypisał ten mandat w sumie zaczęłam myśleć (dużo jeżdżę rowerem, naginając przepisy do zastanych okoliczności, ale nigdy po chamsku względem ruchu samochodowego, i wiedziałam, że mandat może mi się kiedyś przytrafić, dlatego jakoś mnie to w pierwszej chwili nie wzburzyło). Zauważyłam w końcu, że jadąc po prawej stronie nie musiałam korzystać z lewego DDRu. On na to, że tamten DDR jest dwukierunkowy (?). Ale po stronie jest jednej. Dodałam, że nie ma tam nigdzie zakazu (nie mam pewności, podobnie nakazu po prawej stronie). On, że nie musi. Ja na to, że niedaleko tak właśnie jest (Dębina) - początek rowerówki po jednej stronie poprzedzony jest ogólnym zakazem - z tym bym (m)nie(j) dyskutowała. Tu Pan się trochę posypał w zeznaniach, nie chciałam już tego dalej ciągnąć, bo widziałam, że po żadnej stron nie ma chyba 100% jasności (od Pana władzy bym takiej jednak oczekiwała). Także nie miałam wrażenia, że Pan się zna na rzeczy - co akurat może dobrze o nim świadczy = tzn. nie łapią często rowerzystów. I stąd pytanie, co robić?

 

Kojarzy ktoś sytuację w tym miejscu. Googlemaps nie pomaga, bo w widoku ulic nie widzi tam DDRów, czy nawet dróg i rond (zbudowane chyba w w tym lub poprzednim roku). Jeśli nie będzie padał deszcz to może się jeszcze tam przejadę na mtb i poszukam "oznakowania", o ile ogarnięty forumowicz podpowie mi na co powinnam zwrócić uwagę. Mandat przyjęłam, więc w grę wchodzi uchylenie - zapłacić zatem i tak chyba muszę, ale w imię pryncypializmu rowerzysty chętnie bym powalczyła (ale nie z wiatrakami), zwłaszcza, że jak mnie ktoś niedaleko potrącił to oczywiście mowy o monitoringu nie było, czy w ogóle ruszeniu dupy ze strony tych samych niebieskich... Jeśli mam się jednak użerać to wolałabym wiedzieć, że mam rację, nie tylko w wymiarze ludzkiej przyzwoitości (zatrzymali mnie przy zerowym ruchu, jechałam sobie wolno, nikomu nie przeszkadzając, zwyczajnie nie chciałam tracić czasu na zjeżdżanie na 3 minuty na DDR, po to by dodatkowo wykrzywić koło, dobić dętkę, obijać bagażnikiem na sztycę oponę co podjazd, gdy obok jest pusta i prosta droga - a co najważniejsze, w przyszłości też nie będę chciała, więc co jeśli sytuacja się powtórzy? - Więzienie? :P).

 

Jeśli wzruszyła Cię moja historia i masz coś konstruktywnego do napisania - nie wahaj się.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale Oni byli nawet na tyle poczciwi, że nie za bardzo ukrywali o co chodzi. Przynajmniej nie przekonywali, że dokonałam zbrodni na pustej drodze. Ale to też nie o to chodzi, żeby karać ludzi dla karania, do tego dochodzi, że już nawet na totalnej wsi z jednym asfaltem mnie kiedyś zatrzymano, bo też był akurat na chwilę DDR, koło lokalnej szkoły (typowo chodnikowa sinusoida, z wyjazdami z posesji co 3 metry), ale przynajmniej nabijali sobie staty samym spisaniem nazwiska, to jeszcze ujdzie.

 

Mandat już przyjęłam, mogę się teraz uchylić - pytanie czy mam "rację", poza taką zwyczajnie "drogową inteligencją" (pusta droga = się jedzie, krzywy DDR po lewej stronie = się unika)? Nie chcę tracić czasu, po to żeby później być moralnym zwycięzcą w przegranej sprawie. A policja też się pewnie potrafi mścić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem się jedzie, powolutku, ale do przodu, chyba, że to skrzyżowanie. Rowerem pieszego na pasach tak jadąc nie przejadę, choćby spadł z nieba. Dla kierowcy auta też będzie lepiej, gdy rower sobie trochę podjedzie, niż miałby stać z autami w korku. To naprawdę jest bezpieczniejsze dla obu stron, widzę że samochody często nie wiedzą jak się zachować, gdy obok stoi rower. Prawda też jest taka, że na pierwszych metrach, po wskoczeniu na siodełko może rowerem wahnąć.

 

Dużym problemem kierowców i policjantów jest to, że oni totalnie nie znają rowerowej perspektywy, a DDRy stają się pretekstem do krzywienia się na Naszą drogową obecność, albo nawet i karania. Po powiatach na zachód od WWy sporo jeżdżę i przyznam, że problem z policją wlepiającym takie mandaty jest dla mnie nowym i niepokojącym sygnałem - żeby im to w krew nie weszło. Bo wiadomo, że jak chcą to znajdą, choćby i ten dzwonek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko to jeszcze ma sens (poza 100 zł, powinni upominać), sama nie jestem fanką włączonego przedniego światła na dwujezdniowych drogach w określonych godzinach na zadupiach (np. ul. Rolnicza w Łomiankach z może ~3 'skrzyżowaniami' na odcinku 12 km), ale mam pod ręką na kierownicy i zapalam gdy coś akurat jedzie czołowo, wyprzedza na 3ciego, albo nawet stoi, albo może wyjechać z boku. Tylny zawsze miga. Podobnie nie miałabym problemu, gdyby policjanci sprawdzali numery ramy.

 

Może Ci nowodworscy policjanci uznali, że trzeba szerszym gestem potraktować rowerzystów, zwłaszcza takich bezczelnie całorocznych jak ja. Zimno jest, najlepiej w domu siedzieć. Kiedyś przy padającym śniegu jeszcze mnie alkomatem potraktowano, ale to w Łomiankach...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Strach przyznać ale olej temat.Szkoda nerwów.Jeśli Cię stać to zapłać 50zł i daj sobie spokój.Sam miałem podobną sytuację.Przez trzy dni stali obok pewnego przejścia i łapali kogo się da.Mieli zapewne taki przykaz bo po tygodniu stanęły tam migające świtła ostgrzegawcze żeby kierowcy bardziej zwrócili uwagę na przejście.Taki przykaz dostali i tyle.Mieli wykazać że przejście jest niebezpieczne i wykazali.Dostałem 50zł i pogadanke na temat bezpieczeństwa która ma się nijak do rzeczywistości.Nie odezwałem się słowem bo nie warto.Jak widzisz i czujesz że taki mają przykaz to nie warto się spierać bo wiem że przepis złamałem.Pierwsze co jak się będziesz szarpać to dostaniesz kolejne baty za brak dzwoka.Wezwany do sądu policjant Ci to wypomni.Możesz sobie mówić gadkę-szmatkę żeby zatrzymywali peleton ale fakt jest taki że dzwonek zapisany jest w ustawie.Przypomniała mi się masa rytyczna nie pamiętam w którym mieście.Dostali przykaz bo ludzie się skarżyli że dużo rowerów jednego dnia.I co...zatrzymali peleton ok.100 rowerów i trzeskali dzwoneczki i światełka z tyłu ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ewidentnie wychodzi, że to był przykaz z tego linku GW, który ktoś wcześniej podał. Panowie chcieli mieć od razu rezultaty... Wydaje mi się, że byli też mocno zorientowani na złapanie kogoś spoza lokalsów (nie chce nic mówić o lokalnej społeczności, ale tak jak ktoś wspomniał z tymi BMW - do niektórych baliby się podejść... ), ja ewidentnie byłam na obrzeżach i jeszcze na tej nieszczęsnej kolarce, która zauważyłam, że dodatkowo prowokuje.

 

Co do policji w NDM to ja w sumie nie mam złych doświadczeń, raz mnie zatrzymali, że mi światełko z tyłu słabo mryga i powinnam wymienić baterię. Tyle interakcji na ok 6 lat jeżdżenia po mazowieckim (zachodnim!). Więcej pouczeń nie pamiętam. Ale może to też dlatego, że tam DDRów dotąd nie było, a teraz za 400 metrów gównianej ścieżki wlepiają mandaty. Serio, wielki to pożytek - dla policji, poszerzyli taryfikator.

 

Tak myślę, że chyba odpuszczę (ale z bólem serca, bo czuję, że nie mieli racji, poza tym, że jeśli czuli potrzebę to mogli mnie co najwyżej pouczyć), skoro może to było takie doraźne i nadgorliwe - podyktowane jesienną wytyczną. Tą wygodną skądinąd Modlińską już jeździć chyba nie będę. Będę się ściskać Warszawską z TIRami jadącymi z Zegrza, licząc, że przy zjeździe na DDR na pasach tuż za rondem nikt mnie nie rozjedzie, bo tak to zaprojektowali... Super mi udogodnili życie, bo akurat często jeżdżę w tych okolicach.

 

Skądinąd nie wiem kto im to projektuje - potrafią w tym NDM budować ronda co 300 metrów, a jednego DDRu nie potrafią. Kiedyś wjechałam tym lewym DDRem na wiadukt, a później na pasach przed mostem, gdy przechodziłam (!) na pasach bardzo kulturalnie przepuścił mnie TIR skręcający w lewo na Legionowo, a ponieważ tam jest bardzo mało miejsca to władowała się z tyłu w niego osobówka (ja wciąż stałam na wyspie, bo przed TIRy się nie pcham). Jakby zrobili tego DDRa po prawej stronie nie byłoby problemu. A dalej po stronie Kazuńskiej mostu znowu trzeba przebiegać na drugą stronę jezdni, albo zjeżdżać na mtb po piachu w dół do pasów  (są tak daleko, że zgodnie z przepisami, można za mostem przekraczać jezdnie). No, ale to już inna gmina, więc ciężko przecież wymagać jakiejkolwiek spójności i sensu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ten mandat skrzywia mnie jako rowerzystkę, mandat jest dla dużych wykroczeń, a tu IMO nawet wykroczenia nie było. W życiu bym nie przypuszczała, że za coś takiego i w takich okolicznościach można dostać mandat. Na pustej drodze, po której ja rzekomo nie mogę przejechać paru metrów policja może zrobić u-turn przejeżdżając (i zatrzymując się) po pasach dla pieszych, tuż koło ronda. Takie doświadczenie znacząco ogranicza moją wiarę w ludzki rozsądek (nie mylić z inteligencją) policjanta i uczciwe potraktowanie... Im dłużej o tym myślę, tym chętniej bym tego nie odpuszczała.

 

Kojarzy ktoś jakie mogą być dodatkowe koszty takiego postępowania, i gdzie ono by się odbywało (w NDM)? Czy zasadność mandatu mogę skonsultować w samym NDM (chodzi mi o możliwość dalszego jeżdżenia tym sposobem, bez narażenia na kolejne mandaty, omijanie nieuczęszczanej ulicy z powodu wadliwego mandatu jest dla mnie kuriozalne, prędzej ominę cały NDM).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

, Jeśli mam się jednak użerać to wolałabym wiedzieć, że mam rację, nie tylko w wymiarze ludzkiej przyzwoitości (zatrzymali mnie przy zerowym ruchu, jechałam sobie wolno, nikomu nie przeszkadzając, zwyczajnie nie chciałam tracić czasu na zjeżdżanie na 3 minuty na DDR, po to by dodatkowo wykrzywić koło, dobić dętkę, obijać bagażnikiem na sztycę oponę co podjazd, gdy obok jest pusta i prosta droga - a co najważniejsze, w przyszłości też nie będę chciała, więc co jeśli sytuacja się powtórzy? - Więzienie? :P).

 

Zapłacił bym ten mandat, prawo jednak nie jest po twojej stronie.

 

Zamiast obrażać się na ścieżki rowerowe, Zacznij jeździć na nich. Potraktuj to jak wyzwanie, prawdziwa szosówka bez problemu sobie radzi z każdą drogą rowerową.  Troszkę to poprawi twoją technikę jazdy na rowerze. Zmień nastawienie, że jak szosówka to tylko dobre drogi. Zniknie ten chochlik który wierci dziurę głowie i każe zawsze szukać dobrej drogi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"prawo jednak nie jest po twojej stronie."

 

A masz jakieś argumenty poza wiarą we własną wykładnię? Pytam, bo jestem małej wiary.

 

Gwarantuję, że każdy kto kieruje się na zadupia żeby się przejechać 20-30 km we względnym spokoju, beż nadmiaru skrzyżowań świateł i przestojów i ma na tej trasie 400m niewygodnej ścieżki rowerowej krążącej dodatkowo między zaparkowanymi samochodami pod Rossmannem itp. nawet nie będzie się zastanawiał czy na coś takiego wjeżdżać, nawet tego kątem lewego oka nie zauważy, gdy ma przed sobą pustą i prostą jezdnię. Sam policjant to powiedział, z tym, że sugerował mi żebym z uwagi na te 400m bruku przesiadła się na mtb... Ta ścieżka rowerowa została zresztą zrobiona tylko na okoliczność budowy jakiegoś marketu, przy okazji budowy drogi. Znając życie było im to potrzebne do wyłudzenia hajsu z UE, czy coś podobnego. Gdyby rzeczywiście chciano poprawić bezpieczeństwo rowerzystów w NDM to zbudowaliby DDR na wspomnianym wiadukcie, gdzie jest nawet na to zostawione miejsce ("urwany" chodnik bez dojścia?), ale nie - lepiej zbudować krzywy DDR nadający się dla pieszych lub do parkowania tam aut.

 

I jedyne co mogłabym poprawić dzięki jeżdżeniu po DDRach szosówka to technikę pompowania dętki oraz centrowania koła. Jak chcę pojeździć po wertepach - co lubię, to kieruję się do Kampinosu, a nie na czerwone chodniki, udające użyteczność rowerową. Kolegę chyba też ta kolarzówka połaskotała i mi teraz udziela mądrych rad. W Warszawie też jeżdżę głównie szosami, także mtb - i nikt mnie nawet nigdy nie zatrzymał - bo jak człowiek jedzie w konkretne miejsce, a nie sobie pojeździć to zwyczajnie musi tak jechać. Tylko w powiecie jakaś taka moda na pouczanie, że trzeba jechać skrawkiem DDR-a, co robi więcej złego niż dobrego bo najwięcej wypadków jest na przejazdach rowerowych, których w przypadku takich DDRów jest co niemiara, i każdy niepozorny. DDRy powinny być projektowane jako całe korytarze przelotowe, jak choćby na bulwarach wiślanych, ale nawet tego nie udaje się od lat ukończyć. Przejeżdżanie przez miasta i miasteczka to koszmar, a ka jeszcze do tego dochodzą policjanci... Jak chce się je omijać to trzeba jechać polami, albo drogami wojewódzkimi z TIRami, ewentualnie pasami awaryjnymi krajówek, ale tu znowu mandat grozi, bo pas awaryjny też nie jest dla roweru.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

 

 

Gwarantuję, że każdy kto kieruje się na zadupia żeby się przejechać 20-30 km we względnym spokoju, beż nadmiaru skrzyżowań świateł i przestojów i ma na tej trasie 400m niewygodnej ścieżki rowerowej krążącej dodatkowo między zaparkowanymi samochodami pod Rossmannem itp. nawet nie będzie się zastanawiał czy na coś takiego wjeżdżać

To wcale nie znaczy, że jest to zgodne z przepisami.

 

 

Moim zdaniem się jedzie, powolutku, ale do przodu, chyba, że to skrzyżowanie. Rowerem pieszego na pasach tak jadąc nie przejadę, choćby spadł z nieba. Dla kierowcy auta też będzie lepiej, gdy rower sobie trochę podjedzie, niż miałby stać z autami w korku.

Jeżeli to w kontekście czerwonego światła to czemu służą PoRD?

 

Nie jestem ortodoksem jeżeli chodzi o respektowanie przepisów ani nie pracuję w instytucji gdzie służbowe ciuchy są niebieskie ale przepisy są i jakoś sytuację na drogach normują.

Stosując taką interpretację jak np. z czerwonym na krzyżówce sama prosisz się o kłopoty. Powolutku ale do przodu nic nie zmienia, należy się stówka ze zniżką studencką.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"prawo jednak nie jest po twojej stronie." A masz jakieś argumenty poza wiarą we własną wykładnię? Pytam, bo jestem małej wiary.

Po prostu koleżanka przyjęła mandat, więc trzeba go teraz zapłacić. Jeśli nie to skierują sprawę na drogę egzekucji i komornik tak czy siak, w końcu ściągnie co ma ściągnąć.

Można było nie przyjąć mandatu i iść do sądu i tam dowodzić swoich racji. Choć nie wiem jaka była by szansa, że się spotka ze zrozumieniem sędziego. Trzeba by chyba trafić na takiego co sam jeździ, i to na kolarce...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przypominam poniższą sprawę która pokazuje, że można wygrać w sądzie z policją... Swoją drogą trzeba przyznać, że pani sędzia poważnie potraktowała swoją pracę, osobiście sprawdzając oznakowanie na śmieszce :-) 

 


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I w takim chaosie mogą z nami robić, co chcą. Mnie kiedyś policja spisała po tym jak przebiłam dętkę, traktując mnie jako pieszego znajdującego się po prawej stronie drogi (wracałam pasem awaryjnym do stacji benzynowej z kompresorem), pouczając o bezwzględnym zakazie dla pieszych (także po lewej stronie też by mnie spisali)...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja zgadzam się z poniższą interpretacją:

 http://ibikekrakow.com/2012/09/27/czy-rowerzysta-ma-obowiazek-jechac-ddr-po-lewej-stronie/

 

A czy sąd, w razie odmowy przyjęcia mandatu, podzieli taką interpretację - nie wiem...  

Myślę, że w linku jest wszystko napisane na ten temat, w jasny i czytelny sposób i absolutnie nie ma obowiązku jeździć ddr po lewej stronie. Sprawę skierowałbym do sądu. Ale skoro mandat przyjęłaś to pozostaje tylko zapłacić. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na pocieszenie: spisywanie przez policję zdarza się i bez powodu , bo tak. Bo poszukują "kogoś".

Kiedyś o 8 rano na pustej ulicy na oczach znajomych, . którzy wchodzili do naszej pracy, wielka policyjna suka i  chudy ja, przy okienku, panowie policjanci nawet nie wysiadając zabrali mi kwadransik. Tak dla sportu. Czekałem na kogoś,  kolega minutę po nich podjechał, mieliśmy być na 9 w Sulejówku, a czas sobie leci, leci panowie sprawdzają mój pesel, czekają i czekają,  meneli którzy dzień po dniu zbierają złotóki za pokazanie miejsca do parkowania pogonić nie potrafią. Spisać byle kogo, super.  Nie ma co narzekać na Policję, bo Policja może narzekać na nas :) Pomyślałem że w sumie to jednak w skali życia ani mandatami ani spisywaniem nie utrudniają mi za specjalnie życia, bo w sumie spisali mnie dopiero pierwszy raz.... Także każda sytuacja ma plusy i minusy..  Gdyby codziennie o 8 rano przed pracą miałbym kontrolę było by słabo :)

 

Są miejsca gdzie ścieżka zabija entuzjazm, gdzieś między Pomiechówkiem a Nowym Dworem jest taki twór po chodniku, w sumie ruch tam jest duży, ale natężenie szaleństwa z kostki na tym odcinku urasta do granic absurdu, albo ścieżka prawo lewa w lesie po odbiciu w Czosnowie, za rondem :) też śmieszność, ale tam pobocze gdzie się dało poasfaltowali i dlatego takie kuriozum. Ogólnie te ścieżki w okolicach Nowy Dwór Czosnów Łomianki mnie drażnią, a w samych Łomiankach na tej nowej ścieżce przez kierowcę kretyna mało nie straciłem zębów, po tylu latach jazdy po jezdni postanowiłem być porządny i pojechać po ścieżce powoli, i Pan mi wjechał tak przed nos, widział mnie, nawet, słodziak :)  optymizm przede wszystkim 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...