Skocz do zawartości

[masa rotująca] "MIT masy rotującej kół"


gentile

Rekomendowane odpowiedzi

Bardzo dobrze rozpisany problem. I fakt, wokół masy kół narósł niejeden mit. Trochę brakuje jednak uwypuklenia tego, że energia zmagazynowana w kołach w części dyscyplin nam nie potrzebna w ogóle i zwykle kończy jako ciepło na tarczach i klockach hamulcowych, tak więc pedałując zamiast magazynować niepotrzebnie energię w kołach wolelibyśmy szybciej przyspieszyć. Na jednym maratonie przyspieszamy i hamujemy setki a może i więcej razy... czyli za każdym razem niepotrzebnie tracimy te kilka J energii... Sumarycznie na całej trasie jest tego kilkaset albo i kilka tysięcy J, które poszło w gwizdek. Czasami te kilkaset J dla niektórych może być granica nie do przeskoczenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z fizycznego punktu widzenia sprawa jest prosta i facet dobrze to podsumował na końcu. Jeśli ktoś wierzy, że zmiana dętki na bardziej wylajtowaną celem oszczędzenia 50 g na każdym kole dała mu jakiś magiczny dopalacz to działa tu efekt placebo.

Ale jeśli ktoś zamienił kowadła z makrokesza ze stalowymi obrczami na porządne koła oszczędzając 500-1000 g na każdym kole to różnica będzie odczuwalna po 100 m jazdy i tego się nie przeskoczy. Jako bonus zamieniając jakiś złom na dobre koła uzyskujemy dodatkowo sztywność, lepszą oponę (opory toczenia i przyczepność) a najczęściej też zmieniamy krzywe koło na proste.

Co innego na przykład w wyścigach na torze, gdzie przy porównywalnym poziomie zawodników liczy się każdy g, J i mm i przenieaienie paru g masy z kół na ramę w ramach limitu masy roweru może dać te 2 ms na mecie, które zmieniają kolor medalu. Ale w MTB a już na pewno amatorskim różnice są albo jak zrzucamy naprawdę dużo na kołach, albo widoczne tylko w głowie kolarza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przynajmniej nie ma już dyskusji, że w większym kole masa rotująca ma większe znaczenie (efekt odsunięcia masy od osi jest niwelowany wolniejszym obrotem koła).

 

 

 

lepszą oponę (opory toczenia i przyczepność)

Jeżeli w oponie poprawia się przyczepność, to opory toczenia rosną. Mniejsze opory będą wynikały z mieszanki, która słabiej klei się do podłoża i gładszego bieżnika (słabiej się wgryza, stawia mniejsze opory na twardym).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

raffik

 

daj linka

Ja mam porównanie koła pancerne 26er (2,6kg) vc karbon 29er (1,9kg) i różnica jest zdecydowanie zauważalna! Mnie już nikt nie musi przekonywać.

 

Ludzie zażywający "leki" homeopatyczne też odczuwają zauważalną poprawę, mimo, że owe preparaty nie posiadają nawet molekuły substancji czynnej. Może to efekt placebo. Ja w rowerze szosowym zmieniłem koła o wadze 2300g na koła 1700 g i jakoś różnicy w prędkościach nie odnotowałem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Może to efekt placebo.

 

Bo ja wiem, taki sam wysiłek, śriednia z licznika wyższa, no i rower odczuwalnie lepiej się zbiera. 

 

...ale wystarczy, że jadę w góry. Jak zwalę opony XC/TR barzo/peyote (ok 700g/szt) i na te same koła założe endurowe Micheliny w podobnej szerokosci balona ale 1,1kg/sztuka to już rower nie jest taki szybki :] to też placebo?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ishi, nie o to chodzi, że nie ma różnicy. Różnica jest i jest odczuwalna. Rzecz w tym, że jeśli zaczniesz mierzyć te różnice, to okazują się niewielkie. Po przesiadce z kół 2300 na 1700 g podniecony rowerzysta wykrzyczy, że jedzie się "dwa razy lżej". A na testowym odcinku poprawi czas 26m35 na 26m22s.

 

Ja dziś testowałem nowy amortyzator do fulla. Na wielkiej podniecie zaatakowałem jeden z lokalnych podjazdów i pobiłem o 10 sekund swój dotychczasowy rekord... (2:20 ->2:10) zrobiony na 1,7 kg lżejszym hardtailu. Podjazd dość gładki. Full 140/140mm. Odczuwałem przy tym, że jedzie mi się ciężko i że się wlokę. Wniosek: odczuciom wierzyć nie można.

 

EDIT: żeby nie było dywagacji: po prostu jest październik, gorsza pogoda, odpocząłem, była dzięki temu dyspozycja dnia, więc nawet cięższy full nie przeszkodził pobić rekordu ze środka sezonu. Oczywiście dłuższy okres takiego odpoczywania skończy się tym, że nawet na rowerze Włoszczowskiej będę potrzebował 2:30-2:45. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@@marcinusz, nie ma co porównywać, ja jeżdżę bez spiny, nie patrzę na sekundnik ani na uciekające KOMy w telefonie.

Choć czasami zdarza się wpaść na jakiś lokalny maraton poganiać :]

 

Podałem tylko swoje odczucia z normalnej jazdy w terenie. Jeżdżę kilka razy w tyg, przez cały rok. Przebiegi roczne do 10k. Nic specjalnego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie wiem co tam na to fizyka, ale na torze jak się jedzie po płaskim na kołach kowadłach i robi skok z 20 km/h na ok 40 km/h żeby wskoczyć do pociągu na dolnym obwodzie, to mało żyłka nie pęknie, a przy kołowym komplecie extralight rower momentalnie przyspiesza. Różnica rotacji to: kilogram na obwodzie kowadła minus 530 g na obwodzie extralajt, piszę o jednym kole! Czyli napędzić gwałtownie trzeba dodatkowe 940 gram. Na takim szarpnięciu najlepiej czuje się kiedy liczy się masa rotująca, To samo zjawisko było w mtb w krzakach mazovi gdzie często były zakręty 90stopni, wszyscy w moim otoczeniu mieli wylajtowane koła 26 cali a ja jako niehdysiejszy hipster jedyne dostępne wtedy opony 29 cali czyli 750g,dętka 200, obręcz 550-600g . Zawsze po wyjsciu z takiego zakretu,nawrotu musiałem stawać na pedałach i dociagać od 3 do 7 metrów bo zawodnik przedemną tyle zyskiwał, i odskakiwał łatwiej przyspieszając. Problem znika w kołach z crestami i mlekiem w papierowych gumach. Takze na codzień waga kół mało mnie porusza ale są momenty że jest różnica. I ważna jest masa na obwodzie a nie 200 gram zdjęte piastami za krocie ktore bardzo możliwe że rozpadną się zbyt szybko :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na ile znam fizykę, to nie powinna się obrazić na Twoje twierdzenia ;)

 

Co do zakrętów na maratonach. Ja jadę w tej części stawki, gdzie ludziom zdarza się kaleczyć zakręty nadmiernym hamowaniem. Jeśli mi w takim przypadku uda się dobrze przenieść prędkość przez zakręt to lekkim przyspieszeniem odskakuję na tyle, że zawodnik, który zakręt skaleczył, nawet nie próbuje doskakiwać.

 

Wyścig to sztuka oszczędzania energii, więc najlepiej nie szarpać. Ważne jest aby z jak największą prędkość wynosić z zakrętu. Jeśli chce się zrywać tempo, aby uciec , to w takiej sytuacji lekkie koła pomagają. Widać to, gdy poziom zawodników jest wyrównany. Ale też nie ma co przeceniać sprzętu, bo nawet gdy różnice są wyczuwalne, to wygra lepiej wytrenowany.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reasumując: na płaskim raczej różnicy w wadze czy mitycznej masie rotującej nie odczujemy, chyba, że w czasie gwałtownych przyspieszeń, ergo; nie ma ona większego znaczenia. Pod górę odczujemy i tu pewne znaczenie ma, trzeba pokonać siłę grawitacji nieubłaganie ściągającej nas( z rowerem) w dół. Ale już przy zjazdach masa zarówno roweru, jak i rowerzysty daje nam wręcz przewagę, korzyści, bo tu grawitacja nie jest naszym wrogiem tylko sojusznikiem, podobnie masa rotująca. Pamiętam jak mój opasły kolega - 120 żywej wagi przy wzroście 178cm ( do tego z plecakiem) bez pedałowania wyprzedzał mnie na zjazdach, ku mojej irytacji. Oczywiście potem umierał na prostych a na podjazdach to już agonia i zostawał z tyłu. Biorąc pod uwagę fakt, że po każdym wzniesieniu na które się wspinamy następuje nieuchronnie zjazd, wszystko się wyrównuje i finalnie znosi( no chyba, że na jakiejś trasie  jest przewaga podjazdów, wtedy lekki wygrywa, ale jeśli przewaga zjazdów wygra zawodnik sumo z sakwami i kołami z ołowiu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...